Skocz do zawartości
IGNORED

Niekomercyjne kino artystyczne.


Rekomendowane odpowiedzi

"Zielony Rycerz" - dość oryginalne przetworzenie średniowiecznego poeamatu opartego na pobocznym wątu legend arturiańskich. Gawen, siostrzeniec Krola Artura, sympatyczny obibok i utracjusz, podejmuje dwuznaczną grę z mitycznym Zielonym Rycerzem czego efektem jest zaciągnięty dług, który spłacić może tylko własnym życiem. Gawen udaje się w przedziwną, oniryczną podróż - żeby odnaleźć Rycerza i dopełnić swoje przeznaczenie.
Obraz raz mnie irytował, raz frapował- ale generalnie jak na mizerię pocovidową na pewno wart jest zobaczenia.

Idąc na nowy film Ciamajdalana pt. Old byłem nastawiony na najgorszą możliwą wersję Miszcza - ale pozytywnie się rozczorowałem. To jego najlepszy film od czasu Wizyty(wiec jak ktoś nie trawi tego dzieła to nie polecam). Mamy tu parodię reality show w stylu celebryci na bezludnej wyspie, seriali w stylu Lost i poetykęc"post horroru" w krzywym zwierciadle. Film jest czymś w rodzaju metafizycznej zgrywy z wspołczesnego kultu nieśmiertelności. Szkoda tylko, że w Miszczu wukorzystuje chyba wszystkie możliwe wersje zakończenia, które brał pod uwagę pisząc scenariusz - przez co finał jest dość chaotyczny.

  • 2 tygodnie później...

Idąc do kina na film "Annette " miałem świadomość,że to nie będzie lekki i zabawny musikal w stylu La la land. I nie pomyliłem się .To film przewrotny , oryginalny i nietypowy dla kina gatunkowego. Sama fabuła jest banalna , znana z innych produkcji komercyjnych ( np. Narodziny gwiazdy ) .To historia związku pary celebrytów gdzie on ( Adam Driver ) jest komikiem a ona ( Marion Cotillard ) divą operową .Śledzimy losy tej pary , wzloty i upadki ( dramatyczne ) na tle ich zawodowych karier.On jest gwiazdą schodzącą a ona wschodzącą , w międzyczasie pojawia się dziecko, tytułowa Annette. Na całe szczęście film nie jest banalną historyjką hollywoodzką i ważna i ciekawa jest nie tyle fabuła ale sposób jej opowiedzenia. I muzyka grupy Sparks. Film jest bardzo atrakcyjny wizualnie , a poszczególne piosenki wplecione są w akcję niemal niezauważalnie ( bez szwów co często razi ). W tym sensie obraz przypomina mi klasyczny film Formana " Hair". Również bardzo oryginalnie ukazano postać dziecka , Annette. W formie plastycznej nawiązuje do Komedii del Arte a może do Pinokia. Te wszystkie zabiegi formalne powodują,że przesłanie filmu ( koszty sławy , wychowania dziecka celebryckiego ) jest bardziej nośne  i robi większe wrażenie. Tak więc bardzo interesujący film muzyczny, mówiący wiele o współczesnej popkulturze . Ale nie dla wszystkich !

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

Też widziałem Annette. Już wiem skąd wzięła się seria Laleczka Chucky - krwawy chłopczyna po prostu mści się za krzywdy siostry bliźniaczki...

Zabawne, że wystarczy najbardziej tandetne - i nie bez słuszności wyszydzane - konwencje XIX-wiecznej opery ożenić z siermiężnym popem i przyprawić smętnym patosem, żeby tak wielu dało się nabrać.

W przeciwieństwie do Lala Landu, który jest grą z konwencją musicalową i różnymi konwencjami narracji filmowej, w Annette mamy musical podany saute. Owszem Carax dwoi się i troi a jest mistrzem campowych wizji, Adam Driver też robi swoje. Nie zmienia to faktu, że podstawą scenariusza jest denne libretto i indolentna muzyka przy której nawet nasz Piotr Rubik wypada jak nieślubny syn Ryśka Wagnera i Elżuni Fraser...
Do tego dochodzi krytyka show biznesu na poziomie tak renomowanych periodyków śledczych jak Miesięcznik Miś.Jak bym szukał jeszcze rodzeństwa dla Annette(sam pomysł niczegowaty - trochę w stylu Człowieka Słonia) to koniecznie zaprosiłbym do piaskownicy naszego nieodżałowanego Kulfona.

Dobrze, rzeczywiście dwuznacznie, wypada scena finałowa - ale to już tylko musztarda po połknięciu gumy balonowej z opakowaniem i paragonem.

Film może nie jest aż tak zły jak jego najgorsze fragmenty - ale jak na twórcę Divy to jednak lekka siara.



PS. Polskie Córki Dancingu - zarówno ze względu na bardzo ciekawą grę języka filmowego i muzyki - jak i poziom samej muzyki - to przy Annette Liga Mistrzów.

Annette wzbudza skrajne oceny tak więc Twoja ocena mnie nie dziwi choć się z nią nie zgadzam . A co do Córek dancingu to ...chyba nie oglądasz Ligi Mistrzów .

"O nieskończoności" - kolejny film Roya Andersona. Niestety - dość wtórny do poprzedniego znakomitego "Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu". Niby prawie to samo - lecz "prawie" robi dużą różnice. Film - jak to u tego twórcy - składa się z szeregu luźno zes sobą powiązanych "żywych obrazów" niezwykle intensywnych wizualne ale ewidentnie zaaranżowanych, oscylujących między teatralną sztucznością a swego rodzaju hiperralizmem. Fabuły jako takiej brak - dominuje poczucie melancholii okraszonej specyficznym "szarym" humorem. Choć uwielbiam taki styl i oglądałem całość z przyjemnością to jednak nie umiałem dostrzec głębszego choćby podskórnego związku między kolejnymi scenami. Film wydaje się trochę niespójny - a mieszanie nastrojów nieco wysilone. Budzi podobne uczucia jak przeciętna płyta ulubionego artysty.



Ja na razie czekam na ten film .Kino Andersona to specyficzne kino. Podobne miejsce w kinematografii zajmuje nasz Lech Majewski . I tu i tu to kino  "żywych obrazów " .Tylko filmy Majewskiego przynajmniej dla mnie to jednak malarstwo ,inspiracje malarstwem . A Anderson to teatr , kino - to jego inspiracje . Nie wiem jak Ty to widzisz ?

Ja na razie czekam na ten film .Kino Andersona to specyficzne kino. Podobne miejsce w kinematografii zajmuje nasz Lech Majewski . I tu i tu to kino  "żywych obrazów " .Tylko filmy Majewskiego przynajmniej dla mnie to jednak malarstwo ,inspiracje malarstwem . A Anderson to teatr , kino - to jego inspiracje . Nie wiem jak Ty to widzisz ?
Wolę Andersona. To bardzo spójna wizja. Wizualnie - wg mnie - też. Filmy Majewskiego są bardziej przypadkowe, eklektyczne. Wojaczek był świetny.

U Andersona lubię to uniezależnienie od fabuły. Sceny niby są sztuczne ale oparte wyłącznie na "byciu". W tym.ostatnim filmie za dużo jest rodzajowości i gadających symboli. W poprzednim filmie ta pokonana armia spod Połtawy snująca się po współczesnej Szwecji robi wstrząsające wrażenie. W tym nowym.filmie jest coś podobnego z Wermachtem po Stalingradzie - ale pasuje do całości jak pięść do nosa. Wydaje mi się, że są w tym filmie parodystyczne nawołania do klasyki kina autorskiego - np. do Gości wieczerzy pańskiej Bergmana i Ofiarowania Tarkowskiego. Ale może to tylko moje powidoki.
  • 4 tygodnie później...

Korzystając z urlopu przerabiam Majewskiego (wielopak 11 filmów DVD, niestety bez Zwiastowania, Tańca ze śmiercią, Onirica i Doliny bogów - te dwa ostatnie znam).

Andersona- znam, co było dostępne; armia Karola XII- znakomite nawiązanie do wierności historii lub resentymenty- pewnie i jedno i drugie; chyba każdy naród ma w swojej historii coś co go konstytuuje, wbrew retoryce. Moim zdaniem.

Dziś "Pokój saren" 

ale wcześniej "Glina" z Delonem- też ambitnie. 

"zresztą wydaje mi się również, że Kartaginy powinno nie być"

Wreszcie udało mi się zobaczyć jeden z najgłośniejszych filmów ostatniego roku .Chodzi o "Berlin . Alexanderplatz " Burhana Qurbani . To trzygodzinna epopeja oparta na wątkach niemieckiej powieści z 1929 r. pod tym samym tytułem . Reżyser ma korzenie afgańskie a sama powieść dotyczy wydarzeń z czasów Republiki Weimarskiej . Film nie jest dosłowną adaptacją powieści a wykorzystuje raczej pewne wątki .Akcja filmu została przeniesiona do współczesnego Berlina a główny bohater to nie niemiecki bezrobotny a afrykański imigrant Francis ( Welket Bungue ) . Mieszka w blokowisku dla imigrantów na przedmieściach miasta .Pracuje na budowie metra .Jak wynika z jego deklaracji i przewijających się strzępów retrospekcji przybył do Europy w poszukiwaniu godnego życia ,uczciwej pracy , godności ludzkiej .Niestety w państwie dobrobytu i opiekuńczości spotyka się z wyzyskiem ,niesprawiedliwością i rasizmem .Doświadcza kolejnych klęsk  i upokorzeń pogrążając się w piekle podziemnego Berlina .W swoistych kręgach piekielnych Dantego wiążąc się z podziemiem narkotykowym i seksbiznesem . Poznaje psychopatycznego gangstera Reinholda ( rewelacyjny A.Schuch ) z którym wchodzi w dziwny i skomplikowany związek przyjacielsko -erotyczno- przestępczy ,który prowadzi Francisa do zatracenia . A przecież on tylko chciał uczciwie pracować , integrować się i godnie żyć ! Ale jak wiadomo dobrymi chęciami to... W tym momencie chciałbym napisać ,że ten film na szczęście nie jest tylko poprawnie politycznym obrazem neorealistycznym o wydźwięku krytyki społecznej . Dzięki wirtuozerii reżyserskiej i sposobowi prowadzenia narracji to jak napisałem na wstępie prawdziwa epopeja godna starożytnych Greków i odniesień do Biblii ( głos zza kadru komentuje przebieg zdarzeń tekstem bibilijnym ) . To oniryczna , zmysłowa , okresami nadrealistyczna przypowieść o kondycji ludzkiej w ogóle , o zmaganiu się z losem , z piekłem ,który sami sobie stwarzamy tu, na ziemi . Nielinearna , poszarpana narracja dodatkowo podkreśla przeżycia głównego bohatera ,który musi zmagać się także z przekleństwem przeszłości , z poczuciem winy .To bardzo mocny film i te trzy godziny mijają bardzo szybko. Podkreślenia wymaga także bardzo wysoka ocena kreacji aktorskich obu głównych ról ( Francisa i Reinholda ) . To oni aktorsko trzymają ten film . No i bardzo dobre zdjęcia tego podziemnego , ciemnego i dekadenckiego Berlina . Jak dla mnie film wybitny .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
15 godzin temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Berlin . Alexanderplatz

Jak się to ma do serialu z 1980?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

I gdzie zobaczyć ten z 2020?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"zresztą wydaje mi się również, że Kartaginy powinno nie być"

Tamtego serialu nie znam ale zapewne chodzi o tę samą powieść . Dziejącą się w czasie Wielkiego Kryzysu .Film o którym piszę jest bardzo luźno związany z powieścią .Gdzie można zobaczyć ? W kinach studyjnych .

  • 2 tygodnie później...

Trochę przy okazji prowadzonej w innym wątku polemiki na temat „Wesela 2” Smarzowskiego warto chyba wspomnieć o meksykańskim „Nowym porządku” Michela Franco, który rok temu odniósł spory sukces na Festiwalu w Wenecji(Srebrny Lew) i od piątku jest dostępny w polskich kinach. 

Film jest mocno kontrowersyjny i uchodzi za hardcorową wersję Parasite. Osobiście przyjmuje część zarzutów – film ma swoje mielizny, jest nawet bardziej plakatowy od Parasite, a konkluzje są dość przewidywalne i niezbyt odkrywcze. Zresztą, pomimo dystopijnej, alterglobalistycznej otoczki, dzieło Franco przede wszystkim skupia się na problemach Meksyku, a to państwo wydaje się wręcz idealną ilustracją dla niektórych diagnoz dotyczących współczesnych problemów cywilizacyjnych. Można więc rzec, że uniwersalizm wymowy filmu dostajemy przy okazji. Oczywiście na siłę można by w tym filmie szukać nawiązań do klasyki kina mieszającego surrealizm, anarchię i sarkastyczną diagnozę społeczną - np. do Bunuela(który zresztą część dzieł tworzył w Meksyku) – zwłaszcza do Anioła Zagłady i Viridiany. Choć raczej byłaby to sztuka dla sztuki – tym bardziej, że wizje Bunuela były jednak nieprównanie bardziej wyrafinowane, a wyszarpana z zakamarków woreczka żółciowego mądrość Viridiany pozostaje aktualna do dziś.

Mimo wad swego dzieła, reżyser znajduje bardzo skuteczne metody by klika razy kopnąć widza w wątrobę. Na bezrybiu i rak raba, dlatego osobiście przedkładam taką metodę twórczą nad hipsterską felietonistykę a la Parasite.  

A co ma do tego Wesele 2? Po pierwsze oba filmy jako punkt wyjścia dla fabuły wykorzystują motyw przyjęcia weselnego. Po drugie problemy, które grubą krechą nakreśla Franco wydają się jednak dużo bardziej realne niż powidoki i resentymenty europejskich inteligentów – wszystko jedno czy o „bożonarodzeniowej” czy o „eurospastycznej” proweniencji.

  • 3 tygodnie później...

Obejrzałem sobie "Spencer" film będący swobodną wariacją na temat epizodu z życia Księżnej Diany, który twórca Pablo Larrain określił mianem "smutnej baśni". Jak ktoś by mi powiedział rok temu, że 2 najbardziej udane seanse roku to będą - film superbohaterski(Suicide Squad) oraz biografia Diany to puknąłbym się w czoło.

A teraz bardzo oryginalny, ostatni film Almodovara czyli " Ludzki głos ". To pierwszy film Pedra z Tildą Swinton i pierwszy anglojęzyczny. Oryginalność polega m.in. na tym ,ze trwa tylko 30 min. , cała akcja oparta jest na monodramie Swinton a towarzyszy jej  jedynie pies.Przez cały czas słyszymy tylko to co mówi Tilda do słuchawki ale nie słyszymy głosu partnera. Partnera bo jak wynika z rozmowy to dramatyczna scena rozstania , pożegnania , odejścia. To reakcja zakochanej kobiety na porzucenie przez partnera ,którego spakowane walizki jeszcze stoją w pokoju . Dzięki znakomitej roli Swinton możemy śledzić różne fazy jej rozpaczy . Mamy tu przerażenie  , załamanie , bunt, poniżenie , wściekłość i pogodzenie wreszcie. Dla mnie słuchanie głosu Swinton, mówiącej tekst , jej angielski ( jak wszystkich angielskich aktorów szekspirowskich ) jest czystą poezją i przyjemnością. I te wszystkie stany świadomości swej postaci  Swinton oddaje z maestrią .Jak zwykle u Almodovara ważną rolę odgrywa strona wizualna filmu. Te niesamowite suknie Tildy , kolory , scenografia , meble  wygląd pomieszczenia .To robi ogromne wrażenie bo cały film praktycznie rozgrywa się w jednym pokoju ( nie licząc sklepu z narzędziami !). A miejsce akcji ,czyli mieszkanie to klasyczny teatr w filmie . Elementy scenografii ustawiono w jakiejś hali czy przestrzeni postindustrialnej . Scenariusz obrazu luźno oparty jest na sztuce Jeana Cocteau z lat 30 .  Do filmu dołączono krótki filmik będący zapisem internetowej rozmowy dziennikarza z Almodovarem  i Swinton. To bardzo ciekawa rozmowa bo ukazuje kulisy powstania filmu , relacji pomiędzy reżyserem i aktorką oraz ewentualnych planów na przyszłość. Dla mnie to jeden z najlepszych filmów Pedra od lat.

  • 3 tygodnie później...

Napiszę o filmie ,który oglądałem chyba z tydzień temu a który nie daje mi spokoju . I wywołał tzw. ambiwalentne uczucia. Chodzi o rosyjski obraz "DAU. Natasza " . Film trwa  ponad dwie godziny i można wyróżnić w nim jakby dwie sekwencje . Akcja rozgrywa się w czasach stalinowskich , w zamkniętym ośrodku badań naukowych dla armii. Główna bohaterka ( tytułowa Natasza ) prowadzi zakładową stołówkę dla personelu . Spotykają się tam po pracy naukowcy ( chyba fizycy ) na suto zakrapianych alkoholem imprezach . Jest także wśród nich cudzoziemiec , Francuz . Przez połowę filmu obserwujemy te pijackie libacje prowadzące do ostrego seksu. Natasza odbywa przed kamerą stosunek  z Francuzem pokazany z całym realizmem i na 100 % . To jest ta pierwsza sekwencja wzbudzająca moje wątpliwości .Od razu zaznaczam ,że nie mam problemu z nagością  czy seksem w filmie. Widziałem wiele filmów bardzo odważnych w tej sferze i jeśli to służyło koncepcji artystycznej to nie budziło u mnie oporów . Ale w tym filmie tak długa i odbywana tak realnie scena orgii seksualnej budzi wątpliwości. Na szczęście druga cześć filmu to już prawdziwy kawał kina. Jest suspens, napięcie , dramat wciskający w fotel . Bo oto Natasza za romans z cudzoziemcem trafia na przesłuchanie do KGB. W tej sekwencji mamy tylko cztery ściany , oprawcę i ofiarę ( czyli Nataszę ). Oprawca to spasiony, spocony , sowiecki oficer śledczy ,  który ma zmusić Nataszę do donoszenia . I między nimi zaczyna rozgrywać się gra. Natasza od początku wyraża zgodę na współpracę ale to oficerowi nie wystarcza. Stara się ją maksymalnie poniżyć , zniszczyć , upodlić , odczłowieczyć i zastraszyć. Nie ma tu spektakularnych scen torturowania, bicia , nie ma krwi , łamania palców czy wyrywania paznokci. Jest " tylko " jedno uderzenie dłonią w twarz a przesłuchanie przepijane jest wódką. A mimo to efekt dramaturgiczny jest piorunujący . Bo film pokazuje dobitnie jak można zniszczyć człowieka , jak można doprowadzić go  na samo dno. Do poziomu robaka , którego można rozdeptać. Ale jest jeszcze inny aspekt tej relacji. Bo oto między ofiarą i prześladowcą wytwarza się  napięcie seksualne. Ten sowiecki oficer zaczyna działać na Nataszę swą samczą siłą czy dzikością i zaczyna ona go kokietować. W tym momencie przypominają się inne filmy podobnie traktujące o  relacji prześladowca ofiara ( jak np. film z lat 70 Nocny portier ). Niemniej ta część filmu robi ogromne wrażenie . Gdyby tylko nie ta pierwsza odsłona ! Ja rozumiem ,że miała służyć ukazaniu realiów czy motywów działania .Może należałoby ją skrócić bo to czysta pornografia !

Należy wyróżnić bardzo dobre aktorstwo aktorki grającej Nataszę. Ale w drugiej części .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

Z filmów, które widziałem, jedynym który rzeczywiście w uzasadniony sposób przedstawiał dosłownie seks było wg mnie "Imperium zmysłów". U von Triera to zawsze były typowe dla niego wygłupy. Ostatnim filmem jaki widziałem z takimi "zabiegami formalnymi" był beznadziejny "Love" Gaspara Noe. Jedyny pożytek z tego filmu był taki, że główny odtwórca, Karl Glusman - grał potem w filmie "Neon Demon" Refna, w którym wszyscy męscy bohaterowie odgrywają swego rodzaju aseksulane rytuały wokół głównej bohaterki. Ta poprzednia rola dodawała taki trzecioplanowy smaczek dzięki temu - i dodatkowo podkreślała "niedotykalność" postaci granej przez Elle Fanning.

Może pójdę na DAU - seks aż tak mnie nie odstrasza. 😉 Już bardziej chimeryczny grafik kin studyjnych we Stolycy. 

Edytowane przez dzarro

" Psie pazury " ( taki jest polski tytuł ) to najnowszy film Jane Campion . Akcja rozgrywa się w latach 20 XX wieku w Montanie. Na farmie gospodarują dwaj bracia , Phil ( B. Cumberbath ) i George ( J. Plemons ) . Pierwszy to typowy twardziel , surowy, małomówny i zdystansowany . Jest typowym kowbojem o tradycyjnym światopoglądzie . Drugi to inteligent , po uniwersytecie , uważany przez brata za mięczaka. Poznaje wdowę Rose ( K. Dunst ) , żeni się z nią i sprowadza na rancho. Wdowa przyjeżdża z synem Peterem, chuderlawym młodzieńcem . Między tymi osobami rozgrywa się gra w której każda z postaci okazuje się na końcu kimś innym niż to wydawało się początkowo. Gra a może nawet walka o dominację.  Każda z postaci ma też swoją tajemnicę . Phil reaguje na przyjazd szwagierki wrogością , której specjalnie nie kryje .Również  w stosunku do młodocianego Petera kieruje się niechęcią . Jednak z czasem pojawia się miedzy nimi nić porozumienia. No właśnie  czy porozumienia ? To też prowadzi nas na manowce w końcówce filmu. Bo akcja niechybnie dąży do finałowego dramatu. To antywestern o ścieraniu się racji, poglądów . O walce tradycji z nowym. Fabuła rozgrywa się nieśpiesznie . Kamera powoli omiata niesamowicie piękne krajobrazy Montany ( choć zdjęcia kręcono w Nowej Zelandii ). To film pełen niedomówień , niedopowiedzeń . Dialogi są oszczędne , wręcz minimalistyczne. To film kobiecy , nastrojowy. Podkreśla to ( oprócz zdjęć ) muzyka J. Greewooda wykonywana przez kwartet smyczkowy. Jeśli chodzi o aktorstwo to zdecydowanie wyróżnia się Cumberbath . To chyba najlepsza jego rola w karierze . W sumie film mi się podobał ze względu na klimat , na tę kobiecą wrażliwość reżyserki na niuans . W sumie to chyba taki pierwszy film Campion rozgrywający się w męskim gronie.

  • 2 tygodnie później...

Najnowszy P. Sorrentino obejrzany . " To była ręka Boga " to film rozgrywający się w latach 80 w Neapolu . Główny bohater filmu to alter ego samego reżysera . To młody chłopak szukający swojej drogi życiowej ( marzy o karierze reżysera filmowego ) . Żyje w tradycyjnej , wielopokoleniowej rodzinie neapolitańskiej w okresie gdy do tego miasta , do drużyny Napoli dołącza sam Diego Maradona ( do tego nawiązuje tytuł filmu ). Fakt ten zaważy nie tylko na atmosferze miasta ale także zaważy na życiu chłopaka ( nawet uratuje mu życie ). Film rozgrywa się na kliku planach . Śledzimy losy tej rodziny , jej zwyczaje , obyczajowość . Tutaj kłania się sam F. Fellini ze swoimi charakterystycznymi postaciami. Mamy tu całą galerię różnych dziwnych a nawet dziwacznych postaci . Groteskowych facetów i monstrualnych kobiet . Ten film to istny pean dla twórczości Felliniego . Aż roi się od odniesień do takich filmów jak Słodkie życie , Wałkonie, Osiem i pół , Rzym czy Amarcord. Drugi plan to sam Neapol , jego zakamarki, tajemnice i niesamowite wnętrza. Lekko zaniedbane , barokowo przeładowane , dekadenckie. Trzeci plan to rozterki głównego bohatera dotyczące istoty sztuki i uprawiania zawodu artysty. Film początkowo ma wiele akcentów komediowych ale z czasem przyjmuje tony poważne a nawet dramatyczne. Tak więc reasumując bardzo dobre kino , urodziwe formalnie , autobiograficznie wzruszające. Chciałoby się powiedzieć włoska robota .

  • 2 tygodnie później...

Ten film to dla mnie największe zaskoczenie tego roku .Trochę nie pasuje do tematu wątku ale jednak robi wrażenie. Bo to hollywoodzka , gwiazdorska produkcja posługująca się językiem czy schematami kina gatunkowego .Tyle tylko,że robi to znakomicie i mówi o ważnych sprawach. Chodzi o obraz " Nie patrz w górę " . Zaczyna się jak klasyczny film katastroficzny . Para astronomów ( L. DiCaprio i J. Lawrance ) obserwując niebo teleskopem odkrywa kometę , której trajektoria lotu ( jak się okazuje po obliczeniach )  jest kolizyjna z Ziemią . Do zderzenia ma dojść za ok. 60 dni a ze względu na rozmiary komety grozi to zagładą życia . Astronomowie oczywiście usiłują ostrzec odpowiednie służby i instytucje . W tym momencie kończy się film katastroficzny a zaczyna satyra i groteska . I to bardzo ostra satyra na życie społeczne , polityczne , na współczesne społeczeństwo i jego elity . Bo oto okazuje się ,że ich ostrzeżenia trafiają w pustkę ! W obliczu groźby  zagłady życia na ziemi i naszej cywilizacji nikt ich nie słucha i nie wierzy. Ten wątek to okazja do pokazania w krzywym zwierciadle świata polityki i i mechanizmów nią rządzących , świata biznesu i wielkich korporacji .Ale to nie wszystko bo naukowcy muszą zmierzyć także z mediami , mediami społecznościowymi i instytucjami badania rynku. To wszystko prowadzi do bardzo śmiesznych , absurdalnych i groteskowych sytuacji ,których nie spodziewałbym się w kinie hollywoodzkim. Bo akcja i cała intryga poprowadzona jest bardzo inteligentnie , wręcz brawurowo. Podkreśla to jeszcze znakomite aktorstwo . Na pierwszy plan wysuwają się DiCaprio ( dla mnie rola oskarowa ) i Lawrance. Znakomita jest  K. Blanchette jako gwiazda telewizji .Natomiast M. Streep w roli prezydent Orlean trochę zawodzi bo jak dla mnie przeszarżowała. W jej wykonaniu p. prezydent to tylko banalna idiotka. W miarę czasu film stopniowo robi się mniej śmieszny , jest bardziej dramatycznie a nawet strasznie. Bo otrzymujemy obraz współczesnego społeczeństwa i naszej cywilizacji .Wszystkich naszych traum, szaleństw, dewiacji ,patologii czy chciwości oraz głupoty.To oczywiście obraz satyryczny, świadomie zdeformowany ale przerażający . Naturalnie nasuwają się analogie z obecną pandemią . Wszystko pogrąża się ogólnym szaleństwie co najlepiej puentuje kwestia jakiegoś człowieka na ulicy " ludzie ! grozi nam zagłada , kupujcie kryptowaluty !". Końcówka to już tylko wzruszająca scena " ostatniej wieczerzy " kilkorga głównych bohaterów w oczekiwaniu na zagładę ( porównanie z Melancholią ). I gdy myślimy ,że już nas nic nie zaskoczy otrzymujemy surrealistyczną i groteskową scenę zaczynu nowej cywilizacji.

Ten film to istna petarda !

Średniawka. Początkowa satyra nawet niczegowata i zabawna. Potem mamy już tylko mieszankę taniej demagogii i sentymetalizmu. Do przekonania przekonanych, że antyszczepionkowcy i płaskoziemcy to idioci i że Trump był głupi nie trzeba aż tak rozdętego sitcomu.

Von Trier raczej nie jest konserwatystą ale jednak potrafił zrobić po prostu dzieło sztuki o naszej słabości i nieistotności wobec zagłady - o słabości nie politycznej czy ideologicznej, tylko zwyczajnie, ludzkiej. Ale von Trier jest artystą - a nie p....nym naganiaczem takiej czy innej partii. A tanie publicystyczne naganianie wydaje się główną intencją korpocwaniaków, którzy wymęczyłi to przydługie dziełko.

Absolutnie nie zgadzam się z tą oceną . Przede wszystkim ten film nie wyśmiewa tylko antyszczepionkowców i Trumpowców ale w ogóle klasę polityczną i populistycznych polityków . Prezydent Orlean grana przez M. Streep nie ma cech Trumpa,  to raczej populistyczna idiotka. Film wyśmiewa media społecznościowe i reguły gry w nich obowiązujące czyli społeczeństwo . Ogłupiałe , szalone ,bezrozumne społeczeństwo. No i chciwość i pazerność biznesu . To ostrzeżenie dla nas wszystkich do czego to szaleństwo może doprowadzić . Nie widzę tu także taniej demagogii i sentymentalizmu , natomiast w Melancholii ten sentymentalizm dostrzegam. Podsumowując , ten film nie odbieram  jako agitkę partyjną ale raczej jako ostrzeżenie przed szaleństwem jakie się obecnie szerzy.

Absolutnie nie zgadzam się z tą oceną . Przede wszystkim ten film nie wyśmiewa tylko antyszczepionkowców i Trumpowców ale w ogóle klasę polityczną i populistycznych polityków . Prezydent Orlean grana przez M. Streep nie ma cech Trumpa,  to raczej populistyczna idiotka. Film wyśmiewa media społecznościowe i reguły gry w nich obowiązujące czyli społeczeństwo . Ogłupiałe , szalone ,bezrozumne społeczeństwo. No i chciwość i pazerność biznesu . To ostrzeżenie dla nas wszystkich do czego to szaleństwo może doprowadzić . Nie widzę tu także taniej demagogii i sentymentalizmu , natomiast w Melancholii ten sentymentalizm dostrzegam. Podsumowując , ten film nie odbieram  jako agitkę partyjną ale raczej jako ostrzeżenie przed szaleństwem jakie się obecnie szerzy.
Niestety w pierwszej fazie też miałem taką nadzieję - Streep ma na biurku fotkę, na której nawet przytula się do Clintona. Ale głupoty, które są wyśmiewane to typowe głupoty a la Trump. Oczywiście jemu się należy - ale też przez 4 lata zdrowo zbierał więc kolejny tani stand up szału nie robi. Media też mają gębę a la Fox. Niestety warstwa metaforyczna jest marna a film to w 90% publicystyka dlatego większość pomysłów tak razi. Np.sam pomysł z asteroidą na papierze jest niezły ale sęk w tym, że na takich motywach opiera się z 75% teorii spiskowych więc wolta - zgodnie z którą cała amerykańska oszołmka nagle przestaje wierzyć w swój ukochany koniec świata - jest trochę z d...
To samo z parodią tego guru technologicznego. Każdy kto choć trochę interesuje się tematem wie, że Obama niemal zarżnął NASA i dziś ta agencja ledwie zipie i ma np. problem ze swoim anachronicznym projektem rakiety, która miała być podstawą wyprawy na Marsa. Jedynie Musk robi w temacie coś dobrego - i to za ułamek kosztów, które pochłaniają agencję państwowe. Trump, choć idiota, akurat w tej kwestii nie przeszkadzał. Z naukowcami też bywa różnie (to jakoś tam pokazano w postaci di Caprio). Można ich łatwo kupić - a żeby uciszyć naukowca wystarczy mu odciąć fundusze. Na ogół nie robią tego politycy - tylko inni naukowcy gdyż jest to światek nie mniej skłócony i zakłamany niż światek polityków czy dziennikarzy.

Problem w tym, że w tym filmie nie chodziło o zobrazowanie kryzysu naszej teraźniejszości tylko wmówienie, głównie sobie, że jedyne co się liczy to odgrzewany w mikrofali resentyment. Nie ważne, że parę lat po przydatności do spożycia - trzeba żreć i s...ć ...






Nawiązując do tematu, polecam polski film "

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) ". Jest dostępny na

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) . Po obejrzeniu zapraszam do dyskusji.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

dzarro

Nie zgadzam się z argumentem ,że użycie tematu asteroidy jest wtórne i jest wadą . Kino od swego początku wykorzystuje tematykę rodem z pop kultury a kino artystyczne w swych najlepszych osiągnięciach posługuje się elementami kina gatunkowego i nie ma w tym nic zdrożnego. Tak robił Melies jak i Kubrick .Ważne w jakim celu ? W tym przypadku chodziło o pokazanie co z nami robią socjal media i jakie to powoduje skutki. Ten groteskowy guru technologiczny jak dla mnie nie jest postacią pozytywną bo nie kierują nim względy naukowe czy humanistyczne ( ratowanie ludzkości ) ale patologiczna chęć zysku za wszelką cenę. Twoje skojarzenie z Muskiem i pretensja ,że został skrzywdzony dla mnie jest chybione. Muska oceniam jako finansowego awanturnika ( jego firmy jeszcze nic nie zarobiły ) ,który skończy spektakularną klapą. To ,że naukowca można kupić to fakt bezsporny i właśnie film to pokazuje. To co media robią z głównym bohaterem jest symptomatyczne . Gubi się totalnie i niszczy swoje życie, także rodzinne. I kwestia rzekomego sentymentalizmu w sytuacji finalnej apokalipsy. W sytuacjach ekstremalnych ludzie zachowują się różnie , nie można wykluczyć,że przyzwoicie i że próbują naprawić to co spaprali wcześniej. W takiej scenie nie można nie uniknąć sentymentalizmu . Von Trier też go nie uniknął. Reasumując nie zgadzam się z tezą ,że film jest jednostronny i piętnuje tylko jedną opcję. W ostatnich latach świat oszalał i film to pokazuje.

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

Taka gorąca wymiana skrajnych opinii o "Nie patrz w górę" zachęca mnie do jego obejrzenia ale czy ten film zasługuje w ogóle na umieszczenie w tym  wątku?

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.