Skocz do zawartości
IGNORED

Czy w erze kapitalizmu przecietny kowalski bedzie mial kiedykolwiek dobrze?


antymalkontent

Rekomendowane odpowiedzi

theli28 nie dziwię się Twojemu rozgoryczeniu , jesteś taki jakim stworzył cię świat z drugiej strony nie powinniśmy i nie warto przez pryzmat własnych przykrych doświadczeń oceniać i odnosić się do innych ludzi , bo nie wszyscy są źli a poza tym naszym zachowaniem , podejściem kształtujemy relację z bliźnimi .Wierzę , że nie wszyscy Kowalscy są źli i zmanierowani - pozdrawiam serdecznie

Piotr

A ja mam w dupie przeciętnego Kowalskiego i jest mi obojętny jego los.

 

Codziennie odprowadzam dziecko do szkoły, na piechotę bo blisko a i spacer dobrze zrobi. Muszę w jednym miejscu przekroczyć uliczkę osiedlową. Sznur aut - oczywiście z dziećmi do szkoły, walka aby przejść na drugą stronę, kilkukrotnie samochód przejechał nam prawie po stopach i z przykrością stwierdzam że za każdym razem była to troskliwa mamusia. Przy szkole, tłum dzieci zmierza do wejścia, obok ścieżki stoi facet, pali papierosa, rozmawia przez komóre, w trakcie głośno pada "k**wa mać", zwracam uwagę aby sobie darował, gość się na mnie patrzy jakbym mówił że za rogiem ufo wylądowało. Droga do pracy, przejście dla pieszych, kobieta z wózkim niesmiało udaje że właściwie to jej nie ma, sznur aut w dwie strony, zatrzymuję się, gość za mną o mało nie wjeżdża mi w dupę po czym mruga światłami, że co ja do cholery wyprawiam. Trzypasmowa droga, przeciętny kowalski za***rdala do pracy środkowym lub lewym pasem, nic to że wyprzedzam go z prawej, czasem używam klaksonu - nie raz zobaczyłem w odpowiedzi środkowy palec. Również pozdrowiłem. W przychodni, jestem z dzieciakiem, nie wiem co mu jest, ma wysoką gorączkę, leci mi z rąk i wymiotuje, lekarz zgadza się aby nas przyjąć poza kolejnością, na to z oburzeniem wstaje matka która przyszła ze zdrową nastolatką do zwykłej kontroli. Idę z dziećmi na dwór, na trawnik wejść się nie da ponieważ jest zasrany przez przeciętnego psa przeciętnego kowalskiego. Jadę z wizytą na weekend do Wrocka, do moich rodziców, nowy dwór, blokowisko, w nocy spać się nie da ponieważ przeciętny kowalski nawalił się i potrzebuje ryczeć na całe gardło. Ponad dziesięć lat temu wplątałem się w związek z kobietą, która jak się potem okazało, pochodziła z narkomańskiej rodziny. Nie wiem co mnie opętało, po jaką cholerę zakiełkowała w głowie myśl aby jej pomóc, ani się obejrzałem a po uszy tkwiłem w toksycznym związku, skierowanym na rekompensatę jej deficytów z dzieciństwa, a ja przy próbie odejścia słyszałem że ona popełni samobójstwo. Odszedłem, ona samobójstwa nie popełniła, tyle że po takim praniu mózgu byłem właściwie wrakiem człowieka i pół roku leczyłem się psychiatrycznie. Mój przyjaciel - miał żonę która siedziała w domu i "szukała pracy", do tego dziecko które ona życzyła sobie posyłać do przedszkola i miała psa którego kochała. Najśmieszniejsze że to ona w końcu odeszła bo znalazła kogoś z większą kasą... W dwóch moich poprzednich pracach, powiedzmy sobie szczerze, korporacjach, w tym jedna warszawska, nie było zwykłej normalnej relacji, była relacja aby na plecach "kumpla" wspinać się wyżej i wyżej... I to taki niewielki wycinek z moich spraw z kowalskimi.

 

Jak we wstępie - w dupie mam kowalskiego i w dupie mam to czy gnoi go komuna, kapitalizm czy co tam jeszcze. Mam wąskie grono przyjaciół i rodzinę - o nich się troszczę. Świat już dawno dał mi do zrozumienia abym się odpier**lił i nie próbował go zbawiać, więc tego nie robię ponieważ staram się wyciągać wnioski. Któryś z chłopaków ze Slayera, Hanneman albo King powiedział "ludzie są debilami i wszyscy o tym wiedzą" - ja się do końca pod tym nie podpisuję, biorę pod uwagę wersję że to ja jestem nienormalny, ale to właściwie i tak niczego nie zmienia.....

 

Kind regards.

 

No toście sobie tym wpisem nieżle obfajdali trawnik - Kowalski ! :) :) :)

 

Ja rozumiem ten temat tak: czy zwykly czlowiek uczciwie pracujac bedzie jeszcze kiedykolwiek uczciwie wynagradzany?

Spoko ... Nie będzie.

Nie będąc socjalistą nie solidaryzuję się z pytaniami postawionymi we wpisie tytułowym. Na początek - nie znam nikogo, kto uważałby się za "przeciętnego Kowalskiego". Każdy jest nieprzeciętny. Po drugie świetnie pamiętam czasy sprzed 20, 30 a nawet 40 lat, kiedy to zwykłej rodziny tzw. inteligenckiej nie stać było literalnie na nic poza tanim żarciem, więc niech nikt mi tu nie wyjeżdża z komunizmem, czy co to tam było. Po trzecie wreszcie, nie istnieje system ekonomiczny i polityczny, gdzie wszyscy mieliby "dobrze" (czytaj: nie musieli zdrowo zasuwać na swoje utrzymanie). Przejściowo taka sytuacja panowała wśród niektórych warstw (niekiedy nawet większościowych) w krajach kolonialnych, kiedy wystarczało wyprodukować tysiące ton byle czego, zeby wchłonął to wielki rynek w koloniach, płacąc dobrymi surowcami. Podobna sytuacja była w USA po IIWW, kiedy to Stany żyły przez długi czas niejako na kredyt reszty świata. Teraz właśnie się to kończy. W tej chwili natomiast jedyna droga do względnego dobrobytu to ciężka praca osobista i dbanie o to, aby państwem rzadzili w miarę właściwi ludzie. I mniej oglądać seriali z życia wyższych sfer finansowyych w zamorskich krajach, a zająć się raczej własnym rozwojem.

 

Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale mi sporo wiosenek juz stuknęło, widziałem juz niejedno na świecie, ale pod tym co napisałeś podpisuję się obiema rękoma.

 

Pod koniec zeszłego roku byłem tydzień w Danii. Kraj dobrobytu, zarobki 4 razy wieksze niż u nas. Ale żeby obsłużyc socjal ( czytaj zapewnic byt tym co ....) to stawka podatku jest..... większa niż u nas.

 

Jak by u nas ktos kazał zonie wieźć rowerem dwoje dzieci do przedszkola (rowerem z przyczepką dla dzieci z przodu) zimą jesienią na drugi koniec miasta ( nawet jak małe miasto to z 5 km), a samochód w garazu by sobie mial stac, to by go chyba sztachetą zabiła bez znieczulenia.

 

A tam jest dobrobyt, i wszyscy mają dobrze, a u nas jest bieda, dlatego do marketu po bułki podjezdża się bryką.

 

A jedyne co kosztowało tam tyle co u nas to paliwo.

 

Miała się wkleic fotka

 

Dania.jpg

W Danii , jak byłem 4 lata temu ,to nawet minister z teczką jeździł na rowerze i to mu ujmy nie przynosiło .Również w Danii , Szwecji czy Norwegii pomimo zamożności narodów skandynawskich znamienita większość tamtejszych obywateli mieszka w niedużych domkach a u nas ludzie budują pałace -wystarczy pojechać za miasto i się osobiście przekonać nie wspominając o naszej biednej wsi gdzie przeciętny rolnik ma chałupę ok 300 metrów .

Piotr

no wiadomo. A ja ostatnio byłem pod wrażeniem na parapetówie gdzieś pod granicami warszawy (daleki tarachomin). Zadupie straszne. Mieszkanie miało trzy pokoje. TRZY. Chyba z 70m2. Dla uściślenia to obecnie metraż niespotykany.

(...) nie wspominając o naszej biednej wsi gdzie przeciętny rolnik ma chałupę ok 300 metrów .

 

A całe życie toczy się w jednym pomieszczeniu a konkretnie w kuchni. Widziałem, potwierdzam.

Jestem Europejczykiem.

 

a moze blizej sprecyzowac warunki kiedy jezd dobrze.Bo znajac wymagania to moze okazać sie ze juz bylo, albo bedzie ..u pana boga.W co tez watpie, bo zawsze ktos zapragnie oprocz boga...... jeszce duzej plazmy.

A ja mam w dupie przeciętnego Kowalskiego i jest mi obojętny jego los.

 

Codziennie odprowadzam dziecko do szkoły, na piechotę bo blisko a i spacer dobrze zrobi. Muszę w jednym miejscu przekroczyć uliczkę osiedlową. Sznur aut - oczywiście z dziećmi do szkoły, walka aby przejść na drugą stronę, kilkukrotnie samochód przejechał nam prawie po stopach i z przykrością stwierdzam że za każdym razem była to troskliwa mamusia. Przy szkole, tłum dzieci zmierza do wejścia, obok ścieżki stoi facet, pali papierosa, rozmawia przez komóre, w trakcie głośno pada "k**wa mać", zwracam uwagę aby sobie darował, gość się na mnie patrzy jakbym mówił że za rogiem ufo wylądowało. Droga do pracy, przejście dla pieszych, kobieta z wózkim niesmiało udaje że właściwie to jej nie ma, sznur aut w dwie strony, zatrzymuję się, gość za mną o mało nie wjeżdża mi w dupę po czym mruga światłami, że co ja do cholery wyprawiam. Trzypasmowa droga, przeciętny kowalski za***rdala do pracy środkowym lub lewym pasem, nic to że wyprzedzam go z prawej, czasem używam klaksonu - nie raz zobaczyłem w odpowiedzi środkowy palec. Również pozdrowiłem. W przychodni, jestem z dzieciakiem, nie wiem co mu jest, ma wysoką gorączkę, leci mi z rąk i wymiotuje, lekarz zgadza się aby nas przyjąć poza kolejnością, na to z oburzeniem wstaje matka która przyszła ze zdrową nastolatką do zwykłej kontroli. Idę z dziećmi na dwór, na trawnik wejść się nie da ponieważ jest zasrany przez przeciętnego psa przeciętnego kowalskiego. Jadę z wizytą na weekend do Wrocka, do moich rodziców, nowy dwór, blokowisko, w nocy spać się nie da ponieważ przeciętny kowalski nawalił się i potrzebuje ryczeć na całe gardło. Ponad dziesięć lat temu wplątałem się w związek z kobietą, która jak się potem okazało, pochodziła z narkomańskiej rodziny. Nie wiem co mnie opętało, po jaką cholerę zakiełkowała w głowie myśl aby jej pomóc, ani się obejrzałem a po uszy tkwiłem w toksycznym związku, skierowanym na rekompensatę jej deficytów z dzieciństwa, a ja przy próbie odejścia słyszałem że ona popełni samobójstwo. Odszedłem, ona samobójstwa nie popełniła, tyle że po takim praniu mózgu byłem właściwie wrakiem człowieka i pół roku leczyłem się psychiatrycznie. Mój przyjaciel - miał żonę która siedziała w domu i "szukała pracy", do tego dziecko które ona życzyła sobie posyłać do przedszkola i miała psa którego kochała. Najśmieszniejsze że to ona w końcu odeszła bo znalazła kogoś z większą kasą... W dwóch moich poprzednich pracach, powiedzmy sobie szczerze, korporacjach, w tym jedna warszawska, nie było zwykłej normalnej relacji, była relacja aby na plecach "kumpla" wspinać się wyżej i wyżej... I to taki niewielki wycinek z moich spraw z kowalskimi.

 

Jak we wstępie - w dupie mam kowalskiego i w dupie mam to czy gnoi go komuna, kapitalizm czy co tam jeszcze. Mam wąskie grono przyjaciół i rodzinę - o nich się troszczę. Świat już dawno dał mi do zrozumienia abym się odpier**lił i nie próbował go zbawiać, więc tego nie robię ponieważ staram się wyciągać wnioski. Któryś z chłopaków ze Slayera, Hanneman albo King powiedział "ludzie są debilami i wszyscy o tym wiedzą" - ja się do końca pod tym nie podpisuję, biorę pod uwagę wersję że to ja jestem nienormalny, ale to właściwie i tak niczego nie zmienia.....

 

Kind regards.

 

Theli, owszem osobiste doświadczenia mają prawo ukształtować taki a nie inny światopogląd, ale tak naprawde każdy się z tym styka na codzień. Życie.

Ja jednak nie uważam, że należy jechać dalej na indywidualiźmie - tylko ja, kontra reszta świata. Bez poczucia solidarności społeczeństwa się rozpadają i żyje nam się jeszcze gorzej.

 

 

Pod koniec zeszłego roku byłem tydzień w Danii. Kraj dobrobytu, zarobki 4 razy wieksze niż u nas. Ale żeby obsłużyc socjal ( czytaj zapewnic byt tym co ....) to stawka podatku jest..... większa niż u nas.

 

Dania to nie jedyny taki kraj.

Można się zrzymać na wysokie podatki, na to, że nieroby jadą na socjalu za który płaci uczciwie pracujący, ale faktycznie jak porówna się stopień zadowolenia z życia i tzw. poczucie dobrobytu to jest lepiej niż w krajach o podejściu anglosaskim.

Powrót po dłuższej przerwie...

Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale mi sporo wiosenek juz stuknęło, widziałem juz niejedno na świecie, ale pod tym co napisałeś podpisuję się obiema rękoma.

 

Pod koniec zeszłego roku byłem tydzień w Danii. Kraj dobrobytu, zarobki 4 razy wieksze niż u nas. Ale żeby obsłużyc socjal ( czytaj zapewnic byt tym co ....) to stawka podatku jest..... większa niż u nas.

 

Jak by u nas ktos kazał zonie wieźć rowerem dwoje dzieci do przedszkola (rowerem z przyczepką dla dzieci z przodu) zimą jesienią na drugi koniec miasta ( nawet jak małe miasto to z 5 km), a samochód w garazu by sobie mial stac, to by go chyba sztachetą zabiła bez znieczulenia.

 

A tam jest dobrobyt, i wszyscy mają dobrze, a u nas jest bieda, dlatego do marketu po bułki podjezdża się bryką.

 

A jedyne co kosztowało tam tyle co u nas to paliwo.

 

Miała się wkleic fotka

 

Dania.jpg

 

 

uwazam ze kraje skandynawskie maja najelpej rozwiniety system dla zapewnienia dobrego zycia obywateli, a najbardziej mnie smuci ze polacy biora przyklad od najgorzej rozwinietego dla ogolu spoleczenstwa kapitalistycznego (a wiec hameryki) a wg hameryki to jest dla biednego bida a bogatemu wciaz pomagac i ulatwiac... powinnismy brac przyklad od skandynawskich panstw to jest przyszlosc dla dobrobytu narodowego, hameryka to porazka, wprawdzie multimilionerow mozna wg hamerykanskiej metody wychowac ale co z tego jesli wychowamy ich 0.25-1% kosztem bidy 99%, bez sensu dziwie sie ze ta hameryka jeszcze trwa, ale podejrzewam ze kapitalisci robia tzw panstwo policyjne celem utrzymywania pozycji i dlatego sie to trzyma, pipy sripy acty i setki innych ograniczen i sie trzyma...

chwilowy brak działalności w audio.

Firma porsche podała, że ubiegły rok okazał się dobrym pod względem sprzedaży. Były zyski i tymi zyskami się podzieli. Każda z zatrudnionych osób, nawet jeśli pracuje tylko na zakładowej stołówce, dostanie ponad 7 tysięcy euro.

Wszyscy bowiem zdaniem firmy ten zysk wypracowali.

Ot, taka między nimi a nami w rozumowaniu różnica.

Firma porsche podała, że ubiegły rok okazał się dobrym pod względem sprzedaży. Były zyski i tymi zyskami się podzieli. Każda z zatrudnionych osób, nawet jeśli pracuje tylko na zakładowej stołówce, dostanie ponad 7 tysięcy euro.

Wszyscy bowiem zdaniem firmy ten zysk wypracowali.

Ot, taka między nimi a nami w rozumowaniu różnica.

Ci okropni kapitaliści z Zachodu znowu lepiej rozumują od nas.

Firma porsche podała, że ubiegły rok okazał się dobrym pod względem sprzedaży. Były zyski i tymi zyskami się podzieli. Każda z zatrudnionych osób, nawet jeśli pracuje tylko na zakładowej stołówce, dostanie ponad 7 tysięcy euro.

Wszyscy bowiem zdaniem firmy ten zysk wypracowali.

Ot, taka między nimi a nami w rozumowaniu różnica.

 

no to prawidlowe zachowanie, ja obecnie tez pracuje w znaczacej dirmie (oczywiscie nie polskiej) i tez o dziwo dziela sie z pracownikami zyskami, tylko problem jest ze one sporo odbiegaja od tych 7000euro, no chyba ze na najwyzszych stanowiskach to kto wie, ale ale inicjatywa dobra i chociaz sie podziela jakims malym procentem, ale to nie jest niestety regula, regula jest wrecz zabieranie czego sie da szczegolnie u nas... i szzcegolnie w pseudokapitalistycznych organizacjach (jak np. hiper duper markety)

chwilowy brak działalności w audio.

Kowalski będzie miał dobrze o ile będzie miał ks. przed nazwiskiem. Ks. Kowalski i p. Kowalski mają zupełnie rółżne szanse na Zielonej Wyspie Szczęśliwości Donalda.

Księżom oddaje się skrupulatnie prawdziwe i urojone majątki "zagrabione" biedakom jeszcze za cara Mikołaja zaś p. Kowalski nie może doczekać się odszkodowania od Wolnej Polski(!!!) za 2 lata pracy niewolniczej!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Firma porsche podała, że ubiegły rok okazał się dobrym pod względem sprzedaży. Były zyski i tymi zyskami się podzieli. Każda z zatrudnionych osób, nawet jeśli pracuje tylko na zakładowej stołówce, dostanie ponad 7 tysięcy euro.

Wszyscy bowiem zdaniem firmy ten zysk wypracowali.

Ot, taka między nimi a nami w rozumowaniu różnica.

 

Eeeee - jakby na koniec roku rozdawali chociaż po Caymanie to chętnie bym tam porobił na stołówce! :)

 

Jak by u nas ktos kazał zonie wieźć rowerem dwoje dzieci do przedszkola (rowerem z przyczepką dla dzieci z przodu) zimą jesienią na drugi koniec miasta ( nawet jak małe miasto to z 5 km), a samochód w garazu by sobie mial stac, to by go chyba sztachetą zabiła bez znieczulenia.

A tam jest dobrobyt, i wszyscy mają dobrze, a u nas jest bieda, dlatego do marketu po bułki podjezdża się bryką.

A jedyne co kosztowało tam tyle co u nas to paliwo.

 

W Danii nie ma dobrobytu tylko komunizm - poziom socjalu jest taki, że uczciwie nie opłaca się pracować, gdyż państwo potrafi zabrać i ponad 70% zarobków. A do tego inne daniny: porównaj np. cenę nowego VW Passata w PL i w Danii...

Także nieroby i obiboki mają tam dobrze, ale wiele osób opuszcza ten "raj" bo niby z jakiej racji ma fundować nierobom i obibokom dolce vita ze swojej krwawicy?

A na punkcie rowerów to oni coś mają niezdrowego... Największy szok w Kopenhadze przeżyłem pod parlamentem. Pokazano mi parking rowerowy... dla posłów!!! Czujecie?

Wyobrażacie sobie spasioną mordę Kalisza jak pedałuje na Wiejską? Obok Biedroń na różowym rowerku i p. Grodzka na DAMCE... :) Ech... pomarzyć! Na szczęście naszym (p)osłom to nie grozi. Parking pod Sejmem jest dla porządnych limuzyn a nie dla rowerów.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

Kowalski będzie miał dobrze o ile będzie miał ks. przed nazwiskiem. Ks. Kowalski i p. Kowalski mają zupełnie rółżne szanse na Zielonej Wyspie Szczęśliwości Donalda.

Księżom oddaje się skrupulatnie prawdziwe i urojone majątki "zagrabione" biedakom jeszcze za cara Mikołaja zaś p. Kowalski nie może doczekać się odszkodowania od Wolnej Polski(!!!) za 2 lata pracy niewolniczej!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

 

Eeeee - jakby na koniec roku rozdawali chociaż po Caymanie to chętnie bym tam porobił na stołówce! :)

 

 

 

W Danii nie ma dobrobytu tylko komunizm - poziom socjalu jest taki, że uczciwie nie opłaca się pracować, gdyż państwo potrafi zabrać i ponad 70% zarobków. A do tego inne daniny: porównaj np. cenę nowego VW Passata w PL i w Danii...

Także nieroby i obiboki mają tam dobrze, ale wiele osób opuszcza ten "raj" bo niby z jakiej racji ma fundować nierobom i obibokom dolce vita ze swojej krwawicy?

A na punkcie rowerów to oni coś mają niezdrowego... Największy szok w Kopenhadze przeżyłem pod parlamentem. Pokazano mi parking rowerowy... dla posłów!!! Czujecie?

Wyobrażacie sobie spasioną mordę Kalisza jak pedałuje na Wiejską? Obok Biedroń na różowym rowerku i p. Grodzka na DAMCE... :) Ech... pomarzyć! Na szczęście naszym (p)osłom to nie grozi. Parking pod Sejmem jest dla porządnych limuzyn a nie dla rowerów.

 

Mysle, ze w Polsce to nawet na hulajnogi nie zasluzyli a co dopiero na rowery,

 

pozdrawiam,

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Kalisz ma starego Jaguara (dla picu bo gość ma tyle kasy, że mógłby sobie fabrykę Jaguara kupić), pan/i Grodzka chyba Astrę II z tego co widziałem w polskiej TV a Biedroń... jego podwożą koledzy! ;)

"Bits are bits, right? Wrong! 

If you can't hear the difference between cables, DACs, etc. - count yourself lucky. Your audio life is much simpler."

 

 

W Danii nie ma dobrobytu tylko komunizm - poziom socjalu jest taki, że uczciwie nie opłaca się pracować, gdyż państwo potrafi zabrać i ponad 70% zarobków. A do tego inne daniny: porównaj np. cenę nowego VW Passata w PL i w Danii...

Także nieroby i obiboki mają tam dobrze, ale wiele osób opuszcza ten "raj" bo niby z jakiej racji ma fundować nierobom i obibokom dolce vita ze swojej krwawicy?

A na punkcie rowerów to oni coś mają niezdrowego... Największy szok w Kopenhadze przeżyłem pod parlamentem. Pokazano mi parking rowerowy... dla posłów!!! Czujecie?

Wyobrażacie sobie spasioną mordę Kalisza jak pedałuje na Wiejską? Obok Biedroń na różowym rowerku i p. Grodzka na DAMCE... :) Ech... pomarzyć! Na szczęście naszym (p)osłom to nie grozi. Parking pod Sejmem jest dla porządnych limuzyn a nie dla rowerów.

 

A co to ma wspólnego z komunizmem? Jakieś nowe teorie kolega głosi, proponuję sięgnąć do źródel, Marksa na przykład.

W Polsce typowy pracownik nawet w filaich najbardziej znanych na świecie firm nie zarobi więcej jak 1500zł i nie ma bola żeby zarobił więcej.

 

''wiedze swoją czerpie z setek ludzi którym zakladalem/prowadzilem konta/produkty kredytowe/widzialem osobiście zaświadczenia/śledziłem ich wpływy wynagrodzenia dla firm takich jak Dell,Sasmsung,Hutchinson. W tych firmach bez nadgodzin zarobi się ok 1400zł netto miesiecznie.''

 

Cytaz z poniżego tematu :

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Egzekucja podatkowa

 

Polacy płacą jedne z najwyższych podatków w świecie!

 

Protestując przeciwko horrendalnie wysokim podatkom, mistrz kowalski ze słowackiego miasteczka Malacky ściął się na własnoręcznie zrobionej gilotynie w maju 2002 r. A na Słowacji podatki są znacznie niższe niż w Polsce. Kilka miesięcy wcześniej mieszkaniec Włocławka, protestując przeciwko zachłanności fiskusa, wtargnął do urzędu skarbowego z piłą spalinową. Desperata rozbrojono, ale problem pozostał. „Rząd, który kradnie od Piotra, żeby zapłacić Pawłowi, zawsze może liczyć na poparcie ze strony Pawła” - twierdził George Bernard Shaw. Na takie właśnie zachowanie obywateli liczą kolejne polskie rządy, prowadząc politykę przekładania pieniędzy z kieszeni do kieszeni. Grzegorz W. Kołodko, uzasadniając swój plan podwyżek podatków, eufemistycznie nazywany „Programem naprawy finansów Rzeczypospolitej”, stwierdził, że w Polsce obciążenia podatkowe należą do najniższych na świecie. Jako dowód przytaczał zestawienia stawek procentowych obowiązujących w różnych krajach. Niestety, podatków nie płaci się w procentach, ale w złotówkach. Dobrze sytuowany Polak, który zarobił w ciągu roku 37 tys. zł, odda fiskusowi 19 proc. tej sumy (minus kwota wolna od podatku), czyli 6,5 tys. zł. Mieszkaniec Wielkiej Brytanii od takiego zarobku zapłaci prawie siedem razy mniej, czyli niecałe 1000 zł, a obywatel Stanów Zjednoczonych - około 880 zł podatku federalnego i do 1600 zł podatku stanowego, czyli w najgorszym razie trzy razy mniej niż Polak, a w najlepszym dziewięć razy mniej! Podatek Francuza wyniesie 2640 zł, niemal trzy razy mniej niż podatek płacony nad Wisłą. Niemiec nie zapłaci nic, bo tam tak niskiego dochodu w ogóle się nie opodatkowuje! Polacy płacą więc jedne z najwyższych na świecie podatków od dochodów osobistych!

fiskus.gif

Pańszczyzna XX i XXI wieku Nawet wicepremier Kołodko zauważył, że każdy polski podatnik oprócz podatku od dochodów osobistych jest obciążony „59 daninami publicznoprawnymi, w tym 10 rodzajami podatków szczegółowych, 6 składkami obciążającymi wynagrodzenie, 3 rodzajami opłat na rzecz ochrony środowiska i 40 opłatami o różnym charakterze (koncesje, zezwolenia, certyfikaty)”. W Polsce dzień wolności podatkowej (od którego przeciętny obywatel zaczyna pracować dla siebie) przypadł w 2002 r. w 183. dniu roku. Tymczasem w Wielkiej Brytanii - w 152., a w USA - po 131. dniu. Oznacza to, że Polak musi pracować przez pół roku za darmo, aby sprostać zachłanności fiskusa! Na dodatek państwo zabiera nam pieniądze nie tylko za pomocą PIT. W 2001 r. wprowadzono u nas podatek od odsetek z lokat (tzw. podatek Belki), założono także, że wszystkie podwyżki składki na ochronę zdrowia (w tym roku 0,25 proc. dochodu) będziemy finansować bezpośrednio z własnej kieszeni. Do tego dochodzi wprowadzenie dwuprocentowej akcyzy na prąd. W efekcie podwyżek podatków w 2002 r. każdy obywatel oddał fiskusowi średnio o 350 zł więcej niż rok wcześniej! Rok 2003 będzie rekordowy pod tym względem. W budżecie założono, że dochody państwa z podatku od dochodów osób fizycznych (PIT) wzrosną realnie o 9,1 proc. Razem ze wzrostem innych opłat podatki przeciętnego Polaka wzrosną o 700 zł! Przed fiskalnym uciskiem ratują nas na razie ulgi podatkowe, które pozwalają obniżać daniny na rzecz państwa. Kołodko zamierza je zlikwidować, pozostawiając irracjonalnie wysokie stawki i irracjonalnie niskie progi podatkowe. Nic dziwnego, że ludzie zaczynają mieć dosyć represji fiskalnych.

 

 

fiskus_1.jpg

Likwidacja klasy średniej W najbogatszych krajach klasa średnia stanowi nawet dwie trzecie społeczeństwa. W Polsce do klasy średniej, czyli - umownie - do grona osób, których dochody mieszczą się w II i III przedziale podatkowym, należy zaledwie 4,82 proc. społeczeństwa. Dwa razy mniej niż 10 lat temu! - Przy drastycznie wysokich podatkach wejście i utrzymanie się w klasie średniej jest dla większości Polaków coraz mniej realne - tłumaczy Wojciech Morawski, właściciel firmy Atlantic. W najbliższych latach ten wskaźnik nie zmniejszy się tylko dlatego, że rząd Leszka Millera dwukrotnie zamroził progi podatkowe, aby zapobiec odpływowi podatników do pierwszego progu podatkowego. To nic innego jak podwyżka podatków o wskaźnik inflacji (w 2002 r. o 1,9 punktu procentowego). Polska (umowna) klasa średnia jest więc coraz biedniejsza. - Podwyżki podatków, które planuje wicepremier Kołodko, zabiją naszą klasę średnią - alarmuje prof. Zyta Gilowska, posłanka PO, wiceprzewodnicząca Komisji Finansów Publicznych. Wszystko to sprawia, że w Polsce klasa średnia niebawem stanie się raczej mitem niż rzeczywistością. - Kolejną przeszkodą w tworzeniu się klasy średniej jest niestabilność przepisów podatkowych oraz arbitralność w ich stosowaniu - uważa prof. Andrzej Rychard, socjolog z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.

 

Plan zepsucia gospodarki Polski Plan Grzegorza W. Kołodki, zakładający ratowanie finansów publicznych przez podwyższanie podatków, jest z góry skazany na porażkę. Według badań amerykańskich ekonomistów Roberta F. Wescotta (doradcy ekonomicznego Billa Clintona) i Johna McDermotta, reformy finansów publicznych mają szanse powodzenia tylko pod warunkiem, że zakładają zmniejszenie wydatków. W dwudziestu krajach OECD przebadanych przez Wescotta i McDermotta w latach 1970-1995 usiłowano zmniejszyć deficyt finansów publicznych 74 razy. Trwałym sukcesem zakończyło się tylko 14 akcji, w których finanse publiczne uzdrawiano za pomocą cięć wydatków. 31 prób podwyższenia podatków zaowocowało niemal natychmiastowym nawrotem kryzysu. „Reforma” Grzegorza W. Kołodki zakłada wzrost wydatków budżetowych o 10,44 proc.! Zmniejszanie deficytu ma polegać na finansowaniu go z podwyżki podatków. Profesor ekonomii Kołodko jakby zapomniał o ekonomicznym aksjomacie, że im mniej państwo wydaje, tym lepiej dla gospodarki. Wydatki publiczne w krajach OECD na początku lat 70. stanowiły 32 proc. PKB. W 1990 r. było to 41 proc., a w 1998 r. 43 proc. Średnie roczne tempo wzrostu PKB wyniosło 3,4 proc. w latach 70., 2,9 proc. w latach 80. i 2,4 proc. w latach 90. W tym czasie kraje, w których wydatki publiczne nie przekraczały 25 proc. PKB, rozwijały się w tempie 6,6 proc. rocznie. Jeżeli państwo wydawało od 25 proc. do 30 proc. PKB, gospodarka rosła w tempie 4,7 proc. rocznie. Wydatki państwa w wysokości 30-40 proc. PKB skutkowały spadkiem tempa wzrostu do 3,8 proc. rocznie. Jeżeli państwo zajmowało się dystrybucją 60 proc. PKB, wzrost gospodarczy zmniejszał się do 1,6 proc. rocznie. W Polsce państwo redystrybuuje już 47,6 proc. PKB i będzie redystrybuować jeszcze więcej. - Przy takim poziomie fiskalizmu jesteśmy skazani na wzrost gospodarczy sięgający najwyżej 2-3 proc. rocznie - komentuje Krzysztof Rybiński, główny ekonomista BPH PBK.

 

Grajmy w zielone Wzorem dla Polski powinny być dwie zielone wyspy - Irlandia i Nowa Zelandia. W latach 90. przeciętne roczne tempo wzrostu irlandzkiej gospodarki wynosiło ponad 7 proc.! Zatrudnienie w tym czasie zwiększało się o 4 proc. rocznie (bezrobocie spadło z 15,1 proc. do 4,3 proc.). Co spowodowało sukces? Reforma finansów publicznych. Inna jednak niż ta, którą proponuje minister Kołodko. W latach 1988-1989 ograniczono deficyt budżetowy Irlandii o 6,5 proc. PKB. Dokonano tego wyłącznie za pomocą cięć wydatków. Zlikwidowano biurokrację, zwalniając co dziesiątego pracownika sektora publicznego, oraz zniesiono indeksację płac budżetówki. Redukcji wydatków towarzyszyła znaczna obniżka podatków. Udział daniny na rzecz państwa w PKB zmniejszył się w Irlandii w latach 1988-1989 o 3 punkty procentowe. Efekt był widoczny od razu: średnie roczne tempo wzrostu PKB wzrosło z 2,7 proc. w latach 1981-1986 do 4,7 proc. w latach 1987-1989. Od pięciu lat Irlandia ma nadwyżkę budżetową! W Nowej Zelandii w latach 1991-1995 zmniejszono deficyt budżetu państwa o 8 proc. PKB. W 1995 r. wpływy do budżetu przewyższyły wydatki o 3 proc. PKB. Wydatki państwa w porównaniu z PKB zmniejszyły się w tym czasie o 10 punktów procentowych. Tempo rozwoju gospodarki, które w latach 1990-1991 wyniosło średnio minus 0,9 proc., w latach 1993-1995 zwiększyło się do 5,2 proc. Na doświadczeniach irlandzkich i nowozelandzkich wzorowali się Węgrzy. W latach 1995-1997 zredukowali wydatki budżetu o 15 proc. PKB! W efekcie wzrost gospodarczy z 1,4 proc. w latach 1995-1996 podskoczył prawie do 5 proc. w latach 1997-2000.

 

 

fiskus_2.gif

Zwycięskie kontrrewolucje Dwie trzecie Polaków chce wprowadzenia podatku liniowego. W Rosji, która w 2000 r. wprowadziła podatek liniowy, w pierwszym roku jego obowiązywania wpływy do budżetu wzrosły o 23 proc. (na skutek ograniczenia szarej strefy), a wzrost gospodarczy wyniósł 5 proc. Estonia, uznawana za najbardziej konkurencyjną gospodarkę naszego regionu, w 1992 r. wprowadziła dwudziestosześcioprocentowy liniowy PIT (likwidując większość innych podatków), a od trzech lat obywa się bez podatku dochodowego od firm. Wzrost gospodarczy wynosi tam ponad 5 proc. rocznie. Dzięki obniżce i uproszczeniu podatków przez Margaret Thatcher Wielka Brytania z „chorego człowieka Europy” przeistoczyła się w piątą gospodarkę świata. Z kolei wzrost gospodarczy (średnio ponad 4 proc. rocznie) z czasów prezydentury Billa Clintona to efekt reformy podatkowej z 1986 r. Reagan obniżył wtedy stawkę PIT dla najbogatszych z 50 proc. do 28 proc.

 

Zrobieni na szaro To, że wysokie podatki oznaczają wysokie dochody budżetu, i dlatego nie można ich obniżyć, jest socjalistycznym mitem. Jego wyznawcami są niektórzy polscy ministrowie finansów. Nie dociera do nich prawda, że we Francji, gdzie najwyższa stawka PIT wynosi 57 proc., dochody z podatków od dochodów sięgają zaledwie 6 proc. PKB. Jednocześnie w USA, gdzie federalny podatek dochodowy nie przekracza 40 proc., dochód z tego tytułu stanowi 11 proc. PKB. W Nowej Zelandii, przy najwyższej stawce PIT wynoszącej 33 proc., do budżetu wpływa dzięki temu podatkowi aż 17 proc. PKB. Wyższe podatki powodują rozrost szarej strefy. Z badań Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych z 2002 r., wynika, że firmy ukrywają przed fiskusem 20,2 proc. obrotów i zatrudniają na czarno 18,6 proc. pracowników. - Niebotyczne windowanie stawek PIT powoduje, że oczekujemy niższych dochodów. Ponieważ koszty kształcenia się nie zmieniają, nauka staje się nieopłacalna. Nasz rząd wręcz zniechęca ludzi do nauki - zauważa Krzysztof Rybiński, główny ekonomista BPH PBK. „Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy duży krok naprzód” - stwierdził w jednym z przemówień Władysław Gomułka. Reforma finansów publicznych RP przygotowana przez Grzegorza Kołodkę jest właśnie takim „krokiem naprzód”, bo zmniejszanie deficytu za pomocą podwyższania podatków to droga do Argentyny, a nie Irlandii.

 

Aleksander Piński, Jan Piński

 

 

fiskus_3.gif

Piotr

Te zestawienia ładnie wyglądaja ttylko sa do podtacia tyłka.

 

Przede wszystkim w Polsce zatrudnienie regularne ma niecałe 4,5mln ludzi. i to jest podstawowy hamulec rozwoju dochodów i konsumpcji.

 

Drugi hamulec rozwoju, to wysoki VAT i ponad 60% dochodów budżetu realizowanych z podatków posrednich, tłumiacych konsumpcję. I VAT jest jeszcze bardziej podnoszony bo rząd prosi sie o kryzys i wreszcie wyprosi.

 

Trzeci hamulec to zbyt mała progresja podatkowa wskutek czego na Państwo łożą w gruncie rzeczy ludzie o najniższych dochodach, którzy w cywilizowanym państwie podatku dochodowego nie powinni płacic wcale, a Państwo powinno się cieszyć jesli zarabiają choc tyle żeby nie potrzebowali zasiłków.

 

Czwarty hamulec to mała dostepnośc kredytów. A te które sa udzielane to wszystko inne poza tym co daje pracę i rozwija produkcję. Pieniadze potencjalnych inwestorów zamiast uruchamiac produkcję sa topione w jakieś gówna typu fundusze inwestycyjne nic nie przynoszace i instrumenty spekulacyjne. A banki zyją z kredytów na przezarcie - w jakichć kartach żeby biedota mogła wiecej pajd chleba kupić i szajsu z Chin. Niedługo dojdzie do tego że karty kredytowe będzie miało wiecej ludzi niż ma dochody.

  • 2 tygodnie później...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

 

Prokuratorzy, sędziowie, policja, urzędnicy wszelkiej maści. Powinni zarabiać na tyle dużo, by nie ulegali pokusie łapówek, nie imali się dodatkowych zajęć obniżających ich zaangażowanie w wykonywany zawód; by żyli godnie w państwie, które przecież sobą (swoją postawą) reprezentują.

By nie wchodzili z biedy na drogę przestępstwa i łatwego dorabienia kosztem (krzywdy) innych.

 

A co ze zwykłym Kowalskim ? Kiedy on dostanie taką szansę ?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Te zestawienia ładnie wyglądaja ttylko sa do podtacia tyłka.

 

Przede wszystkim w Polsce zatrudnienie regularne ma niecałe 4,5mln ludzi. i to jest podstawowy hamulec rozwoju dochodów i konsumpcji.

 

Drugi hamulec rozwoju, to wysoki VAT i ponad 60% dochodów budżetu realizowanych z podatków posrednich, tłumiacych konsumpcję. I VAT jest jeszcze bardziej podnoszony bo rząd prosi sie o kryzys i wreszcie wyprosi.

 

Trzeci hamulec to zbyt mała progresja podatkowa wskutek czego na Państwo łożą w gruncie rzeczy ludzie o najniższych dochodach, którzy w cywilizowanym państwie podatku dochodowego nie powinni płacic wcale, a Państwo powinno się cieszyć jesli zarabiają choc tyle żeby nie potrzebowali zasiłków.

 

Czwarty hamulec to mała dostepnośc kredytów. A te które sa udzielane to wszystko inne poza tym co daje pracę i rozwija produkcję. Pieniadze potencjalnych inwestorów zamiast uruchamiac produkcję sa topione w jakieś gówna typu fundusze inwestycyjne nic nie przynoszace i instrumenty spekulacyjne. A banki zyją z kredytów na przezarcie - w jakichć kartach żeby biedota mogła wiecej pajd chleba kupić i szajsu z Chin. Niedługo dojdzie do tego że karty kredytowe będzie miało wiecej ludzi niż ma dochody.

tym bardziej ze dotyczy najwiekszego nieudacznika czyli kolodki- najwiekszego ulubienca qubrica.

Ostatnio slyszalem taka analogie: pytam sie kolezanki z biednej dzielnicy dlaczego tutaj jest tak duzo psow?

a ona: bo biedny ma to do siebie ze mimo ze sam ma malo to pomoze przygarnie a bogaty dosc ze ma za duzo to jak mu niepotrzebny pies to wypiepszy

 

od razu zastanowilem sie nad zasadami dzialania kapitalizmu i jest niemal identycznie, bedny wspomaga panstwo innych itd a bogaty olewka, dlatego jest tak zle dla przecietnego kowalskiego

 

podejrzewam ze na tej samej polityce jak z tymi psami pseudokapitalisci dbaja o najbiedniejszych dziei czemu ilosc bezdomnych z roku na rok jest coraz wieksza mimo ze ilosc dostepnej kasy i matewrialow z roku na rok jest coraz wieksza

 

kolejna ciekawostka przeczytana ostatnio: w centrum jednego z wiekszych miast polski powstanie pierwszy blok mieszkalny od czasu PRLu!!! i to jeszcze 2 pierwsze pietra przeznaczone zostana na firmy nie na mieszkania - toz to kompromitacja kapitalizmu... szansa na 1 blok w czasie xxx letniej przygody z pseudokapitalizmem

chwilowy brak działalności w audio.

ilosc bezdomnych z roku na rok jest coraz wieksza mimo ze ilosc dostepnej kasy i matewrialow z roku na rok jest coraz wieksza

 

W Europie ok. 110 Milionów ludzi żyje w biedzie = 23% populacji EU. To jest średnia.

Powrót po dłuższej przerwie...

 

Drugi hamulec rozwoju, to wysoki VAT i ponad 60% dochodów budżetu realizowanych z podatków posrednich, tłumiacych konsumpcję. I VAT jest jeszcze bardziej podnoszony bo rząd prosi sie o kryzys i wreszcie wyprosi.

 

to jest główny hamulec. Porównac mozna jak hamują gospodarki po wprowadzeniu VAT, vide Japonia.

 

powinnismy brac przyklad od skandynawskich panstw to jest przyszlosc dla dobrobytu narodowego

 

zanim zaczął tam byc owy narodowy dobrobyt to był dziki kapitalizm.

Czy wam się wydaje ,że socjalizm buduje dobrobyt ? podejście socjalne dystrybuuje w sposób życzeniowy dorobek kapitalizmu po czym zdycha i trzeba wrócić do tego przeklętego kapitalizmu.

Jeżeli coś wygląda absurdalnie to nie znaczy, że nie jest prawdziwe

To co nazywasz „podejściem socjalnym” sprawia, że kapitalizm pozostaje kapitalizmem i nie zmienia się w oligarchię spieprzająca z kapitałem tam gdzie jest więcej konsumentów. Kapitalizm ma to do siebie że dąży do maksymalizacji zysku czyli minimalizacji kosztów, nakładów, produkcji - na zasadzie jak najmniej robić jak najwięcej zarobić.

Większy kapitał = mniejsza konkurencja, mniejsze koszty zmienne uruchamiania kapitału – dlatego kapitał dąży do koncentracji. A jak się za bardzo skoncentruje to powiększa obszary biedy i ogranicza sferę konsumpcji. Za to koncentrując się uzyskuje możliwości dominowania słabszych gospodarek. Tak więc jak będziemy mieć kapitalizm to albo my się będziemy dawać mu wpędzać w nędzę albo postaramy się wpędzać w nędzę inne narody - wszystko zależy od tempa koncentracji, skali wielkości i kontekstu historycznego (czyt. przypadku).

 

Model skandynawski odwrócił proporcje. Społeczeństwo zabiera tym co maja najwięcej - czyli kapitalistom, po to żeby jak najwięcej ludzi mogło konsumować dobra wytwarzane środkami kapitału. To taka forma udomowienia kapitalistycznej dziczy i zaprzęgnięcia tego wirusa do pracy dla dobra ogólnego.

 

Polskie społeczeństwo niestety jest zbyt podzielone i zawistne, i podobnych sobie wybiera władców - dlatego nie potrafi dbać o przywileje ogółu, a widzi tylko swoje jednostkowe. Ten efekt atomizacji społeczeństwa ma podłoże też w wiejskiej mentalność polegającej na widzeniu świata do granicy własnego gumna. Dlatego nie ma co liczyć że nagle pojawi się opcja polityczna wprowadzająca godne XXI wieku zabezpieczenia socjalne jak w "modelu skandynawskim" i organizująca biznes siłami państwa, jak to robią "azjatyckie tygrysy".

 

Ale na razie wystarczyłoby żeby zamiast idiotycznych pomysłów na podnoszenie wieku emerytalnego (czyt. pozbawienie ludzi emerytur) wprowadzono równe obciążenia płacy i podatki dla wszystkich. Czyli Likwidacje OFE, likwidację KRUS, ZUS dla wszystkich zatrudnionych i prowadzących działalność oraz od umów śmieciowych.

Progresywny podatek dochodowy dla wszystkich - dla rolników, autorów z likwidacją ich uzysku i dla księży również. Z bardzo wysoką progresją - na przykład wysokie koszty uzyskania w wysokości połowy minimalnej płacy (która tez powinna być ze dwa razy wyższa niż teraz) + ponad tę kwotę do średniej krajowej stawka 20% i powyżej 40% i to można by nazwać dopiero progresją, która powinna umożliwić obniżenie stawki VAT.

Do tego podatek od operacji finansowych i transferów kapitału w wysokości co najmniej dochodowego żeby zniechęcić różnych "inżynierów" podatkowych.

Rozdzielenie państwowej służby zdrowia finansowanej z budżetu od służby prywatnej i likwidacja NFZ. O „drobnych” oszczędnościach w postaci podziękowania armii katolickich agitatorów w szkołach nie wspominając.

 

Sama likwidacja NFZ i OFE wróciłaby do budżetu takie wpływy że w UE Polska miałby najniższy deficyt budżetowy i nie trzeba by "oszczędzać" na społeczeństwie. A upowszechnienie i uszczelnienie systemu podatkowego umożliwiłoby w czasie kilku lat drastyczne zmniejszenie podatków pośrednich zmniejszających teraz konsumpcję...

Tylko jeszcze cła antydumpingowe na gówno z Chin by się przydały żeby znowu opłacało się cokolwiek produkować w Europie.

model skandynawski odwrócił proporcje. Społeczęństwo zabiera tym co maja najwięcej - czyli kapitalistom, po to zeby jak najwuięcej ludzi mogło konsumować dobra dobra wytwarzane środkami kapitału w posiadaniu kapitalistów. to taka forma udomowienia kapitalistycznej dziczy i zaprzegnięcia wirusa do pracy dla dobra ogólnego.

 

 

czyli prowadzimy do sytuacji gdy ilośc osób posiadających kapitał zdolny do wytwarzania na dużą skalę spada a zwiększa się ilość osób uprawnionych do konsumpcji dóbr wytworzonych środkami kapitału w posiadaniu kapitalistów.

 

jeśli zakłądamy, że kapitalista działa dla zysku to co w sytuacji gdy ograniczy działalność ze względu na brak zysku ?

 

organizująca biznes siłami państwa, jak to robiły "azjatyckie tygrysy".

 

czy przypadkiem ten model nie zbankrutował ?

 

Tylko jeszcze cła antydumpingowe na gówno z chin by się przydały żeby znowu opłacało się cokolwiek produkować w Europie.

 

Europa by tych ceł nie przeżyła

Jeżeli coś wygląda absurdalnie to nie znaczy, że nie jest prawdziwe

Myślisz sloganami liberalnymi jak typowy absolwent szkoły czegoś i czegoś w naszym oświeconym "kapitalizmie".

 

Ilość posiadaczy kapitału spada w dzikim kapitalizmie bo kapitał ulega koncentracji. Nie ma miejsca na konkurencją dla dużej ilości małych przedsiębiorców bo skoncentrowany kapitał nie dopuści ich na rynek. Dzięki możliwości uruchamiania ogromnych kapitałów zgromadzonych dzięki trwającej wiele lat koncentracji jest w stanie uruchamiać go bardzo tanio. Zwiększają się tzw. progi wejścia rynkowego z produkcją dóbr. Więc ilość wytwórców się zmniejsza. Do tego potrzebny jest jak największy kapitał - daje przewagę konkurencyjną (czyt. pozwala wycinać konkurencje obniżając progi zwrotu).

 

Redystrybucja nie zatrzyma koncentracji kapitału bo to jest czynnik zawsze działający w kapitalizmie, wszędzie tam gdzie istotny dla właściciela kapitału jest zysk. Ale podtrzymuje sferę produkcji, bo zwiększa ilość pieniędzy trafiających do konsumentów. A konsumenci są potrzebni kapitalistom by na nich zarabiać.

Kapitalista nie ograniczy z tego powodu działalności, bo zysk per saldo mu się nie zmniejszy z powodu płacenia wyższych podatków. Podatek może jedynie ograniczyć zdolności inwestycyjne, ale nie generowanie zysku. Jeśli będzie chciał zgromadzić więcej kapitału będzie musiał większą część zysku przeznaczać na inwestycje... Czyli prosto i po ludzku mówiąc będzie musiał ciężej pracować żeby zarobić tyle ile zarabia teraz - a to oznacza że będzie musiał zwiększać produkcję, nakłady inwestycyjne i zatrudnienie ... i w tym powinno mu właśnie pomagać Państwo dysponujące mechanizmami monetarnymi do zaspokajania popytu inwestycyjnego.

 

To są dwustronne zależności możliwe do wykorzystania - z jednej strony mechanizm fiskalny redystrybujący pieniądze z zysku kapitalistów, z drugiej mechanizm monetarny stawiający im do dyspozycji środki na inwestycje z kredytów.

Tymczasem ten mechanizm w Polsce nie działa. Do tej pory monetaryści zajmowali się zwalczaniem inflacji, zresztą nieskutecznie, czym doprowadzili do kryzysu. Z drugiej strony pozbyli się państwowych banków tracąc możliwości wpływania na politykę kredytową. Zagraniczne banki w Polsce natomiast mają gdzieś kredytowanie inwestycji i wolą szybki pieniądz z masowo udzielanych kredytów na przeżarcie, bo po co mają finansować rozwój przemysłu w obcych dla nich koloniach jak mogą finansować konsumpcję dóbr produkowanych przede wszystkim z kapitału zgromadzonego w państwach ich siedziby.

 

model azjatycki nie zbankrutował tylko rozwinął potęgę gospodarczą i ekspansję zagraniczną ich kapitału. ostatni przykład Chin nadal jaskrawo widoczny.

 

Ceł na Chińskie gówna to raczej nie przeżyliby Europejscy kapitaliści którzy wytransferowali kapitał za granicę i zmienili Europę w kontynent niepotrzebnej siły roboczej. W ciągi trzydziestu ostatnich lat zatrudnienie w sferze produkcji spadło do 1/3.

Myślisz sloganami liberalnymi jak typowy absolwent szkoły czegoś i czegoś w naszym oświeconym "kapitalizmie".

 

myślę skutkowo , myslenie socjalne to mylenie jak u Dyzmy "zróbmy tak żeby było dobrze"

 

Ceł na Chińskie gówna to raczej nie przeżyliby Europejscy kapitaliści którzy wytransferowali kapitał za granicę i zmienili Europę w kontynent niepotrzebnej siły roboczej.

 

robotnik ma technologie i infrastrukture ?

 

W ciągi trzydziestu ostatnich lat zatrudnienie w sferze produkcji spadło do 1/3.

 

pominąłeś cały etap zmiany organizacj produkcji

 

Redystrybucja nie zatrzyma koncentracji kapitału bo to jest czynnik zawsze działający w kapitalizmie,

redystrybucja przez ciebie postulowana powoduje eliminacje kapitału, skutek podobny.

 

Podatek może jedynie ograniczyć zdolności inwestycyjne, ale nie generowanie zysku

 

NOBLA ci za to

 

ostatni przykład Chin nadal jaskrawo widoczny.

 

od 10 lat. w skali 50 jakis ?

 

A konsumenci są potrzebni kapitalistom by na nich zarabiać.

 

o ile nie bedzie bardziej sie oplacalo byc konsumentem, vide. prod rolna na kubie

 

Kapitalista nie ograniczy z tego powodu działalności, bo zysk per saldo mu się nie zmniejszy z powodu płacenia wyższych podatków.

 

czyli zysk de facto zrealizuje konsument ? spirala inflacyjna wychodzi z tego

 

a to oznacza że będzie musiał zwiększać produkcję, nakłady inwestycyjne i zatrudnienie

 

no nie,pierwsze co zrobi to zetnie zatrudnienie :)

 

 

 

 

teoria Panie

 

gdzie to sie udało ?

Jeżeli coś wygląda absurdalnie to nie znaczy, że nie jest prawdziwe

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.