Skocz do zawartości

945 płyty

Dire Straits - On Every Street

Chyba w kazdym audiofilskim sklepie mozna znaleźć On Every Street do odsłuchów. Płyta wyjątkowa, melodyjna, bluesowa, rockowa, odbiegająca lekko od zaszufladkowanego Dire Straits. Moja mlodosc rozświetlona byla przez Love Over Gold, Making Movies itp, teraz jako "stary" audiofil zarzucam On Every Street i "ogladam" instrumenty pozornie zawieszone w powietrzu. Rewalacyjna gitara na środku sceny w Ticket to Heaven. Dla mnie najlepsza płyta oraz koncertowa On the Night.

The Mavericks - The Mavericks

The Mavericks to zespół działający z przerwami od 1990 r. Co prawda nie zrobili oszałamiającej kariery w ojczyźnie ( USA ) , albowiem tylko jedna płyta ( „What a crying shame” z 1994 r. ) osiągnęła status platyny ( 1 mln sprzedanych egzemplarzy ) , jednak zawsze uzyskiwali dobre recenzje . Bez przesady za to można uznać ich za jeden z popularniejszych amerykańskich zespołów country w Europie . Znakomicie sprzedawała się w Anglii płyta „Trampoline” ( 1998 r. ) , a pochodzący z niej singiel „Dance the night away” dotarł na liście przebojów do 2 , bądź 3 miejsca . I to na tej liście , gdzie zwykle królują potworki typu Christina Aguilera . Muzyka The Mavericks to country , jednak przyprawione elementami brzmieniowymi i melodycznymi kojarzącymi się z muzyką z lat 50 – tych i 60 – tych . Na ostatnich albumach pojawiły się również elementy latynoskie . Liderem grupy jest Raul Malo , który oprócz tego , że śpiewa jest autorem większości piosenek oraz współproducentem nagrań . Ma bardzo charakterystyczny głos ( wielu moich znajomych go nie cierpi , a ja go bardzo lubię ) , który z grubsza można określić jako połączenie Roya Orbisona i Elvisa Presleya z domieszką krwi meksykańskiej . Omawiana płyta została wydana w 2003 r. , po pięciu latach przerwy od ostatniej „Trampoline” . Brzmieniowo zresztą jest dość zbliżona , zawiera jednak mniej elementów latynoskich . Składa się z 11 kompozycji , z czego 10 to nowe utwory , a kończący album to piosenka „Air that i breathe” spopularyzowana przez The Hollies ( chyba ) , ostatnio nagrana przez Simply Red ( na pewno ) . Płytę można uznać ogólnie za udaną , mamy dynamiczne utwory - „I want to know” , w średnim tempie - liryczne z rozbudowaną sekcją instrumentów smyczkowych „In my dreams” ( jeden z najlepszych utworów ) . Nie odstają poziomem utwory spokojne - „Too lonely” - z lekko jazzującym fortepianem oraz „San Jose” – tu znowu świetna sekcja smyczkowa . Jedyne co można zarzucić albumowi to fakt , że nie wnosi do stylu The Mavericks nic nowego . No może poza utworem nr. 10 „Because of you” . Kapitalne dęciaki , fenomenalna melodia ! Super numer ! Płyta w USA ukazała się nakładem Sanctuary Records ( dystrybucja BMG ) , w Polsce jest chyba niedostępna .

Grand Funk Railroad - Grand Funk

Tak, –najgorszy zespół rockowy- tak ochrzciła ich krytyka muzyczna przełomu lat 60i70. Cóż,ja bym powiedział że dobra muzyka obroni się sama,a ta grupa to idealny przykład mego twierdzenia ,mimo wielkich przeszkód jakie czyniono zespołowi ze strony wytwórni płytowych i rozgłośni radiowych jej fani doprowadzili do olbrzymiego sukcesu artystycznego i komercyjnego bandu. (dodam jeszcze ,że w tej chwili za plecami wybrzmiewa mi heartbreaker z –one time[kolejny album warty poznania],i co mogę powiedzieć –po prostu „wymiękam”) A zarzuty kopiowania stylu cream i zepps,no cóż ciężko znaleść grupy które nie przejęły czegoś od tych fenomenalnych kapel,a z innej beczki to właśnie funk jako jedyny potrfił wypełnić nowojorski stadion shea i to w 72 godziny co udało się tylko wielkiej czwórce,ale jak wieść gminna niesie nie w takim czasie,nie mówiąc o rezygnacji pana granta czyli memedz.zeppów z wspólnych występów -tak ,i tu trzeba poruszyć ważną sprawę ,cokolwiek nie napiszę o albumach studyjnych to i tak nie odda w pełni prawdy o grupie,wszak wszyscy wiedzą ,że to co działo się na ich koncertach to inna bajka,mimo że muzycy to nie wirtuozi instrumentów z „darem od boga”jak mawiał elwood blues ,ale prawdziwi rzemieślnicy ,z których na żywo tryskała niesamowita energia-naprawdę warto sięgnąć po jakikolwiek live,żeby się przekonać czy nie łgam. no ale wrócmu do ,czerwonego albumu’ zawsze zastanawiało mnie dlaczego tak wysoko go punktuje,wszak muza klimat i jakości nagrania garażowego(a przecież to nie pierszyzna bo MC5 i blue cheer) nie zawsze mi służy,nie ukrywam ale mogę smiało powiedzieć że wine za to ponosi jeden z kamieni milowych hard rock znajdującego się na tym albumie,oczywiście mowa o –inside looknig out- jeden z niewielu przypadków gdy cover od orginału i innych wersji dzieli cała galaktyka:),choćby dla niego należy poznać ten album,a co poza tym ,niesamowita energia i czad ,ma się takie wrażenie że panowie postawili sobie za cel rozszarpanie instrumentów,barco specyficzny głos farnera czyli w skrócie klasyczny łomot roku 1970 ,no i naszło mnie że warto wspomnieć-grupa trzyosobowa to była ,dopiero za jakiś czas przyjeli klawiszowca. A tu się pogrążę –jeśli kogoś nie przekonałem, dla mnie czyli fubb-a jedna z pięciu może sześcu najlepszych kapel heavy rockowych do roku 71. Gwiazdki minimum cztery,ale dodał bym plus.

Tomasz Stańko - From The Green Hill

Ciezko cos pisac o plycie, na ktorej jej glowny bohater prawie nie wystepuje. Nie uswiadczymy na niej ostrego przecinania powietrza gdziewkami stabki do czego jestesmy przyzwyczajeni ... dostajemy za to wrecz wybitny i niecodzienny sklad muzykow, ktorymi TS jakby steruje z oddali dodajac co pewnien czas cos od siebie. Na plycie brak fortepianu ... dostajemy za to: skrzypce,bandoneon,saksofon barytonowy,klarnet basowy,perkusje i bas. Trzeba przyznac, ze ktos kto zna inne plyty TS moze byc lekko zawiedziony i nieusatysfakcjonowany po wstepnym odsluchu tej plyty. Mysle, ze osoby, ktore poswieca tej plycie troche wiecej swojego czasu znajda w niej pewne cos dla siebie. Plyta ta bardziej pasuje do muzyki filmowej ...

Clannad - Macalla

Rok wydania: 1985. Reedycja 2003. Utwory: 1. Caislean Óir 2. The Wild Cry 3. Closer to Your Heart 4. In A Lifetime 5. Almost Seems (Too Late to Turn) 6. Indoor 7. Buachaill ón Éirne 8. Blackstairs 9. Journey's End 10. Northern Skyline Macalla, czyli po celtycku echo. Tę płytę członkowie zespołu Clannad uważają za jedną z najbliższych swym sercom. I coś w tym musi być - juz pierwsze dźwieki Caislean Óir przenoszą nas w tajemniczy swiat pełen sekretnych skarbów i fantastycznych stworzeń, tworząc ten klimat, który wielbiciele muzyki celtyckiej tak bardzo lubią. Wszystkie utwory oparte są na ludowych motywach muzyki irlandzkiej (a piosenka Buachaill ón Éirne jest wręcz wprost znaną śpiewką której młodzi Irlandczycy uczą się na pamięc w szkole podstawowej), jednak aranżacje części z nich zawieraja elementy jazzu, rocka i muzyki elektronicznej. Na uwagę zasługuje też utwór In A Lifetime, który Moya Brennan śpiewa w duecie z Bono (tym z U2). Polecam.

Simple Acoustic Trio - Komeda

Zespól SAT powstaje w mieście Koszalin. 3 osoby z szkoły muzycznej zakładają zespół z zalozeniem grania jazz\'u. Mając już 16 lat pianista zdobywa bardzo cenne nagrody na roznych festiwalach w Polsce i zagranica. Perkusistę w zespole zastępuje Michał Miśkiewicz //tak... ten z tych Miśkiewiczów// ... tzw. 3 zdania o zespole :)) Płyta Komeda to interpretacja Muzyki //tak .. przez duże M// Krzysztofa Trzcinskiego \"Komedy\" ... Jedna z najlepszych, jakie słyszałem. Ktoś, kto lubi muzykę Komedy musi mięć ta płytę ... Jest genialna!!! To, co pokazują na niej Ci młodzi muzycy, a w szczególności pianista M. Wasilewski powala na kolana. Niesamowita świeżość, energia i zapal w grze daje ogromna radość przy jej słuchaniu. Bierzemy za pomocą SAT udział w przedstawieniu, na którym zostajemy \"nakarmieni\" najlepsza muzyka jaka słyszałem - muzyka K.Komedy.

Medeski Martin and Wood - END OF THE WORLD PARTY (just in case)

Najnowsza płyta znanego trio pokazuje całkowicie nowe pomysły i świeże podejście do charakterystycznego stylu grania MMW. Utwory są znakomicie rozbudowane, dzieje się mnóstwo. Jednak największe wrażenie i różnicę w stosunku do poprzednich płyt MMW wnosi sama muzyka - doskonałe połączenie dotychczasowego "grania" z Funkiem z lat 70tych, współczesnym Chill Outem, Ambientem, a nawet Transem Psychodelicznym!!! A wszystko to podane fantastycznie wprost do uszu słuchacza:) W utworze nr 3 "Reflector" po prostu mamy przed oczami porucznika Kallahana biegającego po ulicach San Fransisco ze swoim niezastąpionym Magnum!!! Takie właśnie klimaty rodem z "Headhunters" czy "Man Child" Chancocka będą nas tu trzymały. Natomiast utwór nr 4 "Bloody Oil" to już niemal Trans Psychodeliczny, utwory 9 "Ice" oraz 11 "Midnight Poppies / Crooked Birds" równie zaskakujące z przewodnią nutką Ambientowo-Chilloutową. Co tu więcej pisać - jak dla mnie to najlepsza płyta, jaką dotąd wydali MMW - GORĄCO POLECAM!

Simple Acoustic Trio - Habanera

Jest to już płyta z kompozycjami własnymi lidera SAT M.Wasilewskiego. Na płycie jest tez jeden utwór napisany przez T.Stanko. Muzyka, jaka przedstawiają nam SAT to spokojny, refleksyjny jazz ze wspaniała sekcja pianina... trochę Jarrett'owska. Ktoś, kto lubi piano z akompaniamentem basu i perkusji w akustycznym wykonaniu będzie wniebowzięty przez muzykę SAT :) Wspaniale brzmi na żywo ... ciężko zasnąć po koncercie :)))

Spencer Davis Group - Eight gigs a week

Płyta zawiera dwa krążki CD z utworami formacji z Birmingham The Spencer Davis Group pochodzące z lat ich największej popularności 1965 – 1967. Skład kapeli: Spencer Davis – guitar, vocal, Pete York – drums, Muff Winwood – bass, Steve Winwood – vocal, guitar, keyboards. Grupa wniosła istotny wkład w rozwój brytyjskiej muzyki pop jak i R&B-sa. Pierwszy CD zawiera szereg mniej znanych kompozycji zespołu, B-sidy z SP. Jakość nagrań jest tutaj mizerna. Wyjątek stanowi hit „Keep on ruunning” , który otworzył grupie drogę do popularności wspinając się w 1966 roku na szczyt listy przebojów tygodnika Melody Maker. Drugi CD zawiera późniejsze bardziej znane utwory kapeli takie jak: ‘Gimme some lovin’”, „When I come home”, „When a man loves a woman” ... . Znajdują się tam też moje dwa ulubione kawałki: „Stevie’s blues” i „I’m a man” (grywany do dziś przez innych artystów). Najbardziej utalentowanym członkiem grupy był nastoletni Steve Winwood, jeden ze zdolniejszych muzyków bluesowych na Wyspach. W roku 1967 bracia Winwood odeszli z grupy; Muff został producentem muzycznym, a Steve wybrał własną drogę poprzez Traffic, Blind Faith do sukcesów solowych. Grupa SDG straciła po rozstaniu z braćmi Winwood na popularności i stopniowo odeszła w zapomnienie... . ****

Ralph Towner - a closer view

nastrojowa chociaż momentami dość nerwowa płyta dwóch wspaniałych muzyków - Townera i Gary Peacocka (znanego przede wszystkim z tria Jarreta). dla miłośników gitary i basu pozycja obowiązkowa. Choć muszę przyznać, że Towner zrobił na mnie lepsze wrażenie niż Peacock. solowe partie basu są mniej finezyjne, pełnią raczej podrzędną rolę w tym duecie. Słowem: muzyka na długie zimowe wieczory.

Fleetwood Mac - live in boston

Jeden z najwspanialszych albumów muzycznych z lat 60’ i 70’. Sądzę, że nagrana muzyka broni się wspaniale do dnia dzisiejszego. Trzon grupy stanowią zahartowani w bojach z bluesem członkowie komanda Johna Mayalla: Green, McVie i Fleetwood. Poza tym jest jeszcze Spencer i młodziutki geniusz gitary Kirwan (też komponuje). Płyta zawiera wiele ciekawych utworów pochodzących z koncertów w klubie Boston Tea Party. Charakterystyczne dla płyty są przeplatające się solowe popisy gitarzystów, grających charakterystyczną dla siebie muzykę. Więcej szczegółów można znaleźć na złączonych do płyty ulotkach. Są też recenzje płyty napisane, a jakże, przez naszego człowieka (Zyguś Rokita). Dla mnie najciekawiej wypadły utwory „Like it his way” (1 CD), „Oh well” (2 CD) i ulotne „Tutti Frutti” (3 CD). Zaznaczam, że jest to moja subiektywna opinia, którą pewnie narażę się ortodoksom gatunku. Możliwe, że po następnym przesłuchaniu płyty zmienię zdanie …

Izrael - 1991

To bezsprzecznie najlepsza polska płyta reggae. Należy się tylko zastanowić czy to jeszcze jest reggae? Takie zaszufladkowanie jest chyba trochę krzywdzące, bo muzyka z tego legendarnego już albumu wymyka się tego typu podziałom. Zaskakuje ogromny postęp, jakiego dokonał ten zespół. Zaczynali przecież w latach 80. od zapyziałego, słowiańskiego wydania roots reggae z ultra-naiwnym przesłaniem (którą to stylistykę świetnie sparodiował Tymon w przezabawnym utworze "Nie mam jaj" Kur, zresztą... bądźmy szczerzy - Tymański zbija się tam właśnie z wczesnej twórczości Izraela). Tymczasem płyta "1991", nagrana jak się można spodziewać w roku... 1990 (w '91 się ukazała) w kultowym dla muzyki reggae londyńskim studiu "Ariwa" (dodajmy - "siedzibie" takich tuzuów dubu jak Mad Professor czy Lee "Scratch" Perry) to jest po prostu skok w zupełnie inny wymiar. Co tu dużo gadać - to jest chyba najlepszy, a na pewno najbardziej progresywny polski album zeszłej dekady. A zarazem pierwsza polska płyta z muzyką popularną (bo taką miałem też na myśli pisząc wcześniejsze zdanie, żeby było jasno:) której nie musimy się wstydzić w konfontacji ze światem. Ba! "1991" nawet zapowiada pewne trendy, ktore stały się modne na Zachodzie niedługo później. Mamy tu genialny mix reggae, dubu, rocka, funku, jazzu, world music, czy nawet - uwaga... rapu! Z tym, że to nie żadna tam pokraczna postmodernistyczna "zlepianka", ale po prostu szczera i spójna muzyka o niesamowitym i niespotykanym dotychczas na naszej siermiężnej scenie alternatywnej groovie. Wątpię (choc chciałbym się rzecz jasna mylić), aby muzycy odpowiedzialni za ten album stworzyli jeszcze kiedykolwiek tak wiekopomne dzieło. Zupełnie zapomniany dziś outsider Brylewski był wtedy u szczytu formy i błyszczał na naszym gitarowym panteonie, "Maleo" (nie ten od nas z forum ;-) nie bawił się jeszcze w święte domowe przedszkole i dało się go nawet słuchać ;-) "Stopa" udowodnił na "1991", że jest jednym z najlepszych drummerów nad Wisłą i potrafi zagrać niemal wszystko, obecnie stał się trochę etatowym wyrobnikiem u Waglewskiego (fakt, że świetnym ;-) Saksofonista Włodzimierz Kiniorski, który również mocno przyczynił się do brzmienia i klimatu tego albumu Izraela, pozostaje wciąż aktywnym muzykiem i angażuje się w ciekawe projekty, nie wykraczają one jednak poza muzyczny underground. Wydaje mi się, że "1991" to płyta cholernie niedoceniona i stosunkowo mało znana. A przecież tyle tu świetnych przebojowych kawałków - See I & I, Live To Love, Hard To Say, Leave me Alone czy ostatnio mój namber łan - I Know That. To nic, że teksty w dalszym ciągu wydają się ciut naiwne (może w angielskim jakoś mniej to razi, poza tym przecież utwory reggae w większości przypadkow raczej nie grzeszyły filozoficzną głębią). "1991" Izraela znam od dawna i przez ten czas przesłuchałem trochę różnej muzyki. O ile stylistyka reggae już parę lat temu mi się przejadła, a nawet stała się dla mnie ciut niestrawna, to po opisywany tu album wciąż sięgam z przyjemnością. I ani razu nie zmieniłem zdania - to świetna płyta. A może nawet teraz bardziej ją cenię niż kiedykolwiek wcześniej.

Vincente Dumestre - Estienne Moulinie: L'Humaine Comedie

Płyta z muzyką Stefana Moulinie odkrywa przed nami dawną muzyką dworską Langwedocji nieskażoną w większym stopniu wpływami włoskimi czy muzyką formalnie ustrukturalizowaną muzyką sakralną. Dialekt langwedocki, język okcytański, hiszpańskie oraz neapolitańskie pieśni dźwięczały na dworze Gastona Orleańskiego, brata Ludwika XIII który był wprawdzie idiotą ale nie skąpił sztuce utrzymując jeden z najlepszych zespołów w koronie Francji. Śpiewał tam Michel Lambert, grał na lutni Blancrocher tak jak i twórca muzyki na tej płycie, Estienne Moulinie'. Słuchając tej muzyki słyszymy jednak że ówczesna sztuka francuska powoli goniła włoskie osiągnięcia będąc za nimi w tyle. Gaston de Bourbon wolał słuchać sztuki lokalnej, wypływającej ze starych tradycji niż importować najnowsze osiągnięcia techniki muzycznej. Taka agroturystyka wykonywana przez ówczesny Teatr Gardzienice poprowadzony przez dyrygenta. Muzyka ma duszę całkowicie inną niż włoskie tempa, ekstrawertyzm i podporządkowanie wszystkiego spójnym i jasnym zasadom. Całość oparta jest na modulacji, wrażliwości wykonawcy i graniu zarówno dźwiękiem jak ciszą. Widać zatem że blisko jej było do tradycji niepisanej, przekazywanej pamięciowo, przez doświadczenie. Życie, śmierć, pijaństwo, kac, podróż, przemijający czas, kolejni odchodzący od nas ludzie, taniec, zabawa, wino, walka... Całe życie

Armia - Duch

Jak wczoraj pamietam szalenstwa na punck?owych koncertach w bylym kinie Muza w Koszalinie, gdzie prawie stracilem 1 ? :)) Armia i plyte Duch ? kupilem z tzw sentymentu i polecenia z forum dotyczacego jakosci dzwieku. Bardzo ciekawe i dość niecodzienne teksty serwowane przez T. Budzyńskiego mogą się spodobać lub nie ? zależy, kto i jak jest w stanie je interpretować. Muzycznie płyta bardzo melodyjna ? wpada w ucho :)) Jest oczywiście moja ulubiona waltornia, wspaniale nagrane bębny i riffy gitarowe serwowane przez popkorn'a ... Tu musze się przyznać nie pamiętam, kiedy dołączył do ?świętego zespołu? znam go bardzo dobrze z posiadanych wszystkich kaset zespołu Acid Drinkers. Mój ulubiony, bardzo melodyjny z bardzo ciekawą rytmiczna sekcja gitary to: Pięknoręki, Pieśnią moja jest Pan i On jest tu... Ktoś, kto potrzebuje przewietrzyć kolumny i naładować się energią z nich płynącą polecam tak samo jak mi polecono ? Armia Duch

Dire Straits - Dire Straits

Wlasnie niedawno zakupilem na CD, remasterowana. Kiedys w Polsce mialem na winylu i oczywiscie dreszczyk emocji jak zabrzmi po latach. No wiec wypadlo dobrze. Po pierwsze dlatego, ze zespol trzyma sie jednej koncepcji i zawsze dominuja gora dwie melodie, np wokal i gitara lub gitara z klawiszami. To daje proste i banalne spojrzenie w glab utworow a glebia nie jest zbyt wielka. Poniewaz generalnie jestem wielkim zwolennikiem prostego grania wiec oczywiscie podoba mi sie. Mainstreamowo ale w swoim stylu. Jezeli trzeba do czegos sie przyczepiac to stosunkowo malo przebojowo jezeli chodzi o melodie. To w zasadzie nie jest wielki przytyk ale moglo byc lepiej. Za to szczerosc i czad we wlasciwych momentach nakrecaja koniunkture. Wole chyba druga czasc plyty niz poczatki, ktore sa nieco bez wyrazu. W sumie przyjemna rzecz i daje sie sluchac po latach bez solenia i pieprzenia. Jest fajnie by nie powiedziec zajedwabiscie.

Jacek Kochan - Monorain

Nie wiem, czemu, ale płyta zawsze kojarzy mi się z takim jazzowym pociągiem. Wsiadamy na pierwszej stacji i kończymy na ostatniej "Slow train coming" - wybitny kawałek. W trakcie jazdy przesiadamy się, co stacje. Raz w CBC Studio Montreal - Kanada, drugi to w Studio Chróst Sulejuwek - Polska. W pociągu, któremu znakomicie rytm wytycza J.Kochan jada bardzo uznaje osobistości. Polska: P.Wojtasik, A.Pierończyk, S. Kurkiewisz, G.Nagórski. Goście zagnianiczni: M.Donato, A.Leroux, J.P.Zanella. Tylko nie myślcie, ze to taki nowoczesny, cichy, elektryczny pociąg - NIE !!!Wyobraźcie sobie wielki, ciężki, czarny parowóz, który raz z gracja balernicy ciągnie 1000 wagonów, raz sapie jak tysiąc atletów, a jak wjeżdża na stacje nikt nie może oderwać od niego oczu ... hmm uszu :)) - przejażdżka i doznania wręcz niezapomniane

Dire Straits - Love Over Gold

Zakupilem niedawno, remaster CD, i odsluchalem po przerwie. Kiedys plyta jeszcze na winylu wydawala mi sie bardzo nastrojowa i z klimatami. Dzis jest inaczej. Ale moze po kolei. Telegraph Road. Tekst podlizujacy sie Amerykanom i klasie robotniczej. Poczatkowa historyjka rodem z dzikiego zachodu przeradza sie w metne filozofowanie. Ale poczatek jest dobry, nastrojowy i budzacy nadzieje. Niestety po pierwszej wstawce wokalnej zaczyna sie granie, ktore jest na tyle zwyczajne, ze w pewnej chwili zlapalem sie na tym, ze wlasnie zaczal sie 2 utworek. Coz 14 minut to sporo czasu by utrzymac skutecznie sluchacza w napieciu. W kazdym razie obudzilem sie i mamy Private Investigation. Znowu powolne rozkrecanie sie w nastrojach ale potem jest i nieco dynamiki i koncowka dosc atrakcyjna. Jest tez pomysl i jego realizacja. Na orzezwienie mamy Industrial Disease. Cos miedzy pierwsza plyta a zywymi utworkami z Brothers in Arms. To jest dobre ale niestety lekko ograne. Love Over Gold. Ponownie klimatycznie ale dosc malo swingujaco. Knopfer ma problemy z akustyczna gitara i daleko mu do wirtuozerii znanej z nagran innych wykonawcow typu Steve Stevens, Steve Howe czy Trevor Rabin. Ale jest milo i ponownie w koncowce fajne brzmienia. It Never Rains. Ciekawy, nieco dylanowski utwor bez pretensji i ladnie konczy plyte. Mysle, ze Love Over Gold jest przedobrzone. Chlopcy pewnie mieli za duzo czasu w studiu do dyspozycji i wprawdzie doszukali sie nowych brzmien oraz poszukali nowych rejonow do eksploatacji ale mimo to plyta nie jest tak fantastyczna jakby mogla byc przy odrobinie dyscypliny. Niekotre utwory rozlaza sie i brakuje im skupienia sie na jednej linii lub jakims pomysle, ktory by byl oczywisty i latwy do wylapania. Lekkie zabalaganienie. Chyba, ze takie mialy byc priorytety. Ale wtedy to nie moj styl.

Keith Jarrett - Changeless

Ciężko mi pisać o tej płycie ? nie wiem czy to, co napisze po kolejnym odsłuchu tej płyty nie zmieni się. Jest to dla mnie bardzo osobista płyta - nie wiem czy będę umiał z Wami podzielić się tym, co na niej jest. Jak ona działa na słuchającego? Czy wywoła takie doznania i podobne emocje? Nie wiem ... Już od pierwszego utworu zostajemy porwani do szalenczego tańca i wierzcie mi nie wiem czy ja wytrzymam do końca, jest naprawdę ciężko i te tempo potrafi wręcz wykończyć... majstersztyk. Po tańcu mamy 15 i pół minutową przerwie - to ta przerwa jest dla mnie głębia tej płyty. Jest czymś, co mnie dotyka bardzo głęboko. Endless - tytuł sam mówi za siebie. Gdyby na tej płycie znajdował się tylko ten utwór dalej uważałbym ta płytę za najbardziej emocjonalna płytę, jaka posiadam i słyszałem. Nie wiem, co KJ siedziało w duszy jak pisał ten utwór - bo każdy może go inaczej widzieć, ale jeszcze czegoś takiego nie przeżyłem słuchając muzyki. Ten kawałek dotyka mojego dna. Myślę, ze mogę go tylko słuchać sam. Moim marzeniem jest znaleźć osobę, która poczuje to samo, co ja przy słuchaniu tej płyty. Na płycie mamy jeszcze 2 inne utwory ... Lifeline i Ecstacy, cóż mogę powiedzieć ... chyba tylko to, ze Keith Jarrett i jego muzycy naprawdę potrafią zagrać na ludzkich uczuciach - uwierzcie. Nie polecam nikomu tej płyty. Nikomu, kto nie umie czerpać z muzyki cos więcej niż tylko muzykę.

Antonio Forcione - Acoustic Revenge

Dziewięć utworów i prawie czterdzieści jeden minut muzyki, to akustyczna zemsta Antonia. Forcione uważany za jednego z najlepszych na świecie w dziedzinie gitary akustycznej, daje odpór tym którzy spisali na straty ten instrument. Utwory wolne, szybsze, w różnym klimacie, wszystkie pokazują jak uniwersalnym instrumentem we właściwych rękach jest gitara akustyczna. Antonio gra bez efekciarstwa, za to gra efektownie i dokładnie, nie pomija trudnych dźwięków, pokazuje całą gamę doskonałych technik. Świetnym przykładem jest utwór "Enigma" gdzie podciągnięcia, glisanda i legato łączą się w zaskakującą całość. Płyta znakomita dla fanów gitary, jak również dla wszystkich lubiących taki typ muzyki, w znakomitym wydaniu.

Sławek Jaskułke - Sławek Jaskułke Trio

Posilę się przy opisie tej płyty informacja ze strony wydawcy Allegro Art.: "Płyta jest rejestracją znakomitego koncertu, który miał miejsce na festiwalu Gdynia Summer Jazz Days 2001. Jednocześnie jest to debiut Sławka Jaskułke jako lidera zespołu i autora projektu muzycznego. Solidnego wparcia w dwóch utworach udziela Sławkowi gość koncertu - Maciej Sikała" Trzeba przyznać, ze muzyka jest naprawdę bardzo, bardzo ciekawa. Najważniejsze, ze jest swobodna i żywa - to chyba można każdemu dobremu, młodemu muzykowi "zarzucić". Czuć, ze SJ gra ja bez żadnego stremowania i sprawia mu to dużą radość i przyjemność. Co dziwne nie są to łatwe melodyjnie czy rytmicznie utwory, które jest prościej grać młodym muzykom. Bardzo ciesze sie, ze mamy takiego pianiste, który tak gra. Na płycie znajdują się tez 2 utwory M.Sikały. Tu trzeba sprawiedliwie postawić sprawę. Młodzi muzycy lub zaczynający musza moim zdaniem mieć przy sobie jakąś pomocna dusze. I ta dusza na tej płycie jest M.Sikała. Jak to się mówi w kręgach muzycznych SJ jest tzw. czarnym koniem polskiej pianistyki jazzowej. I niech tak będzie, bo polski jazz to jest to, co kocham najbardziej. Płyta bardzo ciekawa i godna polecenia, ze względu nawet na cenę 30zl, w której jest już koszt wysyłki z wydawnictwa !!!

  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.