Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

DIY Pass Aleph 5

Jesli ktos posiadal Creeka, CA, Nada i inne budzetowe klocki a rozpoczal by swoja podroz z tymi koncowkami mocy i dobrym pre, to znajdzie sie o kilka klas wyzej. Z lampowym preampem dzwiek jest masywny, nic nie skrzypi, nie drazni. Wszystko jest odpowiednich rozmiarow, z powietrzem. Zeby sie nie rozpisywac, a dac wyobrazenie jak to gra napisze ze w moim domu ostatnio goscilo sporo osob poczawszy od osob z muzyka na bakier ( nie lubia jej ) a skonczywszy na kolegach z forum i opinie byly zawsze takie same ...co tak pieknie gra ;-)


Sennheiser HD-650

Podróż w krainę dźwięku. Muzyka brzmi tak naturalnie i realistycznie, że ciężko się oderwać, a kolumny idą zupełnie w odstawkę. Bas schodzi bez najmniejszego wysiłku do najniższych rejestrów; wysokie tony mają charakterystykę fizjologiczną - miłośników ostrego brzmienia ta cecha może drażnić; dla mnie jest podstawą realizmu prezentacji. Słuchawki są absolutnie bezlitosne wobec zniekształconych nagrań. Wszystkie wady są pokazane jak na dłoni. Jednocześnie dobrze nagrana płyta sprawia, że zapomina się o słuchawkach, torze i w ogóle całym świecie - i po prostu się leci.


Kenwood KAF-3030R

Kupilem Kenwooda KAF-3030R "w ciemno", nigdy nie odsluchujac tego modelu. I bardzo przyjemnie mnie zaskoczyl, brzmienie zwarte, spojne z leciutka rozjasniona srednica. Scena dzwiekowa dobrze zarysowana, a uwage zwraca duza szczegulowosc przekazu. Mocowo wyrabia sie bardzo dobrze - 50W przy 8 ohmah zupelnie wystarczy. Konstrukcja i wykonanie wzmacniacza bardzo porzadne - aluminiowy panel przedni, w srodku komponenty wysokiej klasy - kondensatory Elna For Audio, potencjometry Alpsa, trafo Tamradio. Swoja droga wzmacniacz wazy 9 kg! Porownujac go z NADem C320 moge steierdzic ze niewiele mu ustepuje - NAD gra po prostu bardziej energrtycznie, ma bardziej wypelniony bas i nie podbarwiona srednice. No i cena, za wzmacniacz, ktory dwa lata temu kosztowal 1499 zl (sic!), zaplacilem 500 zl. Na prawde warto!


Radmor 5412

UWAGA Niniejsza opinia została stworzona przez użytkownika posiadającego na dzień sporządzenia tej opinii zerowy dorobek na forum audiostereo.pl. Nie mamy pewności czy ta opinia została napisana przez realnego użytkownika tego forum czy też przez celowo stworzonego tzw. klona. Wobec niemożności weryfikacji wiarygodności opinii zalecana jest daleko posunięta ostrożność w lekturze. ******     Przez te wszystkie lata słuchania tego sprzętu ciągle odkrywam go na nowo. Brzmienie wg mnie jest dynamiczne takie jak lubię. Nie słyszałem lepiej brzmiącego sprzętu. Słuchałem u znajomych "wypasione" cenowo zestawy Keenwood+Tannoy - brzmiało bezbarwnie i bezdusznie, kuzyna Technics z kolumnami Technics tak samo - brak dynamiki. Kumpla Pionneer - nie dosyć że gra płytko to po 3 latach przestają kontaktować przełączniki i pokrętło głośności. O Sony i Philips nie wspominam bo nie ma o czym. Znajomi którzy mnie odwiedzają dziwią sie co to za sprzęt który ma takie bogate brzmienie. Wg mnie z Radmorem może konkurować jedynie sprzęt estradowy. Gdyby posiadał większą moc mógłby z powodzeniem grać na estradzie, chociaż i tak ma spory zapas mocy i potrafi spalić kolumny 80 W.Przez te wszystkie lata sprzęt gra bezawaryjnie. Żaden potencjometr nie trzeszczy, nic sie nie zepsuło w żadnym z elementów całej wieży. Jedyne co wymieniałem to żaróweczki podświetlające skalę no i przestrajałem go na wysokie pasmo UKF (Założony nowy Tuner UKF).


Kenwood DP-2080

Odtwarzacz kupiłem na allegro. Po jego panelu widać dość częste użytkowanie, jednakże nie mam z nim żadnych kłopotów. Dźwięk z niego uzyskiwany jest bardzo czysty (miejscami aż za, killku płyt już nie posłucham). Bardzo szybko wyszukuje utwory, nie przeskakuje na przewijaniu. Poza tym w nocy go wogóle nie słychać (samsung(tfu!) wprost zagłuszał dźwięk).   Polecam ten sprzęt jeśli szukasz solidnego niedrogiego odtwarzacza CD, ja go kupiłem do kompletu ale jak wymienię aplituner to go sobie zostawię - bez względu na producenta amplitunera.


Kenwood KR-V5090

Sprzęt gra bardzo przyzwoicie. Soprany są bardzo czyste i detaliczne, średnie także. Trochę gorzej jest z basem - bardzo niski jest dobry, wyższy jakby zagłuszony. Znakomita przestrzeń dźwięku. Jak napisałem wyżej, sprzęt ma całe mnóstwo opcji, które po przetestowaniu wyłączyłem i przestawiłem zestaw na stereo. Według mnie mogło by ich nie być. Amplituner ma moc 50watt/kanał - dla mnie w sam raz (pokój 25 m^2), przy głośniejszym graniu poprawiają się średnie basy, te najniższe powodują mrowienie wątroby. Sprzęt używam do heavy metalu i hard rocka, czasem franka sinatry (tu gra najlepiej)


QED Annivesary Silver

Ten kabelek to 2,5mm. plecionka składająca się z 16 wiązek miedzianych 5N powleczona cieńką warstwą srebra. Zachęcony testem w HI-fi i muzyka, kupiłem ( przyznaję w ciemno) 10 m tego kabelka. 43 zł za metr to śmieszna cena więc nie zadałem sobie trudu aby go przesłuchać w domu przed zakupem. Pomyślałem że nawyżej dam go komuś w prezencie jesli mi nie przypadnie do gustu. I.........chyba tak zrobię kabelek ma nie wiele wspólnego z tym co napisano w teście. Podłączałem go w wielu mozliwych konfiguracjach i sprzętowych oraz równolegle z innymi kabelkami raz w sekcji wyskotonowej a raz w niskiej. A także zastosowałem ten przewód do okablowania wewnętrznego raz sekcji wysokiej raz niskiej. Za każdym razem róznice były ogromne i zmieniały sprzęt nie do poznania. Moim zdaniem najgorzej wypadł w połaczeniu pojedyńczym ze zworami. Agresja i spłaszcenie wysokich tonów podobne brzmienia tanich tubek tonsilowskich. ( z rewelatora też mozna taki dzwięk uzyskać jak kto lubi).   Kabel jest szybki i precyzyjny ale daleko mu do głębi czy muzykalności , Bas jest wycofany choć krótki i nie tworzy solidnej podstawy, napewno nie schodzi nisko bez wysiłku czujemy że bardzo sie wysila , Najlepiej prezentują się wokale są swobodne i zwiewne i mają łądną barwę- średnica to najmocniejsza strona tego kabla jest dośc analityczna. ale to wszystkie zalety , skraje pasma przypomniały mi brzmienie starych altusów . W połaczeniu Qed`a w sekcji wysokotonowej z Kimberem w basie dało to najleprzy efekt , wreszcie nastąpiła równowaga tonalna której nijak nie mozna się doszukać w połączeniu Qed`a solo. Nie jest to kabel do neutralnego sprzętu czy zbyt agresywnego systemu może ożywić przymglone systemy ale bas ma kompresję i to sie czuje przy głosnym odsłuchu. Troche powietrza też można usłyszeć ale z kontrolą juz nieco gorzej ......... Co tu duzo mówić trzeba posłuchać.


Wharfedale Wharfedale Diamond 8.2

Od tych głośników zaczynałem, jestem więc do nich przywiązany sentymentalnie. :-) I choć pozbyłem się ich sprawiając sobie inne, lepsze (choć o wiele droższe), to pozostałem przy tworach tego samego konstruktora, co o czymś świadczy.   Diamondy 8.2 to głośniki dla tych, którzy lubią by muzyka stanowiła integralny element ich domowego życia, aby przez czały czas "coś grało" i to grało ładnie, czarująco. Do słuchania analitycznego nadają się gorzej, brakuje im precyzji zarówno na górze, jak i na dole. Ale za to wokale prezentują po mistrzowsku, dźwięk odrywa sie od kolumn, wykonawcy "wchodzą do pokoju". Rownie dobrze 8.2 sprawdzają się w ambiencie.   Polecam szczególnie w zestawieniu z klockami Yamahy, brzmią tam znacznie lepiej niz dedykowane głośniki japońskiej firmy.


NAD 521BEE

Jakiś czas temu miałem okazję porównywać NAD 521BEE i Yamahe 596 u znajomego ale może od początku. Znajomy posiada b. wysokiej klasy sprzęt sony (przedwz i końc mocy, kupił bo miał świetne warunku zakupu i brzmienie mu pasowało) + Dynaudio Contur (nie pamietam dokładnie modelu - znajomy twierdzi że dał ponad 15k za 2 sztuki, jak to mówi to jego żona dostaje gęsiej skórki więc chyba prawda). Sam jako źródła używa również jakiegoś Soniaka za 7k. Byłem ciekawy po zakupie swojego NAD'a jak źle on wypadnie w porównianiu z jego źródłem. Dodatkowo do testu dołaczył się kolega ze wspominaną już Yamahą. Oczywiście wiedzieliśmy że zagrają one dużo słabiej (choćby dlatego że jego sprzęt był do siebie dobierany a nasze CD to takie intruzy z kosmosu) ale bylismy ciekawi na ile.   Na warsztat wzieliśmy płyty Pink Floyd, Eve Cassidy i Tomasza Stańko.   NAD kompletenie przegrał z kretesem przy Floydach. Totalnie rozlazła się kontorola basu w dodatku zaczął on dominować, dzwięk stał się przytłumiony i ciemny. Reszta też fatalnie. Ogólnie szyko trzeba było to wyłaczyć to nie dało się absolutnie słuchać. Lepiej było przy Stańce, może dalego że było bardziej akustycznie ogólnie oczywiście totalnie zwęziła się scena i dziwięk był zamulony. Wysokie bez rewelacji ale dało się słuchać. Najlepiej wypała Cassidy bo tam na ogół był tylko jej głos, gitara i cisza. Zarzuty takie jak przy płycie Stańko dodatkowo wokal zaczął czasem syczeć (to chyba oznaka zbyt wyrazistych sopranów ale się nie znam).   Yamaha także poległa ale w innym stylu. Folydów nadal się nie dało słuchać :) ale basu było mniej i nie dominował. Dzwięk troszkę jaśniejszy ale nieznacznie. Pomiędzy Stańko na NAD i na Y nie było drastycznej różnicy. U yamahy jaśniej ale sceny w ogólnie nie było :) u nada tak jak już pisałem. Najlepiej na Y wypadła Cassidy podczas odsłuchu której słychać było różnice w cenie około 2k a nie 5,5k jak było w rzeczywistości.   Jeszcze raz napisze że zarówno NAD jak i Y to b. dobre IMHO odtwarzacze w swojej cenie. Ich słabość została obnażona ale można się było tego spodziewać i nie zdziwiliśmy się bardzo. Mogło to także wynikac z takiego a nie innego doboru interconnectów czy glośników ew. kabli głośnikowych - możo przy manipulowaniu tymi elementami możnaby było coś poprawić.   Tak od siebie dodam że u mnie NAD spisuje się b. dobrze i dużo lepiej od mojego DVD (które swoją drogą nie jest szczytem techniki). Napewno słucha się go przyjemniej niż u znajomego. Następnym razem jak przyjedzie znajomy to może uda sie porównac NAD'a z Y na moim sprzęcie (choć może być ciężko bo sprzęt słaby). Tym razem nie było okazji.   Na koniec dodam że IMHO to Yamahy bardzo pasuje.


Infinity SM 102

Kolumny te posiadałem kilka lat, moim zdaniem nie nadają się do zastosowań domowych ze względu na zachwianą równowagę tonalną, z kolei ze względu na dużą skuteczność nadają się doskonale do restauracji lub baru, zresztą tam je sprzedałem za 400 zł ;-) Wybrałem je, gdyż byłem zupełnym laikiem, a nazwa Infinity spodobała mi się, podobnie jak napis made in USA ;-) Ale do rzeczy: Kolumny grają bardzo dynamicznie i przejrzyście, słychać wszystkie szczegóły, ale kosztem przyjemności z odsłuchu - sybilanty, świsty są niestety na porządku dziennym, podobnie jak zupełny brak niskiego basu, jest jedynie podbarwiony średni - poważna wada :-( Kolumny nadrabiają to poziomem głośności, który można z nich "wyciągnąć" oraz niezłą jakością wykonania - niestety nie są neutralne co zdecydowania obniża ich wartość w zastosowaniu w systemach audiofilskich. Co do nieszczęsnej skuteczności to producent podaje 100 db (nie wiem ile jest naprawdę), ale grały one u mnie bardzo głośno już na godz. 9-tej :-) Podsumowując: bardzo specyficzna konstrukcja, która może się niektórym na początku spodobać.


Infinity SM 102

Po wyjęciu kolumn z pudełka przykucnąłem z wrażenia. Monitory SM 102 to potężne grzmoty o wymiarach 30x30x55. Wymurowałem pod nie podstawki z ytongu i granitu o wysokości ok. 30 cm i podłączyłem najpierw resona, potem xlo 650f i tak zostało. Pomny zapewnień producenta i kol. zyzia 0 100 db skutecznośći tych smoków, pomalutku i z obawą przekręcałem potncjometr wzmaka. Obawy były bezpodsatwne - sm102 mogą mieć maks. 89 db, moje q-15 mają zmierzone laboratorynie 88 db i chyba nie grały głośniej, ale ciszej na pewno nie. 100 db okazało się żartem :-). Brzmienie szczegółowe w zakresie sopranów i średnicy. Pięknie wypełniona średnica. Lee Hooker zaśpiewał, głęboko, po \\\"murzyńsku\\\". Wokale namacalne, słowa piosenek stały się czytelniejsze, sola gitarowe odkryły nowe dźwięki. Bas duży, ale nie schodzi bardzo nisko, jest to raczej średni i wyższy bas (tu zyzio miał rację), ocieplony lecz rytmiczny. Wg mnie sm 102 przekazują charakter elektry e-10, która gra \\\"lampowo\\\". Zaszła tu znakomita snergia kolumn ze wzmacniaczem. Basu jest dużo, dla mnie to plus (po to zresztą zmieniałem kolumny). Wysokotonowiec jest wykonany z jakiejś przedziwnej metalicznej pianki. Soprany są znakomite - szczegółowe, szybkie, bez ziarna czy szklistości, zespolone z resztą pasma. Żadnych syczeń wokalistów. Nie jest to poziom tioxydowego focala, ale ... . Stereofonia na dobrym poziomie, pojawia się głębia sceny. Każdy materiał muzyczny brzmi co najmniej dobrze. Blues, pop rock, jazz akustyczny - zawodowo. Liryczna ballada - proszę uprzejmie, nastrojowo i delikatnie. Trash - no dawaj, dawaj- bułka z masłem, potężne brzmienie, rytm, selektywność. Podsumowując - dźwięk pełny, potężny i selektywny, nienatarczywy lecz szczegółowy.


Harman Kardon HD 750

Moje wrażenia z odsłuchu zaraz po zakupie: cedek grał jak lubię, podpięty do wzmaka HK 670 i podłogówek Tannoy M4 przekazywał dźwięk dynamiczny ale nie męczący, brzmienie dość gładkie i zrównoważone. Bas wydawał się być rytmiczny, góra lekko wycofana. To jednak tylko pierwsze wrażenia. Po dłuższym odsłuchu jednak czegoś brakowało. Czego? Poza w sumie dobrymi parametrami jak na tą klasę i kasę moim zdaniem 750-ce brakuje jednak trochę muzykalności. Dłuższy odsłuch sprawiał, iż zauważalne były braki detali, bas nie sprawiał już wrażenia jego kontroli itp. Wiem, wiem powiecie, że to wina pozostałych elementów i bądź co bądź budżetowego cd harmana ale do takich wniosków doszedłem pożyczając od życzliwych mi kolegów lepszych co najmniej cenowo źródeł. Ponieważ okazało się, że modyfikacja będzie tańsza, niż sprzedaż klocka i kupno nowego zaryzykowałem tuning ala Darkul. Dodany tor analogowy, zmienione wzmacniacze operacyjne na opy552, poprawiony zegar to przecież jeszcze nie najwyższy stopień modyfikacji a efekty? Oceny efektów dokonałem sam, jak również biegałem z cedekiem do życzliwych kolegów (audiofili). Testy wypadły naprawdę pomyślnie, zwłaszcza, gdy nic nie mówiac podłączyłem cedeka w miejsce zwykłego harmana 750 :-))) Kolega po prostu myślał, że go oszukali w sklepie i sprzedali jakiś trefny sprzęt :-)))) . Deklasował u większości wszystkie CA Azury, Rotele 1072, czy tańsze NAD-y. Creek CD50 MK II, AA paganini też były gorsze. Przegrał jedynie z CEC TL5100Z no ale to już nie powinno dziwić. Nie będę opisywał walorów harmana z porównań bo zbyt mało miejsca. Moim skromnym zdaniem obniżenie jittera powiększyło szerokość sceny i poprawiło lokalizację źródeł dźwięku a opy552 dały szybkość, precyzję i lekkie ocieplenie, chociaż dalej przekaz był taki jak na płycie bez specjalnych podkreśleń któregoś z zakresów. Zauważalna nawet na moim zestawie lepsza jakość niskich tonów, bas krótszy, bardziej sprężysty i tyle co trzeba. Jedynym dla mnie negatywnym aspektem tuningu jest niestety konieczność wymiany wzmaka a przede wszystkim kolumn bo na tym sprzęcie co mam cedek nie grał już tak efektownie. Jeśli wyszło z tego opisu jakieś pianobicie to wybaczcie, jednak takie są moje wrażenia (i nie tylko moje) odnośnie opinii o HD 750. Z pewnością bardziej pasuje to do działu DIY ale jeśli ktoś już go kupił i z jakiś powodów nie chce się z nim rozstawać chociaż oczekiwał czegoś więcej to należy rozważyć możliwość tuningowania go nawet na poziomie podstawowym. Ja wybrałem tuning oraz majstra Darkula i nie żałuję ani jednego ani drugiego. Daję 2 piątki bo to dobry wybór cd do 1000 oraz bardzo dobry do późniejszego tuningu.   Wprowadzając odrobinę humoru do tego przydługiego opisu to pewnie za jakiś czas sam się będę śmiał ze swoich durnowatych wpisów :-)))


Philips 720 SA

Odtwarzacz mam od tygodnia. niewiele zobaczyłem (3 filmy) ale katuję na nim płyty muzyczne, żeby się wygrzał:) no i bawię się "upsamplingiem" oraz wbudowanym "equalizerem". A tak na poważnie, to uważam, że w tej cenie jest to rzetelny odtwarzacz DVD, który można podłączyć pod KD lub stereo bez specjalnego wstrętu ale i nie oczekując rewelacji. Wysokie lekko syczą (choć to może z czasem minie), bas jest raczej twardy i nie rozlewa się. Uwagi dotyczą słuchania muzyki. W kinie i tak można w zasadzie wszystko wyregulować przez np. amplituner. Do 1 kzł w mojej ocenie gra bardzo dobrze.


Philips HP 890

Kupiłem sobie te cuda właśnie dlatego, bo wszyscy je zachwalali za wygodę słuchania i lekko efekciarski dźwięk. W sam raz dla mnie, audiofilem nie jestem i nie kręci mnie doskonale odwzorowany dźwięk w słuchawkach bez żadnych upiększeń. Przesiadłem się z już mocno wysłużonych philipsów 110 za 29zyla. Z pierwszym odpaleniem słuchawki mnie rozczarowały - zdecydowanie zbyt ostra górośrednica, była aż drażniąca. Ale to było tylko odczucie po przesiadce z tych ruskopodobnych pierdziaw. Już po paru minutach zorientowałem się, jak powinny brzmieć słuchawki. Na pierwszy ogień poszła zadziwiająca selektowność, której było totalnie brak w pierdziawach (od tej pory tak nazywam hpeki 110). Tutaj nawet przy bardzo głośnym i niskim basie można wyłapać najmiejsze szczegóły (i niestety niedociągnięcia w piosenkach...). 2 - bas. Ten jest zaskakujący, zero plastiku, którego było pełno w pierdziawach. Ultranisko schodzący, drgania można poczuć już od ok. 15 hz! A dźwięk od 20 (przynajmniej ja tak słyszę). Jendym słowem miodzio. Jest on trochę zmiękczony i ocieplony, taki kinowy :D Typowe amerykańskie sensacyjne śmiecie z hollywood brzmią cudnie. No ale niestety, na wygodzie mocno się zawiodłem. Mam tak dziwnie uposledzoną głowę, że muszle cisną mnie w zawiasy szczęk (te takie wystające kulki na południowy-zachód od uszu :D ) no i słucha się nie za ciekawie, co chwile je poprawiam :/ I jeszcze jeden problem - podkręcając głośność do granicy, w której nasze uszka się pocą, pojawiają się sybilanty i początkowa "miękkość" dźwięku zamienia się w swoje przeciwieństwo. Wniosek - najfajniej słucha się je przy niskich poziomach głośności. Do słuchawek łaskawy philips dodaje estetyczny, aczkolwiek jak dla mnie zbyt banalnie i wysmukle wyglądający stojak. Mam je dopiero drugi dzień, ale jak niedawno odpaliłem z powrotem pierdziawy, to myślałem że spadne z krzesła. W głowie mi się nie mieściło, jak ja w ogóle mogłem z tego słuchać!! Dźwięk przypłaszczony, plastikowy, zamulony, niewyraźny i baaardzo wymodelowany (litera V na korektorze :D ). Podsumowując - dźwięk mają super, wygodę raczej też (moja siostra jest zachwycona, inni też, wygląda na to że tylko ja mam krzywy łeb). No i cenę :D


Gryphon Callisto 2100

W kraju Hamleta właśnie zaprzestano produkcji modelu 2100, więc chyba zasłużył sobie na recenzję? Gryphon jaki jest każdy widzi (słyszy). Pożyczając go byłem ciekaw jak wypadnie w porównaniu ze starszym bratem, Callisto 2100. Ale o tym później. Dźwięk z 2100 jest idealnie przezroczysty i beznamiętny - niewykluczone, że można pójść jeszcze dalej, ale osobiście nie odsłuchiwałem aż tak zaawansowanych konstrukcji. Wzmacniacz grał w pokoju o fatalnej akustyce, a mimo to natychmiast dała sie wysłyszeć niezwykle prezyzyjna przestrzeń, jaką buduje to urządzenie. Dźwięki odrywają się bez problemu od kolumn, scena sie poszerza i nabiera wręcz namacalnej głębi. Lokalizacja instrumentów jest superprezyzyjna, a ich barwa odfiltrowana z wszelkich "firmowych" naleciałości. Jeśłi coś brzmi nie tak, możemy być pewni, że odpowiadają za to pozostałe elementy toru. Oczywiście punktem popisowym Gryphona jest dynamika, która objawia się zwłaszcza w niskich rejestrach. Fortepian Yundi Li zabrzmiał jak na żywo - niskie oktawy były twarde, mięsiste i co ważniejsze - nigdy nie przeciągane. Ponadprzeciętna dynamika objawia się najlepiej przy słuchaniu orkiestry symfonicznej - po raz pierwszy mogłem zapomnieć, że mam skromne monitory, a nie wielkie kolumny podłogowe. W dźwieku czuć wielką swobodę i rozmach, brak jakichlkolwiek ograniczeń zarówno w skali mikro jak i makro. Musiałem się bardzo powstrzymywać, żeby nie słuchać coraz głośniej. W skali liczonej od 1-50 doszedłem do 30 i dalej już było naprawdę niebezpiecznie (dla kolumn i sąsiadów, nie dla wzmacniacza). Dopiero słuchając Gryphona można się zorientować, jak ważna jest nieograniczona potęga brzmienia: natychmiast wzrasta poczucie realności i namacalności dźwięku, przez co słuchanie staje się bliskie temu, czego doświadczamy na prawdziwych koncertach. Jeszcze słówko o porównaniu 2100/2200. Byłem niezwykle ciekaw, czy różnica między tymi urządzeniami faktycznie sprowadza sie tylko do mocy, czego ich tak nie wysłyszę na małych monitorach. Otóż nie. O ile 2100 to urządzenie bardzo dobre, tak 2200 jest wzmacniaczem absolutnie wybitnym. Większa moc przekłada się na jeszcze obszerniejszą przestrzeń, która za nic ma ustawienie kolumn, większą swobodę i rozmach dźwięku. Bas potrafi zdmuchnąć z fotela, a dynamika... cóż, przy odpowiednich kolumnach to już prawdziwy koncert na żywo. Ale najważniejsza rzecz - średnica. W 2100 była bardzo poprawna i beznamiętna, natomiast w 2200 jest fantastycznie nasycona i wręcz namacalna. Wydaje mi się, że właśnie między 2100 i 2200 biegnie ta cienka linia, która oddziela bardzo dobre hi-fi od hi-endu.


Radmor 5102

Mam go w sypialni i lubię patrzeć na Jego zielone wskaźniki przed zaśnięciem.Gra z kolumnami infinity reference 30 + monster cable xp. Konstrukcja prawdziwie audiofilska- niech zajrzą do środka właściciele azjatów.Obudowa z forniru (jadnak nie drzewo), no ale jakby nie spojrzeć 30 letnia,albo i więcej, konstrukcja.Dzwięk trochę przytłumiony,brak basu(albo raczej krochmal, przy gałce basu na 5)przy wyłączonych wszystkich filtrach.Kupiłem go ,bo miałem taki ze 25lat temu;)-prawda, wtedy to dopiero było coś! W tej chwili ma dla mnie wartość emocjonalną.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.