Skocz do zawartości
IGNORED

Dlaczego flac gra zle.


shittzu

Rekomendowane odpowiedzi

Po prostu słucham muzyki i jej nie mierzę, ale mogę dużo o niej pisać. A Ty adaptuj i mierz - nie dogadamy się. Zrobiłeś ze słuchania muzyki z domowego stereo niemalże inżynierię genetyczną co jest trochę komiczne.

 

Przecież to, że o tym piszę nie oznacza wcale, że to robię.

Tym bardziej nie wyklucza to słuchania przeze mnie muzyki, czy mojej możliwości o niej pisania.

Jesteśmy w specyficznej zakładce więc dodam, że dla mnie to, o czym piszę jest właśnie hi-endem, w przeciwieństwie do zachwytów nad błyszczącym sprzętem z ładnym logo i magicznymi kabelkami z rodowanymi wtyczkami. :)

 

 

Widocznie za mało znasz BN, Prestige czy też innych Contemporary - RVG to dużo kiepsko brzmiących płyt, ale też i dużo świetnie brzmiących.

Świetnie to chyba przesada, ale faktycznie są wśród nich i płyty dobrze, jak na tamte czasy (!) zrobione.

 

A takie bąki to sobie daruj, bo nie robią na mnie żadnego wrażenia tylko wystawiają wizytówkę o tobie.

 

Chciałem tylko żartobliwie zwrócić Ci uwagę na absurd jaki zaproponowałeś. ")

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Świetnie to chyba przesada, ale faktycznie są wśród nich i płyty dobrze, jak na tamte czasy (!) zrobione.

 

Są świetne, ponieważ jazz z tamtych lat tak brzmiał. Ale żeby o tym wiedzieć, to rzeba słuchać live. I w tym miejscu nigdy mnie nie zrozumiesz, ponieważ słuchasz w 99% audio. Real live uczy pokory i nabierasz dystansu do wielu hifajowych i hiendowych zabawek. Warto też się zainteresować brzmieniem realnych instrumentów - just for fun! To też wiele daje i uczy.

 

Chciałem tylko żartobliwie zwrócić Ci uwagę na absurd jaki zaproponowałeś. ")

 

Ale jaki absurd? Pomalowanie pocztówki dżwiękowej nazywasz absurdem? Nie zmieniam nut, metrum ani rytmu - po prostu używam innego adapteru do odtworzenia, z którym jak widać masz poważny problem. To tylko zabawa. Pro jest podczas nagrania, miksu i masteringu, choć ten ostatni czasami na wiele się nie przydaje. Odtworzenie tego wszystkiego w ramach domowego stereo to już jak kto lubi. Ponieważ mam bardzo duże doświadczenie z muzyką live, więc właśnie dlatego zacząłem traktować audio jako zabawę, a nie jako religię. Sorry.

Parker's Mood

Są świetne, ponieważ jazz z tamtych lat tak brzmiał. Ale żeby o tym wiedzieć, to rzeba słuchać live. I w tym miejscu nigdy mnie nie zrozumiesz, ponieważ słuchasz w 99% audio. Real live uczy pokory i nabierasz dystansu do wielu hifajowych i hiendowych zabawek. Warto też się zainteresować brzmieniem realnych instrumentów - just for fun! To też wiele daje i uczy.

 

Twoja postawa zaczyna być trochę mało... elegancka. (mówiąc delikatnie) :)

Nie wiesz nic o tym czego, jak i gdzie słucham, oraz czym się interesuję i znam, ale się jednak wypowiesz. ;)

 

Na domiar złego wydaje się, że nadal nie widzisz ( jak większość) różnic między brzmieniem na żywo i nie za bardzo zdajesz sobie sprawę z tego czym faktycznie jest nagranie i jego produkcja oraz dlaczego utożsamianie tych rzeczy to zwykły logiczny błąd leżący u podstaw wielu nieporozumień i rozczarowań związanych z audio.

Jednak zakładam, że możemy się zrozumieć i spokojnie pogadać z wzajemną korzyścią.

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Jednak zakładam, że możemy się zrozumieć i spokojnie pogadać z wzajemną korzyścią.

 

Spoko. Więc czego słuchasz i jakie znasz rzeczy muzyczne, którymi mógłbyś mnie zaskoczyć?

 

Zrobiłem doświadczenie podczas przerwy w jazzowej sesji nagraniowej. Przyniosłem do studia CW kilka bardzo dobrze zrealizowanych płyt - Steve'a Davis'a 'Songs We Know' oraz 'Quality of Silence'. Zdecydowałem się na ten materiał, ponieważ sesja miała podobny charakter muzyczny jak jazz z tych płyt. Są to nagrania ze słynnej kiedyś audiofilskiej wytwórni DMP. Powiem, że pięknie te płyty brzmią u mnie - i to niezależnie czy z C1 czy z N802 - choć wiadomo, że inaczej z każdego zestawu. Odtworzyliśmy te nagrania w studio na Genelecach i zabrzmiało fatalnie, pomimo doskonale zrobionej akustyki. Być może było prawdziwie, ale w takim razie ja dziękuję za taką prawdę w domu.

 

Następnie przyszedł do mnie inżynier i muzycy z sesji z gotowym materiałem po miksie, ale przed masteringiem - paradoksalnie w studio zabrzmiało to lepiej niż u mnie na C1 i moich gratach. Po przełączeniu na N802 wszyscy byli zadowoleni - oprócz saksofonisty, który mówił, że on tak nie brzmi. Gdzie leży poprawność i prawda?

 

Dodam, że Steve Davis oprócz tego, że jest doskonałym i przesprawnym drummerem, jest jednocześnie bardzo dobrym inżynierem dżwięku mającym na swoim koncie kilkaset nagrań.

Parker's Mood

Czy brałeś kiedyś udział globtrotrze1-szy, albo może inaczej - czy miałeś kiedyś możliwość obserwowania sesji nagraniowej live w studio i czy pożniej słuchałeś płyty z tej sesji - przed miksem, po miksie i po masteringu? Czy słuchałeś tego na głośnikach monitorujących dżwięk i póżniej na swoich? Jakie wnioski?

 

Wnioski są takie, że finalne nagranie (zwłaszcza to dobre) ma mało wspólnego z dźwiękiem jakiego możesz doświadczyć na żywo, nawet uczestnicząc z boku w tej sesji.

Powiem nawet więcej , że statystycznie doświadczany dźwięk na żywo jest sporo gorszy niż jego dobre nagrania, bo nagrania są właśnie po to robione: poprawiane i obrabiane, aby brzmiały lepiej.

Różnica polega na tym, ze ten dźwięk live, nawet zazwyczaj stosunkowo kiepski, zwłaszcza w statystycznym miejscu odbioru, będzie dla każdego odbiorcy zawsze prawdziwy, a indywidualna jego percepcja ( nie tylko zm. słuchu) w danym miejscu i czasie niemożliwa do powtórzenia.

 

Samo nagranie/ zapis może mieć też mało wspólnego z tym, czy w ogóle i jak słyszał go nagrywający/ produkujący. Mógł być naćpany lub pijany ( ach ten stary jazz! ;) ), mógł nawet tego nie słuchać, wyjść, zastosować wczorajsze presety, mieć zepsuty jeden głośnik itp. itd. Na taśmę i tak coś się nagrało... dobrze lub gorzej.

I można to poprawnie, a nawet wiernie odtworzyć dysponując jednak odpowiednio skalibrowanym i zestrojonym systemem.

 

Posłuchajcie głośno np. ostatnich nagrań Chesky Records np. Macy Gray. Co powiecie o dźwięku?

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Wnioski są takie, że finalne nagranie (zwłaszcza to dobre) ma mało wspólnego z dźwiękiem jakiego możesz doświadczyć na żywo, nawet uczestnicząc z boku w tej sesji.

Powiem nawet więcej , że statystycznie doświadczany dźwięk na żywo jest sporo gorszy niż jego dobre nagrania, bo nagrania są właśnie po to robione: poprawiane i obrabiane, aby brzmiały lepiej.

Różnica polega na tym, ze ten dźwięk live, nawet zazwyczaj stosunkowo kiepski, zwłaszcza w statystycznym miejscu odbioru, będzie dla każdego odbiorcy zawsze prawdziwy, a indywidualna jego percepcja ( nie tylko zm. słuchu) w danym miejscu i czasie niemożliwa do powtórzenia.

 

Samo nagranie/ zapis może mieć też mało wspólnego z tym, czy w ogóle i jak słyszał go nagrywający/ produkujący. Mógł być naćpany lub pijany ( ach ten stary jazz! ;) ), mógł nawet tego nie słuchać, wyjść, zastosować wczorajsze presety, mieć zepsuty jeden głośnik itp. itd. Na taśmę i tak coś się nagrało... dobrze lub gorzej.

I można to poprawnie, a nawet wiernie odtworzyć dysponując jednak odpowiednio skalibrowanym i zestrojonym systemem.

 

 

Te wnioski są bezpodstawne i zupełnie bezproduktywne. Akurat ja mam zupełnie inne doświadczenia z dżwiękiem live i uważam, że brzmienie live podczas sesji jest kluczowe. Z jego następstw mamy to co na płycie, oczywiście odpowiednio pomniejszone i sformatowane - skompresowane. Ileż ja już się na tym forum nasłuchałem od różnej maści audiofeelów, że na żywo to jest żle, natomiast z płyty jest orgazmotron. Jest to bzdura totalna i wydaje mi się, że po prostu nigdy nie doświadczyłeś bardzo dobrego realnego dżwięku na własnej skórze.

 

Albo to: to jest chyba jakaś żenada i ignorancja. Calleb Willitz to zmakomity inżynier, oprócz tego jest muzykiem. A Steve Davis? Czy w ogóle znasz te płyty, które wymieniłem? Stary jazz??? Steve Davis? Za dużo mieszasz, a za mało konkretów i przykładów z życia. Pisać na forum to sobie można co tylko ślina na język przyniesie '-)

 

Samo nagranie/ zapis może mieć też mało wspólnego z tym, czy w ogóle i jak słyszał go nagrywający/ produkujący. Mógł być naćpany lub pijany ( ach ten stary jazz! ;) ), mógł nawet tego nie słuchać, wyjść, zastosować wczorajsze presety, mieć zepsuty jeden głośnik itp. itd. Na taśmę i tak coś się nagrało... dobrze lub gorzej.

I można to poprawnie, a nawet wiernie odtworzyć dysponując jednak odpowiednio skalibrowanym i zestrojonym systemem.

Parker's Mood

Posłuchajcie głośno np. ostatnich nagrań Chesky Records np. Macy Gray. Co powiecie o dźwięku?

 

No ładne piosenki, typowo Cheskowate - z pięknym pogłosem i przestrzenią. Dużo jest takich nagrań od braci Chesky; Malone jest ich etatowym gitarzystą - lubię go w nagraniu kwartetu Jimmy Cobb'a z kościoła.

Parker's Mood

Jest to bzdura totalna i wydaje mi się, że po prostu nigdy nie doświadczyłeś bardzo dobrego realnego dżwięku na własnej skórze.

 

Każdy dźwięk na żywo jest realny. ;)

Ja mam natomiast wrażenie, że Ty nie doświadczyłeś bardzo dobrego dźwięku z odpowiednio zestrojonego systemu domowego, czy studyjnego.

 

Z tzw. studiami nagraniowymi i z ludźmi tam pracującymi statystycznie jest dokładnie tak jak z systemami domowymi i ich właścicielami.

 

Proponuję dla przeciwwagi odwiedziny jakiegoś prawdziwego studia z kolumnami na zamówienia za np. kilkaset tys. USD i ze ścianami, w które wsadzono drugie, albo i trzy razy tyle. Gdzie dostrojenie trwało kilka lat, a nagrywający ma na koncie przynajmniej kilka nagród za reżyserię dźwięku. W kategorii jakości nagranego dźwięku proponuję też posłuchać kilku uznanych i nagradzanych za to produkcji z ostatnich lat, a nie tylko tych, które wg nas i na naszym systemie wypadają najlepiej . Można zacząć od Grammy, zwłaszcza w kategorii klasyka. :)

 

Chicago szkoda Twoich nerwów na Globtrotera.

 

Szymon,

Przecież my tu nie o mnie (choć Chicago chyba bardzo by chciał ;) ), ale bardzo spokojnie o audio sobie rozmawiamy.

Jak masz coś do powiedzenia to się nie krępuj. Zapraszamy! :)

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Proponuję dla przeciwwagi odwiedziny jakiegoś prawdziwego studia z kolumnami na zamówienia za np. kilkaset tys. USD i ze ścianami, w które wsadzono drugie, albo i trzy razy tyle. Gdzie dostrojenie trwało kilka lat, a nagrywający ma na koncie przynajmniej kilka nagród za reżyserię dźwięku. W kategorii jakości nagranego dźwięku proponuję też posłuchać kilku uznanych i nagradzanych za to produkcji z ostatnich lat, a nie tylko tych, które wg nas i na naszym systemie wypadają najlepiej . Można zacząć od Grammy, zwłaszcza w kategorii klasyka. :)

 

Ależ znam nagradzane realizacje, które odbyły się w normalnych warunkach bez wsadzania złotego ptaka w ściany - wystarczy Jim Anderson? Czy to za mało? Każdy inżynier ma swoje ideały i sposoby na porządne nagranie. Wszystko to kwestia ustawienia mikrofonów i fachowości muzyków. Widzę, że nie masz za bardzo wielkiego pojęcia o tym, pisząc o jakichś miljonach wsadzanych w ściany. Posłuchaj Vandermarka z Not Two czy też innych produkcji, zupełnie normalnych, bez złotych łańcuchów i sygnetów z diamentem. Ale w sumie nie dziwię się Tobie - ekstrema audiofilska tak już ma i jestem przyzwyczajony.

 

Proponuję dla przeciwwagi odwiedziny jakiegoś prawdziwego studia z kolumnami na zamówienia za np. kilkaset tys. USD i ze ścianami, w które wsadzono drugie, albo i trzy razy tyle

 

A taki koncert na przykład z Green Mill Patricii Barber 'Companion' to żle jest zrealizowany? Byłem na nim, dokładnie na tym samym, który słyszysz z płyty. Oprócz tego byłem na innym, tzn w innym miejscu, w Park West. Ale ekipa u muzyka ta sama co w GM. Było jeszcze lepiej!

 

Oczywiście tylko dżwiękowo było lepiej, bo już energii takiej jak w Green Mill nie było. To miejsce jest magiczne!

Parker's Mood

Gość numik

(Konto usunięte)

Wnioski są takie, że finalne nagranie (zwłaszcza to dobre) ma mało wspólnego z dźwiękiem jakiego możesz doświadczyć na żywo, nawet uczestnicząc z boku w tej sesji.

Powiem nawet więcej , że statystycznie doświadczany dźwięk na żywo jest sporo gorszy niż jego dobre nagrania, bo nagrania są właśnie po to robione: poprawiane i obrabiane, aby brzmiały lepiej.

Różnica polega na tym, ze ten dźwięk live, nawet zazwyczaj stosunkowo kiepski, zwłaszcza w statystycznym miejscu odbioru, będzie dla każdego odbiorcy zawsze prawdziwy, a indywidualna jego percepcja ( nie tylko zm. słuchu) w danym miejscu i czasie niemożliwa do powtórzenia.

 

Samo nagranie/ zapis może mieć też mało wspólnego z tym, czy w ogóle i jak słyszał go nagrywający/ produkujący. Mógł być naćpany lub pijany ( ach ten stary jazz! ;) ), mógł nawet tego nie słuchać, wyjść, zastosować wczorajsze presety, mieć zepsuty jeden głośnik itp. itd. Na taśmę i tak coś się nagrało... dobrze lub gorzej.

I można to poprawnie, a nawet wiernie odtworzyć dysponując jednak odpowiednio skalibrowanym i zestrojonym systemem.

 

Posłuchajcie głośno np. ostatnich nagrań Chesky Records np. Macy Gray. Co powiecie o dźwięku?

dziwne masz doświadczenia - ok, koncerty RHCP itp. sobie darujmy, ale słyszałem wiele dźwięków live zdecydowanie dobrych, część zdecydowanie lepszych niż na płytach.

 

I 2 - czemu łączysz 2 różne rzeczy. Live to live. Fakt. Nagranie to nagranie. Też sfera faktu. Nieważne jak bardzo różni się od live, jest takie jakie jest i to ten "fakt" odtwarzamy w naszych systemach. Co ma piernik do wiatraka, co to wnosi?

 

Co ma do tego pomiar dźwięku? Sam napisałeś, że obie sfery mogą się bardzo różnić, więc? Live to live, płyta to płyta, taka jak ją zrealizowano. To tak jak z piłką. Mecz na trybunach a ten sam mecz w tv to niby to samo, ale doznania inne. Ale co ma ta inność do pomiarów? Filmy też mierzysz? Obrazy w muzeach? (pod kątem wizualnym)?

Wytłumacz mi clue Twojej myśli

Moim zdaniem, czy lepiej na koncercie czy w domu to zależy. Byłem jakiś czas temu w Warszawskim klubie jazzowym na Monice Lidke i nagłośnienie było tak beznadziejne że z płyty brzmiało to 3x lepiej. Natomiast niedawno wróciłem z urlopu gdzie właściciel hotelu był wielkim wielbicielem muzyki. Zaliczyliśmy 3 koncerty. 2 jazzowe bez żadnego wzmocnienia oprócz vokalu i 1 na gitarach elektrycznych. I pomimo iż jestem wniebowzięty jak mi gra w domu to niestety do perkusjii jazzowe jeszcze troche brakuje. I nawet Płyty z wytwórni Reference Recordings które są jak dla mnie doskonale wydane, moim zdaniem sporo lepiej niż wspomniana Macy Gray, nie grają tak dobrze jak muzyka na żywo. Generalnie unikam koncertów gdzie jest nagłośnienie. Uwielbiam te gdzie jest bez elektroniki czy choć by operę.

 

Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka

 

 

Koncerty nienagłaśniane są najbardziej miarodajne. A że poza filharmonią to rzadkie zjawisko, to inna sprawa. Grajkowie uliczni są ratunkiem, choć nawet oni często usiłują się nagłaśniać - władze miejskie powinny tego zabraniać.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Globtroterowi1 chodzi o perfekcyjną pomierzoną akustykę pomieszczenia i jej zrobienie. Optymalizacja wszystkiego - ale jak już mówiłem wcześniej, to wydaje się być niemalże ABC w dojrzałym i rasowym audiofilingu. Mniej więcej wiem o co mu chodzi, ale nie mogę zrozumeć tej prawidłowości odtworzenia - optymalizacja odsłuchu? Wymiary pomieszczenia? Owszem, tu może być albo za dużo metrów kwadratowych, albo za mało. Ściany? Tu też powiedziałbym: zależy co chcesz osiągnąć, jaki dżwięk? Zgaszony, rozjaśniony, z pogłosem (dobry dla solo instrumentów)... Studia Avatar brzmi inaczej niż Clinton, choć tu z kolei globtroter1 powie, że chodzi o to, żeby Avatar lub Clinton poprawnie odtworzyć. Wszystko musi być czytelne pod względem audio-logistycznym - pewnie chodzi o to. Zgłupiałem!

Parker's Mood

dziwne masz doświadczenia - ok, koncerty RHCP itp. sobie darujmy, ale słyszałem wiele dźwięków live zdecydowanie dobrych, część zdecydowanie lepszych niż na płytach.

 

Mówiłem o statystyce. Są wyjątki w obie strony. :)

 

I 2 - czemu łączysz 2 różne rzeczy. Live to live. Fakt. Nagranie to nagranie. Też sfera faktu. Nieważne jak bardzo różni się od live, jest takie jakie jest i to ten "fakt" odtwarzamy w naszych systemach. Co ma piernik do wiatraka, co to wnosi?

 

Przez kilka ostatnich stron staram się właśnie rozdzielić te dwa odrębne światy i prosto to wyrazić.

 

 

 

Co ma do tego pomiar dźwięku? Sam napisałeś, że obie sfery mogą się bardzo różnić, więc? Live to live, płyta to płyta, taka jak ją zrealizowano. To tak jak z piłką. Mecz na trybunach a ten sam mecz w tv to niby to samo, ale doznania inne. Ale co ma ta inność do pomiarów? Filmy też mierzysz? Obrazy w muzeach? (pod kątem wizualnym)?

Wytłumacz mi clue Twojej myśli

 

A telewizor, czy monitor kalibrujesz i dostrajasz? Robisz to na oko, czy stosujesz jakiś rodzaj pomiaru? Po co robią to np. fotograficy?

Dobre kina po pomiarach, kalibracji i dostrojeniu mają zazwyczaj zgodność z certyfikatem. np THX. Po co?

Nie da się tego zrobić prawidłowo bez pomiarów, na czuja, czy oko.

Obrazy w muzeach? ;) Te częściej ze względów konserwacyjnych niż chęci zapewnienia standardu warunków "odbioru" :) mają często b. precyzyjne wymogi związane z temperaturą, wilgotnością powietrza, rodzajem i natężeniem oświetlenia. Ustalają to i dostosowują na oko?

 

................

 

Całkiem odrębną kwestią jest próba porównania specyfiki dźwięku na żywo z tym odtwarzanym.

Różnice są mniej więcej takie jak na meczu na stadionie i jego transmisji w telewizji.

Jeżeli weźmiesz pod uwagę tylko wizję- sam obraz w TV i to co tylko widzisz z trybuny, to podobne różnice towarzyszą w zasadzie samemu audio słuchanemu na żywo na koncercie i dobremu nagraniu audio z tego wydarzenia.

Są wręcz pewne analogie. Np. ilość kamer/ mikrofonów, wybór optymalnego miejsca dla kamery/ mikrofonu, miks wizji/ dźwięku itd.

Tylko nie mów, że z trybuny zobaczysz całościowo lepiej, więcej i dokładniej niż w TV. Oczywiście o ile masz prawidłowo ustawiony TV, a obrazu nie przesłaniają padające na ekran promienie słońca, czy załamania światła.

 

Ta sama zasada dotyczy właściwie audio. Jeżeli nagranie jest zrobione dobrze będziesz słyszał lepiej, więcej i dokładniej niż na koncercie, zwłaszcza w przypadkowym miejscy na sali. Jest tylko jeden warunek. Musisz to nagranie poprawnie, a nie jakkolwiek odtworzyć.... :)

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Gość numik

(Konto usunięte)

Dobre kina po pomiarach, kalibracji i dostrojeniu mają zazwyczaj zgodność z certyfikatem. np THX. Po co?

ok, to co próbuję zrozumieć to ten standard. W kd jest THX. Ok, a w stereo? Ja rozumiem w pełni pomiary w sensie akustycznym, by poprawić to co mamy. Ja wolę najpierw znaleźć swoje brzmienie, potem poprawiać, co kto woli.

 

Ale mierzenie dźwięku, wzmacniaczy? Każdy gra trochę inaczej, ale który prawidłowo. Wskaż mi proszę narzędzie i standard w jakim pomiar ma się "zmieścić". Tego nie rozumiem. Jak zmierzysz dźwięk, który Ci się PODOBA i ten pomiar wyjdzie źle to co. Tego nie rozumiem, techniki, narzędzia pomiaru, standardu do osiągnięcia.

 

Moim jedynym narzędziem jest ucho...jeżeli dźwięk systemu zbliża się do spectrum dźwięków jakie znam z życia codziennego - jest dobrze. Chodzi też o łączenie się zakresów w całość, szybkość, proporcje itp.

 

Podam przykład. Interkonekty Cardasa czy Harmonixa, szczególnie te pierwsze. Można je lubić, ale mocno "manipulują" proporcjami, zaburzają, VDH w uproszczeniu też, Nordost. Ucho mi to mówi, wybieram inne kable, podobnie ze źródłami i wzmakami, kolumnami. Nie wiem jak mógłbym inaczej to stwierdzić jakimś "pomiarem"

Całkiem odrębną kwestią jest próba porównania specyfiki dźwięku na żywo z tym odtwarzanym.

Różnice są mniej więcej takie jak na meczu na stadionie i jego transmisji w telewizji.

 

Albo takie porównianie: jak mieć porno w realu z własną żoną albo nieżoną, a oglądaniem porno z super 100' z olida. Te stadiony to niedobry przykład. Filharmonia jest już lepszym samplem, jakby nie spojrzeć i nie usłyszeć.

Parker's Mood

Albo takie porównianie: jak mieć porno w realu z własną żoną albo nieżoną, a oglądaniem porno z super 100' z olida. Te stadiony to niedobry przykład. Filharmonia jest już lepszym samplem, jakby nie spojrzeć i nie usłyszeć.

 

Chicago, nie chcę, aby to zabrzmiało nieuprzejmie, ale przeczytaj naszą fajną wg mnie rozmowę jeszcze raz zanim wyciągniesz podobne, pochopne wg mnie wnioski i definitywne, a tym bardziej te dość trywialne i emocjonalne stwierdzenia. :)

 

Dla mnie osobiście dziwne jest, że audio w wydaniu audiofilskim/ powszechnie dominującym na forach i w prasie tak skutecznie opiera się logice i racjonalności występującej we wszystkich innych dziedzinach.

Najdziwniejsze dla mnie jest to, że w propagowaniu tej dominującej ciemnoty i bezrefleksyjności ( przepraszam, ale muszę - niech nikt nie bierze sobie tego osobiście, staram się bardziej opisać samo zjawisko ) uczestniczą, często b. aktywnie, ludzie na co dzień związani z nauką, medycyną, czy techniką, którzy np. w swej pracy stosują całkowicie odmienne metody i podejście, a tu czują się wyjątkowo zwolnieni z tego "obowiązku". :)

 

ok, to co próbuję zrozumieć to ten standard. W kd jest THX. Ok, a w stereo? Ja rozumiem w pełni pomiary w sensie akustycznym, by poprawić to co mamy. Ja wolę najpierw znaleźć swoje brzmienie, potem poprawiać, co kto woli.

 

Ale mierzenie dźwięku, wzmacniaczy? Każdy gra trochę inaczej, ale który prawidłowo. Wskaż mi proszę narzędzie i standard w jakim pomiar ma się "zmieścić". Tego nie rozumiem. Jak zmierzysz dźwięk, który Ci się PODOBA i ten pomiar wyjdzie źle to co. Tego nie rozumiem, techniki, narzędzia pomiaru, standardu do osiągnięcia.

 

Moim jedynym narzędziem jest ucho...jeżeli dźwięk systemu zbliża się do spectrum dźwięków jakie znam z życia codziennego - jest dobrze. Chodzi też o łączenie się zakresów w całość, szybkość, proporcje itp.

 

Podam przykład. Interkonekty Cardasa czy Harmonixa, szczególnie te pierwsze. Można je lubić, ale mocno "manipulują" proporcjami, zaburzają, VDH w uproszczeniu też, Nordost. Ucho mi to mówi, wybieram inne kable, podobnie ze źródłami i wzmakami, kolumnami. Nie wiem jak mógłbym inaczej to stwierdzić jakimś "pomiarem"

 

Jak nie wiesz, to przeczytaj proszę uważniej jeszcze raz to wszystko. :)

 

Rozumiem, ze skoro do pomiaru dźwięku stosujesz ucho, to do określania wagi stosujesz pewnie dłonie, precyzyjnej długości własne kroki, powierzchni lasu, czy pola wzrok, a prędkości natężenie powiewu wiatru we własnych włosach. :) To jest właśnie absurd i mistyfikacja przekonań towarzyszących audio.

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Gość numik

(Konto usunięte)

Chicago, nie chcę, aby to zabrzmiało nieuprzejmie, ale przeczytaj naszą fajną wg mnie rozmowę jeszcze raz zanim wyciągniesz podobne, pochopne wg mnie wnioski i definitywne, a tym bardziej te dość trywialne i emocjonalne stwierdzenia. :)

 

Dla mnie osobiście dziwne jest, że audio w wydaniu audiofilskim/ powszechnie dominującym na forach i w prasie tak skutecznie opiera się logice i racjonalności występującej we wszystkich innych dziedzinach.

Najdziwniejsze dla mnie jest to, że w propagowaniu tej dominującej ciemnoty i bezrefleksyjności ( przepraszam, ale muszę - niech nikt nie bierze sobie tego osobiście, staram się bardziej opisać samo zjawisko ) uczestniczą, często b. aktywnie, ludzie na co dzień związani często z nauką, medycyną, czy techniką, którzy np. w swej pracy stosują całkowicie odmienne metody i podejście, a tu czują się wyjątkowo zwolnieni z tego "obowiązku". :)

 

 

 

Jak nie wiesz, to przeczytaj proszę uważniej jeszcze raz to wszystko. :)

 

Rozumiem, ze skoro do pomiaru dźwięku stosujesz ucho, to do określania wagi stosujesz pewnie dłonie, precyzyjnej długości własne kroki, powierzchni lasu, czy pola wzrok, a prędkości natężenie powiewu wiatru we własnych włosach. :) To jest właśnie absurd i mistyfikacja przekonań towarzyszących audio.

jak dla mnie trafiłeś kulą w płot :), tak, dźwięk badam uchem, każdy, od dziecka, wagę wagą, obraz, zdjęcia oczami, jedzenie kubkami smakowymi, seks zmysłami przeróznymi, długość centymetrem itp. Mam nadzieję, że rozróżniasz to co subiektywne i zmysłowe od tego, co policzalne obiektywne. Wg mnie właśnie nie i tu się nie zgadzamy, próbujesz brzmienie wsadzić do 1 wora z wagą, rozmiarem, prędkością - wartościami policzalnymi.

 

Tam się nic nie "podoba", tam się mierzy, sfera faktu. Akceptuj fakty to moja zasada. W dźwięku wg mnie, stosowanie jej to gruby bład logiczny

 

Wg mnie Ty mistyfikujesz właśnie.

Mam nadzieję, że rozróżniasz to co subiektywne i zmysłowe od tego, co policzalne obiektywne.

 

Na tym zasadza się rozbieżność, Ty uważasz, że dźwięk sam w sobie- nawet w ujęciu fizycznym, jest ciągle subiektywny i zmysłowy, a ja, że jak każdy rodzaj fal w danym ośrodku jest dość dogłębnie zbadany i przewidywalny i rządzi się konkretnymi, zbadanymi i przewidywalnymi prawami i zasadami.

Mylisz sam dźwięk (fale i zjawisko fizyczne) z wynikającym z nich psychofizycznym impulsem i jego subiektywną, bardzo złożoną, indywidualną percepcją, którą jest niepowtarzalna i podlega wielu uwarunkowaniom i zmiennym i nie jest, i ze względu na nieprzewidywalność uwarunkowań pewnie nie będzie do końca zbadana, czego przejawem jest m.in. audiofilizm w tak powszechnym, nieracjonalnym wydaniu jakie tu mamy. :)

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Gość numik

(Konto usunięte)

w tak powszechnym, nieracjonalnym wydaniu jakie tu mamy. :)

nie czuję w tym żadnego irracjonalizmu, oczywiście wiem, że dźwięk można zbadać, podobnie jak doznania erotyczne, smakowe i każde inne. Tylko że nie o to wg mnie chodzi. Podoba mi się dźwięk mojego systemu, po co mam go badać. Co robisz, gdy podoba Ci się dziewczyna, badasz to zjawisko?

 

tak, pod kątem akustycznym rozumiem temat, pod kątem "badania dźwięku" nie, ponieważ mówisz o wartościach czysto fizycznych jak obiektywne rozchodzenie się fali. Mieszasz trochę dwa swiaty, światy rządzące się własnymi prawami i Ty wg mnie przez to jesteś irracjonalny próbując ubrać to w płaszczyk racjonalizowania wszystkiego. W dużej mierze rozumiem o co Ci chodzi, ale w pewnej części przesadzasz, nazwałbym to natręctwem ;p, ale nie przeszkadza mi to, pozdrawiam

 

Ianczej mówiąc - każdy system ma swoje cechy, proporcje zakresów, poszczególne zakresy osobno, barwę, dynamikę, szybkość, rozdzielczość, separację itp. itp. itp.

 

Pomiary tego nie zmienią i nie są kryterium wyboru brzmienia, wyboru systemu. Zasady rozchodzenia się fali dźwiękowej raczej znamy z podstawówki;p.

 

Do pomiarów pod kątem akustyki pomieszczenia się przymierzam, w celu jej poprawy, a nie dźwięku

nie czuję w tym żadnego irracjonalizmu, oczywiście wiem, że dźwięk można zbadać, podobnie jak doznania erotyczne, smakowe i każde inne. Tylko że nie o to wg mnie chodzi. Podoba mi się dźwięk mojego systemu, po co mam go badać. Co robisz, gdy podoba Ci się dziewczyna, badasz to zjawisko?

 

tak, pod kątem akustycznym rozumiem temat, pod kątem "badania dźwięku" nie, ponieważ mówisz o wartościach czysto fizycznych jak obiektywne rozchodzenie się fali. Mieszasz trochę dwa swiaty, światy rządzące się własnymi prawami i Ty wg mnie przez to jesteś irracjonalny próbując ubrać to w płaszczyk racjonalizowania wszystkiego. W dużej mierze rozumiem o co Ci chodzi, ale w pewnej części przesadzasz, nazwałbym to natręctwem ;p, ale nie przeszkadza mi to, pozdrawiam

 

Ianczej mówiąc - każdy system ma swoje cechy, proporcje zakresów, poszczególne zakresy osobno, barwę, dynamikę, szybkość, rozdzielczość, separację itp. itp. itp.

 

Pomiary tego nie zmienią i nie są kryterium wyboru brzmienia, wyboru systemu. Zasady rozchodzenia się fali dźwiękowej raczej znamy z podstawówki;p.

 

Do pomiarów pod kątem akustyki pomieszczenia się przymierzam, w celu jej poprawy, a nie dźwięku

 

Przepraszam, ale nadal nie wszystko rozumiesz ( nie tylko Ty, a mam wrażenie, że i zdecydowana większość) , ale ja jestem cierpliwy, choć już trochę tym zmęczony i znużony... :)

Wg mnie nie jestem natrętny, a raczej... konsekwentny. Oczywiście na poziomie retorycznym.

 

Dźwięk w kategoriach fizycznych nie tylko można zbadać, stopień poprawności odtworzenia nagrania zmierzyć i określić, ale można przede wszystkim go dostroić pasywnie i aktywnie, tak aby był poprawny i optymalny na miarę konkretnych sprzętowych ograniczeń i warunków.

Można to zrobić z każdym systemem, nawet z głośnikami komputerowymi, czy pełnymi zniekształceń wzmacniaczami lampowymi. ;)

Poprawa akustyki i dostrojenie do niej całego systemu to najbardziej wymierna i rozsądna metoda poprawy... - dźwięku i wierności odtwarzania nagrania właśnie .

Bezcenna jest możliwość obserwacji i porównania tych zmian.

Nasze uprzedzenia, wyobrażenia, gust i przyzwyczajenia stanowić mogą tu czasem sporą zaporę. Do poprawnego i obiektywnie dobrego, odtwarzanego dźwięku trzeba się długo przyzwyczajać, bo to co nas otacza ma z nim mało wspólnego.

 

P>S.

Mam otwarte pytanie do moderacji. Czy da się te ogólne,choć dość podstawowe, ale wg mnie dość ciekawe rozważania i wymianę opinii, nie mającą w zasadzie nic wspólnego z tytułowym wątkiem wydzielić do oddzielnego wątku pt. "Quo Vadis Audiofilu cz. II".

- Byle nie na bocznicy! ;)

Kiedyś założyłem już taki wątek w innym miejscu i czasie. :)

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

Gość numik

(Konto usunięte)

fakt, z tematem wątku ma to mało wspólnego

natomiast nie baudzo kumam, jak dźwięk, który nas otacza, ma być nieprawidłowy, choć jest naturalny, taki jaki jest. To już magia;)

a FLAC są ok

Gość

(Konto usunięte)

Przepraszam, ale nadal nie wszystko rozumiesz ( nie tylko Ty, a mam wrażenie, że i zdecydowana większość) , ale ja jestem cierpliwy, choć już trochę tym zmęczony i znużony... :)

Wg mnie nie jestem natrętny, a raczej... konsekwentny. Oczywiście na poziomie retorycznym.

 

Dźwięk w kategoriach fizycznych nie tylko można zbadać, stopień poprawności odtworzenia nagrania zmierzyć i określić, ale można przede wszystkim go dostroić pasywnie i aktywnie, tak aby był poprawny i optymalny na miarę konkretnych sprzętowych ograniczeń i warunków.

Można to zrobić z każdym systemem, nawet z głośnikami komputerowymi, czy pełnymi zniekształceń wzmacniaczami lampowymi. ;)

Poprawa akustyki i dostrojenie do niej całego systemu to najbardziej wymierna i rozsądna metoda poprawy... - dźwięku i wierności odtwarzania nagrania właśnie .

Bezcenna jest możliwość obserwacji i porównania tych zmian.

Nasze uprzedzenia, wyobrażenia, gust i przyzwyczajenia stanowić mogą tu czasem sporą zaporę. Do poprawnego i obiektywnie dobrego, odtwarzanego dźwięku trzeba się długo przyzwyczajać, bo to co nas otacza ma z nim mało wspólnego.

 

P>S.

Mam otwarte pytanie do moderacji. Czy da się te ogólne,choć dość podstawowe, ale wg mnie dość ciekawe rozważania i wymianę opinii, nie mającą w zasadzie nic wspólnego z tytułowym wątkiem wydzielić do oddzielnego wątku pt. "Quo Vadis Audiofilu cz. II".

- Byle nie na bocznicy! ;)

Kiedyś założyłem już taki wątek w innym miejscu i czasie. :)

 

Nagranie wzorcowe według Ciebie???

P>S.

Mam otwarte pytanie do moderacji. Czy da się te ogólne,choć dość podstawowe, ale wg mnie dość ciekawe rozważania i wymianę opinii, nie mającą w zasadzie nic wspólnego z tytułowym wątkiem wydzielić do oddzielnego wątku pt. "Quo Vadis Audiofilu cz. II".

- Byle nie na bocznicy! ;)

Kiedyś założyłem już taki wątek w innym miejscu i czasie. :)

 

Myślę, że rozszerzenie tytułu wątku o informację naprowadzającą na ewolucję tego tematu wystarczy. Watek pozostawimy tutaj niezaburzając jego ciągłości i wglądu w to, jak się przekształca tematyka w nim poruszana.

 

natomiast nie baudzo kumam, jak dźwięk, który nas otacza, ma być nieprawidłowy, choć jest naturalny, taki jaki jest.

 

To tak jak by twierdzić, że domowy rosół nie smakuje poprawnie, gdyż poprawny smak może zapewnić wyłącznie produkt instant z torebki :-)

 

Włodek.

Gość numik

(Konto usunięte)

"Do poprawnego i obiektywnie dobrego, odtwarzanego dźwięku trzeba się długo przyzwyczajać, bo to co nas otacza ma z nim mało wspólnego."

 

Otaczające nas dźwięki w życiu codziennym...są nieprawidłowe? Rozumiem, że obrazy rzeczywistości też? Poprawianie rzeczywistości? Tego co jest takie jakie jest z samej natury rzeczy? Nie, dziękuję, to jakaś herezja. Ja staram się jak najbardziej zbliżyć do tego co słyszę wkoło mnie, nie znam nic innego. Uwielbiam Arabellę, ale w nią nie wierzę :)

"Do poprawnego i obiektywnie dobrego, odtwarzanego dźwięku trzeba się długo przyzwyczajać, bo to co nas otacza ma z nim mało wspólnego."

 

Otaczające nas dźwięki w życiu codziennym...są nieprawidłowe? Rozumiem, że obrazy rzeczywistości też? Poprawianie rzeczywistości? Tego co jest takie jakie jest z samej natury rzeczy? Nie, dziękuję, to jakaś herezja. Ja staram się jak najbardziej zbliżyć do tego co słyszę wkoło mnie, nie znam nic innego. Uwielbiam Arabellę, ale w nią nie wierzę :)

 

Obiektywnie statystyczny dźwięk odtwarzany w domach, mówiąc delikatnie, nie jest dobry, choć słuchającym może się wydawać... cokolwiek. ;)

Na Twoim miejscu zamiast wyławiać z moich zdań pisanych w pośpiechu mniej precyzyjne określenia skupiłbym się na kwestiach kluczowych.

Uwaga! Mam aktualnie na "sprzedaż"... następujące myśli na potrzeby audiofilii i muzyki:

-Nauczył się Pan czegoś od publiczności?-Tak, aby ją ignorować tak bardzo, jak to tylko możliwe. J. Zorn

 

Obiektywnie statystyczny dźwięk odtwarzany w domach, mówiąc delikatnie, nie jest dobry, choć słuchającym może się wydawać... cokolwiek. ;)

 

A to na pewno...Jak źle na codzień musi być w domach, jeśli gros dźwięku z wystaw jest słaba.

A tam się starają, znają i im zależy...

 

Przyzwyczajenie ludzi jest dramatycznym problemem. A raczej ich obojętność na prawdziwą jakość - która głównie objawia się wychwalaniem brzmienia typu ProAc czy Nad.

 

Słuchanie tego typu dźwięku powinno być chyba za karę.

Na pewno nie za pieniądze. Żadne... :-) nigdy za swoje :-)

Nie myśl. Jeśli już pomyślałeś, to nie mów. Jeśli już powiedziałeś, to nie pisz. Jeśli już napisałeś, to nie podpisuj. Jeśli podpisałeś, to się nie dziw!

Co do upodobań np. Arabelli, jak to powiada mój kolega audiofil, 'jeden lubi dziewczynki, a drugi jak mu nogi śmierdzą".

Jeżeli flack gra źle, czyli "nie rusza serc i sumień" to jest kolejny przefarbowany lis, który ma na celu zdjąć nawis inflacyjny. Brak emocji w muzyce, serwowany poprzez ten zaawansowany system, ma problem na poziomie konsumenckim. No chyba, że tak brzmi w rzeczywistości, ale wątpię. Miałem z tymi plikami do czynienia w momencie pierwszych prezentacji na AS i zupełnie nie zrobiły wrażenia. Ówczesne legendowanie tego formatu, przerosło jego rzeczywisty przekaz.

Dziś robi się różne "myki", wdraża się, odgrzewa się na silę lp, z cyfrowo nagranych płyt itd. Ma się to ni jak do tłoczeń z lat 70-tych i 80-tych, amerykańskich czy europejskich. A jest to efekt niezadowolenia z cd.

Wracając do głównego tematu, czyli formatu flack, wówczas potraktowałem go jako kolejną ciekawostkę i nie śledziłem dalej jego losów. Skoro powstał ten wątek to znaczy, że niewiele się zmieniło przez dekadę od pierwszych prezentacji. Wówczas, dobry cedek, w "dobrym sąsiedztwie" (w tym samym co ten tzw. studyjny format) miał przewagę w dziedzinie barw i emocji, ale należy dodać, że "tamte" flacki były zgrane z sieci a nie bezpośrednio ze studia nagraniowego.

Gość numik

(Konto usunięte)

Obiektywnie statystyczny dźwięk odtwarzany w domach, mówiąc delikatnie, nie jest dobry, choć słuchającym może się wydawać... cokolwiek. ;)

Na Twoim miejscu zamiast wyławiać z moich zdań pisanych w pośpiechu mniej precyzyjne określenia skupiłbym się na kwestiach kluczowych.

ok, chodzi Ci o dźwięki z domów, teraz rozumiem, ale to jest oczywista sprawa, ciężko to przeskoczyć przeciętnemu kowalskiemu, ba, nawet grubym rybom ciężko. dlatego mamy co robić całe życie;p, gonimy króliczka.

 

Powiem Ci tak, mój obecny set końcówka Caspiana+Black Dragon+Xaviany Neox2+Chord Odyssey2+stara wersja prostego IC XLO wydaje mi się zaskakująco dobry i naturalny, pierwszy raz tak mam, że jest jakby....naturalnie, tak jak zawsze chciałem. Długo go składałem, ten interkonekt był ostatnim elementem, dopełnił całość.

 

To moje odczucie. Ale to wciąż tylko szukanie "odpowiednika" "prawdziwej skali dźwięków"

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.