Skocz do zawartości
IGNORED

Niekomercyjne kino artystyczne.


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 7.02.2023 o 17:13, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

 Mam słabość do kina dalekowschodniego dlatego z niecierpliwością oczekiwałem na koreański obraz "Podejrzana " Chan Wook Parka . Tym razem reżyser posługuje się kinem gatunkowym , a w tym przypadku kryminałem . Bo tematem filmu jest śledztwo ,które prowadzi komisarz policji w sprawie zagadkowej śmierci mężczyzny . Początkowo  wydaje się ,że mamy do czynienia z samobójstwem . Ale z czasem sprawa się komplikuje a podejrzaną staje się żona ofiary ( Chinka ) , tytułowa podejrzana. Reżyser do opowiedzenia tej historii wybrał klimat charakterystyczny dla kina noir i czarnego kryminału amerykańskiego . Jest też zagmatwana historia , femme fatale , zwroty akcji , kolejne ofiary i odrobinę humoru . Duch Hitchcocka musiał unosić się nad ekipą na planie filmowym . Sama fabuła opowiedziana jest wirtuozowsko , są " pomysły " reżyserskie , oryginalne ujęcia kamery i pomieszanie czasów i akcji . Dodatkowym elementem są niuanse mentalne i językowe chińsko - koreańskie ( nie zawsze dla nas czytelne ) .Jednak film mnie trochę rozczarował . Czegoś mi w nim zabrakło . Czego ? Czegoś co uniosło by tę historię na wyższy poziom uogólnienia czy metafory . Coś co nadało by filmowi charakter przypowieści . A i sama intryga wydała mi się zbyt zagmatwana.

Niestety zmęczył mnie po około 50 minutach i odpuściłem. Kina azjatyckiego nie lubię, oglądałem ze względu na żonę, która lubi Park Chan Wooka. Ale i ona nie dała rady. Historia jest zbyt zagmatwana, nie mogę połapać się w imionach, brak tu emocji (jak to u Azjatów bywa), nie rozumiem tych niuansów, o których wspominasz. Ewidentnie nie jest to film dla mnie.

"Pogardzam wszystkimi i mam wstręt taki do hołoty umysłowej, że rzygam."          Stanisław Ignacy Witkiewicz – Listy do żony (1928-1931)

" Wieloryb " D. Aronofsky'ego  to kameralny , skromny film w którym scenariusz oparto na sztuce teatralnej . I to się czuje bo rozgrywa się w przysłowiowym pokoju z kuchnią po którym porusza się pięcioro bohaterów . Główny bohater Charlie ( B. Fraser )  to patologicznie otyły literaturoznawca zajmujący się nauczaniem uniwersyteckim poprzez internet . Jego otyłość przybiera monstrualne, koszmarne rozmiary , zagrażające życiu i uniemożliwiająca mu samodzielne życie .Wymaga opieki pielęgniarki Liz a odrażający wygląd jest skrzętnie ukrywany przed studentami . Ta otyłość to reakcja na traumy , które dotknęły Charliego w przeszłości. Na opuszczenie rodziny ( żona Mary i córka Sink ) dla kochanka , który następnie zmarł. To wszystko spowodowało u Charliego patologiczne obżarstwo . Zdaje sobie sprawę ze swej klęski życiowej i próbuje swe relacje z żoną i córką choć w części naprawić . Zwłaszcza ze zbuntowaną i wściekłą na cały świat nastolatką ( znakomita rola S. Sink ) . Dostrzega w niej ciekawą i inteligentną dziewczynę, obdarzoną talentem literackim . Ważną rolę w życiu Charliego odgrywa opiekunka Liz ,która jest właściwie jego przyjaciółką ,która jedyna rozumie meandry jego psychiki . Mamy jeszcze postać byłej żony współczującej bohaterowi i młodego kaznodzieję próbującego go nawrócić . Ta heroiczna walka Charliego ze swoją słabością i potwornością przybiera formy niemal epickie , mityczne. To jakby walka z przeznaczeniem , z losem . Tu następuje nawiązanie do Mobby Dick'a , powieści bardzo ważnej  dla bohatera . Stąd tytuł filmu ( w podwójnym znaczeniu ). Zwraca uwagę znakomita gra wszystkich aktorów, zwłaszcza D. Frasera . Fenomenalna charakteryzacja z jednej strony i znakomita gra na zbliżeniach twarzy ( mimika, wymiana spojrzeń , gesty ) . Pomimo tej teatralności i pewnej dozy sentymentalizmu film utrzymuje napięcie i trzyma nas za gardło .Podkreśla ten efekt muzyka oparta na szmerach oraz dźwiękach przypominających " mowę " wielorybów ". Film mnie poruszył .

Właśnie obejrzałem Wieloryba. Sądząc po spolaryzowanych opiniach obstawiałem 20-30% szans, że film mi podejdzie. Przyznam, że pozytywnie się rozczarowałem. Trudno powiedzieć, że w finale Aronofsky jedzie po bandzie w kategorii melodramatyczne przegięcie dekady - on wali w bandę z prędkością 100 km/h.

Ale to działa. Co prawda nie płakałem(płaczę tylko przy finale Cyganerii, i przy modlitwie Marii z Wozzecka) ale widziałem parę, która płakała. Na 99% była to para heteroseksualna.

" Tar " T. Fielda to film niby biograficzny bo ukazujący dramat wybitnej artystki, dyrygentki ( kobiety dyrygent ) , kompozytorki, menadżerki muzycznej , celebrytki , postaci spełnionej . Oczywiście ta postać czyli Lydia Tar to postać fikcyjna , wymyślona dla potrzeb filmu i dla Cate Blanchett , która stworzyła wybitną kreację . Lydia jest powszechnie uznaną gwiazdą muzyki klasycznej ,autorytetem w dziedzinie muzyki,wykonawstwa i muzycznego marketingu. Jest uczennicą Bernsteina  a jej życie zawodowe rozgrywa się pomiędzy orkiestrą berlińską i nowojorską . Pomiędzy różnymi gremiami zarządzającymi instytucjami muzycznymi , fundacjami  , radami nadzorczymi kultury . Widzimy ją także w czasie prowadzenia kursów mistrzowskich dla młodych adeptów muzyki. I jaki obraz Lydii jawi się w filmie ? To kobieta zimna , perfekcyjna profesjonalistka , bezwzględna w kierowaniu ludźmi , przeświadczona o  swej nieomylności .Żyje w związku z kobietą ( skrzypaczką z orkiestry berlińskiej ) z adoptowaną dziewczynką . Kobiety mieszkają w luksusowym mieszkaniu w Berlinie . Bardzo dziwnym mieszkaniu . To rodzaj katedry gotyckiej , zimnej wręcz lodowatej , pustej przestrzeni pozbawionej życia , uczuć , więzi . Ze strzępków informacji dowiadujemy się o jakiejś pogmatwanej relacji z matką , o nieudanym małżeństwie . Z czasem na tym marmurowym posągu pojawiają się rysy i pęknięcia . Plotki , pomówienia , wpisy w internecie , narastająca fala hejtu , niewyjaśniona dramatyczna historia młodej skrzypaczki . Z tego wszystkiego rodzą się oskarżenia , zarzuty . Nie zawsze bezpodstawne bo Lydii zdarza się krzywdzić ludzi , wykorzystywać swoje stanowisko , mieszać sprawy zawodowe z prywatnymi  czy nawet erotycznymi. To niewątpliwie nawiązanie do sprawy # Me Too . Do sytuacji wybitnych artystów , celebrytów ocenianych czy atakowanych w social mediach za nietykalność, podwójne życie . I do oceniania czy osądzania wybitnych artystów , geniuszy biorąc pod uwagę ich życie prywatne czy moralność . Zwłaszcza gdy obecne normy moralne stosuje się wobec ludzi żyjących 300 - 400 lat temu. Znamienna tu jest dyskusja Lydii z młodym adeptem dyrygentury ,który autorytatywnie stwierdza ,że nie uznaje sztuki Bacha bo był on mizoginem i spłodził 20 dzieci ! No cóż takie czasy . Ale wracając do filmu. Dla mnie najciekawsze były sceny rozgrywające  się na próbach orkiestry , te dyskusje interpretacyjne , niuanse muzyczne , ta kuchnia muzyczna .Bo muzycy ćwiczą V Mahlera ! Moją ulubioną . A ta sekwencja jest sfilmowana brawurowo . Na uwagę zasługuje wybitna kreacja Blanchett .To ona trzyma ten film , a kamera jej nie odstępuje. Jeśli miałbym już się czepiać to zakończenie . Reżyser pojechał po bandzie , to przesada i nieprawdopodobieństwo .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
W dniu 25.01.2023 o 22:57, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Data ta o tyle jest ważna ,że w tym czasie rozgrywa się tam powstanie antybrytyjskie ,którego odgłosy są słyszalne.

Czy aby na pewno? Nie chce mi się grzebać po necie za historią, ale według mnie chodzi o czas wojny domowej, co jest istotne jeżeli spojrzy się potem co film z sobą niesie.

W kwestii powstania to pamiętam, że bohaterowie o nim wspominają, ale jako przeszłość.

W dniu 14.01.2023 o 08:52, broniasz napisał:

Menu,koniecznie i koniecznie czekam na dyskusję.

Początek obiecującym ale im dalej tym gorzej. Od połowy filmu porażka. Końcówka to już poziom niestety mierny.

" Tar " T. Fielda to film niby biograficzny bo ukazujący dramat wybitnej artystki, dyrygentki ( kobiety dyrygent ) , kompozytorki, menadżerki muzycznej , celebrytki , postaci spełnionej . Oczywiście ta postać czyli Lydia Tar to postać fikcyjna , wymyślona dla potrzeb filmu i dla Cate Blanchett , która stworzyła wybitną kreację . Lydia jest powszechnie uznaną gwiazdą muzyki klasycznej ,autorytetem w dziedzinie muzyki,wykonawstwa i muzycznego marketingu. Jest uczennicą Bernsteina  a jej życie zawodowe rozgrywa się pomiędzy orkiestrą berlińską i nowojorską . Pomiędzy różnymi gremiami zarządzającymi instytucjami muzycznymi , fundacjami  , radami nadzorczymi kultury . Widzimy ją także w czasie prowadzenia kursów mistrzowskich dla młodych adeptów muzyki. I jaki obraz Lydii jawi się w filmie ? To kobieta zimna , perfekcyjna profesjonalistka , bezwzględna w kierowaniu ludźmi , przeświadczona o  swej nieomylności .Żyje w związku z kobietą ( skrzypaczką z orkiestry berlińskiej ) z adoptowaną dziewczynką . Kobiety mieszkają w luksusowym mieszkaniu w Berlinie . Bardzo dziwnym mieszkaniu . To rodzaj katedry gotyckiej , zimnej wręcz lodowatej , pustej przestrzeni pozbawionej życia , uczuć , więzi . Ze strzępków informacji dowiadujemy się o jakiejś pogmatwanej relacji z matką , o nieudanym małżeństwie . Z czasem na tym marmurowym posągu pojawiają się rysy i pęknięcia . Plotki , pomówienia , wpisy w internecie , narastająca fala hejtu , niewyjaśniona dramatyczna historia młodej skrzypaczki . Z tego wszystkiego rodzą się oskarżenia , zarzuty . Nie zawsze bezpodstawne bo Lydii zdarza się krzywdzić ludzi , wykorzystywać swoje stanowisko , mieszać sprawy zawodowe z prywatnymi  czy nawet erotycznymi. To niewątpliwie nawiązanie do sprawy # Me Too . Do sytuacji wybitnych artystów , celebrytów ocenianych czy atakowanych w social mediach za nietykalność, podwójne życie . I do oceniania czy osądzania wybitnych artystów , geniuszy biorąc pod uwagę ich życie prywatne czy moralność . Zwłaszcza gdy obecne normy moralne stosuje się wobec ludzi żyjących 300 - 400 lat temu. Znamienna tu jest dyskusja Lydii z młodym adeptem dyrygentury ,który autorytatywnie stwierdza ,że nie uznaje sztuki Bacha bo był on mizoginem i spłodził 20 dzieci ! No cóż takie czasy . Ale wracając do filmu. Dla mnie najciekawsze były sceny rozgrywające  się na próbach orkiestry , te dyskusje interpretacyjne , niuanse muzyczne , ta kuchnia muzyczna .Bo muzycy ćwiczą V Mahlera ! Moją ulubioną . A ta sekwencja jest sfilmowana brawurowo . Na uwagę zasługuje wybitna kreacja Blanchett .To ona trzyma ten film , a kamera jej nie odstępuje. Jeśli miałbym już się czepiać to zakończenie . Reżyser pojechał po bandzie , to przesada i nieprawdopodobieństwo .

Akurat zakończenie jest jednym z lepszych pomysłów tego filmu i zamyka klamrą parodystyczny początek. Całościowo nie mam jednoznacznej opinii na temat tego dzieła - jest stylistycznie rozstrzelone. Czego tam nie ma - psychologia, oniryzm, paradokument, alegoria.

Początkowo myślałem, że banał tych napuszonych tyrad o muzyce i dziwne zawężenie odniesień do kilku stereotypowych nazwisk to ukłon do widza, który coś tam kojarzy i ma kilka płyt DG na półce. Ale finał jednak to stawia w trochę innym świetle. Tak jak wątek „uczennicy Bernsteina” - nie wiem czy to w ogóle byłoby możliwe, chronologicznie też się rozjeżdża. Ale scena w nowojorskim „domu rodzinnym” Tar to wyjaśnia. To taki, trzeba przyznać dość szyderczy, koncept, jak w jednej z minipowieści Bernharda, w której narrator razem z niejakim Glennem Gouldem uczęszczali w młodości na lekcje do Horowitza.

Właściwie to jest film dość skrajnie antyfeministyczny - przynajmniej w odniesieniu do podejścia, w którym feminizm miałby ograniczać się do kopiowania męskich atrybutów aż do poziomu groteskowego przewartościowania. Tar nawet w pewnym momencie nazywa siebie ojcem swej przybranej córki. Jej seksualna drapieżność jest głównie oparta na władzy, wizerunku i autorytecie i niczym nie różni się od patriarchalnych „wzorców” . Zresztą w scenie z tym głupkowatym studentem sama niejako stawia się w roli „białej heteroseksualnej świni” , która broni kultury przed ignorancją intelektualnych „przybłędów”.

Jej miłość czy może raczej obsesja na punkcie muzyki jest autentyczna, ale trudno nawet powiedzieć czy rzeczywiście jest wybitnym muzykiem czy raczej sprytną show-women.

Napewno jej groteskowa biografia jest marketingowym konstruktem a może też parodią życzeniowej nowej kultury pełnej genialnych szachistek, technologicznych imperiów afrykańskich i innych fantazmatów w tym stylu.

Z drugiej strony - duże partie filmu to dość standardowe kino psychologiczne, wątek molestowania jest też dość siermiężnie i stereotypowo przedstawiony, może z wyjątkiem faktu, że środowisko muzycznych feministek przypomina coś w rodzaju mitycznej „mafii homoseksualnej” w kościele katolickim.

Reasumując - film trochę mnie zafrapował i trochę znużył, z delikatnym naciskiem na to drugie.

Obejrzałem sobie na YT recenzję Tomasza Raczka filmu Tar. Interpretacji nie podzielam, ale w materiale jest kilka ciekawych informacji. Okazuje się, że motyw Bernsteina został świadomie zaplanowany jako fake - choć w sprawę włączyły się potem dzieci Bernsteina i - ponoć dla żartu - jeszcze dodały kolejny poziom „meta” do recepcji filmu. Oprócz tego Blanchett do tego stopnia opanowała warsztat dyrygenta, że DG wydało Piątą Mahlera pod jej batutą.Tu pan Raczek trochę przestrzelił - została wydana płyta z muzyką do filmu i krótkimi, kilkuminutowym fragmentami, gdzie jest ścieżka dźwiękowa ze scen prób - są tam pojedyncze urywki trwające góra minutę. Nie jestem ekspertem ale akurat gestykulacja Blanchett wypada, na mojego czuja, słabo - jest nerwowa i oderwana od muzyki. Zresztą bardzo dobra orkiestra(faktycznie gra orkiestra drezdeńska) - potrafi zagrać bez dyrygenta.

Bernstein jest też ciekawym tropem. Jego mentorem był wielki Dimitri Mitropoulos i panowie ponoć też romansowali. Oprócz tego Bernstein odnosił wielkie sukcesy jako kompozytor musicali - ale jego klasyczna, filharmoniczna twórczość już nie była odbierana jednoznacznie, podobnie jak w przypadku Tar. Swego czasu błyskotliwą karierę w bardzo młodym wieku robił dyrygent Thomas Schippers - on też był promowany przez słynnego wówczas kompozytora Gian Carlo Menottiego i nie wynikało to wyłącznie z relacji o podłożu artystycznym. Oczywiście w opcji hetero takich historii też było bez liku. Toscanini na przykład seryjnie „uwodził” diwy, z którymi pracował.

Tak , takie historie się wtedy zdarzały . Taki np. Toscanini to obecnie za mobbing poszedłby siedzieć . Ale z drugiej strony miał wyniki . Bo później orkiestry już tak nie grały ( związki zawodowe ).  Nasz A. Rodziński też był tyranem . A Bernstein był biseksualny . Co do Blanchett to wyczytałem ,że ma wykształcenie muzyczne , pianistyczne . Być może jej gestykulacja odbiega od tego co obecnie widzi się w salach koncertowych ale czuje muzykę . W tej chwili to praktycznie każda orkiestra jet w stanie zagrać bez dyrygenta , A teraz co do tych dyskusji fachowych w czasie prób . Myślę ,że one musiały być trochę uproszczone ze względu na widzów nieobeznanych z tematem . Film trafnie oddaje kwestie obyczajowe i międzyludzkie w świecie tzw. kultury wysokiej .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

Akurat przed chwilą w radiowej dwójce wysłuchałem dyskusji o filmie i była też wypowiedź polskiej dyrygentki ( nie pamiętam nazwiska ) na temat trafności przedstawienia w filmie realiów pracy muzyków i samego środowiska . Jej zdaniem te próby, rozmowy kuluarowe, przebieg warsztatów muzycznych , wywiady , kwestie zakulisowe czy przesłuchania muzyków oddane zostały bardzo wiernie . Jak i sam sposób dyrygowania ( gestykulacja ) Cate Blanchett .

Dziś byłem w kinie na „Holy Spider” Ali Abassiego, irańskiego reżysera działającego na tzw. Zachodzie. Film nie jest produkcji irańskiej - choć dotyczy Iranu i nawiązuje do poetyki kina irańskiego. Historia seryjnego zabójcy wybierającego na ofiary prostytutki pracujące w „świętym mieście Maszhed jest częściowo pretekstem do ukazania poziomu dyskryminacji jaki dotyczy kobiet w Iranie. Dzieło oscyluje między poetyckim dokumentalizmem (hipnotyczne nocne zdjęcia zaułków Maszhedu) a specyficzną groteską z jakim ukazywane są dysfunkcje islamistycznego reżimu. Cała historia jest oparta na faktach - choć biorąc pod uwagę zrozumiały, delikatnie ujmując, krytycyzm autora wobec kraju swego pochodzenia, nie wiem czy niektóre elementy nie zostały jednak podrasowane - dla zwiększenia sugestywności dzieła.
Abassiemu w półtorej godziny udało się to, co tylko połowicznie osiągneli twórcy bodaj 10-odcinkowego Dehmera. Otrzymujemy, raczej niespotykane w kinie naszego obszaru kulturowego, behawioralne studium seryjnego mordercy - i wcale nie osłabia to tzw. „perspektywy ofiar” bo kobiety mordowane przez Pająka są tu metaforą przemocy wobec kobiet w ogóle. Film mimo swojego chłodu bywa drastyczny - tym bardziej, że drobiazgowo ukazywane na ekranie okrucieństwo Pająka nie ma w sobie sztucznego naddatku znanego z produkcji rozrywkowych. Film na pewno wart obejrzenia - przynajmniej dla bardziej odpornych widzów.

Co ciekawe Abassi jest też reżyserem 2 ostatnich odcinków najbardziej przereklamowane produkcji ostatnich lat, czyli The Last of Us. Kto wie, może niewątpliwy talent tego twórcy podźwignie nieco z dna i osuszy z politycznie poprawnego mułu tę postgamingową telenowelę.

  • 2 tygodnie później...
W dniu 1.03.2023 o 21:21, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

" Tar " T. Fielda 

Dzięki, fajny opis. Trudno się nie zgodzić, że Blanchett ciągnie całą tą produkcję na swych zgrabnych, było nie było, pleckach 🙂

Mi szczególnie przypadła do gustu scena rozwalcowania Murzynka za pomocą Bacha 🙂 Czasy się zmieniają, ale Bach to Bach i - proszę - zawsze we wszelakich placówkach edukacji muzycznej Jan Sebastian był, jest i będzie używany do oddzielania ziarna od plew 🙂

Cieszy w filmie mnogość nawiązań i odniesień, można się czegoś ciekawego dowiedzieć (Furtwaengler!), można się nawet pośmiać ( "tata" Tar). Generalnie jednak moje subiektywne wrażenie jest takie, że Lydia Tar to świnka jakich (nie)mało.

Ach - i dyrygentka trenująca boks. Tak wynikało ze scenariusza po prostu. Że jak wisi strzelba, to strzeli 🙂 Orkiestranci przeważnie chleb i serek kupują wyłącznie w plasterkach, żeby się nożykiem nie dziabnąć, bo tylko na to czekają prześliczne wiolonczelistki ze wschodu 🙂 a tu, panie, boks 🙂

I jeszcze spostrzeżenie mojej piękniejszej połowy - w filmie trochę brakuje muzyki 🙂

W dniu 5.03.2023 o 16:38, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

W tej chwili to praktycznie każda orkiestra jet w stanie zagrać bez dyrygenta

tak jak praktycznie każdy samochód autonomiczny pojechać bez kierowcy 🙂

"Stereofonia – elektroakustyczna metoda odbierania, zapisywania, transmitowania i odtwarzania dźwięku, tak aby u słuchającego wywołać wrażenie przestrzennego rozmieszczenia jego źródeł."

Muzyka jest , towarzyszy nam V Mahlera.

Chyba jest więcej Elgara niż Mahlera - zresztą to nie jest film o muzyce tylko film o kobiecie, która jest muzykiem.

Tak, jak najbardziej  .  Ale jest tyle muzyki w trakcie prób ,że gdyby jeszcze towarzyszyła obrazowi w innych scenach to mogłaby to być już przesada.

W dniu 29.01.2023 o 10:55, broniasz napisał:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wojciechu a co sądzisz o tym filmie, bo ja jestem zachwycony.

Dziwna historia z tym filmem.Upłynęło już trochę wody a nie trafiłem jeszcze na konkretną recenzję,pomijam Filmweb.Dziwi tym bardziej, że reżyser potężny.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Może, podobnie jak ja, nie dotrwali do końca filmu? 🙂

"Pogardzam wszystkimi i mam wstręt taki do hołoty umysłowej, że rzygam."          Stanisław Ignacy Witkiewicz – Listy do żony (1928-1931)

W dniu 26.03.2023 o 23:54, d-t-x napisał:

Może, podobnie jak ja, nie dotrwali do końca filmu? 🙂

Potwierdziło się,jestem dziwny.

Spencer też mi się podobał.Czy jest dla mnie ratunek?

1 godzinę temu, dzarro napisał:


Byłem dziś na „Puchatek. Krew i Miód”
- więc nie rozstrzygałbym kto tu jest dziwny.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Przebijam.Doszli Razem na HBO.Ale wrzućmy na luz,bo zaraz będzie dym.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 " Holy Spider " Abbasiego obejrzany . Zawsze czekam z niecierpliwością na filmy irańskie bo poruszają one ważne problemy tego kraju w ciekawy sposób . Pisał o tym filmie dzarro jakiś czas temu . Film zrealizowany poza Iranem ( w Ammanie ), produkcja międzynarodowa ( kandydat duński do Oscara ). Oparty na autentycznej historii seryjnego mordercy prostytutek w 2001 r. Abbasi posługując się cechami kina gatunkowego ( thriller , czarny kryminał ) opisuje historię morderstw 16 kobiet dokonanych przez tytułowego Pająka ( weteran wojny z Irakiem - nawiązanie do Taksówkarza ) i śledztwa wszczętego przez dziennikarkę śledczą Rahimi . A więc mamy typowe motywy kina gatunkowego czyli ponure, mroczne wnętrza , sceny nocne , napięcie towarzyszące realistycznie ukazanym scen zabójstw , nastrojowa muzyka a raczej ścieżka dźwiękowa . Jest oczywiście także nieudolna i skorumpowana policja .  A wszystko to zostało użyte aby obnażyć potworność irańskiego systemu politycznego opartego na patriarchacie , nienawiści i przemocy wobec kobiet , łamaniu prawa , wszechobecności prawa religijnego . Pająk okazuje się być samotnym bojownikiem wymierzającym sprawiedliwość grzesznym kobietom . W pewnym sensie dla władz i policji staje się wygodnym pretekstem do nicnierobienia ( sprawa staje się polityczna ) a dla mediów i ulicy bohaterem . Najciekawsze ,że największe zrozumienie znajduje u kobiet i u swojej rodziny. To pokazuje do czego może prowadzić pranie mózgów. Mocne kino .

W dniu 4.04.2023 o 21:32, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

A wszystko to zostało użyte aby obnażyć potworność irańskiego systemu politycznego opartego na patriarchacie , nienawiści i przemocy wobec kobiet , łamaniu prawa , wszechobecności prawa religijnego .

Spłaszczasz. Oczywiście czuć w tym filmie niechęć reżysera do swego kraju, ale nie jest to tak jednoznaczne, jakby się wydawało z Twojej recenzji.

Jeden z nielicznych dobrych filmów jakie widziałem. Obok jeszcze lepszej Cichej dziewczyny.

Nowy Spielberg to tradycyjnie rzemiosło, nic więcej. Close jest zasadniczo miałki. Mnie rozczarował. Babylon to wydmuszka. Silent Twins to zmarnowany potencjał. Dużo gorszy od niezłych Córek dancingu.

Nie jest jednoznaczne ? Niechęć do swego kraju ? Co Ty wypisujesz  ? To jest jeden wielki krzyk rozpaczy i akt oskarżenia irańskiego systemu . Abbasi nie zostawia suchej nitki na irańskiej teokracji , na systemie politycznym i prawnym . Ale i na społeczeństwie ,które na to zezwala a nawet w niektórych przypadkach popiera .

7 godzin temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Ale i na społeczeństwie ,które na to zezwala a nawet w niektórych przypadkach popiera .

No właśnie! Większą krytykę w tym filmie widzę społeczeństwa, niż kraju. Dużo większą.

Na HBO Max dostępne jest kilka filmów Roberta Bressona - w tym Kieszonkowiec i Na los szczęścia Baltazarze. Oglądałem jego filmy ze 100 lat temu. Retrospekcję zacząłem od Kieszonkowca - nie jest to moje kino ale jego radykalnie antypsychologiczne podejście do „aktorstwa” nadal jest frapujące.

Pamiętam, że Mouchette i Baltazar kiedyś mi się podobały. Zobaczymy jak po latach wypadnie porównanie tego drugiego z IO. Film Skolimowskiego do mnie nie przemówił, ale inspiracja Bressonem jest oczywista.

Też ostatnio widziałem te dwa filmy. Kieszonkowiec jak dla mnie dalej interesujący ale Baltazar już niestety nie . Ramotka.

  • 2 tygodnie później...

Dzisiaj obejrzałem obraz czesko-włosko- słowacki " Il Boemo ".  To opowieść o zapomnianym a niegdyś cenionym XVIII wiecznym czeskim kompozytorze Josefie Mysliveczku . Żył on na przełomie baroku i klasycyzmu , działał głównie we Włoszech i komponował głównie opery . Tytuł oznacza po włosku Czecha . Ciekawostką jest to ,ze zanim został muzykiem pracował jako młynarz . Z chwilą gdy zdecydował się na działalność muzyczną osiągnął w ówczesnej Europie znaczną popularność i sukces komercyjny . Niestety po kilkunastu latach uległa ona załamaniu a artysta zmarł w biedzie. Oczywiście film porównano do Amadeusza tym bardziej ,że w swoim życiu Mysliveczek spotkał się z Wolfgangiem . I o tym wszystkim mówi ten film. Mówi w sposób bardzo atrakcyjny choć posługuje się językiem filmowym tradycyjnym a może nawet konwencjonalnym . Mamy zatem nieznanego , zapomnianego a wybitnego artystę , ciekawe czasy ( choć libertyńskie ), efektowną scenografię i kostiumy  . Oraz przede wszystkim muzykę  ! Bo ten film to jedna , wielka apoteoza muzyki operowej . Barokowej opery , arii, recytatywów oraz brzmienia barokowej orkiestry .I potęgi ludzkiego głosu ! " Il Boemo " to raj dla oczu i uszu . To taki rokokowy bibelocik .

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.