Skocz do zawartości
IGNORED

Niekomercyjne kino artystyczne.


Rekomendowane odpowiedzi

14 godzin temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

"Arab Blues " a właściwie w dosłownym tłumaczeniu " Na kozetce w Tunisie " debiutantki Manele Labidi to w założeniu lekka ,we francuskim stylu komedia o współczesnej Tunezji .Główna bohaterka  Selma  ( G.Farahani pamiętna z Patersona ) psychoterapeutka francuska o korzeniach tunezyjskich przyjeżdża do Tunisu z nieznanych powodów aby otworzyć tam gabinet psychoanalizy .Jest młodą ,atrakcyjną ,wyemancypowaną i wolną kobietą .Jest wyzwaniem dla miejscowej społeczności .Jej pomysł na gabinet budzi zdziwienie a nawet wrogość bo przecież " po co nam psychoanaliza skoro mamy Boga "? Osią filmu są starania o otworzenie gabinetu ( czyli walka z biurokracją ) oraz sama działalność terapeutyczna .Okazuje się ,że w tym społeczeństwie ludzie mają te same problemy co wszędzie .Problemy ze sobą , z akceptacją siebie i swojej płci czy seksualności ,z alkoholizmem , z represyjną rodziną .To problemy uniwersalne .Jednocześnie zdajemy sobie sprawę ,że zachowania społeczne wymuszone przez religijnych fanatyków i policję obyczajową traktowane są z przymrużeniem oka , dla picu ,mało poważnie .Pacjentami Selmy są okoliczni mieszkańcy ( nawet imam ) skarżący się na ogólną beznadzieję ,brak perspektyw .Ludzie mażący o wyjeździe .Jak już napisałem wcześniej reżyserka przyjęła konwencję lekkiej komedii  opierającej się na zderzeniu różnic kulturowych ,obyczajowych .I tu mam pewne wątpliwości .Bo  w ten sposób być może marnuje szansę na film dużo głębszy ,o większej sile oddziaływania .Na tzw, gorzką komedię demaskującą represyjność systemu .Bo oczywiście można w Europie zrobić z powodzeniem  komedię o problemach gejów czy transwestytów bo takie zachowania nie są penalizowane ale w społeczeństwie islamskim to zupełnie co innego .Za to można stracić życie !

Film jest sprawnie zrobiony ,są świetne dialogi ,aktorstwo zaskakująco dobre .Zza kadru włoskie piosenki z lat 60 znakomicie komentują akcję i humor . Dobry debiut choć pozostaje niedosyt .

oczywiście zamiast mażący powinno być marzący

To teraz coś z innej beczki .Izraelski obraz "Cena prawdy " oglądany chyba w zeszłym tygodniu w TV . Też coś o problemach obyczajowych ,kwestiach wiary i rozpadzie rodziny tylko we współczesnym Izraelu .Tym razem śledzimy losy dwóch młodych kobiet, które wybrały odmienne drogi życiowe .Jedna to była hipsterka i imprezowiczka ,która związała się z byłym narkomanem aby wybrać ortodoksyjny chasydyzm a druga to walcząca z mężem o dziecko członkini sekty religijnej .Za sprawą pewnego psychoterapeuty z USA obie dziewczyny zostaną skonfrontowane ze sobą co spowoduje u obu refleksję nad dotychczasowym życiem i przemyślenia co do dalszych wyborów życiowych .I to wszytko bez taniego happy endu . Bardzo ciekawa historia .

  • 2 tygodnie później...

"Nadzieja " to norweski film w reż. Marii Sodahl z 2019r. Główni bohaterowie to Anja  i Tomas żyjący w wolnym związku z sześciorgiem dzieci .To typowa rodzina patchworkowa .Para przeżywa lekki kryzys związany z zaabsorbowaniem zawodowym obojga .Ona zajmuje się choreografią a on jest producentem artystycznym .W przeddzień wigilii Anja dowiaduje się ,że zdiagnozowano u niej wznowę nowotworu ( rak płuca i przerzut do mózgu ) .Wg. prognoz lekarzy pozostało jej kilka miesięcy życia. Ten fakt wywołuje oczywiście wstrząs u obojga i zmianę wzajemnych relacji .Obserwujemy jak zmieniają się ich wzajemne uczucia , jak nabierają one nowych znaczeń .Ten związek staje się bardziej czuły, pełen tkliwości i wzajemnej akceptacji .Dotychczasowe animozje czy zadrażnienia schodzą na dalszy plan .Dodatkowym tematem są relacje z dziećmi i dylemat jak im ten fakt zakomunikować .Jak im to powiedzieć nie odbierając jednocześnie nadziei .Akcja filmu obejmuje okres od wigilii do nowego roku .W tym czasie Anja i Tomas decydują się na zawarcie ślubu kościelnego co wiąże się z pewnymi perturbacjami ,czasami zabawnymi .Film opowiada o trudnych sprawach ale pozbawiony jest taniego sentymentalizmu czy melodramatyzmu .Opowiada prostymi środkami bez egzaltacji .Bardzo dobre role stworzyli odtwórcy głównych ról . Bardzo dobry film .

" Dolina Bogów " to najnowszy film Lecha Majewskiego . Kino Majewskiego to zjawisko osobne i bardzo oryginalne .Oparte na odwołaniach do historii malarstwa europejskiego,ascetyczne ,najczęściej pozbawione tradycyjnej fabuły .Tym razem osią filmu są trzy wątki poprowadzone nie linearnie ale przeplatające się i przenikające się nawzajem .Pierwszy wątek to historia i mitologia Indian szczepu Nawajo i ich świętego miejsca, tytułowej Doliny Bogów . Miejsce to staje się łupem koncernu najbogatszego człowieka świata , Wesa Taurosa ( John Malkovich ) , planującego w tym miejscu eksploatację złóż uranu . To oczywiście wywołuje protesty Indian .Drugi wątek to historia samego Taurosa , tajemniczego bogacza ukrywającego się przed ludzkością gdzieś na krańcu świata w tajemniczym zamczysku .Trzeci wątek to opowieść o niespełnionym pisarzu Johnie Ecasie piszącym powieść o Taurosie i jednocześnie zmagającym się z niemocą twórczą po rozstaniu z żoną .Tym razem Majewski posługuje się środkami kina gatunkowego czyli fantasy i kina gotyckiego. Kadry przypominają malarstwo Beksińskiego a nastrój podkreśla jeszcze muzyka Jana A.P. Kaczmarka .Jak zwykle u Majewskiego przesłanie filmu jest niejasne ,wieloznaczne a może nawet mętne .Ale generalnie obraz ogląda się dobrze , wizualnie jest atrakcyjny . To opowieść o zderzeniu naszej cywilizacji z naturą i cywilizacjami pierwotnymi .

Ciekawostką jest to ,że niektóre sceny były kręcone we Wrocławiu ,na zamku w Książu i w pałacu w Pszczynie .

" Dolina Bogów " to najnowszy film Lecha Majewskiego . Kino Majewskiego to zjawisko osobne i bardzo oryginalne .Oparte na odwołaniach do historii malarstwa europejskiego,ascetyczne ,najczęściej pozbawione tradycyjnej fabuły .Tym razem osią filmu są trzy wątki poprowadzone nie linearnie ale przeplatające się i przenikające się nawzajem .Pierwszy wątek to historia i mitologia Indian szczepu Nawajo i ich świętego miejsca, tytułowej Doliny Bogów . Miejsce to staje się łupem koncernu najbogatszego człowieka świata , Wesa Taurosa ( John Malkovich ) , planującego w tym miejscu eksploatację złóż uranu . To oczywiście wywołuje protesty Indian .Drugi wątek to historia samego Taurosa , tajemniczego bogacza ukrywającego się przed ludzkością gdzieś na krańcu świata w tajemniczym zamczysku .Trzeci wątek to opowieść o niespełnionym pisarzu Johnie Ecasie piszącym powieść o Taurosie i jednocześnie zmagającym się z niemocą twórczą po rozstaniu z żoną .Tym razem Majewski posługuje się środkami kina gatunkowego czyli fantasy i kina gotyckiego. Kadry przypominają malarstwo Beksińskiego a nastrój podkreśla jeszcze muzyka Jana A.P. Kaczmarka .Jak zwykle u Majewskiego przesłanie filmu jest niejasne ,wieloznaczne a może nawet mętne .Ale generalnie obraz ogląda się dobrze , wizualnie jest atrakcyjny . To opowieść o zderzeniu naszej cywilizacji z naturą i cywilizacjami pierwotnymi .
Ciekawostką jest to ,że niektóre sceny były kręcone we Wrocławiu ,na zamku w Książu i w pałacu w Pszczynie .
Wizualnie ciekawe. Miejscami słabe aktorstwo(Indianie). Znaczeniowo raczej banał. W tej scenie z Indiańskiej stacji telewizyjnej występuje postać Indianina-Mędrca, którą widziałem w jednym z filmów pseudo-dokumentalnych typu "Akta UFO". W obydwu facet gra Navajo ale w rzeczywistości wywodzi się z innego plemienia. Trochę szkoda, że film idzie w bezpieczne antropologiczne i ekologiczne interpretacje wierzeń Navajo, które są bardzo mocną bazą do spekulacji paleoastronautycznych. W tak zakręconym filmie sprawdziłoby się to lepiej niż niezbyt udane finałowe monster movie.

Z ciekawością wybrałem się na chiński kryminał "Jezioro dzikich gęsi ". Kryminał a może raczej film gangsterski w odmianie noir .Główny bohater jest szefem szajki złodziei motocykli .W wyniku nieporozumień a właściwie rywalizacji między gangami dochodzi do krwawych porachunków między przestępcami . A nasz bohater przypadkowo zabija policjanta stając się wrogiem publicznym za głowę którego wyznaczono wysoką nagrodę.Jest ścigany przez aparat policyjny jak i przez konkurentów z gangu .Pomaga mu jedynie dziewczyna ,chyba prostytutka przysłana przez rodzinę .Cała akcja filmu do ucieczka tej dwójki przed prześladowcami przeplatana scenami okrutnych strzelanin i walk .Oczywiście to wszystko już znamy z innych filmów .Reżyser nie kryje ,że czerpie wzorce z amerykańskiego kina gangsterskiego .Sceny rozgrywają się głównie nocą ,w ponurych ,klaustrofobicznych pomieszczeniach w dzielnicach slumsów i podejrzanych przedmieść .Wokół tytułowego jeziora .To zupełnie inne Chiny niż te ,które oglądaliśmy dotąd .Tu nie ma postaci pozytywnych , jest wszechobecne zło . Policja jest równie okrutna i zła a ponadto nie liczy się z osobami postronnymi .Wszędzie dominuje inwigilacja i wszechobecne kamery .To ponury obraz Chin i transformacji .Film nie jest wybitnym osiągnięciem artystycznym ale oglądałem go z zainteresowaniem ze względu n tematykę .Ponadto zwracają uwagę świetne zdjęcia .

I jeszcze jedna uwaga .Film jest zdecydowanie męski w wyrazie .Ale ostatnia scena zaskakuje .To jakby triumf feministyczny,   solidarność kobieca .

Ja zaliczyłem 2 kolejne rozczarowania dotyczące mocno słodzonych przez krytykę produkcji:

„Babyteeth” – tu nawet się nie zdziwiłem bo nie lubię filmów w stylu „celebrujemy przedwczesną agonię nastolatki powodowaną nieuleczalną chorobą nowotworową”. Najbardziej irytował mnie element najmocniej wychwalany – czyli aktorstwo, Jak na mój gust za dużo tu było ornamentów, popisów i ogólnej celebracji banalnej ekscentryczności postaci. W filmie jest dużo zabiegów markujących nieszablonowe podejście do narracji i za dużo „kulminacji”. Generalnie – nudziłem się jak mops.

„Nasz czas" – do tej pory nie widziałem jeszcze dzieł meksykańskiego twórcy, Carlosa Reygadasa. Po tym filmie obiecywałem sobie więcej. Pomijając nawet zachwyty niektórych krytyków, to trailery i omówienia wskazywały na film, który może trafić w mój gust. Mam na myśli dzieło, które nie koncentruje się na literackiej „narracji” a raczej na budowaniu autonomicznej rzeczywistości filmowej. I rzeczywiście, udane fragmenty tego 3-godzinnego filmu mają oddech. Postaci są organicznie wtopione w błotnisty, pochmurny pejzaż. Dopóki ich wzajemne relacje nie są pętane przez fabułę – możemy cieszyć się ich niby zwyczajnym byciem w czasoprzestrzeni, w której bytują na równi ze zwierzętami, przedmiotami. Z czasem jednak twórca aranżuje w tym surowym i pięknym świecie swój koncepcik, dziwaczną historyjkę o otwartym związku, telenowelowym trójkąciku( a może czworokąciku) w jaki wikłają się główne postaci. Niby to rodzina zamożnych farmerów, ale jednocześnie poeci, intelektualiści, ex-hipisi. Tu nawet amerykański ujeżdżacz koni używa języka eseisty. Problemy erotyczno-emocjonalno-egzystencjalne bohaterów wydają się mocno wydumane i - że się tak wyrażę – jajogłowe.  W dodatku w pewnym momencie całkowicie przejmują kontrolę nad dziełem sprowadzając wskazane wyżej, jego mocne elementy, do roli ilustracji grafomańskich wynurzeń.  Nawet piękny i brutalny epilog dzieła trochę irytuje bo nie przystaje do poprzedzających go dramacików nudnych i sytych ludzików, którym w d… się poprzewracało.

Edytowane przez dzarro

A u mnie kolejny film z Chin ." Żegnaj mój synu " to prawdziwa epopeja rozgrywająca się na przestrzeni blisko 40 lat .To dzieje pary bohaterów , robotników i grupki ich rodziny i przyjaciół . Z chińskimi filmami problem w moim przypadku polega na tym ,że potrzebuję sporo czasu aby nauczyć się rozróżniać bohaterów ,ich imiona i twarze .Ale jak już wejdę w klimat filmu to już mam z górki .I tak też było w przypadku tego filmu .A trzeba zaznaczyć ,że to niełatwe zadanie bo narracja jest bardzo powolna , to prawdziwe slow cinema ( 180 min.). Przebieg akcji filmu nie jest linearny ,ciągle reżyser miesza czasy i miejsca co zmusza widza to koncentracji .Nie zdradzając szczegółów fabuły to dzieje chińskiej transformacji i kosztów społecznych jakie ten naród musiał ponieść .A główny problem to  tzw. polityka jednego dziecka w czasach Mao i do czego to doprowadziło .Do jakich tragedii ludzkich przez to doszło i jakie konsekwencje spowodowało do chwili obecnej .Pomimo długości film ogląda się dobrze , m.in. dzięki pięknym zdjęciom i zaskakująco dobremu aktorstwu .Ten film pomaga lepiej zrozumieć współczesne Chiny .

Ja skusiłem się na nowy film Charliego Kaufmana pt. "Może pora z tym skończyć" na Netflixie. Nie papierze to nie moja bajka. Ale ten film rozczarował mnie pozytywnie.Na pozór jest przegadany, przeładowany cytatami, literackimi konceptami i teatralną groteską ale dawno żaden film nie działał na mnie tak podprogowo. Nie jest to łatwe dzieło. Mniej więcej połowa z ponad 2 godzinnego seansu dzieje się w aucie jadącym przez śnieżycycę, w którym para bohaterów peroruje na rozmaite tematy, próbując tuszować jałowość swojego ledwie napoczętego związku. Ale jest w tym niezwykła intensywność - niczym z egystencjalnego koszmaru. Zdjęcia, autorstwa znanego z Idy, Łukasza Żala, podobnie jak w Idzie, ciasno kadrowane w formacie zbliżonym do fotograficznego 6/7, pogłębiają wrażenie klaustrofobii. Największe wrażenie zrobił na mnie Jesse Plemons w roli chłopaka narratorki filmu(tak to ujmijny -żeby nie spojlerować). Intensywność jego introwertycznego "gadulstwa" przywodzi na myśl postaci Becketta. Zresztą obserwując twarze bohaterów uwięzionych w zasypywanym przez śnieżyce samochodzie miałem wrażenie, że oglądam nową wersję "Komedii" albo innej z późnych sztuk Noblisty. Szkoda tylko, że w ostatnim akcie intuicja Kaufmana osiada na mieliźnie(lub jak kto woli - odlatuje w zaświaty) i serwuje nam jakieś formalne wygibasy. Przez ten finał film i tak jest frapujący ale tylko ociera się o arcydzieło. Tak czy inaczej będę musiał sobie przypomnieć "Synekdochę Nowy Jork".



  • 2 tygodnie później...

Islandzko -polski obraz "Złotokap " wpisujący się w dyskusję o stosunku do obcych , innych czy odmiennych .A więc Islandka Indiana ,jej zdominowany przez nią syn Unnar i ta obca czyli Polka Daniela ( Karolina Gruszka ) .Matka z synem oszukują islandzki system opieki społ . i żyją na jego koszt .Pojawienie się Polki zmienia ten układ prowokując Unnara do próby usamodzielnienia się . Ale jednak nie do końca bo natury człowieka nie zmienisz .Film opowiedziany jest w konwencji tragikomedii czy nawet farsy .Oprócz ukazania tego patologicznego związku dominującej matki i uzależnionego od niej syna mamy też karykaturalny obraz islandzkiej mentalności i tamtejszych stosunków społecznych .Wszechwładnego państwa ,które wtrąca się nawet w uprawę egzotycznych roślin w przydomowym ogródku ( tytułowy złotokap ). Zwraca uwagę wybitna rola aktorki grającej Indianę w przeciwieństwie do Gruszki ,która nie bardzo ma co grać . Również związek Danieli z pierdołowatym Unnarem nie bardzo wydaje się prawdopodobny .Niemniej film jest ciekawy ze względu na tematykę i sposób opowiedzenia .Kolejny dobry film z Islandii .

  • 2 tygodnie później...

"Miłość mojego brata " to kanadyjski obraz z 2019r.To reżyserski debiut M .Chokri .Akcja rozgrywa się w Montrealu a bohaterami są Sophie i Karim.Rodzeństwo mieszkające razem .Sophie poznajemy w dość surrealistycznych okolicznościach obrony doktoratu z zakresu filozofii .Już w pierwszej scenie widzimy ją jako osobę zagubioną i niepoukładaną .Pomimo tego doktoratu nie może znaleźć sensownej pracy .Jej związek z bratem Karimem jest dość ciekawy i nieoczywisty.To nie tylko miłość jak między rodzeństwem .To wzajemna fascynacja , potrzeba wspierania się ale i infantylny wygłup , surrealistyczna błazenada .Sophie ma problemy nie tylko z pracą ale i relacjach z ludźmi , z mężczyznami .To wywołuje u niej stany depresyjne .Są jeszcze rodzice też zwariowani i nieobliczalni . I w ten niby poukładany świat wchodzi nagle ta druga .Lekarka w której zadurzył się Karim.To oczywiście wywołuje zazdrość i rozdrażnienie Sophie prowadzące do kolejnych wybuchów emocji ,awantur ,którym towarzyszą potoki słów wyrzucanych z szybkością karabinu maszynowego.Te sceny utrzymane w konwencji surrealizmu czy absurdu są bardzo zabawne ale i tragikomiczne .Z rozkoszą słuchałem tych tyrad wygłaszanych po francusku , jak to brzmi ? Jakie to antidotum na wszechobecną angielszczyznę !Film jak to w przypadku debiutu jest trochę przegadany , nierówny a reżyserka chce mówić o wszystkim .Ale mimo to ogląda się bardzo dobrze .Zwraca uwagę A.E. Bosse w roli Sophie .

" Szarlatan " to najnowszy obraz Agnieszki Holland zrealizowany w koprodukcji czesko - polskiej .Tematyka taka jak zwykle u tej reżyserki czyli człowiek ,jednostka w zderzeniu z totalitaryzmami XX wieku .Fabuła jest oparta na faktach , na historii uzdrawiacza tytułowego szarlatana w latach 30 -50 .Śledzimy losy głównego bohatera od okresu jego służby wojskowej w czasie I wojny ,poprzez niemiecką okupację aż po czasy stalinowskie .Fabuła opowiedziana jest w sposób tradycyjny ,linearny z retrospekcjami .Szarlatan w młodości odkrywa swoje zdolności paramedyczne ,uczy się i praktykuje u wiejskiej zielarki aż zostaje uznanym uzdrawiaczem u którego leczą się tysiące ludzi z dygnitarzami włącznie .Dygnitarzami wszelkiej maści. W zależności od obecnie panującej władzy ,hitlerowskimi i komunistycznymi .Z każdą kolejną władzą szarlatan popada w konflikty .Bo nie jest on postacią tuzinkową czy jednoznacznie określoną .Ma przebłyski mistyczne ,religijne  jak i zachowania egoistyczne,podłe .Jest też obowiązkowy wątek homoseksualny .Film jest sprawnie opowiedziany ,świetnie sfotografowany i znakomicie zagrany ( główna rola ) .Ale pozostaje uczucie niedosytu .Zabrakło mi zwieńczenia w postaci jakiegoś finałowego zaskoczenia , jakiejś metafory czy przesłania .Niemniej sama historia jest bardzo ciekawa .

  • 2 tygodnie później...

"Zaginiona dziewczyna " to japoński ,współczesny film. Bohaterką jest Ichiko , pielęgniarka opiekująca się staruszką .Z racji swych obowiązków i częstego przebywania w domu pacjentki zaprzyjaźnia się z jej córką i dwoma wnuczkami .Nie tylko zaprzyjaźnia się ale nawet pomaga im w nauce przed egzaminem do szkoły pielęgniarskiej .Ichiko spotyka się z dziewczynami w kawiarni ,chodzi na spacery .Szczególne więzy łączą ją z jedną ,nad wiek rozwiniętą .Pewnego dnia dochodzi do dramatycznego wydarzenia .Młodsza z wnuczek znika na klika dni .Sprawą zajmuje się policja i media .Okazuje się ,że było to porwanie , a porywaczem jest bratanek Ichiko .W sumie dziewczynie nic złego się nie stało ale sprawa nabrała rozgłosu  dzięki mediom brukowym .I tu następuje niespodziewany zwrot akcji bo o współudział w porwaniu zostaje oskarżona sama Ichiko. Jak również o wykorzystywanie seksualne dzieci .Swoje dorzuca również siostra zaginionej ,która dokonuje przy okazji zemsty za zawód uczuciowy .W wyniku nagonki mediów oraz społeczności lokalnej Ichiko traci pracę , przyjaciółki i jej związek z pewnym lekarzem ulega rozbiciu . Jej życie prywatne ulega zdruzgotaniu .Musi podjąć walkę w obronie swej czci i godności .Dokonuje także aktu zemsty. Film w zamierzeniu miał być chyba thrillerem psychologicznym ale nie jest nim do końca .Brak mu napięcia ,suspensu , atmosfery zagrożenia .Jest letni , nie angażuje widza bez reszty. Ale warty zobaczenia ze względu na japońską specyfikę .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

Co do oddania japońskiego kolorytu i odmienności tego kraju genialny jest Lost in Translation. Tylko ta odmienność i hermetyczność Japonii powoduje, ze piękno tego filmu odkrywa się dopiero po wycieczce w ten region. Do tej pory nie wiem czy było to bardziej dziwne czy fascynujące. Niemniej film znakomity.

Byłem w tym regionie .A kino japońskie bardzo lubię ze względu na jego inność ,odrębność .Nawet banalna historia opowiedziana w realiach japońskich nabiera innego wymiaru .Jakby ponadczasowego .

Co do "Szarlatana" to mam podobne odczucia jak Wojciech. Ciekawe w tym filmie jest samo podejście do bohatera. Z perspektywy zadufanej w sobie i w swoim hiperracjonaliźmie współczesności postać geniusza-znachora powinna być sprowadzona do figury oszołoma. Ale tu akurat Holland pozytywnie zaskakuje i w pierwszej części kreśli całkiem złożony portret tej postaci. Potem zaczyna się to sypać. Najbardziej irytował mnie wątek gejowski, dość pokraczny - w dodatku rozsadzający ramy filmu. W pewnym momencie cała historia bohatera sprowadza się do tego z kim sypia... To zresztą ciekawe, że wątki erotyczne, które w wydaniu hetero byłyby kompletnie niestrawne, w wydaniu homo są traktowane z takim namaszczeniem.

Z filmów, które ostatnio widziałem rozczarował mnie intrygująco się zapowiadający "Niedosyt". Film jest oparty na ciekawym koncepcie: prowadząca luksusowe życie młoda housewife leczy podświadome frustracje łykając śrubki, monety i baterie. Niestety jest to efektowna wizualnie ale kompletnie jałowa i łopatologiczna satyra eksplorująca cięte od metra obsesyjki sytych, liberalnych elit, które wk....wia to, że elity, w ich mniemaniu nieliberalne i w swym nileberaliźmie "zbrodnicze" są jeszcze bardziej syte niż one. Jeśli ktoś ceni sobie zielony faszyzm spod zanku "me to" to finał na pewno mu się spodoba...

Dużo ciekawszy jest film "Gniazdo", który również niesie w sobie spory krytycyzm wobec znienawidzonych przez fanów sojowego late mitów, na czele z mitem epoki Regana. Tu mamy jednak więcej subtelności i kawałek solidnego kina psychologicznego. Metafora amerykańskiego snu jako tragikomicznej bufonady jest całkiem sensowna. Miło też wreszcie zobaczyć Carrie Coon w pierwszoplanowej roli na dużym ekranie.






  • 3 miesiące później...

Moje kino studyjne wznowiło działalność to wracam do komentowania wrażeń z sali kinowej .Na początek " Obraz pożądania " G. Capotondiego . To historia rozgrywająca się w środowisku artystów , marszandów ,krytyków sztuki . Główny bohater J. Figueras ( Claes Bang znany z The Square ) jest krytykiem sztuki ,znawcą nowoczesnego malarstwa . Dostaje zaproszenie do willi milionera , marszanda Cassidy'ego ( Mick Jagger ) położonej nad malowniczym jeziorem Como . Przybywa tam ze świeżo poznaną dziewczyną Berenice ( E. Debicki ) z którą przeżywa gwałtowny romans . Na miejscu okazuje się ,że Cassidy zleca mu tajną misję związaną z wielkim malarzem J. Debney'em ( D. Sutherland ) również przebywającym w willi . W tym momencie film zmierza w kierunku thrillera utrzymanego w konwencji kina noir .Bohater z chęci zysku dokonuje zbrodni odsłaniając swą patologiczną osobowość . W tym momencie film utrzymuje się w ramach kina gatunkowego ale reżyserowi to nie wystarcza .Z za tej historii wyłania się drugie dno .To obraz współczesnej sztuki i krytyki .Zdaniem autora sztuka współczesna to tylko oszustwo i ściema a płatni krytycy mają za zadanie jedynie wmówić odbiorcom ,że jest inaczej i sprzedać im towar czyli iluzję wielkiej sztuki . To przesłanie budzi mój sprzeciw bo moim zdaniem to tak nie działa . To nieprawdziwy i naiwny obraz współczesnego rynku sztuki . Inne zarzuty dla autorów filmu to przede wszystkim brak napięcia , suspensu .Na plus można zapisać grę aktorską a przede wszystkim zaskakująco dobrą grę Jaggera .Tak więc średni film , w pięknej scenerii z dobrymi aktorami .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
  • 2 tygodnie później...

" Jeszcze jest czas " to debiut w roli reżysera ( i współscenarzysty ) Viggo Mortensena . Główny bohater grany przez Mortensena mieszka w Kaliforni w związku homoseksualnym . Para wychowuje adoptowaną dziewczynkę . Ze względu na pogarszający się stan zdrowia ojca  bohater decyduje się na sprowadzenie go do swego domu . Ojciec jest farmerem , dotąd mieszkał gdzieś na farmie w stanie NY . Przybycie starca do tej patchworkowej rodziny rodzi problemy . Bo ojciec okazuje się być konserwatystą , homofobem , mizoginem i męskim szowinistą . Ma za sobą rozbitą rodzinę i traumatyczne wychowanie swoich dzieci . Obecnie w  tej nowej sytuacji bohater próbuje naprawić stosunki na linii ojciec syn . I tu pojawia się problem z recepcją tego filmu .Bo racje obu stron są nie równo rozdzielone .Ta rodzina kalifornijska to po prostu ideał udanego związku . Wszytko jest jest idealne ,związek między partnerami jak i między rodzicami i córką . A stary ojciec to uosobienie samego zła . Jest skrajnie konserwatywny ,apodyktyczny wrogi wobec współczesności . Nie wiemy czy to wynik tylko jego poglądów , środowiska z którego się wywodził czy też starczej sklerozy . To nierównomierne rozłożenie racji bohaterów jest słabością filmu bo byłby on znacznie lepszy gdyby obie strony konfliktu światopoglądowego były reprezentowane na równych warunkach . Takie podziały są z reguły bardziej skomplikowane niż pokazano to w filmie . Moim zdaniem scenarzyści poszli trochę na łatwiznę ze szkodą dla filmu . Co do samej roboty filmowej Mortensena to nie mam zastrzeżeń .Sprawnie opowiada historię , umiejętnie miesza czasy akcji . Uwagę zwraca wybitna rola aktora grającego rolę ojca .Bo o roli samego Viggo nie można nic ciekawego napisać bo gra postać człowieka idealnego . Mógł powstać ciekawszy film .

A teraz coś lżejszego dla równowagi .Komedia romantyczna ale na szczęście nie tak schematyczna jak większość produktów z Hollywood . " Palm Springs " to film z 2020r.  Akcja rozgrywa się na weselu w tytułowym Palm Springs .A główni bohaterowie to chłopak i dziewczyna będący gośćmi tej imprezy . W trakcie uroczystości bohaterowie wpadają w pułapkę tzw. pętli czasu .Co wywołuje całą kaskadę komicznych sytuacji . To komedia absurdalna i surrealistyczna . A jednocześnie bardzo inteligentna . Taki humor cenię sobie najwyżej a w kinie amerykańskim to prawdziwa rzadkość .Do takiego kina potrzebna jest idealna precyzja scenariusza i reżyserii. I taki ten film jest .Przewrotny ,precyzyjny ,inteligentny ale przede wszystkim śmieszny .Oczywiście nasuwają się skojarzenia z " Dniem świstaka " .I słusznie ale to bardzo dobra inspiracja .

  • 2 tygodnie później...

Jeszcze remanenty sprzed obostrzeń . Czesko słowacki obraz z 2020r. " Słudzy " . Rzecz rozgrywa się w 1980r. a więc niedługo po stłamszeniu tzw. " praskiej wiosny ". Do seminarium duchownego przybywają na naukę dwaj młodzi chłopcy skierowani przez wiejskiego proboszcza .Jak to w tym wieku są naiwni , pełni młodzieńczego zapału i idealistycznego podejścia do życia i wiary .W seminarium spotykają się z wykładowcami i kapłanami jednocześnie ,którzy z czasem ten zapał młodzieńczy skutecznie likwidują . Są oni skorumpowani przez drętwą doktrynę , machinę organizacyjną KK ale i przez państwo komunistyczne ,które ich szantażuje . Chłopcy są jakby w klinczu z oboma totalitaryzmami , kościelnym i komunistycznym .Film opowiada historię językiem niezwykle ascetycznym ,wolną narracją i urzekającymi czarno białymi zdjęciami a la Ida .A zza kadru towarzyszy nam ścieżka dźwiękowa wykorzystująca tzw. muzykę konkretną .Czyli szmery ,zgrzyty czy piski .To podkreśla atmosferę filmu w konwencji noir. Sceny rozgrywają się najczęściej nocą , w ciemnych ,ponurych ,podejrzanych pomieszczeniach .To wszystko stwarza nastrój beznadziei , zagrożenia czy niepokoju .Niemniej film jakoś mnie nie poruszył , nie wstrząsnął .Może to wszystko już znamy ?

" Sound of Metal " to debiut w roli reżysera Dariusa Mardera . Główny bohater Ruben ( Riz Ahmed ) jest perkusistą metalowym grającym w duecie z partnerką Lu . Starym camperem objeżdżają prowincjonalne kluby dając energetyczne ,zwariowane koncerty .W pewnym momencie Ruben zauważa ,że traci słuch .To wywraca do góry nogami jego dotychczasowe życie i plany na przyszłość .Początkowo próbuje ten fakt ukrywać a gdy to już się nie udaje wywołuje bunt.Za sprawą Lu trafia do ośrodka terapeutycznego dla głuchych gdzie Ruben uczy się żyć w świecie ciszy . Pomaga mu w tym ( jak i w walce z uzależnieniami ) weteran , również głuchy .Uczy go jak inaczej żyć , odczuwać dźwięki całym ciałem .I to jest najciekawsza sekwencja filmu bo pokazuje ten świat głuchych czy niedosłyszących jak chyba nigdy dotąd w filmie . Robi to przy pomocy genialnej ścieżki dźwiękowej ,która ukazuje nam jak to " słychać ' a właściwie nie " słychać " z tamtej strony .Ruben stara się walczyć z kalectwem do końca ,nie poddając się . Jednocześnie oprócz tego ,że traci zawód czy pasję życiową to jego dziewczyna Lu odchodzi .Odchodzi może nie tyle z powodu tego kalectwa ale z różnic mentalnych czy kulturowych ( jest Francuzką ze środowiska artystowskiego ) .Mimo tych ciosów Ruben nie załamuje się , podnosi się i być może zacznie nowe ,inne życie . Na szczęście film broni się przed schematyzmem czy sentymentalizmem przez to ,że nie jest tylko o muzyku rockowym czy kalectwie . Jest o człowieku walczącym z przeciwnościami losu .Tę wiarygodność zapewnia znakomita rola Riza Ahmeda ( Złoty Glob ) jako Rubena oraz wspomniana wcześniej niesamowita ścieżka dźwiękowa .

No i coś z dokumentu . Znakomity film "Helmut Newton. Piękny i bestia " opowiadający o życiu i twórczości słynnego fotografa kobiet i kobiecej mody . Poprzez wypowiedzi modelek ,aktorek , projektantów mody czy artystów jak i samego Newtona możemy podziwiać panoramę sztuki lat 50 - 80 . Niemniej ciekawe było samo życie Newtona w tych czasach .

  • 2 miesiące później...

Uf , wreszcie kina otwarte i można oglądać zaległości z zeszłego roku . " Nomadland " zaliczyłem wczoraj a dzisiaj " Na rauszu ". Ale po kolei . " Nomadland " zwycięzca ostatnich Oskarów to film powstały na podstawie książki pod tym samym tytułem ( ukazała się i u nas ) . To reportaż o nowym zjawisku socjologiczno - ekonomicznym w USA powstałym po kryzysie 2008r. Polega on na tym ,że wielu Amerykanów w wieku starszym ze względu na trudności finansowe sprzedaje swoje domy , przenosi się do samochodów vanów i podróżuje po stanach podejmując się od czasu do czasu prace dorywcze . To jeden z wielu symptomów kryzysu społeczeństwa amerykańskiego wynikającego z pułapki zadłużeniowej . Ludzie ci wybierają życie tytułowych nomadów głównie z powodów ekonomicznych ale także z wyboru ideowego , wolnościowego .Jako formę ucieczki od życia korporacyjnego , od wyścigu szczurów, od rodzin i społeczeństwa . I taka jest główna bohaterka filmu Fern ( w wieku 60 plus ) grana przez Frances Mc Dormand .Jak dowiadujemy się z filmu przeszła tragedię rodzinną powodującą całkowite załamanie jej dotychczasowego życia oraz ruinę finansową .Porzuca miejsce zamieszkania , pracę ( symboliczny Amazon )  i wyrusza rozklekotanym vanem przez stany .Zatrzymuje się w różnych miejscach gdzie wegetują jej podobni nomadzi . Spotyka różnych dziwnych ludzi ,którzy odrzucili cywilizację , rodziny , wygodne życie . W trakcie tej wędrówki Fern może podziwiać niesamowite krajobrazy przyrody amerykańskiej .Ten kontakt z przyrodą stanowi odtrutkę na problemy współczesnej cywilizacji . Nie do końca rozumiemy motywacje bohaterki ale możemy domyślać się ,że jest to też forma poszukiwania wolności ( mocna rozmowa Fern z siostrą ). Film jest zrobiony skromnymi ,kameralnymi środkami .Nawiązuje do bogatej tradycji literatury i filmu amerykańskiego a mianowicie do kina drogi . A to sportretowane społeczeństwo nomadów nasunęło mi z kolei porównanie z hipisami lat 60 . Reżyserce Chloe Zhao udało się uniknąć nadmiernej publicystyki i poprawności politycznej . A rola Mc Dormand należy do wyróżniających się . Piękny i mądry film .

Kolejny film po przerwie czyli duńskie obraz " Na rauszu " . A więc problemy alkoholowe w społeczności skandynawskiej czyli bardzo restrykcyjnej jeśli chodzi o ten nałóg .Główny bohater grany przez Madsa Mikkelsena jest nauczycielem historii w liceum . Ma problemy psychologiczne ,które uświadamiają mu uczniowie .Jest nieśmiały , ma problemy z komunikacją z innymi ludźmi , z żoną .Jego lekcje są nudne tak jak i on sam. Wraz z trzema innymi kolegami nauczycielami  postanawiają przeprowadzić na sobie eksperyment .Doświadczenie polegające na zbadaniu wpływu wzrastających dawek alkoholu na swe zachowania , reakcje ,kontakty z ludźmi itp. Jak nie trudno się domyślić na początku okazuje się ,że bohaterowie eksperymentu pod wpływem niewielkich dawek alkoholu są bardziej pewni siebie , bardziej elokwentni , ciekawsi , atrakcyjniejsi towarzysko . Początkowo film opowiedziany jest w konwencji komediowej , jest fajnie , wesoło i luzacko .Jak po alkoholu .Jednak z czasem tonacja się zmienia, jest mniej zabawowo. Pojawiają się problemy w kontaktach z innymi ludźmi ,  problemy rodzinne i społeczne . Co prowadzi do tragedii i zatracenia się głównych bohaterów .Można by odnieść wrażenie ,że przesłaniem filmu jest banalna teza ,że jednak alkohol szkodzi .Że nie rozwiązuje żadnych problemów natomiast generuje kolejne .Na szczęście nie jest tak do końca .Finałowy taniec głównego bohatera i sms od żony to światełko w tunelu dające nadzieję . Oraz wyzwolenie się z własnych ograniczeń .Z gorsetu zachowań i sztywniactwa. Dodatkowo podkreśla to wielka rola Madsa ,który całkowicie zdominował film i dodał mu wiarygodności .

No i wreszcie kolejny film zaliczony . " Ojciec " to obraz nakręcony wg. sztuki teatralnej a dotykający problematyki bardzo trudnej bo choroby a konkretnie demencji starczej .Główny bohater grany przez Anthony Hopkinsa ( też Anthony i też 84 lata ) zmaga się z tym problemem .Mieszka w londyńskim mieszkaniu z córką Anną ( Olivia Colman ) ,która się nim opiekuje. Jak się orientujemy od pierwszych scen filmu  Anthony cierpi na demencję .Żyje w swoim świecie w którym mieszają się postacie , wydarzenia ,czasy . I to pomimo tego ,że akcja rozgrywa się w jednym mieszkaniu zachowując klasyczną jedność miejsca , akcji i czasu .I to udało się pokazać genialnie . Świat zewnętrzny widzimy jakby oczami Anthony'ego .Z czasem nam też mylą się osoby , wydarzenia i czasy .Gubimy się podobnie jak główny bohater przez co wymowa filmu nabiera niesamowitej mocy .Niemalże jak thriller ! Olbrzymia w tym zasługa niewiarygodnej roli Hopkinsa .Jest on na zmianę zaszczutym ,bezbronnym starcem ,to znów zabawnym staruszkiem , agresywnym i groźnym staruchem. Aktor  ukazuje grozę i tragizm tej postaci ,która na skutek utraty pamięci traci tożsamość ,godność i osobowość .To absolutnie przejmująca rola ,która wciska w fotel . Niewiele mu ustępuje Coleman grająca córkę ,która poświęca swoje życie , swoje szczęście osobiste dla ojca . Ogólne wrażenie potęguje muzyka ( Einaudi ) oraz towarzysząca niektórym scenom aria z nieznanej mi opery francuskiej .Film absolutnie poruszający , wzruszający i genialnie zagrany .Co ciekawe na widowni sporo ludzi ( jak na obecne czasy ) i to ludzi młodych ! Po reakcjach bardzo wzruszonych . To się nie zdarza za często .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
  • 2 miesiące później...

Po okresie posuchy pojawiają się nowe , ciekawe filmy.Tym razem rumuńsko- niemiecko - francuski obraz " La Gomera ". Tytułem wstępu należy się wyjaśnienie  czemu Gomera  ?To jedna z wysp Kanaryjskich ale specyficzna . Jej wyjątkowość polega na tym ,że leży najbardziej na zachód i ,że występuje na niej unikalny język gwizdowy .Wyspa poprzecinana jest licznymi wąwozami , stromymi wzgórzami ,które powodują trudności w komunikacji ludności  . W związku z czym wykształciła ona oryginalny sposób porozumiewania się na odległość .Język gwizdowy właśnie .Piszę o tym bo po pierwsze byłem tam a po drugie ( i ważniejsze ) język ten odgrywa ważną rolę w intrydze kryminalnej filmu .Bo to film kryminalny utrzymany w konwencji filmu gangsterskiego , filmu noir . Ale nie należy tego obrazu traktować zbyt poważnie bo jest to pastisz ,wariacja na temat filmu gangsterskiego z wszystkimi atrybutami tego gatunku .Mamy gang narkotykowy ,krwawe porachunki ,skorumpowaną policję ,romans , wszechmocne kobiety a nawet piękną i uwodzicielską femme fatale .Akcja rozgrywa się w Bukareszcie i na Gomerze .Główny bohater o twarzy zmęczonego urzędnika bankowego  to skorumpowany policjant ,którego gangsterzy wysyłają na Gomerę celem nauczenia się wspomnianego języka gwizdowego aby używać go u siebie .Tam poznaje on piękną dziewczynę o znaczącym imieniu Gilda .Razem wpadają w tarapaty bo znajdują się pomiędzy gangiem a policją ( szefowa głównego bohatera organizuje intrygę ) . Wszystko kończy się w przepięknym ogrodzie w Singapurze ( też byłem ) w takt muzyki wiedeńskich walców .A więc kino gatunkowe ale z przymrużeniem oka .Jest tu mnóstwo odniesień do klasyki kina ( Hitchcock ) , czarny amerykański kryminał . A reżyserowi udało się stworzyć z tego całkiem zgrabny film.

  • 2 tygodnie później...

A teraz zaskoczenie ( dla mnie również ) bo będzie komedia romantyczna . I to francuska ! " Weselny toast " to kwintesencja francuskich komedii . Jest lekko , zabawnie , sentymentalnie ale na końcu i nie głupio. Główny bohater ma wygłosić tytułowy toast na ślubie swojej siostry .U mnie od razu przypomniały mi się kapitalne toasty z " Czterech wesel i pogrzebu " .Ale to był film very british i takie też one były .Problem bohatera polega na tym ,że dopiero co rzuciła go dziewczyna i nie ma on ochoty na wygłaszanie żadnych spiczy .Tym bardziej ,że jest nieśmiały i zakompleksiony . Robi więc wszystko aby to tego nie doprowadzić .Osią filmu są jego intrygi , oczywiście nieudolne. Drugim motywem jest portret przeciętnej francuskiej rodziny z jej słabostkami i przywarami .A na końcu okazuje się ,że jest też morał . Warto rozmawiać , a nie tylko mówić , starać się zrozumieć drugą osobę i wyrażać jasno swoje oczekiwania od bliźnich .Tylko tyle czy aż tyle ?

32 minuty temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

A teraz zaskoczenie ( dla mnie również ) bo będzie komedia romantyczna . I to francuska ! " Weselny toast " to kwintesencja francuskich komedii . Jest lekko , zabawnie , sentymentalnie ale na końcu i nie głupio. Główny bohater ma wygłosić tytułowy toast na ślubie swojej siostry .U mnie od razu przypomniały mi się kapitalne toasty z " Czterech wesel i pogrzebu " .Ale to był film very british i takie też one były .Problem bohatera polega na tym ,że dopiero co rzuciła go dziewczyna i nie ma on ochoty na wygłaszanie żadnych spiczy .Tym bardziej ,że jest nieśmiały i zakompleksiony . Robi więc wszystko aby to tego nie doprowadzić .Osią filmu są jego intrygi , oczywiście nieudolne. Drugim motywem jest portret przeciętnej francuskiej rodziny z jej słabostkami i przywarami .A na końcu okazuje się ,że jest też morał . Warto rozmawiać , a nie tylko mówić , starać się zrozumieć drugą osobę i wyrażać jasno swoje oczekiwania od bliźnich .Tylko tyle czy aż tyle ?

To dobrze bo niektóre komedie francuskie  a nawet całkiem sporo są zwyczajnie idiotyczne.  Głupkowaty humor który jest nieśmieszny połączony z nadekspresją mimiki i gestykulacji czyli głupie miny, nadmierna ruchliwość i gadatliwość bawiące chyba tylko Francuzów.  Bardzo specyficzne poczucie humoru. 

Edytowane przez jello
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.