Skocz do zawartości
IGNORED

Fascynacje jazzowe


Chicago
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

24 minuty temu, piorasz napisał:

Tą kwestię należy zostawić tylko Tobie.
Ja akurat nie mam z tym problemu, żeby ktoś mi coś zasugerował jeśli chodzi o muzykę. Najwyżej mi nie podejdzie i nie ma żadnej tragedii.
Schemat słuchania jazzu, który obrałem wydaje mi się najbardziej słusznym żeby wchłonąć z muzyki jak najwięcej.
Jeśli ktoś myśli inaczej no to sorry ale nigdy nie będę z nim zgodny.
Oczywiście mówimy tu o prawdziwych fascynacjach jazzowych jak w temacie a nie o słuchaniu jazzu do kotleta.

W moim wątku tak właśnie robię - podpowiadam ludziom co jest dobre i czego warto posłuchać, a ludzie sami oceniają czy moje 'typy' im pasują czy też nie, ale - nie krzyczę i nie nakazuję nikomu czego i jak słuchać. I nigdy tego nie robiłem, natomiast reagowałem i reaguję jak ktoś pociska kit. Jak ja pociskam, bo też się zdarzy, to grzecznie używam słowa klucz: przepraszam. Po prostu stać mnie na to 😁

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
36 minut temu, soundchaser napisał:

Oczywiście że nie znam. Próbowałem go słuchać, ale tak jak pisałem wcześniej - to nie moja bajka...więc dałem sobie spokój, by wykorzystać czas na poznawanie czegoś innego.

Bez jaj. Jak wydawało mi się dawniej, że wszystko wiem, to nie tylko Ornette Coleman był dla mnie nie do przeskoczenia - taka muzyka nie może od razu wywrzeć wrażenia - obraziłbyś ją. A tak a propos - jakie płyty znasz Ornette Colemana? Dużo? Kilka? Jakieś tytuły? Dziwię się trochę, że Ci nie podeszła harmolodyczna formuła OC - to są 'lekkie' rzeczy, często melodyczne, fankowe... natomiast fascynujesz się Surmanem, który jest genialny, ale wcale a wcale nie robi łatwej muzyki...??? Albo polecałeś kiedyś Formanka - tu też jest niełatwa jazda... Ot, taka mnie myśl napadła...??? 😁

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już teraz nie pamiętam, których płyt słuchałem. Odrzucił mnie ten free jazz i tyle.
Ale być może nie trafiłem na te, które mogłyby mi się spodobać.
Sorry - jazz nie jest moim priorytetem, chociaż przez wiele ostatnich lat poznałem go bardzo dużo i wciąż poznaję ciekawe płyty.
Jak wiesz jestem miłośnikiem progresywnego rocka głównie, ale otwarty jestem (poza kilkoma gatunkami) na prawie każdą muzykę. Poza tym mam takie okresy, w których słucham np. jednego wykonawcy, który mnie zainteresuje aż poznam całą dyskografię, albo jednego rodzaju muzyki, a gdy mam przesyt to zaczynam słuchać czegoś zupełnie innego. W ten sposób właśnie traktuję jazz - jako jedną z odskoczni, chociaż muszę przyznać, że ostatnio coraz częściej jazz i okolice wypełnia mi czas na słuchanie muzyki.
Poleć mi płyty Colemana, które nie są free. Zdobędę je, przesłucham i dam Ci znać.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Chicago napisał:

Surmanem

Morning Glory jest spoko 🙂

Plus "How Many Clouds Can You See ?" W sumie tylko tyle znam. 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
31 minut temu, Chicago napisał:

fascynujesz się Surmanem

(...)

Albo polecałeś kiedyś Formanka

Bo to są świetne płyty i podtrzymuję - ta muzyka mnie zafascynowała.
Czy trudna? Nie odebrałem jej w ten sposób...raczej odebrałem jako ciekawą i wciągającą.
Czy Ornette Coleman ma w swojej dyskografii podobne płyty?
Ja nie trafiłem.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez soundchaser
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, soundchaser napisał:

Poleć mi płyty Colemana, które nie są free. Zdobędę je, przesłucham i dam Ci znać.

Spoko, ale póżniej - teraz mam rzeczy do zrobienia. Mam prawie całą dyskografię OC. Mnie jest bliżej do Colemana niż do Trana - po prostu uwielbiam parkerowską formułę, a u Ornette aż cieknie od birdowskich influencji. Natomiast Dolphy był, jak to mówią znawcy, pomostem pomiędzy Ornette Colemanem, a Johnem Coltrane. Niektórzy nawet twiertdzą, że tam gdzie był Dolphy, to Coltrane dopiero zaczynał - chodziło zapewne o jakąś świadomość i muzyczną mądrość znaną chyba tylko samym muzykom i znawcom tematu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, piorasz napisał:

Ale chyba "Aphrodite's Child" 666
"weszła" od razu?

Samego Vangelisa bardzo cenię. Znam wszystkie jego płyty, ale te z Andersonem, mimo że to takie hity były zawsze mi wchodziły jak przysłowiowa szyszka w dupę. 😉
Short Stories jeszcze ujdzie, ale i do niej wracać mi się nie chce.

666 to kanon.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Samego Vangelisa bardzo cenię. Znam wszystkie jego płyty, ale te z Andersonem, mimo że to takie hity były zawsze mi wchodziły jak przysłowiowa szyszka w dupę.
Short Stories jeszcze ujdzie, ale i do niej wracać mi się nie chce.
666 to kanon.
Z Andersonem kiedyś jako nastolatek uwielbiałem "Friends of Mr Cario". Dziś mi to jakoś zupełnie nie wchodzi.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Adi777 napisał:

Już dawno miałem się zabrać za ten materiał, podobno bardzo dobry, ale po prostu zapomniałem.

Znacie?

Polecałem ten album przed rokiem. Mieszkając w Polsce to Kratochwila powinno się chyba znać. 

Ostatnio słuchałem tej muzyki po raz drugi. Warto

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Lech W napisał:

Polecałem ten album przed rokiem. Mieszkając w Polsce to Kratochwila powinno się chyba znać. 

Ostatnio słuchałem tej muzyki po raz drugi. Warto

Jutro sobie odświeżę "Coniunctio", dawno nie słuchałem.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe wprowadzenie do świata Ornette Colemana by JEB and Me

Jazz lat 60-tych i również 70-tych był zdominowany przez dwie wybitne indywidualności: Johna Coltrane i Ornette Colemana. Trzeba widzieć rożnicę pomiędzy tymi dwoma muzykami, by ocenić stopień ich wpływu oraz pojąć zakres ekspresyjnych możliwości Nowego Jazzu. Żaden z nich nie był rewolucjonistą, a nawet jeżeli działali w rewolucyjny sposób, to wbrew swojej woli. Obaj pochodzą z Południa - Coleman urodził się w Texasie w 1930, natomiast Coltrane w Północnej Karolinie w 1926. Obaj silnie tkwią w jazzowej tradycji bluesa - Coleman bardziej w wiejskiej tradycji bluesa ludowego, Coltrane bardziej w miejskiej tradycji rhythm & bluesa.

Coltrane posiadł dość rzetelną edukację muzyczną w granicach dostępnych dla uboższego czarnego stanu średniego: jego ojciec był krawcem. Rodzice Ornette Colemana byli za biedni, by pozwolić sobie na lekcje muzyki dla syna - Ornette zdobył muzyczne ostrogi samodzielnie. Ponieważ nikt mu nie powiedział, że zapis saksofonu jest inny niż jego strój, wszystko co grał z nut w wieku 14 do 15 lat (czyli w decydującej fazie swojego rozwoju) grał 'błędnie' z teoretycznego punktu widzenia. Niektórzy krytycy widzieli w tym żródło wyrażnej od początku osobowości harmonicznej Ornette Colemana.

Gdziekolwiek grał młody Ornette, tworzył muzykę, która pod względem harmonicznym, brzmieniowym i instrumentalno technicznym z trudnością tylko mieściła się w ramach konwencjonalnego jazzu, bluesa i rhythm and bluesa, a więc mówimy o muzyce, z którą Ornette związamy był najsilniej - najsilniej stylistycznie, duchowo, wyrazowo i genetycznie. Większość muzyków nie chciała z nim grać - mówili, że Ornette nie znał harmonii i fałszuje. Zdarzały się przypadki, że mu wręcz płacili, żeby nie grał, kompletnie nie rozumiejąc co Ornette próbował zrobić. Właściciel nocnego klubu i kontrabasista Howard Rumsey opowiadał, że wszyscy muzycy wpadali w panikę gdy się wspomniało o Colemanie - ludzie śmiali się jak tylko padło jego nazwisko. Ale takie rzeczy zdarzały się już w przeszłości i to nie aż tak odległej biorąc pod uwagę start Ornette Colemana - Charlie Parker też był wyśmiewany, a i nie inaczej wiodło się Lesterowi Young w zespole Fletchera Hendersona...

Póżniej, na przełomie 1958/59 roku, Lester Koenig nagrał dla swojej wytwórni Contemporary Records dwie pierwsze płyty Ornette Colemana: 'Something Else! The Music of Ornette Coleman' i 'Tomorrow Is the Question'. W kilka miesięcy póżniej znalazł się w Lenox School of Jazz. Uczyło tam wielu słynnych muzyków: Milt Jackson, Max Roach, Bill Russo, Gunther Schuller, John Lewis... A jednak po kilku dniach nieznany student Ornette Coleman budził większe zainteresowanie niż wszystkie inne gwiazdy tam zebrane. John Lewis orzekł natychmiast - 'Jedynie Ornette Coleman robi rzeczywiście coś nowego w jazzie od czasów innowacji Dizzy Gillespiego i Charlie Parkera w latach 40-tych i od czasu Theloniousa Monka.

Johnn Lewis - lider Modern Jazz Quartet - w następujących słowach opisuje, jak Coleman na białym plastikowym saksofonie altowym grał ze swoim przyjacielem Donem Cherry, który używał z kolei miniaturowej trąbki tzw. pocket trumpet: 'Sprawiali wrażenie bliżniaków... Nie mogłem pojąć jak oni opanowali równoczesne wejścia... Nigdy przedtem nie słyszałem takiej gry zespołowej'.

Chociaż Coleman nie miał najmniejszego zamiaru inicjować rewolucji muzycznej (zawsze chciał robić jedynie swoją własną muzykę, a poza tym pragnął, żeby pozostawiono go w spokoju), to świat jazzowy 1959 roku wyczuł błyskawicznie, że oto następuje przełom, że wraz z Colemanem zaczyna się nowy styl: 'To nowy Bird'

Koniec części pierwszej.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, pierwsze dwie, nie free-jazzowe płyty Ornette Colemana wywarły na mnie praktycznie od samego początku wielkie wrażenie - nic a nic ta muzyka nie straciła na swoje świeżości, pomysłowości, kreatywności, ale i nic nie straciła w kontekście brzmienia - pięknie! Właśnie wysłuchałem po raz kolejny tych wielce przełomowych płyt. Wysłuchałem też wczoraj dwóch płytek OC z póżnej twórczości z Prime Time ('Tone Dialing' i słynną 'Sound Grammar' z dwoma basami) - też fajnie, inaczej, ale to już nie to, co mnie tak pobudza do działania jak wczesne free-bopowe i bopowe zawijasy z Donem Cherry, Billy Higinsem, Ed Blackwellem, Charlie Hadenem, Scottem La Faro...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_4245.thumb.jpg.f307390aaf69ad3492c01df271d5b2c9.jpgIMG_4247.thumb.jpg.eef80ca685dd869757427482af71a009.jpgIMG_4248.thumb.jpg.033e532c20953254d3b2d3c7036f5d71.jpg

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ornette Coleman (i John Coltrane) - część druga.

Swobodę harmoniczną, która cechuje wszystko, co Coleman gra i komponuje, bardzo trafnie opisał kolejny gigant George Russell - "wydaje mi się, że Ornette nawiązuje do ogólnej, wyczuwalnej tonalności songu, co stanowi punkt wyjśca dla jego własnej melodii. Nie oznacza to, że muzyka jego utrzymana jest w określonym kluczu - uważam, że melodyka i harmonika jego kompozycji wspierają się nie na tonacji, lecz na ogólnym brzmieniu. Taka postawa wyzwala w nim improwizatora, który może 'wyśpiewać' rzeczywiście własny song bez konieczności stosowania się do wymogów określonego schematu harmonicznego."

Ornette uważał, że sesns muzyki tkwi nie w przejętych z zewnątrz harmonicznych regułach, lecz w samym instrumencie i jego możliwościach brzmieniowych. Muzyka, którą grał na swoim plastikowym saksofonie altowym, to jakby ciągłe, niedbające o konwencjonalne zasady gry poszukiwania wszystkich możliwości tkwiących w tym instrumencie. Nazywał to swoim 'harmolodycznym systemem', w którym każda harmonia, jak nazwa sugeruje, wynika tylko z linii melodycznej. System ten miał wpływ na wielu muzyków jazzowych, np. Jamesa Blood Ulmera i niemieckiego pianistę, wibrafonistę i edukatora Karla Bergera. 

Swobodę harmoniczną, którą Coleman posiadał od początku, niemalże naturalnie i w oczywisty dla niego sposób, John Coltrane musiał zdobywać z trudem w powolnym, mozolnym rozwoju obejmującym całe dziesięciolecie: od pierwszych modalnych prób z Milesem w 1956-tym do 'Ascension' z 1965 roku. Śledzenie tego rozwoju poprzez płyty, to fascynująca przygoda z jazzem - na początku było spotkanie z Milesem i modalność, czyli koniec z improwizacją na stale zmieniających się akordach, a zamiast tego improwizacja skalowa, która niezmiennie stanowi podstawę całej aktywności melodycznej. Był to pierwszy krok do 'swobody' u JC. I co najciekawsze i znamienne, że mimo pilnej uwagi z jaką świat jazzu śledził ten rozwój we wszystkich jego fazach, nigdy nie zostało całkiem wyjaśnione, który z nich: Miles Davis czy John Coltrane, uczynił pierwszy krok; znamienne, ponieważ krok ten był zrobiony świadomie. To dokonało się samoczynnie, jak coś, co 'wisiało w powietrzu'.

Druga faza, zapoczątkowana w 1957 roku, to wspólpraca JC z Theloniousem Monkiem, w którym to okresie Trane powracał jeszcze dorywczo do Milesa, aby rozstać się z nim na stałe w 1960-tym. A oto, co mówł sam JC o Monku - "czasem grał on własny schemat alterowanych akordów różny od tego, który grałem ja, a żaden z nas nie grał akordów danego utworu. Dochodziliśmy do pewnego punktu, i jeżeli udało nam się dojść tam razem, byliśmy szczęśliwi. Jeśli nie, wkraczał Monk i ratował nas. Wiele osób pytało, jak my to wszystko zapamiętujemy, lecz my nie pamiętaliśmy tak wiele. Jedynie podstawowe akordy, a potem każdy kombinował jak chciał..."

Mniej więcej w tym czasie, Coltrane wykształcił to, co Ira Gitler nazwał jego 'sheets of sounds', co sprawia wrażenie metalicznych, szklanych, rozpryskujących się, uderzających o siebie 'płaszczyzn dżwiękowych'. Dżwięki, które Trane grał w swoim solo, to było coś więcej niż następstwo dżwięków. Pędziły one tak szybko i z tak licznymi górnymi i dolnymi alikwotami, że sprawiało to wrażenie, jakby pianista uderzał szybko, jeden po drugim, wiele akordów, by wydobyć poszczególne dżwięki i ich wibrujące dolne alikwoty. Wiele nagrań JC z drugiej połowy lat 50-tych, to przykłady tego sposobu gry (z Trio Red Garlanda lub chociażby słynna płyta 'Blue Train'.

Krytyk John S. Wilson napisał, że Coltrane gra na swoim tenorze jak gdyby chciał go rozerwać na kawałki, a Zita Carno na łamach Jazz Revue sformułowała krótko - "jedyna rzecz, której możesz i której powinieneś spodziewać się od Johna Coltrane, to niespodzianki..." To jedna z niewielu wypowiedzi o Johnie Coltrane, które w równym stopniu można odnieść do wszystkich okresów jego działalności.

Koniec części drugiej - CDN.

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za może niepotrzebny wpis ,ale nie rozumiem zderzania OC z JC. Wydaje się że to zupełnie inne myślenie o muzyce . Chociaż może tak Pan to widzi i ma to podstawy których ja nie widzę.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachęcony przez Chicago do ponownej próby zainteresowania się muzyką Ornette Colemana dziś sobie przesłuchałem pierwszą, słynną płytę nagraną dla wytwórni Atlantic - The Shape of Jazz to Come (1959).
Nie pamiętam kiedy była moja poprzednia próba, która zakończyła się fiaskiem i spowodowała, że tę muzykę kompletnie odrzuciłem, ale to było jakieś ca. 10 lat temu. Od tego czasu jednak moje podejście do jazzu i rozumienie tej muzyki trochę ewoluowało. Dlatego dziś naprawdę z przyjemnością wysłuchałem powyższą płytę i ani przez chwilę nie miałem ochoty jej wyłączyć.
Nie ma tu zbyt wiele free-jazzu, a już takiego ekstremalnego, którego nie lubię - nie ma wcale. Pierwszy utwór to wręcz standard (Lonely Woman).
Intrygujące są te synchroniczne pasaże Ornetta na saksofonie altowym i Dona na kornecie.
Będę powoli słuchał innych płyt. Czas pokaże czy muzyka Colemana pochłonie mnie tak jak np. Milesa Davisa, Chicka Corei, czy Herbie Hancocka.

Tymczasem dziękuję Ci mój Przyjacielu Chicago z to, że obudziłeś we mnie chęć powrotu do tej muzyki. 👍

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez soundchaser
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przesłuchałem następną - Change of the Century. Nie wiem czy nie lepsza od pierwszej, kultowej.
Płyty Colemana słuchałem na przemian z dwoma pierwszymi płytami...Supertramp, których też dawno nie słuchałem.
Fajnie jest czasem sobie tak właśnie urozmaicać i zmieniać drastycznie klimat muzyki.
Dziś jestem uziemiony i słucham więcej, bo wczoraj skacząc na trampolinie uszkodziłem sobie jakiś przykręgosłupowy nerw pod łopatką i ledwo mogę się poruszać. 😉 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wymienionym przeze mnie w tym temacie forum - Muzyczne Dinozaury - postanowiłem się spytać o genezę powstania free jazzu. Zapytałem się w ten sposób: 

A ja chciałem o coś zapytać Szanowne Grono Słuchaczy. Czy jest to możliwe, żeby Ornette Coleman grał, zaczął grać taką muzykę dlatego, iż normalna gra mu nie wychodziła? Podobno fałszował, nie znał harmonii, i ogólnie - "Żaden z nich nie był rewolucjonistą, a nawet jeżeli działali w rewolucyjny sposób, to wbrew swojej woli." Z nich - ten drugi to Coltrane. Dla mnie to dosyć zaskakujące. Oczywiście nie znam genezy powstania free jazzu, bo nigdy mnie to jakoś szczególnie nie interesowało, ale wychodzi na to, że free jazz powstał jakby przypadkowo. Ktoś to może potwierdzić?

Pewien użytkownik - mahavishnuu - odpisał:

Na pewno nie przychyliłbym się do opinii, że free jazz powstał przypadkowo. Gdy powstaje nowy nurt muzyczny mamy do czynienia ze splotem różnorodnych czynników, tendencji, zjawisk. W tym przypadku nie tylko stricte muzycznych. Czy Coleman nie potrafił grać „normalnie” i fałszował? Wszystkiego nie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić. W jakim stopniu był to świadomy koncept, w jakim niedomagania związane z brakiem solidnej edukacji? Na te pytania wiarygodnie mógłby odpowiedzieć sam muzyk. Jak wiadomo, nie zawsze można na to liczyć, bo nierzadko w grę wchodzi autokreacja i inne elementy, które nie pozwalają w pełni dotrzeć do prawdy. Z perspektywy czasu, znając jego dorobek, skłaniałbym się do pierwszej ewentualności. Jeśli wsłuchamy się w grę Colemana z punktu widzenia „poważnej” tradycji muzycznej, to faktycznie do niejednej kwestii można mieć zastrzeżenia. Ekscentryczne harmonie, dziwaczna artykulacja (vide jego gra na skrzypcach). Tyle że był to artysta, którego muzyczny background był zgoła odmienny. Wyrósł na tradycji „czarnej”muzyki, szalenie istotny był dla niego idiom bluesowy. Język harmoniczny Colemana był bardzo specyficzny. W tym kontekście znacznie szerzej należałoby przeanalizować wątek atonalności free jazzu. Atonalność „poważnej” muzyki europejskiej a atonalność free to insza inszość. Trzeba pamiętać o tym, że dziewiętnastowieczne praformy jazzu (np. różne bluesy) były atonalne. Tamtejsi muzycy nie znali systemu funkcyjnego dur-moll, toteż siłą rzeczy tworzyli inne konstrukty harmoniczne. Wiąże się to z różnymi sprawami, choćby z tym, jak odbieramy dźwięki wydobywane przez saksofon Colemana. To, co dla nas brzmi nieczysto, niekoniecznie takie jest. Inna sprawa to wykształcenie muzyczne. Coleman był typowym samoukiem. Jego rodzice byli zbyt biedni, aby zafundować mu rozwój w tej dziedzinie. Do wielu spraw dochodził samodzielnie, intuicyjnie. W latach 50. jego gra była niestandardowa nie tylko w kontekście muzyki europejskiej, ale także jazzowej. Ówcześni jazzmani zazwyczaj nie chcieli z nim grać. Trudno było znaleźć mu bratnie dusze.

Drogi do free jazzu były różne. Colemanowska była tylko jedną z nich. Wystarczy porównać dokonania gigantów tego nurtu – Albert Ayler, Sun Ra, Cecil Taylor, John Coltrane, Anthony Braxton. W przypadku tego ostatniego kontrowersyjne może być samo określenie „jazz”, ale to już temat na zupełnie inną dyskusję. Myślę, że harmoniczne innowacje Cecila Taylora były bardziej świadome niż Colemana, choćby z tego względu, że był muzykiem lepiej wykształconym, ponadto znacznie lepiej znał dokonania europejskiej moderny. Coleman do końca lat 50. nie miał bladego pojęcia czym w istocie jest tzw. swobodna atonalność. Wiedział niewiele na temat rozwoju europejskiej muzyki „poważnej” w XX wieku. Dopiero później się dokształcił. Niewątpliwie był artystą niezwykle kreatywnym. Lubił kroczyć niewydeptanymi ścieżkami. Na jego przykładzie widać, że nie trzeba koniecznie być gigantem w dziedzinie teorii muzycznej.

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Kolejny japan jazz. Tak na marginesie, sporo ostatnio słuchałem utworu Reminicent Suite Mala Waldrona and Terumasa Hino. Ostatnie 8 minut to jest poezja, piękny jest ten motyw grany na trąbce. Można odpłynąć 😀

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Przesłuchałem następną - Change of the Century. Nie wiem czy nie lepsza od pierwszej, kultowej.
Płyty Colemana słuchałem na przemian z dwoma pierwszymi płytami...Supertramp, których też dawno nie słuchałem.
Fajnie jest czasem sobie tak właśnie urozmaicać i zmieniać drastycznie klimat muzyki.
Dziś jestem uziemiony i słucham więcej, bo wczoraj skacząc na trampolinie uszkodziłem sobie jakiś przykręgosłupowy nerw pod łopatką i ledwo mogę się poruszać.  
No to przesłuchałeś obie, które mnie się też bardzo podobają. Wracaj szybko do zdrowia - chyba, że chcesz przeciągnąć nieco leniuchowanie



No to przesłuchałeś obie, które mnie się też bardzo podobają. Zresztą zwróciłem na nie uwagę kilka postów wyżej. Wracaj szybko do zdrowia - chyba, że chcesz przeciągnąć nieco leniuchowanie


Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Adi777 napisał:

Na pewno nie przychyliłbym się do opinii, że free jazz powstał przypadkowo.

Wszystko w tamtym okresie jest dziełem przypadku - w przypadku Colemana był to brak edukacji, tak samo zresztą jak przypadek największego geniusza jaki kiedykolwiek się pojawił w jazzowym świecie, czyli Charlie Parkera - ten gość też był samoukiem i nauczył się zupełnie nieświadomie grać we wszystkich możliwych tonacjach. Coltrane, jako edukowany muzyk, żeby dojść do punktu, w którym znajdował się OC od razu, musiał poświęcić prawie dekadę i szedł po kolei, krok po kroku, jak w szkole i nie ma pewnika, że robił to świadomie...??? Czy JC chciał grać free? Czy była w tym szczerość, skoro poznał w zasadzie wszystko od podstaw i od podstaw szedł po kolei aż do momentu, w którym 'muzyki' już za bardzo nie było słychać? Protestu też nie mógł za bardzo wyrażać, bo doznał łaski bożej i z potężnego heroinowego uzależnienia rzucił dragi w jeden dzień - w tym wypadku jest za co dziękować i się cieszyć, a nie wyrażać jakikolwiek protest, co zresztą uczynił poświęcając Bogu 'A Love Supreme'.

Podobieństwo Colemana do Parkera jest uderzające - jeden i drugi nie miał pieniędzy na edukację i jeden i drugi praktycznie na nikim się nie wzorował, no może to lekka przesada, bo w dżwiękach Colemana aż piszczy od parkerowskich influencji. No i zarówno muzyki Charlie Parkera jak i Ornette Colemana nikt ani nie rozumiał ani nawet nie chciał zrozumieć. Natomiast zestawienie Ornette Colemana i Johna Coltrane, to z pewnością kontrasty i jakaś chronologia zdarzeń - w przypadku JC jazda do 'przodu', natomiast w przypadku OC jazda do 'tyłu'. Nie sądzę, że Ornette Coleman mógł zagrać w miarę 'bezpieczny' sposób melodię, która mogłaby się spodobać - on tego nie potrafił, więc zajął się zupełnie czymś innym. Zresztą historia, którą czytacie wyżej tylko to potwierdza.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Adi777 napisał:

A ja chciałem o coś zapytać Szanowne Grono Słuchaczy. Czy jest to możliwe, żeby Ornette Coleman grał, zaczął grać taką muzykę dlatego, iż normalna gra mu nie wychodziła? Podobno fałszował, nie znał harmonii, i ogólnie - "Żaden z nich nie był rewolucjonistą, a nawet jeżeli działali w rewolucyjny sposób, to wbrew swojej woli." Z nich - ten drugi to Coltrane. Dla mnie to dosyć zaskakujące. Oczywiście nie znam genezy powstania free jazzu, bo nigdy mnie to jakoś szczególnie nie interesowało, ale wychodzi na to, że free jazz powstał jakby przypadkowo. Ktoś to może potwierdzić?

Będziesz błądził dożywotnio jak nie będziesz pytał, to wiadomo, ale - proszę przeczytaj JEBa, bo to jest biblia jazzu i każdy muzyk jazzowy to potwierdzi. Nikt tak jak On nie opisał jazzu w tak przystępny i zrozumiały sposób - wszystkie prace, które powstały póżniej, są tylko lepszą lub gorszą kopią Berendta, włącznie z pracą Andrzeja Schmidta 'Historia Jazzu', którą też bardzo dobrze znam i mam. A najlepiej jak zaczniesz uczyć się grać na jakimkolwiek instrumencie - na początku najlepiej na instrumencie harmonicznym i z dobrym nauczycielem (ważne). Wtedy wszystko, całe zrozumienie jazzu, i bluesa, przyjdzie tak jakby samo - oczywiście nie od razu. Ten proces jest powolny i wymaga wielkiej cierpliwości. Jeszcze dobrze by było, gdybyś poznał zawodowego muzyka jazzowego, dla którego otwarte formy nie są ani tajemnicą ani zagadką. Można się dużo dowiedzieć i sposób myślenia po prostu sam się wykształci. Generalnie krytycy nie mający z czynnym jazzowaniem nic wspólnego w wielu miejscach pociskają kit i opowiadają niejednokrotnie różne historie. Tak naprawdę, to od modern jazzu nic się nie zmieniło - wszystko co opisuje JEB w swoich publikacjach, jest aktualne i grane do dzisiaj. Jedyny nowy motyw, to włączenie rapu do jazzu i próba jego skonsolidowania z gatunkiem, co zostało uzupełnione w najnowszej edycji, którą na angielski przetłumaczył fantastyczny chicagowski puzonista, gigant - Jeb Bishop.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w przerwie między dylematami, Mario Pavone, który niestety odszedł od nas trzy miesiące temu co jest wielką i nieopisaną stratą. Album 'Totem Blues' w okteciku jest muzyką radosną, ale i wymagającą oraz złożoną, jednocześnie piękną i 'niepokojącą' - jak dla mnie, to mistrzostwo świata. Influencje colemanowskie jak na przykład w drugim numerze widoczne jak na dłoni. Zwróciłbym też uwagę na drummera Matt Wilsona - człowiek, który jest w cieniu, ale to fantastyczny drummer i edukator. Jego ewolucje nie są tylko i wyłącznie rytmiczne - to coś więcej niż tylko podstawowa część sekcji. Super granie i super płyta.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_4250.thumb.jpg.f25a8e9b2cec3125f2e2cb30de65499d.jpg

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... a z A. Braxtonem to też ciekawa sprawa - jest on na pewno muzykiem jazzowym, przynajmniej był, o czym świadczą płyty z jego udziałem. To, że on sam teraz o sobie mówi, że nie jest muzykiem jazzowym nie oznacza z automatu, że nim nie był, bo był, jak diabli jazzowym - wystarczy posłuchać jego wcześniejszych płyt, a nawet z póżnym kwartetem z Crispell, Hamingwayem, Dresserem lub w konstelacjach z Mary Halvorson. Nawet już nie wspominam o rzeczach z Roscoe Mitchelem, Jarmanem czy w ogóle z fantastycznymi jazzowymi klimatami z Hollandem i przyjaciółmi. A o dwóch tematach ze Steeple Chase to nawet nie ma co polemizować w kontekście jazzu. Zastąpił Dextera Gordona, który albo był faktycznie wtedy chory, albo jak zwykle nawalony i na kacu i nie chciało mu się na sesję przyjechać 😁

... Miles też w póżniejszym okresie mówił o sobie, że nie jest muzykiem jazzowym, bo teraz 'uprawia' social music - więc co? Był muzykiem jazzowym czy nie był? Był, na pewno, ale przestał grać jazz, co jednak nie oznacza z automatu, że przestał być muzykiem jazzowym - zawsze był, nawet jak grał pop music.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak w ogóle, co to jest jazz...??? Własnymi słowami proszę, jak się da oczywiście 😁

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
A tak w ogóle, co to jest jazz...??? Własnymi słowami proszę, jak się da oczywiście
Skoro swoimi słowami to napiszę w dwóch zdaniach prostymi słowami.

Jazz to sztuka improwizacji. Jest jakby rozwinięciem każdej innej muzyki rozrywkowej, kiedyś ludowej, o improwizowane dźwięki czasem wydające się bez ładu i składu ale grając jazz w nawet w najmniejszej grupie tworzą całość poprzez rozwinięcie lub uzupełnienie się wzajemnie.
Granie jazzu kojarzy mi się z dzisiejszym określeniem "jam session", w którym to muzycy wyrażają siebie poprzez granie długich solówek zmieniając się wzajemnie.

Tyle tak na szybko bo czas brać się do pracy.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Chicago napisał:

Będziesz błądził dożywotnio jak nie będziesz pytał, to wiadomo, ale - proszę przeczytaj JEBa, bo to jest biblia jazzu i każdy muzyk jazzowy to potwierdzi.

Kolega mahavishnuu też mi poleca książki tego pana.

Czyli krótko mówiąc macie inne zdanie w kwestii powstania free jazzu?

Przy czym czytacie podobną literaturę na ten temat 😉

 

2 godziny temu, piorasz napisał:

czas brać się do pracy.

Jakiej pracy, wakacje są 😎

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, piorasz napisał:

Jazz to sztuka improwizacji.

Coś w tym jest, chociaż szczerze, to muzyka improwizowana wcale nie musi być jazzem, a jazz nie musi być improwizacją, tylko na przykład aranżacją w 100%, ale z drugiej strony bez pierwiastka improwizacji nie ma jazzu. Ech - pomieszanie z poplątaniem! Spotyka się trzech, czterech... facetów lub facetek, każdy gra co innego i wychodzą muzyczne dzieła - to jest chyba jazz...??? A tak na serio, to nie wiem...??? Na pewno w skrócie jazz jest muzyką zawierającą elementy swingu i improwizacji, bo nawet jak jazzmani coś grają bezswingowo, to czy to jest jazz?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

     Udostępnij



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.