Skocz do zawartości
IGNORED

Dom za miastem czy mieszkanie w miescie?


Gregorm2012

Rekomendowane odpowiedzi

Klitki po 11-23 m2, dwupokokoje po 30m2 total...

 

20 metrową kawalerkę widziałem - wygodne mieszkanko, wszystko w zasięgu ręki bez wstawania z kanapy:)

11 metrowej nie potrafię sobie nawet wyobrazić.

Ja się przesunąłem o metr (z 4 do 5) od granicy. Geodeta naniósł na powykonawczy i chyba po problemie.

Piotr, orientujesz się może ile można zwlekać z odbiorem budynku?

 

Formalnie zmiana posadowienia budynku na działce jest wg art. 36a ustawy Prawo budowlane zmianą istotną i wymaga zmiany decyzji o pozwoleniu na budowę (projekt zamienny w branży zagospodarowania + przerysowanie podłączeń mediów na planszy koordynacji branż w ramach projektu jw.). Do pierwszego pozwolenia na budowę dorabia się po prostu jedną branże w zakresie zmian (buduje się wtedy na dwóch decyzjach) i tyle.

Jeżeli w nadzorze przy zakończeniach robót pracują kompetentni ludzie to powinni to zauważyć, jeżeli są to barany po znajomości to nawet się nie zorientują.

Oczywiście, mogą być błędy w pomiarze ale to kwestia paru (teren zabudowany - odniesienie) do m.in. 30 cm (teren).

No i ...

Powykonawczo zmiany nanoszone na kopie rysunków projektowych dotyczą zmian nieistotnych. Same rysunki i ewentualny opis uzupełniający (art. 57 ust. 2 ustawy Prawo budowlane) sporządzić powinien kierownik, kwalifikacji zmian (istotne - nieistotne) dokonuje projektant jednak musi mieć to podstawy w prawie -> znowu art. 36a ustawy jw.

 

W praktyce w starostwach (architektura i budownictwo - wydział starostwa) i nadzorach (nie podlega pod starostę) w terenie pracują bardzo różne osoby i różne głupoty widziałem.

U nas są różne ciekawe przypadki. Na początku br. główny geodeta kraju rozesłał po kraju wymóg dot. uzgodnień w ZUDach że każda zmiana w trasie instalacji podczas budowy musi mieć uzgodnienie, w tym zmiana trasy instalacji na działce budowlanej. Ja rozumiem że ma to sens w miastach gdzie kupa rzeczy (w tym uzbrojenia) przechodzi także po prywatnych gruntach (np. ZUD w Szczecinie tego wymaga przy wszystkim co rozumiem) ale w terenie... Chyba chciał dać prace kolegom geodetom bo mamy bezrobocie :D Ciekawe jakie będzie orzecznictwo przy sporach.

 

Dla porównania - w Niemczech nie istnieje pojęcie odstępstw od projektów. Tam wszystko musi być zgodne z dokumentacją więc nie ma innej możliwości jak przeróbki niezgodności. W razie braku reakcji demontaż/wyburzenie rzeczy niezgodnych, i koszty przez lokalny bezirk do komornika a doniesienie o nierzetelności prowadzącego roboty kierowane do stowarzyszenia które w takich przypadkach szybko ogranicza jego możliwości lub wywala i ten nie może się realizować w zawodzie (możliwość wykonywania zawodu (nie ma "uprawnień") nadają w Niemczech stowarzyszenia, nie państwo). Inna rzecz - tam właściwie nie Inwestor prowadzi budowę bo nie ma do tego prawa ale podpisuje coś w rodzaju cesji na osobę z branży (z reguły projektant).

A zapłacisz za to? Domy buduje się na kredyt a na każde 10000 zł do banku dopłacisz 5000 lub więcej więc indywidualni inwestorzy oszczędzają na czym mogą robiąc piramidalne głupoty od różnych technologii w jednym domku (lub zmiany podczas budowy) do oszczędzania na ekipach - w praktyce najgorsi papracy pracują właśnie na budowach indywidualnych. Z praktyki widzę że wyjątki są pojedyncze.

 

Zapłaci za to inwestor, który buduje z porothermu (skoro go stać), buduje 150-200m2 (skoro go stać), przyoszczędził na podmokłej działce, bądź działka jest w tak dobrym miejscu, że opłaca się zapłacić za uszczelnienie. Albo np. buduje dodatkowo ciepły domek dla samochodzika/2 samochodzików.

 

Wszystko jest kwestią kasy, ale mentalności dziada też nie zmienisz.

Wracając do głównego pytania autora: wszystko zależy od okoliczności. Mieszkam w zachodniej Polsce, miasteczko powiatowe 28tys. mieszkańców, więc nie patrzę na sprawę z perspektywy dużej metropolii czy nawet miasta wojewódzkiego. Ale do rzeczy. Gdyby było mnie stać, to z pewnością dom, ale pod warunkiem, że w zacisznej części blisko centrum niedużego miasta (np. jak mój Żagań). W każdym innym przypadku dla mnie jedynym wyjściem jest komfortowe mieszkanie. I tak też zrobiłem.

 

Na problem patrzę z perspektywy dzieci. Kiedy urodziła się córcia i stwierdziliśmy, że mieszkanie 2-pokojowe (50m) jest za małe tez stałem przed podobnym dylematem: domek na obrzeżach miasta lub w pobliskich wsiach, albo mieszkanie w bloku. Pierwsza myśl, to domek. Zaczęliśmy liczyć, przeliczać, wyszło nam, że musielibyśmy wziąć ok. 300tys. kredytu na 30-35lat a więc rata miesięczna w granicach ok. 2tys. miesięcznie. I właściwie tu się nasz zapał skończył. Do tego doszły dylematy innej natury. Kwestia dzieci i ich potrzeb. Zaczęliśmy analizować jak wyglądałby nasz dzień powszedni i wyszło nam, że mieszkanie poza miastem jest dla nas trudne do ogarnięcia. Niestety małżonka nie posiada prawa jazdy, więc ogarnięcie tematu dwójki (w międzyczasie urodził się synek) dzieci nas przerasta: rano dzieci do przedszkola, żona do pracy na różne godziny, po południu dzieci trzeba podrzucić na jakieś zajęcia dodatkowe i siedzisz w aucie bo nie opłaca Ci się wracać do domu, bo zaraz trzeba będzie jechać odebrać, w inny dzień jakiś basen zawozisz... czekasz... wracasz... na weekend do jakiejś koleżanki zawozisz, później przywozisz... i z całego tygodnia właściwie zostaje Ci niedziela, bo w sobotę wokół domu też trzeba popracować, żeby nie zarosnąć chaszczami. Ja wiem, że dla jednych to przyjemność, ale dla innych obowiązek.

 

Podjęliśmy więc decyzję, że kupujemy mieszkanie 70m, trzy pokoje, duży balkon, 1 piętro z widokiem na las. Do przedszkola 200m, do szkoły 300, do marketu 300m, do sklepiku osiedlowego 100m... do placu zabaw 150m... (na ów plac zabaw przyjeżdża znajoma, która się wybudowała za miastem i dzieci po miesiącu zaczęły marudzić, że nudno... więc codziennie przyjeżdża z nimi, żeby się pobawiły z innymi dziećmi...) i co najważniejsze... bez kredytu, bez zobowiązań, bez stresu czy frank podskoczy czy spadnie. Na wczasy jedziemy bez stresu i wyrzutów sumienia, że właśnie przehulaliśmy 3 lub 4 raty za dom... Opłaty za mieszkanie mamy obecnie 550zł (w tym zimna i ciepła woda, c.o.) plus prąd 150zł.m-c i gaz ok. 20zł/m-c. W przypadku ogrzewania centralnego co roku zawsze mamy nadpłątę (w roku 2012 prawie 900zł) za wodę również mamy nadpłatę ok. 300zł na pół roku (rozliczenie 2x w roku).

 

I do dzisiaj uważamy, że podjęliśmy najlepszą decyzję w życiu...

Luxmany i winyle 

Brawo, w końcu racjonalny głos bez kompleksów. Niestety wiele osób decyduje się na coś czego dokładnie nie przemyśli, później tego... tworzą się problemy w rodzinie i tak rodzina obciążona kredytem i domem po 3 latach się rozwodzi :D

Brawo, w końcu racjonalny głos bez kompleksów. Niestety wiele osób decyduje się na coś czego dokładnie nie przemyśli, później tego... tworzą się problemy w rodzinie i tak rodzina obciążona kredytem i domem po 3 latach się rozwodzi :D

 

Piotrze, dramatyzujesz. Uważasz, że mieszkańcy mieszkań sie nie rozwodzą ?

 

Kwestia dzieci i ich potrzeb. Zaczęliśmy analizować jak wyglądałby nasz dzień powszedni i wyszło nam, że mieszkanie poza miastem jest dla nas trudne do ogarnięcia. Niestety małżonka nie posiada prawa jazdy, więc ogarnięcie tematu dwójki (w międzyczasie urodził się synek) dzieci nas przerasta: rano dzieci do przedszkola, żona do pracy na różne godziny, po południu dzieci trzeba podrzucić na jakieś zajęcia dodatkowe i siedzisz w aucie bo nie opłaca Ci się wracać do domu, bo zaraz trzeba będzie jechać odebrać, w inny dzień jakiś basen zawozisz... czekasz... wracasz... na weekend do jakiejś koleżanki zawozisz, później przywozisz... i z całego tygodnia właściwie zostaje Ci niedziela, bo w sobotę wokół domu też trzeba popracować, żeby nie zarosnąć chaszczami. Ja wiem, że dla jednych to przyjemność, ale dla innych obowiązek.

 

Racjonalizujesz

 

Albo się komus podoba dom albo mieszkanie. To kwestia indywidualnych oczekiwań.

 

MIeszkając w 60metrowym mieszkaniu byłem nieszczęśliwy, tak zwyczajnie poprostu. Sąsiad nademną palił na balkonie non stop , pani za ścianą darła koty każdego rana z mężem a pod blokiem była codzienna walka o miejsce parkingowe.

 

Mam dom , 50 metrów salonu, oddzieloną część dzienną od nocnej więc moi goście mogą sobie siedzieć do 24 i nie ingeruje to w spokój snu domowników i z niebywałem spokojem jeżdżę na miesięczne wakacje. A ziemia pod moimi stopami jest moja, nie spółdzielni, nie wspólnoty. Moja.

 

 

I żaden dodatkowy obowiązek domowy nie spowoduje, że pomyślę o wyższości mieszkania. Zresztą, całą zime czekam na zapach koszonej trawy w sobotni poranek.

Piotrze, dramatyzujesz. Uważasz, że mieszkańcy mieszkań sie nie rozwodzą

Obciążenie mniejsze. Przy mieszkaniu odpada pierdzielenie się w ogródek, odśnieżanie terenu i robótki przy domu, dojazd z byle sprawą to czas i paliwo, przy dzieciach ten czas rośnie szybko. Mieszkanie w mieście dość mocno redukuje czas i nakłady pracy z czego mnóstwo osób zapatrzonych w "dworek" nie zdaje sobie sprawy. Do dworku to potrzebna jest służba a nie kredyt na 30 lat.

 

A ziemia pod moimi stopami jest moja, nie spółdzielni, nie wspólnoty. Moja.

Spokojnie, na terenie obowiązuje plan zagospodarowania (jeżeli nie to na wszystko trzeba wydać decyzję o warunkach zagospodarowania). W średniowieczu wszystko było regulowane przez prawo stanowe i zwyczajowe (nawet to jak się dany stan i zawód ubiera), dzisiaj ludzie na dorobku bywają zdziwieni że nie wszystko mogą. Proponuję pojechać do Bawarii i postawić sobie garaż lub dom z katalogu :D

Obciążenie mniejsze. Przy mieszkaniu odpada pierdzielenie się w ogródek, odśnieżanie terenu i robótki przy domu, dojazd z byle sprawą to czas i paliwo, przy dzieciach ten czas rośnie szybko.

 

obciążenie jest kwestią czysto indywidualną.

dla jednego obciążeniem jest aktywność dla innego nieaktywność.

 

mieszkając w mieście z byle sprawą stałem w urzędach miejskich pół dnia . każdy to zna

mieszkając w gminie pod miastem aby zmienić cokolwiek w swoich dokumentach wchodzę z marszu.

 

Do dworku to potrzebna jest służba a nie kredyt na 30 lat.

 

znam właścicieli 50 metrowych mieszkań ,którcy muszą miec gosposie, zapuścic można wszystko

 

Spokojnie, na terenie obowiązuje plan zagospodarowania (jeżeli nie to na wszystko trzeba wydać decyzję o warunkach zagospodarowania). W średniowieczu wszystko było regulowane przez prawo stanowe i zwyczajowe (nawet to jak się dany stan i zawód ubiera), dzisiaj ludzie na dorobku bywają zdziwieni że nie wszystko mogą. Proponuję pojechać do Bawarii i postawić sobie garaż lub dom z katalogu :D

 

plan zagospodarowania obowiązuje tez dom wielorodzinny czyli ukochany blok. to wwarunek ogólnokrajowy nie wpływający na wynik tej dyskusji.

 

tymniemniej jako właściciel ziemi moge więcej w starciu z planem zagospodarowania niż jako mieszkaniec mieszkania w bloku.

Gość Gość

(Konto usunięte)

Nie rozumiem całkowicie wniosków które wypływaja z tej dyskusji.

Widzę, że w większości twierdzicie, że mieszkanie w bloku gdzie na ok.60mkw. musi się pomieścić rodzina( czyli powiedzmy 2+2) jest dla Was większym gwarantem szczęścia rodzinnego niż wygodny dom, gdzie każdy ma swój pokój tylko dla siebie. Naprawdę uważacie że ciasne mieszkanie, bez ogrodu, gdzie dzieci maja do wyboru albo komp albo ławkę przed blokiem, to jest optymalne rozwiązanie, tylko dlatego że jest mniej obowiązków codziennych?!

Mnie sie wydaje( przynajmnie u mnie tak jest), że prace wykonane we własnym ogródku dają radość i właśnie cementują rodzinę. Poza tym możlwiość spoglądania z pokoju dziennego na dzieci bawiące się w ogrodzie, lub czytanie w tym czasie książki na tarasie jak dla mnie jest właśnie ucieleśnieniem szczęścia.

A jak masz chęć na chwilę intymności to zawsze można zamknąć się w pokoju kinowym i pooglądać jakiś fajny film nie przeszkadzając innym, lub posłuchać muzyki w czasie gdy żona ogląda jakiś serial a dzieci mają jeszcze inne zajęcia własne.

Naprawdę nie rozumiem argumentacji że w obawie przed koszeniem trawy i odśnieżaniem podjazdu, wolę mieszkanie w bloku. I powiem wam że moje dzieci też już chyba nie są w stanie zaakceptować małej powierzchni.

Mimo ciągle kiepskiej pogody ciężko je utrzymać w domu. Juz wolą jak najwięcej czasu spędzać w ogrodzie.

ArtDeco, oczywiście zdaję sobie sprawę z wyższości domku nad mieszkanie, zwłaszcza jeśli mówimy w kontekście własnego podwórka, grillowania, 50-metrowego salonu, jadalni, spiżarki itp itd. To sprawa bezdyskusyjna. Tylko zapominamy, że jakoś na takie sielskie życie przez 9 miesięcy brakuje nam czasu. Powiem Ci, że jakies pół roku temu sam dla siebie zaprojektowałem swój wymarzony wyśniony dom, dokładnie taki jaki chciałbym mieć więc absolutnie Cię rozumiem.

 

Ale jednak widzę jak wygląda dzień powszedni przy dwójce małych dzieci. Córa do przedszkola a mały szkrab z babcią w domu. I nasz dzień wyglądałby pewnie tak, że najpierw musiałbym jechać po babcię do opieki nam srajdkiem, później ja z córą do przedszkola i do pracy i zostaje problem z małżonką bo jak wspomniałem pracuje na różne godziny (6, 7, 11... różnie). Po obiedzie to samo, tylko w odwrotnej kolejności. Po prostu wiem, że byłoby to mocno uciążliwe, zwłaszcza kiedy zaczęła by się szkoła dzieci i miałby na różne godziny. Dlatego też patrzę na sprawę realnie, a nie idealizuję zagadnienia.

 

Poza tym w latach 1999-2003 prowadziłem Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Uwierz mi, jak ludzie potrafią umilać sobie życie, to Kargul z Pawlakiem to przy niektórych wzorowi sąsiedzi... ;))

Luxmany i winyle 

>> HQ150, 13.03.2013 - 11:25

 

Nie ma uniwersalnych recept, o czym zapominają różni uszczęśliwiacze ludzkości na siłę. Zdarzają się dzieci dobrze wychowane w rodzinie 2+3 na 40m2 - ich mocną stroną jest np. umiejętność liczenia się z innymi ludźmi. Wszystko zależy od rodziców i ich podejścia jak również od lokalnej społeczności - a więc np. od tego na ile bezwzglednie i skutecznie dzieci wykorzystują różnice statusu, w tym mieszkaniowego, do rozgrywek rankingowych.

 

Słyszałem taką historię - niemiecki obóz dla interniowanych w czasie I WŚ, osadzeni podzieleni zależnie od przynależności państwowej - Francuzi i Rosjanie. Obie grupy mniej więcej tak samo liczne, dostawały dokładnie takie same produkty żywnościowe. I Francuzi robili z tego znośne potrawy podczas gdy Rosjanie "dziełali katiełok" - wszystko do jednego gara i zagotować. Polka która o tym pisała w swoim pamiętniku bardzo żałowała że jako poddana carska była przydzielona do Rosjan.

Gość Gość

(Konto usunięte)

Poza tym w latach 1999-2003 prowadziłem Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Uwierz mi, jak ludzie potrafią umilać sobie życie, to Kargul z Pawlakiem to przy niektórych wzorowi sąsiedzi... ;))

 

No we własnym domku masz paru sąsiadów a w bloku kilkunastu-kilkudziesięciu.

To jak myślisz, gdzie jest większe prawdopodobieństwo na spotkanie uciążliwego sąsiada?

 

>> HQ150, 13.03.2013 - 11:25

 

Nie ma uniwersalnych recept, o czym zapominają różni uszczęśliwiacze ludzkości na siłę. Zdarzają się dzieci dobrze wychowane w rodzinie 2+3 na 40m2 - ich mocną stroną jest np. umiejętność liczenia się z innymi ludźmi. Wszystko zależy od rodziców i ich podejścia jak również od lokalnej społeczności - a więc np. od tego na ile bezwzglednie i skutecznie dzieci wykorzystują różnice statusu, w tym mieszkaniowego, do rozgrywek rankingowych.

 

Słyszałem taką historię - niemiecki obóz dla interniowanych w czasie I WŚ, osadzeni podzieleni zależnie od przynależności państwowej - Francuzi i Rosjanie. Obie grupy mniej więcej tak samo liczne, dostawały dokładnie takie same produkty żywnościowe. I Francuzi robili z tego znośne potrawy podczas gdy Rosjanie "dziełali katiełok" - wszystko do jednego gara i zagotować. Polka która o tym pisała w swoim pamiętniku bardzo żałowała że jako poddana carska była przydzielona do Rosjan.

Ale oczywiście. Dlatego napisałem że nie rozumiem pojawiających się tutaj i jak się mi wydaje dominujących głosów, że własny dom to w odróżnieniu od mieszkania, większe prawdopodobieństwo kłopotów rodzinnych i uciążliwego życia.

To bzdura. Tak jak piszesz u każdego sprawa wygląda inaczej. Ja mieszkałem w akademiku na małej przestrzeni a później przez parę lat w mieszkaniu. To nie dla mnie. Duszę się. Brakuje mi prywatności, własnej przestrzeni, ruchu, kontaktu z naturą.

No we własnym domku masz paru sąsiadów a w bloku kilkunastu-kilkudziesięciu.

To jak myślisz, gdzie jest większe prawdopodobieństwo na uciążliwego sąsiada?

Jest jeszcze kwestia rodzajów owej uciążliwości. W bloku sąsiad może nas zalać, jak również hałasować. Zbieractwo śmieci czy zwierząt, ew. sanitarno - epidemiologiczny bardak w rodzaju filmiku "somsiedzi insekty" to raczej w klimatach komunalno - socjalnych częściej się zdarza.

 

Tym niemniej w domu bywają odmienne zagrożenia - jeżeli ktoś ma np. zwyczaj podpalania kosza na śmieci kiedy jest on po zawietrznej jego domu, trudno jest mu wybić z głowy takie pomysły racjonalizatorsko - oszczędnościowe, podobnie jak wylewanie szamba na ogród czy do sąsiedniego lasu. To w bloku się nie zdarza.

Gość Gość

(Konto usunięte)

Jest jeszcze kwestia rodzajów owej uciążliwości.

Tak tylko też prawdą jest to że w budynku uciążliwego sąsiada masz najczęściej sporo dalej od siebie. A w bloku metr nad głową.

A ekstremelna przykłady które podałes też raczej już się nie zdarzają. A jeśli nawet to są proste do opanowania.

Bo podałeś przykłady ewidentnego łamania prawa. Jedna rozmowa z sąsiadem najczęsciej kończy temat.

Jak podpali śmieci w koszu to jeden telefon na policję zlikwiduje problem.

Mimo ciągle kiepskiej pogody ciężko je utrzymać w domu. Juz wolą jak najwięcej czasu spędzać w ogrodzie.

 

Spoko, jeszcze podrosną. Powiesz 14stolatkom, żeby poszły się bawić do ogródka :D

Jak podpali śmieci w koszu to jeden telefon na policję zlikwiduje problem.

W terenie straż za 15 minut, policja po pół godzinie. Miłego odszkodowania :D

 

I wiem co mówię. Miałem szkolenie pożarowe z mundurowym z PSP :D

Uwierz mi, jak ludzie potrafią umilać sobie życie, to Kargul z Pawlakiem to przy niektórych wzorowi sąsiedzi... ;))

 

w blokach także, to chyba nasz taki standard.

 

ale jedna sprawa jest faktycznie bezdyskusyjna. Jesli dom za miastem, na wsi, etc to dwa samochody są minimum w miare komfortowej egzystencji.

Gość Gość

(Konto usunięte)

Nie o odszkodowanie mi chodzi. Policja ma obowiązek przyjechać i spisac protokół. Na to jest paragraf. Tu nie o ich widzimisię chodzi. Jak miły sąsiad dostanie wezwanie do sądu to nawet jakby sie wyłgał to myslę że drugi raz zastanowi się dobrze czy podpalac śmieci w koszu. Podobnie z wylanym szambem. Ślady takiej działaności nawet w deszczu nie znikają po pół godzinie.

Gość Gość

(Konto usunięte)

Tak jak napisałem. Za to nie jest mandat tylko sprawa karna. jak bedzie musiał do sądu się udać to następnym razem naprawde dobrze sprawę przemyśli czy warto. A grzywnę sądową raczej zapłaci. Najwyżej komornikowi.

  • Moderatorzy

gdybym mieszkał w bloku to musiałbym mieć działkę (bo tak) - więc koszenia trawy nie uniknąbym,

w domku cenię przestrzeń i odległości , mógłbym wybić drzwi bezpośrednio z kuchni do dużego pokoju ale wolę chodzić 10 m, do koła, jest fajniej bo domownicy jeśli chcą mogą się bardziej alienować a nie patrzeć ciągle na kogoś.

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

  • Moderatorzy

nie każdy lubi grupowo stawiać klocka rano niczym w wojsku czy na koloniach - choć w wypadku bloków każdy pluska we własnym kibelku to jednak kolektywnie i każdy słyszy jak robi sąsiad

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

Gość Gość

(Konto usunięte)

Straszne z was fanów domów alieny. Najpierw alienują się od społeczeństwa, potem od rodziny...

No właśnie od razu atak.

Ja tylko zwracam uwagę na możliwości jakie daje dom, a Ty od razu oskarżasz. A posiadanie możliwości wyboru chwili intymności, tylko dla siebie, moim zdaniem nie oznacza odrzucania rodziny.

Tak jak napisałem. Za to nie jest mandat tylko sprawa karna. jak bedzie musiał do sądu się udać to następnym razem naprawde dobrze sprawę przemyśli czy warto. A grzywnę sądową raczej zapłaci. Najwyżej komornikowi.

Grzywny nie będzie bo znikoma szkodliwość, małorolny etc. Sąd mu nie przeszkadza, widziałem przypadki jak dwie rodziny z jednego bliźniaczego (poniemieckiego) budynku żarły się w sądzie i wydały na to po kilkadziesiąt tysięcy nie mogąc jednocześnie wyremontować domu w którym mieszkali bo była współwłasność gruntu. Ludzie potrafią u nas wydawać wielkie pieniądze na procesy jeżeli to "sprawa honoru". Dużo zależy od ludzi, sąsiadów. Właściwie trzecią rzeczą po gruncie i otoczeniu naturalnym do lokalizacji domu wskazał bym dobór sąsiedztwa. Niestety własny teren często niedużo daje bo działki pod domy są malutkie. Kiedy ktoś pali w piecu świństwem to kilkadziesiąt rodzin na drodze dymu (w zależności od wiatru) to czuje.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.