Skocz do zawartości
IGNORED

Fascynacje jazzowe


Chicago
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

[mention=57250]piorasz[/mention] podasz link do tego boxu?

Wysłane z mojego SM-N970F przy użyciu Tapatalka


Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ja kupiłem go gdzie indziej ale szczerze mówiąc nie pamiętam gdzie.
Mała poprawka płyt jest 11 - jeden album jest podwójny.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) dziękuję za informację

Wysłane z mojego SM-N970F przy użyciu Tapatalka

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szukałem filmu o Marsalisach na Netflix. Niestety nie znalazłem. Może coś pomyliłem...

Jest na Netflix za to film o Lee Morganie. 

Panowie, żyjemy naprawdę w fajnych czasach 😁

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, mam coś ważnego do powiedzenia. Uwaga. Zaraz padną te słowa. DZIEŃ DOBRY. Uff... Powiedziałem to... Nie było to łatwe...
Mam pytanie z rodzaju tych trudnych. Kiedyś słuchałem zespołu z pierwszej połowy lat 70 albo z końca 60 . Były to nagrania koncertowe. Charakterystyczną cechą były improwizacje jazzowe, takie naprawdę odjechane, freejazzowe. Generalnie była to muzyka rockowa, jednak muzycy w trakcie odjeżdżali kompletnie.
Myślałem, że to Colosseum, ale to dla małych dzieci muzyka. Zbyt łatwe. Być może, że to tu na forum ktoś mi polecił ten zespół, a ja zapomniałem nazwę. Czy ktoś by mi pomógł?
Życzę dużo radości i zdrowia, wróć... Życzę tylko radości

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Pozdrawiam serdecznie

jarrro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy pamiętasz mniej więcej ile osób mogło być w zespole? Czy było dużo instrumentów? Czy granie było zagęszczone, czy raczej lużne?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo ludzi, granie gęste jak śmietana. Na pewno nie quartet , tylko więcej ludzi grało. W aucie słuchałem podczas jazdy i żona marudziła, że za trudne granie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Pozdrawiam serdecznie

jarrro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i sprawa najwaniejsza, która na pewno zawęzi poszukiwania - czy występowały dęciaki w tych improwizacjach czy też tematach i jak były saksofony, to czy kluczowym instrumentem podczas impro był alt czy tenor czy też totalna partyzantka i zbiorowe, zagęszczone impro wszystkich ze wszystkimi, chociaż zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie po tylu latach taki 'szczegół' może być zupełnie zamazany.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż takiego zagęszczenia nie było, bo trudno się słucha free podczas jazdy. Czy dęciaki były, tego nie pamiętam, wiem tylko, że to zespół koncertowy na wzór Allman Brothers Band, z tym że muzyka trudniejsza, ale blues i rock jak najbardziej.
Niewiele jest zespołów grających awangardę rocka i jazzu na żywo, bo publika wąska.
Sądziłem, że to Traffic, ale to też za łatwe. Nazwa zespołu to jeden wyraz

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Pozdrawiam serdecznie

jarrro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Ci chodzi po głowie Traffic i Colosseum, to może niemiecki Embryo...??? Albo coś z Zappy, albo może Miles z okresu rockowego? Zagadka nie należy do łatwych, ponieważ za mało danych i za dużo kandydatów...??? Ale nie poddajemy się 😔

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Jesteś wielki, próbujesz mi pomóc, dziękuję. Ktoś będzie wiedzieć

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Pozdrawiam serdecznie

jarrro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, to nie to. Magma robiła trudny w odbiorze przekaz, ale to jest zeuhl, konkretny kierunek w rocku. Ktoś mi tutaj na forum polecił ten zespół, Spotify by mi pokazał, ale żaden z tych zespołów nie pasuje.



Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Pozdrawiam serdecznie

jarrro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

???  A może chodzi o 'Jazz from Hell' Fraka Zappy, ale oczywiście zakładam że znasz, więc raczej na pewno rozpoznałbyś to granie. A propos 'Jazz from Hell, to kiedyś ta muzyka wydawała mi się 'trudna' i nie do zaakceptowania - dzisiaj, odbieram te rzeczy jak piosenki i mogę wysłuchać raz na jakiś czas, bo to jest słaba płyta - nie wiem o co w niej chodzi. Jakieś za nowoczesne to 'piekło' - brzmi jak Alan Parsons Project 😀

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najnowsza produkcja Zorna: Nostradamus - 'The Death of Satan' / Tzadik, 2021

Jarro poszukuje płyty z awangardowym rockiem z epoki i prawdopodobnie telepatycznie wywołał diabła, który kończąc swój żywot zmaga się ze skromnym składem, ale niesamowicie skutecznym w działaniu. Trio nie daje diabłowi żadnych szans przetrwania i rozwala go rockowo-metalowymi tematami praktycznie w każdym z dziesięciu numerów, a rozwala go jedynie przy pomocy organów Johna Medeskiego, gitary Matt Hollenberga i perkusji Kenny Grohowskiego. Już na samym początku, ta trójka ekspertów wytwarza taką energię i 'ogień', że niestety nawet diabeł nie dał rady. Myślał, że zaatakują go awangardowym jazzem lub jakąś kombinacją free, a tutaj mamy atak czyściutkiego metalu i rocka. Ta trójka komandosów uzbrojona jedynie w organy, gitarę i perkusję ukazuje wielką moc, której trudno jest się oprzeć nie tylko diabłom, ale i aniołom jak najbardziej też. Jest moc!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

IMG_4526.thumb.jpg.1d5ad4db9f16b4fbbbcbff6cc4ee17b7.jpgIMG_4527.thumb.jpg.e0d9d14b1c24dd7e961dffea107435c7.jpgIMG_4529.thumb.jpg.89870c7a8e1789b3104c1a42dff9dde4.jpgIMG_4533.thumb.jpg.455b723fcac27d5a8a0a7be9b4494f07.jpgIMG_4528.thumb.jpg.1bb23938275b5cf1fdeca7426bfb92da.jpg

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na łamach jazzarium.pl ukazał się fantastyczny wywiad z Miroslavem Vitousem - rozmowę przeprowadzili Tomasz Grzegorczyk i Janusz Jabłoński, która była emitowana w 'Rozmowach Kontrolowanych' na antenie Programu 2 Polskiego Radia i z której dowiadujemy się m.in. o nieznanych i pikantnych faktach z historii Weather Report.  Pozwoliłem sobie wkleić ten wywiad, bo jest co czytać.

 

O emancypacji kontrabasu, nieznanych faktach z historii Weather Report i emigranckim bluesie. Rozmowa z Miroslavem Vitousem.

'W początkach kariery Miroslav Vitous był nie tylko obiecującym kontrabasistą, ale także dobrze rokującym pływakiem. Mimo że Miroslav wybrał w końcu muzykę, nie porzucił rywalizacji. Punktem zwrotnym w jego życiu stał się konkurs zorganizowany w 1966 roku Wiedniu przez Friedricha Guldę, w którym jury z Julianem “Cannonballem” Adderleyem w składzie przyznało mu pierwsze miejsce. Jakie utwory przyniosły mu ten sukces?'

Wydaje mi się, że zagrałem wtedy „So What”, poza tym chyba „All The Things You Are” i „Days Of Wine And Roses”. Wszyscy uczestnicy mieli do wykonania trzy utwory.

Tuż po tym konkursie podjąłeś decyzję o wyjeździe do USA.

Chciałem się kontynuować swoją jazzową edukacje, złożyłem więc podanie o wizę i… wyjechałem.

Ale podobno słynna uczelnie Berklee trochę cię rozczarowała?

Nawet bardzo. Poziom nauczania był niezwykle niski.

To znaczy? Nauczyciele byli słabi, materiały…

Ogólnie. Jeszcze w Czechach ukończyłem praskie konserwatorium muzyczne, potem dostałem się na Akademię, gdzie grywałem koncerty kontrabasowe. Otrzymałem solidne klasyczne wykształcenie, a na pierwszym roku Berklee chcieli uczyć mnie nut. Cóż, tego się nauczyłem mając siedem lat! Udałem się zatem do dyrektora z prośbą, aby awansował mnie na wyższe lata. „Nie ma mowy” – odpowiedział. „To jakieś, żarty – powiedziałem – to co ja tu mam robić? Obgryzać paznokcie?” W rezultacie przestałem w ogóle chodzić do szkoły. Bardzo ciężko ćwiczyłem za to w domu.

Ale założę się, że nie rozczarowała cię scena jazzowa w Nowym Jorku?

A wiesz, że czasami zdarzały się rozczarowania? Pierwsze kroki w Ameryce postawiłem właśnie w Nowym Jorku. Z lotniska odebrał mnie Willis Conover. Gościłem u niego jakieś trzy tygodnie, a pierwszym koncertem na jaki mnie zabrał, był występ Billa Evansa w Village Vanguard. Pamiętam, jak schodziliśmy po schodkach, jak poczułem tę okropną woń alkoholu, zobaczyłem mikrofony z lat 50. i rozlatujący się fortepian. W klubie byłą garstka ludzi, wszędzie pełno brudu, a na scenie gra Bill Evans! Pomyślałem wtedy – „Mój Boże, to niemożliwe! To już lepsze kluby są w Pradze, w samym środku komunizmu!”. Uświadomiłem sobie wtedy, jak Ameryka traktuje jazz i swoich muzyków, mimo że są najlepsi na świecie – bez żadnego szacunku.

A pamiętasz swoją pierwszą profesjonalną robotę w Nowym Jorku?

Pewnie jakieś wesele w czasach Berklee.

Nie było łatwo?

Oczywiście, że nie. Wszyscy studenci musieli grać chałtury, jedynie od czas trafiało się coś poważniejszego.

Jakie było najgorsze i najlepsze wrażenia z USA świeżego emigranta ze Środkowej Europy?

Najbardziej podobała  mi się wolność – to jasne. Oczywiście nie doświadczyłem poczucia wolności od razu. Upłynęły całe dwa lata, zanim pewnego wieczoru uświadomiłem sobie – „Na Boga, jestem wolny!”. To było niesamowite, niemal paraliżujące uczucie. Natychmiast po nim pojawił się strach przed tą wolnością. Na szczęście szybko rozwiązałem ten problem. „Potrzebujesz jedynie celu” – powiedziałem sobie. – „Jeśli będziesz konsekwentnie do niego dążył, wszystko będzie dobrze”. Bez konkretnego dążenia próbujesz iść we wszystkich możliwych kierunkach. I nic z ciebie nie zostaje (śmiech).

Tęskniłeś za czymś?

Byłem bardzo młody, gdy wyjechałem do Stanów. Dlatego mocno dał mi się we znaki ów emigrant blues. Pojawiał się smutek, bo do domu nie było powrotu. Gdybym wrócił, od razu wylądowałbym w więzieniu. Tęskniłem za rodzicami, wiadomo, każdemu doskwierała samotność. Dla niektórych była to zresztą poręczna wymówka w sięganiu po kieliszek.

Albo po kufel ze znacznie gorszym piwem…

Nieprawdopodobnie gorszym piwem (śmiech).

W 1968 roku w Czechach mają miejsce wydarzenia „praskiej wiosny”. Jak wyglądały one z twojej perspektywy?

Mieszkałem w Ameryce już od dwóch lat i nie miałem zbyt wielkiego kontaktu z krajem. Wiedziałem co nie co z gazet, ale nic poza tym. W zasadzie to nie widziałem rodaka przez ponad rok. Kiedy wreszcie kogoś spotkałem i zacząłem znów mówić w ojczystym języku, w czeskie zdania wkradały się angielskie wyrazy! Później spotykałem się przez chwilę z czeską diasporą, miałem nawet czeską dziewczynę, ale to, jak szybko zacząłem zapominać czeskie słowa, wciąż mnie zadziwia.

Odczułeś wzrost zainteresowana Czechami po Praskiej wiośnie?

Nie bardzo. Wszystko działo się tysiące mil od Nowego Jorku. Ludzie o tym wiedzieli, ale to wszystko.

Wspomniałeś o czeskiej diasporze…

Tak, w Nowym Jorku istniała czeska wspólnota, ale w końcu przestałem się z nią zadawać. Stwierdziłem, że ci ludzie są wciąż tacy sami, jak w komunizmie. W Stanach narzekali na kapitalizm dokładnie tak, jak w Czechach na komunizm. „Nie – stwierdziłem – nie chcę się z nimi spotykać. Dlaczego nie zaczną w końcu robić tego, na co maja ochotę?”

A ty? Musiałeś zmienić coś w swoim sposobie myślenia, aby dostosować się do życia w Ameryce i odnieść sukces?

Nie. Po prostu musiałem być sobą. Miałem to szczęście, że system nie zdążył mnie stłamsić. Miałem dużo swobody – byłem członkiem olimpijskiej kadry pływackiej z którą sporo podróżowaliśmy…

Byłeś członkiem olimpijskiej kadry pływackiej?!

Właściwie to kadry narodowej, ale gdybym został, to pewnie pojechałbym na Igrzyska. Po Europie jeździliśmy też z triem, które prowadziłem z Janem Hammerem i moim bratem. Już wtedy byłem wolnym człowiekiem. Dlatego nie pozostawało mi nic innego, jak być sobą, niczego nie musiałem zmieniać.

Europejscy muzycy często wspominają, że nie byli przygotowani na olbrzymią konkurencję na amerykańskim rynku.

Pamiętajcie, że byłem też pływakiem. Istotą sportu jest rywalizacja i chyba to ona mnie pociągała w pływaniu.

Istnieje wiele nieporozumień wokół początków zespołu Weather Report. Jak było naprawdę?

Zupełnie inaczej, niż twierdził Joe Zawinul. Opowiem wam, jak to było – przez krótki okres pracowałem z Milesem Davisem, ale nie odpowiadała mi rola, jaką Miles wyznaczał basistom. Był to w gruncie rzeczy powrót do niewolnictwa i konwencjonalnego powtarzania basowych linii. Ja chciałem grać w pierwszym szeregu i „rozmawiać” z innymi muzykami. Jak pewnie wiecie, byłem jednym z pierwszych basistów, którzy zbuntowali się przeciw tradycyjnej roli kontrabasu – temu niewolnictwu sekcji rytmicznej, jak ja to nazywam. Miles nie chciał rozwijać tej koncepcji, która przecież pojawiła się już w jego kwintecie. Zacząłem grać z Herbiem Mannem i Stanem Getzem, aż wreszcie złożyłem propozycję współpracy Wayne’owi Shorterowi. „Niezły pomysł – odparł Wayne – muszę się nas tym zastanowić”. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie. „Wchodzę w to – oświadczył – a co byś powiedział na to, aby dołączył do nas Joe Zawinul?” „Czemu nie” – odrzekłem. I dokładnie narodził się zespół Weather Report.

To właśnie twój kontrabas stanowił esencję brzmienia Weather Report w pierwszym okresie działalności.

Wyjaśnię wam dokładnie, jak to było. Jest taka zabawna anegdota: kiedy Bóg stworzył jazz, basiści nie umieli grać i ich rola (dość żałosna) polegała na graniu ćwierćnut. Na kontrabasie grali zwykle puzoniści lub tubiści. Wszystko zaczęło się zmieniać dopiero wtedy, kiedy pojawili się basiści z prawdziwego zdarzenia – utalentowani i elokwentni. Kiedy ktoś taki gra na kontrabasie, muzyka musi dawać mu możliwość wejścia w interakcję z innymi instrumentalistami – tak doszło do emancypacji kontrabasu. Nagle skończyła się epoka niewolnictwa basistów. Nie chciałbym przeceniać swojej roli w tym procesie, ale między innymi właśnie taki sposób gry jak mój wymuszał pewne zmiany w muzyce.

Jednak w Weather Report ten proces został gwałtownie zatrzymany, bo Shorter i Zawinul z przyczyn komercyjnych chcieli pójść w stronę czarnej muzyki funkowej. To była żądza sukcesu – więcej sławy i pieniędzy. Z tej przyczyny wykopali mnie z zespołu i w pewnym sensie okradli. Miałem odpowiednie dokumenty – byłem przecież właścicielem 1/3 praw do nazwy Weather Report. W tym okresie żona Wayne’a Shortera miała stały dostęp do mojego mieszkania, bo moim współlokatorem był niejaki Ernie, jej krewny. Pewnego dnia, korzystając z mojego wyjazdu w trasę, weszła do mieszkania i ukradła wszystkie papiery. Możesz w to uwierzyć? Niestety udziały były wystawione na okaziciela – kto miał je w ręku, był ich formalnym właścicielem, dlatego niestety nie mogłem podjąć żadnych kroków prawnych. W ten sposób okradziono mnie ze wszystkich należnych profitów z Weather Report. Nie dostałem złamanego grosza.

Utrzymywałeś potem jeszcze jakieś kontakty z Zawinulem i Shorterem?

Ale skąd! Jak to sobie wyobrażasz? Co prawda jakieś dwa lata temu pisałem w tej sprawie do Wayne’a, który przecież ciągle ma te papiery, ale Wayne nigdy nie odpowiedział. Zachował się jak głupek. To dziwne, bo jest wspaniałą osobą, jednak ta historia jest ciemną plamą na jego życiorysie. Wayne jednak nie chce jej usunąć.

Ciekawe dlaczego?

Po prostu wstydzi się za żonę. Niby sam tego nie ukradł, ale kiedy ona to zrobiła, nie zaprotestował, tylko siedział cicho, więc de facto przyłożył do tego rękę. Powinien był kazać jej to oddać. Ale przecież w tym wieku ludzie często mają potrzebę oczyszczenia, wyjaśnienia ciemnych sprawek z przeszłości.

Właśnie dlatego nie mogę znieść, kiedy myślę o tym wspaniałym człowieku i o tym podłym postępku. Jak mógł po prostu schować te kwity do szafy i milczeć? Zwłaszcza że w tym pierwszym okresie to on i ja byliśmy najważniejszymi elementami muzyki Weather Report.

Zawinul był innym typem muzyka – aranżerem i organizatorem materiału. Objaśniłbym to tak: muzyk otrzymuje natchnienie gdzieś z góry i gra, jest przekaźnikiem, medium. Zawinul zatrzymywał to natchnienie w sobie, myślał, kombinował, przetwarzał i dopiero potem grał. Dlatego trudno było mu wstępować z tymi, którzy szli bardziej na żywioł. Kiedy zaczynaliśmy szaleć z Wayne’em, Joe grał jakieś przejście i wchodził z konkretnym kawałkiem. Gubił się w swobodnym materiale.

Dwa miesiące temu oglądałem wideo z koncertu Weather Report z Offenbachu – z Jaco Pastoriusem w składzie. I dalej tak było! Kiedy Jaco się rozpędzał, zaczynał grać coś ciekawego i inspirującego, Zawinul się gubił, stawał się spięty i zestresowany... i sięgał po swoje stare sztuczki. Dlatego, wracając do sedna, dziwię się zachowaniu Wayne’a, który przecież jest świadom, kto był lokomotywą tej muzyki w pierwszym okresie.

Były cztery najsłynniejsze grupy jazzrockowe: Weather Report, Headhunters, Mahavishnu Orchestra i Return To Forever. Czuliście wtedy, że konkurujecie ze sobą?

Chyba każdy zespół szedł w trochę inną stronę. Mahavishnu to była kapela mocno jazzrockowa, nawet nie zbliżyli do tego poziomu komunikacji w muzyce, który osiągnęliśmy w Weather Report. Grali w tempie, równo i po staremu. Podobnie Return To Forever – rola sekcji rytmicznej była na wskroś tradycyjna. Nie mówiąc już o Hancocku, który koncentrował się na działaniach komercyjnych. W tamtym okresie Weather Report było jedynym zespołem, który wyszedł poza tradycyjne, konwencjonalne role instrumentów.

Należy wziąć pod uwagę wiele innych elementów, a zwłaszcza to, że muzycy jazzowi rzadko bywają sławni i nieprzyzwoicie bogaci. Spragnieni sławy i pieniędzy zwrócili się w stronę komercji.

Kiedy później przyszło ci współpracować z McLaughlinem i Chickiem Coreą – jak wtedy udało się przełamywanie konwencji?

John McLaughlin zagrał na mojej płycie „Infinite Search”, więc zdawałem sobie sprawę, że potrafi to robić. Z Chickiem nagrywałem z kolei jego płytę „Now He Sings, Now He Sobs” już w 1967 roku. Ten album rozwijał model współpracy między pianistą a basistą wypracowany przez spółkę Evans/LaFaro. Mimo wszystko jednak wtedy jeszcze Chick podkreślał podział na fortepian i sekcję rytmiczną.

Chick Corea ma szczególne zamiłowanie do interakcji z kontrabasem, do basistów grających unisono z fortepianem w wysokim rejestrze…

To prawda, robi to, ale nie do stopnia, który by mnie satysfakcjonował. Zresztą niedawno graliśmy razem w klubie Blue Note i dalej było po staremu – Roy Haynes i ja byliśmy sekcją rytmiczną, a Chick grał na fortepianie. „Now He Sings, Now He Sobs” jest, jaka jest, tylko dlatego, że  „zagadywałem” muzycznie Chicka, zmuszając go do odpowiedzi. Przypomina mi się płyta „Trio Music” nagrana dla ECM-u chyba w 1981 roku właśnie w tym składzie. Są tam wspaniałe dialogi kontrabasu z fortepianem.

Oj, chyba się nie rozumiemy. W obrębie starego systemu komunikacja sekcji z solistą przecież też była możliwa. W kwintecie Milesa też można znaleźć przykłady takiej komunikacji, która jednak nie była, jakby to powiedzieć, bezpośrednia. To był dialog w obrębie wyuczonych ról. Teraz chyba wszystko jest jasne...

...i możemy poruszyć wątek osobisty. Mieszkałeś w Stanach bodaj do 88 roku. Potem zdecydowałeś się wyjechać. Dlaczego?

Poczułem, że pora wracać do Europy. Miałem już Ameryki po dziurki w nosie i chciałem wrócić do korzeni. Po dwudziestu czterech latach zacząłem mieć poczucie, że je tracę, że jeśli zostanę tam dłużej, stanę się Amerykaninem, a oni kierują się w życiu innymi wartościami. Zresztą to była chyba moje największe rozczarowanie Ameryką.

Ale swój europejski dom odnalazłeś we Włoszech, nie w Czechach. Dlaczego?

Przez chwilę mieszkałem w Niemczech i co dwa miesiące zaglądałem do Pragi, żeby wyleczyć się z emigracyjnego doła. Udało się.

Myślisz czasem o powrocie do Pragi na stałe?

Nie, ani trochę. To niemożliwe. W Czechach ludzie żyją w przekonaniu, że już są wolni, ale to nieprawda. System tkwi w nich samych, komunizm pozostawił skazę w charakterze, która sprawia, że ludzie nadal się okradają. Ja chcę żyć prosto, patrzeć w przyszłość i coś osiągać. Czesi tak nie myślą. Pełno tam zawiści, współzawodnictwa typu: muszę mieć lepszy samochód niż sąsiad itd. Gdybym tam wrócił, musiałbym koncentrować się na samoobronie, zamiast żyć swoim życiem.

Jak sądzisz, ile czasu potrzeba, żeby ten typ mentalności zanikł?

Kiedyś wydawało mi się, że wystarczy 15 lat, ale teraz widzę, że potrzeba raczej pięćdziesięciu lub nawet siedemdziesięciu. To kwestia kompletnej przebudowy mentalnej. Wielu Czechów ciągle żyje w przekonaniu, że kradzież to nic złego. Brakuje charakteru. Skoro jest możliwość ściągania muzyki za darmo z internetu, robią to, nie uświadamiając sobie, że piłują gałąź, na której siedzą. Przecież jeśli nie będą płacić, przedsiębiorstwa upadną i nowej muzyki nie będzie miał kto wydać. Nawet na taką dalekowzroczność ich nie stać. Mało kto uświadamia sobie, że kradzież prowadzi do destrukcji. Problemem jest dziś to, że technologia rozwinęła się niewspółmiernie do charakteru ludzi. To niebezpieczne.

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, Chicago napisał:

Były cztery najsłynniejsze grupy jazzrockowe: Weather Report, Headhunters, Mahavishnu Orchestra i Return To Forever

z tych czterech kapel najrzadziej wracam do Mahavishnu, najczęściej chyba rzeczywiście Weather Report, mimo że momentami bardzo słyszę Bitches Brew, byli najbardziej "fusion", najbardziej progresywni. Pamiętam szeroki uśmiech kolegi, basisty zresztą, gdy tryumfalnie zapuścił mi Black Market.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuję pytanie z wywiadu:

Były cztery najsłynniejsze grupy jazzrockowe: Weather Report, Headhunters, Mahavishnu Orchestra i Return To Forever. Czuliście wtedy, że konkurujecie ze sobą?


Dobrze byłoby, gdyby dziennikarze lepiej przygotowywali się do wywiadów. Ten jest ciekawy, jednak niektóre błędy merytoryczne są rażące.

1. Weather Report i The Headhunters nigdy nie były „grupami jazzrockowymi”. Jazz-rock i fusion to zdecydowanie nie jest to samo. Gdyby panowie Grzegorczyk i Jabłoński poczytali sobie wywiady z Zawinulem, wiedzieliby o co chodzi. Joe strasznie się wkurzał na etykietkę „jazz-rock”, bo nie miała nic wspólnego z ich muzyką.

2. Jak przeprowadza się z kimś wywiad, wypadałoby dobrze zapisać jego nazwisko – powinno być Vitouš, a nie Vitous.

3. Dziennikarze pytają kontrabasistę o rywalizację z innymi słynnymi grupami, wymieniając między innymi The Headhunters. Tylko co Vitouš miał tu niby powiedzieć, skoro w momencie, gdy ukazał się „Head Hunters” (październik 1973) właśnie odchodził z Weather Report. Dokładnie rzecz biorąc, w wyniku intryg, został usunięty. Więcej na ten temat opowiadał w innych wywiadach.

Szkoda, że wymieniając cztery „najsłynniejsze zespoły” autorzy wywiadu wzięli pod uwagę kryteria komercyjne, a nie artystyczne. Gdyby tak było, z pewnością nie zapomnieliby o Mwandishi. Z drugiej strony, może i dobrze, bo dzięki temu uniknęli kolejnego błędu - Mwandishi nigdy nie był „grupą jazzrockową”.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie widzę niczego złego w tym wywiadzie i jest on bardzo ciekawy i klarowny, ale rozumiem Twój dziennikarski zgrzyt, zazdrości i niezdrowe emocje - to wszystko są normalne i ludzkie cechy, więc jestem zupełnie neutralny w tej kwestii. Jest to szczery i fajny wywiad - pytano Vitousa o różne kwestie, a ten po prostu szczerze opowiadał. Takich 'smaczków' z życia wśród artystów jest cała masa - sam znam wiele pikantnych szczegółów ze środowiska muzycznego, ale nie czuję się ani upoważniony ani zobowiązany, żeby klepać w klawiaturę i sprzedawać w otwartej przestrzeni publicznej informacje niedotyczące bezpośrednio mnie. Muzycy, również i ci wielcy, to są normalni, albo i nienormalni ludzie, więc również i ich dotyczą zdrowe emocje, niezdrowe, kaszel lub katar. Z kwestiami nomenklatury fusion i jazz-rocka dałem sobie spokój - fusion w muzyce występuje zawsze, w każdym gatunku i dzielenie włosa na czworo w tej kwestii pominę, ale samo słowo 'fusion' wywaliłbym z muzycznej nomenklatury, zresztą podobnie podejście ma Liebman, z którym całkowicie zgadzam się praktycznie we wszystkich punktach dotyczących muzyki, o której ten wybitny artysta mówi lub pisze.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
34 minuty temu, Chicago napisał:

Ja tam nie widzę niczego złego w tym wywiadzie i jest on bardzo ciekawy i klarowny, ale rozumiem Twój dziennikarski zgrzyt, zazdrości i niezdrowe emocje - to wszystko są normalne i ludzkie cechy, więc jestem zupełnie neutralny w tej kwestii.

Przecież napisałem wyraźnie, że wywiad „jest ciekawy”. Dlatego nie rozumiem, po co bawisz się w takie insynuacje. Było to, delikatnie rzecz ujmując, mało eleganckie. Wskazałem tylko błędy merytoryczne, które są ewidentne.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry, ale nie komentowałbym pracy kolegów po fachu będąc na Twoim miejscu. Nie podoba mi się w Twoich rozważaniach ich krytyka i pouczanie co mogliby zrobić i jak mogli się przygotować - to jest małe i nieprofesjonalne. Ale to tylko moje zdanie, więc nie trzeba się nim przejmować - każdy ma inne spojrzenie na te kwestie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem dziennikarzem, tak więc nie są to moi „koledzy po fachu”. Nie widzę niczego zdrożnego w korygowaniu błędów.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, mahavishnuu napisał:

Nie widzę niczego zdrożnego w korygowaniu błędów.

Ja też nie widzę, ale po prostu nie zgadzam się ani z Twoją opinią w temacie ani korekcją. 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to może konkretnie - z czym się nie zgadzasz? Podałem trzy błędy. W przypadku drugiego (pisownia nazwiska), faktycznie się nie zgadzamy, ponieważ notorycznie powielasz ten sam błąd, co autorzy wywiadu. Wystarczy spojrzeć na poprzednie posty. Co do Twojej teorii wszechobecnego fusion, powinieneś wziąć pod uwagę jedną zasadniczą kwestię. Fuzja oznacza, że mamy do czynienia przynajmniej z dwoma elementami. Autorzy w kontekście The Headhunters i Weather Report piszą o „jazzrocku”. Mam zatem do Ciebie pytanie – gdzie są elementy rocka w ich twórczości? Proszę o konkretne przykłady.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wywiad świetny i nie ma co dzielić włosa na czworo.
Najważniejsza jest treść jaką przekazał nam artysta a w tym przypadku była bardzo szczera, soczysta i odważna. Vitous (celowo piszę nie przez Š bo to nie ma znaczenia) wyraźnie dał do zrozumienia co sam myśli o swoich artystycznych i życiowych osiągnięciach bez żadnych ogródek i bez wchodzenia nikomu w tyłek. On już nic nie musi i to jest wg mnie piękne podsumieanie własnego życia.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
23 minuty temu, piorasz napisał:

nie ma co dzielić włosa na czworo.

 

23 minuty temu, piorasz napisał:

Vitous (celowo piszę nie przez Š bo to nie ma znaczenia)

 

24 minuty temu, piorasz napisał:

bez wchodzenia nikomu w tyłek.

😁

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach






Oj Adi, Adi.
Ja też nikomu nie musze wchodzić w tyłek.
Zupełnie nie wiem czego nie zrozumiałeś...
W sumie to miałem napisać bardziej dosadnie co myślę o tym co napisał mahavishnuu ale dziś postanowiłem być grzeczny

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Teraz, piorasz napisał:

W sumie to miałem napisać bardziej dosadnie co myślę o tym co napisał mahavishnuu ale dziś postanowiłem być grzeczny

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Oj, żartowałem, ale serio, nie bądź dziś grzeczny, bo cholernie ciekawy jestem, co chciałeś napisać? Przecież chyba nic mocno obraźliwego? Tutaj ludzie mają sporo dystansu 😉

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie cała muzyka jest fuzją czegoś z czymś - dzieje się to w nutach, harmoniach, rytmach, trybach, timingach, feelach, stylach, gatunkach... Tak samo występuje fuzja w winach, bo co to jest Bordeaux jak nie fuzja co najmniej dwóch szczepów? Piwa? Też. W klasyce? Podobnie... więc fuzja występuje w muzyce wszędzie, dlatego nie zgadzam się z przesadnym przyklejeniem tego słowa ściśle określającym styl muzyczny - oczywiście jak ktoś lubi szufladkowanie i szufladkuje, to ja nie mam nic przeciwko - wyrażam jedynie swoje stanowisko i spojrzenie na ten aspekt i nie trzeba się z nim zgadzać, chociaż paradoksalnie sam używam tego słowa, żeby coś określić przynajmniej ogólnie. 

Na wielu płytach nazwisko Vitousa widnieje bez ptaszka, więc jak sam widzisz, nie jest to żadna 'obraza'. Gdybyś żył w Stanach, to wiedziałbyś, że wielu naturalizowanych obywateli US skraca lub 'modernizuje' swoje nazwiska - skraca głównie dla wygody i komfortu, ponieważ w wielu aspektach życia to wręcz pomaga, co oczywiście nie oznacza, że nie ma wyjątków jak chociażby przykład z naszego chicagowskiego podwórka - Grażyna Auguścik i powiedzmy, że jeszcze kilku innych lokalnych muzyków, aczkolwiek pierwszoligowych - i tak pomyślałem sobie, że skoro samemu Vitousowi to nie przeszkadza, to dlaczego przeszkadza Tobie? Tym bardziej, że w Stanach szczególnie zwraca się uwagę na poprawność wymowy nazwiska i ignorancja w tym aspekcie jest niemile widziana; więc gdyby sam Vitous życzyłby sobie, żeby pisano i wymawiano jego nazwisko z ptaszkiem, to pewnie wszyscy by to uszanowali i wymawiali z ptaszkiem - tak samo jak się nauczyli wymawiać nazwisko Auguścik. Więc mniej więcej z tym się nie zgadzam, i oczywiście z tym, że jednak 'pojechałeś pasem' po Grzegorczyku i Jabłońskim, a to w moich oczach nie było, delikatnie mówiąc - pozytywnym feelingiem.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Chicago
Edyt Zjadacz

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

     Udostępnij



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.