Skocz do zawartości
IGNORED

O tym jak Miles Davis dobił jazz


Zombywoof

Rekomendowane odpowiedzi

Kind of Blue w połowie 70’tych?? Jak, gdzie, po co?!? Przecież to jest jakiś absurd, nawet nie chce mi się tłumaczyć dlaczego.

 

właśnie o to chodzi, że w muzyce Jazzowej to co najlepszy wyszło przypadkiem, bez napinanie i przygotowań, oni nie wiedzieli, że to będzie płyta stulecia, jakby to zamierzali wyszłby puste naoliwione wazeliną do instrumentów dętych zwieracze

w jazzie nie możesz planować, na tym polega ta muzyka, coś wyjdzie albo nie, przypadek,

to nie byli kompozytorzy ale improwizatorzy, którzy czasem jakiś temat zapisali

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeloł , merytorycznie jesteś cienki zarówno na AS jak i na NA - gadasz jak zwykle półsłówkami ., czyli o niczym konkretnym. Ale może o to chodzi ?

Wiesz, lepsze półsłówka niż całe bzdury. Udzielasz wszędzie dobrych rad i mądrzysz się. Tylko że nikt tego nie chce słuchać.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, co to w końcu za problem stworzyć ot tak sobie najbardziej uznaną płytę jazzową w dziejach.. wystarczy się przyłożyć i pstryk, jest!

 

Kind of Blue w połowie 70’tych?? Jak, gdzie, po co?!? Przecież to jest jakiś absurd, nawet nie chce mi się tłumaczyć dlaczego.. Drugie KOB to Miles mógł ewentualnie nagrać bezpośrednio po pierwszym, przy czyn nie można mu zarzucić, że nie próbował, choć nie było mu przecież łatwo z odejściem Trane’a. Taką próbą był album Someday My Prince Will Come, chyba jedyny moment w karierze Milesa kiedy utkwił muzycznie w tym samym miejscu i nie posunął się do przodu w stosunku do poprzedniego dokonania. Jak inaczej to wytłumaczyć, niż właśnie (niezbyt udaną) próbą grania tego samego co wcześniej przyniosło sukces na KOB? Tyle, że jak ten przykład pokazał Miles - jak zresztą każdy wybitny muzyk - nigdy nie powinien się zatrzymywać ani patrzeć w tył bo reszta odbierze to jako cofanie się.. i będzie miała rację..

 

 

 

Sławomirem.. nie pisz nawet o disco polo!

 

Tu się nie zrozumieliśmy - KoB w nowym stylu , w stylu lat 70 . Nie ma mowy o jakimkolwiek cofaniu się , wręcz przeciwnie.

 

Wiesz, lepsze półsłówka niż całe bzdury. Udzielasz wszędzie dobrych rad i mądrzysz się. Tylko że nikt tego nie chce słuchać.

 

No tak , branża najczęsciej ma porypane tu i ówdzie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

żeby zrozumieć sens muzyki jazzowej, trzeba w pewnym stopniu improwizować, nie można mówić, że muzyk jazzowy jest genialny,

genialny może być kompozytor który wie co robi, muzyk jazzowy bazuje na czwiczonych przez lata odruchach,

Chicago masz wielką wiedzą, ale nigdy nie zrozumiesz na czym polega muzyka improwizowana, to jest inny świat w który wchodzisz,

to jest trans jaki przeżywa Jarrett majacząc, improwizacji nie planujesz, to tak jak wypijesz 5 piw i nie wiesz co robisz, z drugiej strony cenię bardzo ludzi o szerokiej wiedzy, ja nie miałem na to czasu, gdyż musiałem pić w klubach i dawać lekcje grubym nastolatkom o wątpliwej urodzie, Chopin sobie wybierał sobie laski,

 

inna sprawa, że czołówka ćpała i to tylko potwierdza moje teorie i majaczeniu i innym świecie

zacznijcie pić lub ćpać to będziecie wiedzieć o czym piszę, ja już to mam za sobą

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeloł , merytorycznie jesteś cienki zarówno na AS jak i na NA - gadasz jak zwykle półsłówkami ., czyli o niczym konkretnym. Ale może o to chodzi ?

 

A bywasz Magnepan na naszej klasie? Jak zobaczyłem swoje koleżanki z podstawówki, to tylko jedną rozpoznałem.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cale Kind of Blue to geniusz Billa Evansa, so What ma prostą harmonie i może to być pomysł Milesa czy też All Blues

porównajcie sobie te dwa kawałlki z harmonia resztu utworów, i wyjdzie kto był genialny

 

 

Chicago poszukaj na naszej klasie szkołe muzyczną I i II stopnia w Gdańsku im Feliksa Nowiejskiego rocznik maturalny 1994

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A bywasz Magnepan na naszej klasie? Jak zobaczyłem swoje koleżanki z podstawówki, to tylko jedną rozpoznałem.

 

Pomyśl czy one by poznały ciebie ? Różnie z tym jest. Generalnie Nasza klasa jest dla ciapków

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

' cale Kind of Blue to geniusz Billa Evansa, so What ma prostą harmonie i może to być pomysł Milesa czy też All Blues

porównajcie sobie te dwa kawałlki z harmonia resztu utworów, i wyjdzie kto był genialny '.

 

Marcin , pisałem o geniuszu Evansa kilka stron wcześniej ale na to NIKT z piszących w tym wątku nie zwrócił UWAGI.

 

Nawet Jello się zapowietrzył.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eby zrozumieć sens muzyki jazzowej, trzeba w pewnym stopniu improwizować, nie można mówić, że muzyk jazzowy jest genialny,

genialny może być kompozytor który wie co robi, muzyk jazzowy bazuje na czwiczonych przez lata odruchach,

 

Jak sobie założyłeś takie kryteria, to i owszem. Ja mam inne zdanie i uważam, że Charlie Parker był genialny ze swoim zmysłem, timingiem i innowacyjną techniką. Miles też był geniuszem, ale w jego przypadku tym geniuszem była świadomość, ale i oczywiście brzmienie - wielu wielkich muzyków nauczyło się grać 'cicho' - a to zasługa Milesa!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill Evans bardzo szybko wyczuł Davisa a jego akordy w SO WHAT - to absolutny majstersztyk . Evans miał już swoją koncepcję grania więc nie

zagrzał z MD.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miles też był geniuszem, ale w jego przypadku tym geniuszem była świadomość, ale i oczywiście brzmienie - wielu wielkich muzyków nauczyło się grać 'cicho' - a to zasługa Milesa!

 

Oczywiście. W pełni się zgadzam. Myślę podobnie. Miles otwierał usta na koncertach Birda, bo ten grał głośno i zasuwał.

Myślę, że u Milesa byłą ta podświadomość i odwaga. Grać inaczej niż inni to odwaga. Dodam, że Miles był genialny w pauzach. Wiesz, po czym poznać muzyka dobrego ? że potrafi odpuścić, nie pokazywać całego swojego warsztatu. To przychodzi z czasem. Tak samo jak nieprzyspieszanie w swingu. Miles miał genialny timing i wyczucie. Bird swietnie improwizował i miał technikę. Podobnie jak u Stańko. Bawienie się barwą trąbki. Gliisy, zejścia z rytmu i tonacji, chociaż miał wiele słabszych dni. Sztuka jest się wycofać i grać mniej niż spodziewa się słuchać, czyli grać tak żeby kogoś zaskoczyć czymś nowym

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak przy okazji , to Evans nie mógł nigdy zgrać się z Chetem Bakerem . Żadna z ich wspólnych płyt NIE MA solówek Billa Evansa. Ciekawe dlaczego ?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill Evans był pojebem - geniuszem, ale pojebem. Pod koniec, albo i nawet od połowy kariery nikt już nie chciał z nim grać - po prostu nie dało się ze względu na jego totalnie zjebaną psychikę. Heroinista na pełny gwizdek! Owszem, był Bill Evans zajebisty, ale tak szybko jak był zajebisty, tak szybko się skończył - zarówno muzycznie jak i osobowościowo. Poza tym zawsze był nieśmiały - gdyby nie inni, nigdy by nie zaistniał. Proszę Magnepan, nie dramagnepanuzuj!

 

... a poza tym miał Bill Evans dłonie wielkie jak łopaty - to mu dawało możliwość zagrania akordów jakich nikt nie mógł ogarnąć. Podobnie Frank Zappa - też swoją łopatą obejmował pół gryfu!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chyba czytałem, że Evans miał jakąś psychozę, i cały czas sie uśmiechał, Miles twierdził, że jest psychiczny, podobno pod koniec życia miał coś zagrać na pianinie i zagrał tylko pustych akordów, być może to była psychoza po narkotykach, podobne objwat jak w schizofenii

 

nie dramagnepanuzuj!

 

dobre !!

czasem fajnie jest sobie trochę inteligentnie dołóżyć !!

czasem Chicago piszesz w taki sposób jakbyś miał jakiekolwiek wykształcenie a nie był windziarzem !!

widzę, że z wiekiem, jest lepiej !! :)

 

sorry ale lubie takie docinki inteligentne, może dlatego, że z samego się też śmieje, jestem przecież prekursorem Jazz Cafe Bar

grałem nawet przed możdzerem, ale mi nie zapłacili, facet z Bohema Jazz Club zwolnił mnie jak tylko spadła sprzedaż piwa w Bohema Jazz Club

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bill Evans był pojebem - geniuszem, ale pojebem. Pod koniec, albo i nawet od połowy kariery nikt już nie chciał z nim grać - po prostu nie dało się ze względu na jego totalnie zjebaną psychikę. Heroinista na pełny gwizdek! Owszem, był Bill Evans zajebisty, ale tak szybko jak był zajebisty, tak szybko się skończył - zarówno muzycznie jak i osobowościowo. Poza tym zawsze był nieśmiały - gdyby nie inni, nigdy by nie zaistniał. Proszę Magnepan, nie dramagnepanuzuj!

 

... a poza tym miał Bill Evans dłonie wielkie jak łopaty - to mu dawało możliwość zagrania akordów jakich nikt nie mógł ogarnąć. Podobnie Frank Zappa - też swoją łopatą obejmował pół gryfu!

Ale jednak "W latach 1956-1980 nagrał ponad 50 płyt jako lider, i niemal drugie tyle jako sideman" - Wiki.

A więc tak szybko się nie skończył.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chyba czytałem, że Evans miał jakąś psychozę, i cały czas sie uśmiechał, Miles twierdził, że jest psychiczny, podobno pod koniec życia miał coś zagrać na pianinie i zagrał tylko pustych akordów, być może to była psychoza po narkotykach, podobne objwat jak w schizofenii

 

 

 

dobre !!

czasem fajnie jest sobie trochę inteligentnie dołóżyć !!

czasem Chicago piszesz w taki sposób jakbyś miał jakiekolwiek wykształcenie a nie był windziarzem !!

widzę, że z wiekiem, jest lepiej !! :)

 

sorry ale lubie takie docinki inteligentne, może dlatego, że z samego się też śmieje, jestem przecież prekursorem Jazz Cafe Bar

grałem nawet przed możdzerem, ale mi nie zapłacili, facet z Bohema Jazz Club zwolnił mnie jak tylko spadła sprzedaż piwa w Bohema Jazz Club

 

chyba te przygody w klubach 3 miasta i innych sprawiły, że dałem sobie spokój z graniem dla publiczności

nie ten kraj

teraz mam wysrane na to, ze spotify lekko wyciagam 6 kawałków

 

płytę winylową kupiłem w latach 80 tych Billa Evansa, nie wiedząc nic o nim, miałem wtedy 8 lat

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyśl czy one by poznały ciebie ? Różnie z tym jest. Generalnie Nasza klasa jest dla ciapków

 

One mnie nie rozpoznały - myślały, że jestem synem jednej z nich.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Davis to jakieś mzimu - nie można nic napisać, bez narażania się na obelgi.

 

To już było brane. Odchyłki od normy to norma.

 

Chicago - co heroinizmu Coltranea - ćwiczył i doskonalił swoje solówki długimi godzinami. Nie wiem po co otumaniał się Davis - lecz raczej jak inni jazzmani tamtych czasów, tzw. rekreacyjnie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miles Davis ćpał a jak nie ćpał to chlał whisky, kiedyś nawet dostał artymi serca od narkotyków, puls 220 na minutę, wzięli go do jakiegoś szpitala sam pisał, że myślał że ma zawał, wiele razy był na odwyku, miał delike, zimne poty itd ..... to cud że żył tak długo

ale Coltrane chyba też non stop na heroinie, Miles jak brał Kokę to mówił, że odpoczywa od narkotyków,

Coltrane zmarł na wątrobę czy coś takiego, tam chyba tylko Hancock nie ćpał bo był za młody i chodził do szkoły

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heroina dawała uwolnienie - Davis ją pokonał, ale został pod 'wrażeniem' do końca - nie zrezygnował z koksu, bo nie chciał, albo nie mógł... who knows? Natomiast Trane dostał strzał 'od Boga' jak to się zwykle mówi. Taka nagła rezygnacja, ale nawet i taka nienagła, z ostrych dragów musi mieć ekwiwalent - tacy ludzie zamieniają dragi na alkohol, jedzenie, seks, Himalaje, muzykę, Boga... JC uderzył w muzykę i Boga.

 

Coltrane zmarł na wątrobę czy coś takiego, tam chyba tylko Hancock nie ćpał bo był za młody i chodził do szkoły

 

Wszyscy brali, bez wyjątku - tylko Dizzy był czysty!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Davis to jakieś mzimu - nie można nic napisać, bez narażania się na obelgi.

 

To już było brane. Odchyłki od normy to norma.

 

Chicago - co heroinizmu Coltranea - ćwiczył i doskonalił swoje solówki długimi godzinami. Nie wiem po co otumaniał się Davis - lecz raczej jak inni jazzmani tamtych czasów, tzw. rekreacyjnie.

 

100% racja co do zachowań większości na AS. Ale Herbie Hancock nie brał i nie ćpał - żyje nadal i komponuje genialne rzeczy.

 

Po prostu wiedział czym narkotyzowanie się grozi. Co by nie mówić HeadHunters sprzewdaje się najlepiej w rankingu jazzowych płyt i ta płyta

jest wprost genialna i ma coś w sobie hipnotyzującego.

 

Zresztą cała trylogia HH - Headhunters , Sextant ,Thrust nakautuje Betches Brew we wszystkich aspektach ( imho ). Ale Betches B też lubię , to inny

bardziej improwizowany electro - jazz.

 

Coltrane jako muzyk był machiną TWÓRCZA i bardzo ciężko ćwiczył. Co więcej wytworzył przepiękny i gładki styl gry który za bardzo nie był dobrze

postrzegany w tamtych czasach. Miało być chrapliwie i rzęźliwie tak jak grał Canonnball Adderley lub Oliver Nelson na altowych.Do dzisiaj słychać

totalną różnicę w jakości dmuchania tych muzyków. Coltrane to ABSOLUT jeśli idzie o technikę i styl na tenorze.Best of the BEST i Creme de la Creme.

 

Wszyscy brali, bez wyjątku

 

Najwięcej ćpał Thelonius MONK co słychać na kilometr w jego grze na pianie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brał kokę ponoć pisał o tym w pamiętniku

 

Generalnie Herbie Hancocok był w pełni wykształconym człowiekiem i muzykiem i jego kultuira osobista daleko wykraczała po za mentalność

i zachowanie Milesa . Davis miał tego swiaomość i inni muzycy również. Kiedy HH formawał nową grupę do swojej fussion jazz trylogy zebrał

świetnych ludzi do tych nagrań - Bennie Maupina na saksach i basowym klarnecie ( ! ) , Eddiego Hendersona na trąbce ,Buster Williamsa na basie ,

Billy Harta na perkusji i świetnego Patricka Gleesona klawiszowca na ARP Syntezatorach.

 

Kiedy słucham pierwszego albumu z trylogii HH - 'Sextant ' nie mogę się opanować nad zachwytem i nowatorstwem kompozycyjnym Herbiego -

niby mamy pewne frazy muzyczne podobne stylistycznie do Bitches Brew ale ' Sextant ' to jest już inna galaktyka - zdecydowanie wyższa pod

kazdym względem a szczególnie harmonicznej gry zespołu oraz improwizacji. Do dzisiaj ciarki przechodzą jak słucham ' Rain Dance ' a kawałek

ma już DOBRE 45 lat i na tle elektronicznego jazzu , fusion jazzu cała płyta wypada ZNAKOMICIE bez odczucia piętna czasu. Na tym polega

geniusz kompozycyjny i twórczy HH - te kawałki są aktualne i nic nie straciły ze swojej atrakcji początku lat 70

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też bardzo lubię Herbiego, zwłaszcza późne płyty dla Blue Note i nagrania dla Warnera. HH też było fajne, mocno uproszczona forma ale od lat jest to kopalnia sampli dla młodych muzyków i trzeba to doceniać.. nie wiem tylko po co te ciągłe porównania podszyte trudno zrozumiałą niechęcią do Milesa, którą chyba musisz sobie wmawiać.. zwłaszcza, że ci dwaj wielcy muzycy lubili się i szanowali.. Miles oczywiście był Milesem więc szanował Herbiego na swój sposób, ale nie ulega wątpliwości że ogromnie cenił jego umiejętności. To nie podlega dyskusji..

 

PS Bennie Maupin grał na klarnecie basowym u Milesa dużo wcześniej niż u Herbiego, bo już na Bitches Brew.. zresztą u Herbiego też grał na klarnecie basowym dużo wcześniej niż na HH, bo już na Mwandishi i Crossings dla Warnera (znakomite płyty, polecam). HH to nie była żadna rewolucja tylko bardzo zgrabny produkt tamtych czasów!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafał Garszczyński tak pisze o HH i Headhunters.

 

'Herbie Hancock należy do tych gigantów jazzu, z których dyskografii można ułożyć osobny Kanon, który doskonale odda historię muzyki improwizowanej ostatnich 50 lat. Od jego debiutu, przez wielu uznawanego za jeden z najbardziej błyskotliwych debiutów jazzu – albumu „Takin’ Off” minęło już ponad pół wieku, a Herbie pozostaje ciągle jednym z tych, którzy wyznaczają nowe kierunki. Potrafi przypominać młodzieży o klasycznym fortepianie, sięgać po nowoczesne instrumenty, równolegle prowadzić zespoły elektryczne i akustyczne, koncertować solo i zapraszać do współpracy muzyków z przeróżnych krajów, reprezentujących zupełnie różne muzyczne style. Inaczej mówiąc, w zasadzie czego się nie dotknie, wychodzi genialnie, choć czasem owa genialność wyprzedza swoją epokę i na uznanie musi trochę poczekać.

Jest jednym z tych muzyków jazzowych, którzy bez specjalnych kompromisów artystycznych potrafi trafić do publiczności niekoniecznie bywającej w jazzowych klubach. Zrobił to już kilka razy, jest jednym z nielicznych muzyków jazzowych, którzy mają na swoim koncie nagrody Grammy w głównych kategoriach (album roku za „River: The Joni Letters”). Wiele jego albumów zdobywało również tytuły złotych i platynowych płyt. W wieku 22 lat był istotnym członkiem jednego z najciekawszych zespołów Milesa Davisa, ich pierwszy wspólny album to „Seven Steps To Heaven” z 1963 roku.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że chyba każdy jazzfan lubi i docenia Herbiego, chociaż muszę powiedzieć, że jego okres z lat siedemdziesiątych to nie jest moje 'cup ot tea' - wysoko oceniam Mwandishi, 'Sextant' już mniej mnie kręci, a płyt z okresu elektronic drumm w ogóle nie słucham, ale być może pod wpływem tego wątku przypomnę sobie ten shit. Natomiast Herbie z lat sześćdziesiątych i z V.S.O.P to rzeczy, które kocham od zawsze, choć też słucham teraz już tylko dla potrzeb forum. Z nowszych produkcji najwyżej cenię 'The New Standard' i 'Gershwin's World' - na tej ostatniej Joni Mitchell zaśpiewała w 'The Man I Love' z takim feelem, że jak słuchając tej płyty pierwszy raz, myślałem, że to śpiewa czarna. Coś niesamowitego!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały Headhunters jest OK ale w szczególności lubię Vein Melter z uwagi na genialny rytm 5/4 i duet basu Paula Jacksona z Harveyem Masonem

na perkusji . W połowie utworu wchodzi HH z piekną solówką na fortepianie elektrycznym.I ten synkopowany rytm Masona

na werblu - absolutna NIRVANA.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.