Skocz do zawartości
IGNORED

Zawodzenie Keitha Jarretta antymotywacją hi-fi...


donmarciano

Rekomendowane odpowiedzi

A jak żyje internetem to na jedno wychodzi

 

Na Kolegę @marbuta przychodzą czasem takie chwile, że pajacuje. Na nas wszystkich, zresztą...

I trza się z tym naumieć żyć.

 

A w napadach pajacyzmu - dobre słowo Mu dać. Nie, marbut? :-)

 

Przecież pisał że to kolega Lukasiak". Każdy może mieć kiepskie chwile

To teraz przeczytaj, Przyjacielu, com nabazgrał.

Każdy może mieć słabości i złe dni...

 

Przyznam Ci się w kątku (nikomu nie mów!!!), że jak cosik nabazgrzę po pijaku - pięć dni Forum nie odwiedzam!

 

Wesołych Wam wszystkim!

To teraz przeczytaj, Przyjacielu, com nabazgrał.

Każdy może mieć słabości i złe dni...

 

Przyznam Ci się w kątku (nikomu nie mów!!!), że jak cosik nabazgrzę po pijaku - pięć dni Forum nie odwiedzam!

 

Wesołych Wam wszystkim!������

 

Każdy ma słabości, bo każdy cierpi

Lukasiaka prawdopodobnie już nie ma, człowiek cierpiał dlatego się wyżywał na innych

to był biedny człowiek, gdyby żył nie miałbym spokoju

mniej współuczucie dla swoich wrogów bo oni też cierpią, (buddyzm)

 

ale życie to jest cierpienie, to przechodzenie tam gdzie nam już nic nie grozi, każdy musi przez to przejść

muzyka nam w tym pomaga

 

Wesołych Świąt

  • 1 rok później...
On 1/12/2012 at 12:02 AM, gatto1 said:

Można by poszerzyć listę muzyków "zdobiących" swoje wykonania różnego rodzaju przykrymi odgłosami. Niewątpliwie są to przykre objawy braku kultury albo i problemów psychiatrycznych. Z pewnością Keith Jarrett i Glen Gould należą do utalentowanych pianistów. Ale nie są to geniusze, nie przesadzajmy. Im więcej oglądam o Gouldzie, tym bardziej przekonuje się, że był poważnie chory na umyśle. Nie przeszkadzało to w posiadaniu świetnej pamięci muzycznej i techniki pianistycznej. Tylko że jego interpretacje są na tyle makabryczne i kuriozalne, że nadają się wyółącznie do demonstracji tego, jak nie należy kaleczyć muzyki Bacha. Co do Keitha Jarretta, to oprócz debilnych jęków zawsze potrafi doprowadzić do śmiechu kręcąc tylkiem, jak by miał hemoroidy :-))) W sumie jest to tak obrzydliwe i niesmaczne, że w połączeniu z jego często marudnym i nieciekawym plumkaniem na fortepianie zmusza do skorzystania z wyłącznika. Przedstawiona powyżej opimia nie jest moją prywatną, reprezentuje pogląd wielu muzyków.

Odrobiłem wczoraj wieczorem pracę domową z Jarretta. Z otwartą głową po raz kolejny próbowałem podejść do jego muzyki. Nigdy wcześniej nie widziałem jego koncertu. Próbowałem słuchać muzyki z pożyczonych CD.

No i odpaliłem sobie na Youtube koncert z Tokyo z 1984. Po obejrzeniu,z trudem, pierwszych 12 min. odpuściłem. Nie wiem jak to opisać co widziałem i słyszałem. Zgadzam się absolutnie z powyższym postem chociaż moje odczucia są jeszcze bardziej intensywne na zdecydowane NIE.

Muzycznie, estetycznie, intelektualnie tego nie rozumiem ale też nie akceptuję. 

Zadaję pytanie fanom Jarretta o co chodzi bo dla mnie to hucpa.

8 minut temu, arek67 napisał:

Odrobiłem wczoraj wieczorem pracę domową z Jarretta. Z otwartą głową po raz kolejny próbowałem podejść do jego muzyki. Nigdy wcześniej nie widziałem jego koncertu. Próbowałem słuchać muzyki z pożyczonych CD.

No i odpaliłem sobie na Youtube koncert z Tokyo z 1984. Po obejrzeniu,z trudem, pierwszych 12 min. odpuściłem. Nie wiem jak to opisać co widziałem i słyszałem. Zgadzam się absolutnie z powyższym postem chociaż moje odczucia są jeszcze bardziej intensywne na zdecydowane NIE.

Muzycznie, estetycznie, intelektualnie tego nie rozumiem ale też nie akceptuję. 

Zadaję pytanie fanom Jarretta o co chodzi bo dla mnie to hucpa.

Fanom Jarretta nie przeszkadza wiercenie się i stękanie. Tylko tyle i aż tyle :-) 

Arek

 

Skup się na muzyce . A poza tym jak ci się nie podoba to nie słuchaj .Są odpowiednie wątki z których możesz się dowiedzieć  dlaczego jest uważany za wybitnego artystę .

18 godzin temu, arek67 napisał:

Zadaję pytanie fanom Jarretta o co chodzi bo dla mnie to hucpa.

No cóż - ani Jarrett, ani muzyka jazzowa czy też w ogóle jazz z całym jego spektrum nie jest dla wszystkich. Już kiedyś pisałem, że jazz jest takim samym gatunkiem muzycznym jak i klasyka, rock, pop i inne i jak komuś nie pasuje, nie czuje go, to po prostu należy go zostawić w spokoju i słuchać, interesować się lub grać inne rzeczy. Naprawdę nie ma obowiązku wchodzenia do szafy i proszę to zrozumieć i w to uwierzyć - będzie się lepiej żyło.

Parker's Mood

  • Moderatorzy
20 godzin temu, arek67 napisał:

Odrobiłem wczoraj wieczorem pracę domową z Jarretta. Z otwartą głową po raz kolejny próbowałem podejść do jego muzyki. Nigdy wcześniej nie widziałem jego koncertu. Próbowałem słuchać muzyki z pożyczonych CD.

No i odpaliłem sobie na Youtube koncert z Tokyo z 1984. Po obejrzeniu,z trudem, pierwszych 12 min. odpuściłem. Nie wiem jak to opisać co widziałem i słyszałem. Zgadzam się absolutnie z powyższym postem chociaż moje odczucia są jeszcze bardziej intensywne na zdecydowane NIE.

Muzycznie, estetycznie, intelektualnie tego nie rozumiem ale też nie akceptuję. 

Zadaję pytanie fanom Jarretta o co chodzi bo dla mnie to hucpa.

Świętym Graalem Jazzu jest "genialny" koncert w Kolonii z 1975 roku Jarretta. Może od tego trzeba było zacząć...? 

Jak już zgłębisz i zrozumiesz to dzieło oraz będziesz w stanie, krótko i zwięźle wytłumaczyć co gubię w zrozumieniu tej muzyki - to bardzo poproszę... 

 

Co jakiś czas wpada do mnie kumpel z tą płytą (jeszcze uparty na winyl, co wg. mnie nie pomaga...) i próbuje mnie "zarazić" tym genialnym dziełem. Na razie bez skutku. 

-----------------

Haha, Jarretta się nie ogląda, tylko słucha ?

A co zrobić z takim np. Pogoreliciem? Toż on masakruje Chopina, napierd**jąc w klawisze... lecz równocześnie, coś w tej jego muzyce jest takiego, nie wiem, jak to nazwać, ale mnie hipnotyzuje i wciąga bardziej, niż np. Seong-jin Cho. Może to jakieś masochistyczne warstwy mojej duszy ? każą mi tego słuchać?

Jarret świetna muzyka,tyle czasu słuchałem i nie wiedziałem ,że stęka i jęczy ,no może trochę?,może nie trafiłem na taki album,słucham teraz "my song" na tidalu ,no zajebista muza......

1 godzinę temu, Łukasz_62438 napisał:

A co zrobić z takim np. Pogoreliciem? Toż on masakruje Chopina, napierd**jąc w klawisze... lecz równocześnie, coś w tej jego muzyce jest takiego, nie wiem, jak to nazwać, ale mnie hipnotyzuje i wciąga bardziej, niż np. Seong-jin Cho

O to to!

Czasami mam ochotę na Szopena. Mam okazały box Real Chopin - dzieła wszystkie na instrumentach historycznych.

(podobno brzmienie jest prawdziwsze, cokolwiek to znaczy, nie znam się na klasyce, tylko czasem lubię)

Co z tego - kiedy wolę i częściej z przyjemnością posłucham właśnie Pogorelicza albo wręcz jazzmanów - Możdżera a najlepiej Trio Andrzeja Jagodzińskiego.

Te klasyczne, prawidłowo akademickie wykony przyprawiają po 10 minutach o mdłości.

To pisałem ja, "jarząbek klasyczny". Proszę znawców i fanów klasyki o wyrozumiałość dla mojej bezczelności.

 

11 minut temu, szpotek73 napisał:

Jarret świetna muzyka,tyle czasu słuchałem i nie wiedziałem ,że stęka i jęczy ,no może trochę

Bo te stękania i jęczenia są w "fazie" z muzyką i muzykiem, jego emocjami.

Tak to odczuwałem zawsze i myślę, że gdyby były w "przeciwfazie" lub obok - dopiero wtedy by mi to przeszkadzało.

Co jeszcze? Myślę, że muzyka Trio Jarretta jest najwspanialszym i najlepszym wejściem w jazz w ogóle. Jeżeli ktoś nieosłuchany z muzyką jazzową chciałby w nią wejść, to akurat Keith Jarrett Trio jest najlepszym, i co ważne, ambitnym i niebagatelnym startem w całym jazzowym zgiełku. Interpretacje jazzowych standardów w wykonaniu Trio są ponadczasowe, melodyczne, tonalne i badzo przyswajalne. Posiadają klimat, tajemniczość i moc - i co najważniejsze, są 'wolne' i specyficzne, oparte na wielkiej niewiadomej. Nie wiem, czy ktokolwiek tutaj zdaje sobie sprawę i wie o tym, że to Trio nie funkcjonuje jak inne zespoły - oni nigdy nie wiedzą co będą grali. Wszystko co grają jest nieustalone, niepróbowane i niesterowane 'myślą'. Każdy koncert odbywa się bez żadnego przygotowania, bez żadnego ustalania formy lub repertuaru - to jest po prostu magia i czyściutka muzyka. Tak potrafią tylko mistrzowie z najwyższych, niedostępnych dla większości półek. I to jest ten fenomen i to co charakteryzuje największych mistrzów w historii nie tylko jazzu, ale i całej muzyki. Nie ma takich i nie będzie.

Parker's Mood

Moge śmiało napisać,że uwielbiam Jarreta i pasuje mi wszystko,co wychodzi z pod jego palców. Mam oczywiście swoje ukochane płyty a do najukochańszych zaliczam Changeless,ta płyta to narkotyk. Sex tantryczny na pięciolini.

Moja od zawsze ulubiona Jarretta to z 1977 "Survivor's Suite" nagrana w amerykańskim składzie.

Kiedyś (dawno, dawno temu) ta właśnie płyta przekonała mnie, wtedy fana prog-rocka do jazzu.

No właśnie, „Survivor’s Suite”, wspaniała płyta, łatwo wchodzi, idealna dla fanów rocka, którzy chcą spróbować jazzu: można gładko przejść, bez bólu ani wysiłku.

Natomiast co jest najbardziej niesamowite u Jarretta: po nagraniu tak wspaniałych rzeczy najpierw z amerykańskim, potem z europejskim kwartetem + kilku ponadczasowych rzeczy solo, potrafił wymyślić siebie na nowo i... zrobić coś jeszcze wspanialszego. Wielu już by trochę odpuściło, osiadło na laurach, bo powody ku temu już wtedy były. Tymczasem Jarrett już w 1983 roku, zaledwie kilka lat po rozwiązaniu europejskiego kwartetu, stworzył Trio. Najwspanialsze jazzowe trio od czasów Billa Evansa. I zaczął karierę od nowa, na poziomie najwyższym.

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

Ja nie wiem która płyta Jarretta jest moją ulubioną, a mam i znam wszystko - startując od Atlantic, poprzez Impulse, do ECM. Nawet jedną płytkę popełnił dla Columbii. Kiedyś wydawało mi się, że najbardziej lubię Changeless, póżniej, że koncerty z Blue Note, następnie 'Iside Out' i 'Always Let Me Go'... a teraz nie wiem...??? To znaczy wiem - to, co zobaczyłem cztery razy na żywo w CSO nie da się porównać do niczego, do żadnej płyty - to było esencjonalne przeżycie, które zostanie ze mną do końca.

Parker's Mood

Ja kocham praktycznie wszystko Jarretta, z wyjątkiem jego interpretacji klasyki i niektórych co bardziej eksperymentalnych, a może już tylko udziwnionych rzeczy solo, których bardzo ciężko się słucha i trzeba mieć nastrój. W czasach europejskiego kwartetu i trochę po jego rozwiązaniu Jarrett miał po prostu okres poszukiwań, nie zawsze udanych i z tego czasu lubię tylko niektóre rzeczy. Ale to pewnie bardzo ważny okres dla Jarretta, z którego wprost wynikło Trio: powrót do korzeni jazzu na kanwie zmęczenia eksperymentami.

Natomiast gdybym miał wybrać swoje ulubione rzeczy, to byłyby to nagrania Trio z własnym, improwizowanym materiałem, przede wszystkim „Inside Out” i „Always Let Me Go”. A jeśli chodzi o amerykański kwartet, i w ogóle z wczesnych rzeczy to „Treasure Island”, zawsze będę miał ogromny sentyment do tego albumu. Słyszałem kiedyś taką opinię, że amerykański kwartet był najlepszym bandem, jaki kiedykolwiek miał Jarrett, ale on niestety o tym nie wie ?

Z rzeczy solo bardzo trudno mi coś wybrać, nie wszystko rozumiem, to czasem bardzo wymagająca muzyka. Lubię „Rio” i wczesne rzeczy solo, przede wszystkim „Bremen/Lausanne”.

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

No i dla tych co nie znają, a chcą, gorąco polecam film dokumentalny 'Keith Jarrett - The Art of Improvisation'. Opowieść o życiu i twórczości Jarretta, a właściwie o ogromnym zasięgu tego co zrobił. Dla fanów rzecz niemalże obowiązkowa.

 

Parker's Mood

A tutaj początki - z nie mniej magicznym i fascynującym Charlesem Lloydem i jego kwartetem. Miles 'wykradł' Lloydowi Jarretta i Jacka DeJohnette, i wiedział o tym, że ta 'kradzież', będzie strzałem w dziesiątkę i kamieniem milowym jazzu - i tak się stało. 

 

Parker's Mood

„Forest Flower” kwartetu Lloyda z Jarrettem, Cecilem McBee i Jackiem DeJohnette to kolejny album, który z łatwością wchodzi fanom rocka. Może się podobać również dzisiaj: nieprawdopodobna energia i melodyka i bardzo przystępne granie. Młody Keith jeszcze wtedy nie zawodził, pewnie nawet nie wiedział, że kiedyś będzie. Wszystko było przed nim, również w tym względzie.

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

  • 2 tygodnie później...
W dniu 30.03.2020 o 18:39, arek67 napisał:

Zadaję pytanie fanom Jarretta o co chodzi bo dla mnie to hucpa.

Zachęcony tym wpisem - zwłaszcza że rzygam już dżetrotalami i innymi dorsami - postanowiłem zacząć od tegoż Koln koncert, 1975. Nie wiem o co takie halo. Po pierwszym razie kilka dni temu słucham kolejny raz i jest suuuper. Nie znam się absolutnie na jazzie ale to jest świetne. A te Jego postękiwania są w rytmie, wręcz podnoszą do tegoż samego.... . Słucham dalej.

" MÓW JEŚLI MUSISZ "

  • 4 tygodnie później...
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.