Skocz do zawartości

1056 opinie płyty

Radiohead - Radiohead "Hail to the Thief"

Pisanie opinii odnośnie super grup zawsze przysparza trudności. Trudno zdobyć się na obiektywne pisanie o zespołach pokroju Radiohead. Ostatnia płyta tego zespołu jest łatwiejsza w odbiorze niż dwie poprzednie. Radiohead na ?Hail to the Thief? nawiązuje do estetyki Kid A, są jednak wyjątki. Nie znajdziemy tu pięknych głębokich ballad znanych z Ok Computer. Większość kompozycji jest oparta zapętlonym rytmie przefiltrowanych samplerów, ozdobionych rozedrganym głosem wokalisty. Jest jednak kilka kawałków w ?starym stylu?. Przyswojenie tej muzyki staje się możliwe po kilku podejściach. Nagroda jest jednak słodka :) Z płyty promieniuje ulotne piękno ,trudno o tymi pisać trzeba posłuchać.

Jordi Savall - Tous les matins du monde

Jest to wydawnictwo zawierające dwie płyty - zremiksowaną muzykę ze ścieżki do filmu "Wszystkie poranki świata" (nie ma go w Polsce - bardzo żałuję) oraz dodatkowa płyta z muzyką tego samego rodzaju ale nagraną niedawno. Jesteśmy w świecie Ludwika XIV - bo tym stała się Francja jego czasów. Służby królewskie, walka o awans w hierarchii zawodowej, niszczenie ideałów sztuki i ich przetrwanie. Wybory życiowe w społeczeństwie jakże innym od naszego - to wszystko jest w tej muzyce. Słychać świetny warsztat kompozytorski, świetną precyzję artykulacji w nutach, grę konwencji, a przy tym wielki rozdział między muzyką "wnętrz" i zewnętrzą "pompą" Wersalu. Na obu płytach mamy muzykę ówczesnego dyktatora-Bouleza którym był Jean-Baptiste Lully, następnie medytację i nieprzemijającą dokonałość muzyki Marina Marais oraz cały warsztat pana de Saint-Colombe - bohatera filmu. Wrażenie jakie ta muzyka zrobiła na mnie jest ogromne. Tutaj nie ma mętnych, poszukiwań, niepewnych kompozycji formalnych. Oni doskonale wiedzieli czego chcą a wyrażali to w pełni swoim warsztatem. Owa muzyka trafia wprost - nie jest to "poszukiwanie nieskończonego Boga" Bacha ale twórczość bardzo ludzka, która nie jest ilustracyjna bo ówczesne konwencje były sztuczne lecz mówiąca nam wiele o tamtym świecie i ludziach.

Iza Zając - Piosenki dla Armstronga

Dla lubiących klimaty armstrongowskie - uczta !!! Dla audiofilów - muzyka , jakią trzeba mieć, by usłyszeć tyle, tak znakomicie brzmiących instrumentów na jednaj płycie. ABSOLUTNIE POZYCJA OBOWIĄZKOWA

Patricia Barber - Modern cool

Plyte ta kupiłem kompletnie w ciemno, mając juz "Cafe Blue" i "Companion". I muszę przyznac, ze w odróznieniu do tych pozycji - pierwszy odsluch "Modern Cool" przyniosl mi duze rozczarowanie. Pierwsze wrażenie - przekombinowane, udziwnione, nawiedzone.... porazka. Dałem sobie spokój i spróbowałem ponownie po 2 dniach. Trochę lepiej, chociaż częśc utworów nadal ciężko strawna. O dziwo, te same kompozycje na "Companion" odebrałem dużo lepiej. Po 4 przesłuchaniach moja końcowa opinia - płyta bardzo nierówna. Nawet niepowtarzalny wokal patrici i nastroj plyty oraz wzorowa praca muzykow nie są w stanie zmienic mojej oceny. A ta jest - zaleznie od utworu - od 1 do 4. Czyli srednio tyle, ile pokazują gwiazdki. Jeśli ktos nie zna twórczości Patrici Barber - ja proponuje rozpocząc przygodę z jej muzyka od "Cafe Blue" i "Companion"

Fourplay - Yes, please!

bardzo lekka, przyjemna muzyka. Idealna na wieczor, po ciezkim dniu. Taki coctail smoothjazzu, soulu, funky. Wszystkie utwory instrumentalne, z ładnymi partiami gitar i klawiszy. Zero ekstrawagancji, poszukiwań nowych brzmiien, eksperymentów dzwiękowych. Czy to żle? pokażcie mi podobnych wykonawców, którzry potrafia zagrac taką muzyke bez popadania w nudę i kicz po trzecim utworze. Pełny relaks, swoboda, profesjonalizm muzyków. Mi sie to bardzo podoba

Roger Waters - Amused to Death

no niestety.... smutna płyta człowieka, który stracił głos i musi szeptać a jak coś mówi, to krzyczy. Ale Cohen to on nie jest... Moim zdaniem najgorszy waters na jakiego go było stać.

Eleni Karaindrou - Eternity and a day

po obejrzeniu filmu theo angelopulosa pod tym samym tytułem stwierdziłem, że film to potworne nudziarstwa ale muzyka piękna. (im dalej od obejrzenia filmu tm bardziej zmieniłem o nim zdanie - off topic: polecam) Byłem tą płytą zafascynowany przez bardzo długo. teraz po kilku latach chyba mi trochę się zbyt osłuchała (tym bardziej, że moja żona bardzo ją lubi i często włącza...). Gdyby nie zmęczenie materiału i ucha postawiłbym 5 a tak tylko 4.

Dave Grusin - One of a Kind

stylistycznie podobna do pierwszej części migration. muzyka miła, łatwa i przyjemna - może stanowić tło do porannej toalety, można puścić do śniadania lub słuchać w pracy. takie trochę fajniejsze 'elevator music'.

Pat Metheny - As Falls Wichita, So Falls Wichita Falls

wystarczy włączyć odtwarzacz, przekręcić gałkę wzmacniacza, zamknąć oczy i przenieść się w inny świat. Świat oglądany oczami methenego, maysa i vasconcelos. W podróż do miejsc, w których kiedyś byli i zapamiętali. Co więcej - zapamiętali je jako chwile szczęśliwe.

Roger Waters - Amused to Death

W czasie wakacji zawsze slucham i robi piorunujace wrazenie ( szczegolnie na rowerze wieczorem jak jade przez las ;-0) W domu jest troche gorzej

Roger Waters - Amused to Death

NUDA NUDA NUDA

King Crimson - Larks' Tongues In Aspic

I agree with kolega kazik - to zdecydowanie najlepsze KC (i nawet KC PZPR nie było lepsze :) Najbardziej eksperymentalna ich płyta i bez tej nieznośnej na dłuższą metę koturnowości, która zdarzała się (żeby nie powiedzieć - królowała:) na innych albumach. Ale żeby najlepsza płyta w ogóle? No nie, przecież mamy 2003 rok, Boże uchowaj :)

Dave Grusin - Migration

To jest MUZAK. Przedawkowany może powodować torsje i inne nieprzyjemne dolegliwości :)

KoRn - Issues

Udany produkt dla grzecznej młodzieży chcącej pobyć nieco zbuntowaną :) Co do szczegołów - mnie akurat ten "klepany" korniszonowy bas wqrwia, jak chyba żaden inny element charakterystyczny dla ich muzyki. nie obraź sie panie KoRnik :) pozdrawiam

John Scofield - uberjam

takie pitu-pitu może i momentami sympatyczne, ale bez rewelacji w warstwie "nowobrzmieniowej" ta płyta niczym nie zaskakuje nowoczesna może wydać się fanom jazzu nie mającym za wiele pojęcia o tzw. "nowych brzmieniach" (co za głupi termin :) chcącym posłuchać świeższej koncepcji mixu jazzu z ambitną elektroniką polecam raczej debiutancki album FLANGER - TEMPLATES, choć to rzecz z zupełnie innej bajki ww. płyta coś wniosła do muzyki w ogóle, Uberjam wniosła coś nowego do twórczości Scofielda to i tak nieźle :)

Placebo - Sleeping with ghosts

fajne rockowe granie tylko tyle i aż tyle ta płytka jak najbardziej zasłużyłaby na mocne 3 gwiazdki, ale się jej dostanie za co innego: nie kupujcie badziewia, którego sobie nawet nie można skopiować do samochodu te zabezpieczenia przed kopiowaniem to jakaś paranoja każda nowa mejnstrimowa płyta ma to gówno olać ich, jest tyle ciekawej muzyki na świecie!

Madonna - Ray of light

Madonna nie zawiodła i zaszokowała również przy okazji tej płyty :) Tym razem jednak rzecz nie dotyczyła głównie sfery obyczjowości, ale muzyki :) Szok podwójny! Na tym krążku królowa popu za sprawą niejakiego Williama Orbita (producenta albumu) zaczęła flirt z... tzw. "nowymi brzmieniami". Rzecz jasna w dość banalnym wydaniu, ale nie zapominajmy, że mamy do czynienia z popem, więc hartkora nie budjet :) W każdym razie w swoim gatunku jest to arcydzieło i zarazem chyba najlepsza płyta Madonny. Mi osobiście ten kompakcik już dawno się znudził, ale Frozen wciąż słucham z przyjemnoscią. Genialna piosenka. Genialany teledysk.

Peter Gabriel - Up

Pierwsza od 10 lat studyjna, "nieokolicznosciowa" plyta Petera Gabriela. Jesli wierzyc krazacym pogloskom - wybor materialu zostal dokonany z zestawu okolo 150 utworow nagranych podczas wielu sesji nagraniowych w studiach calego swiata. Czy tak bylo w istocie - nie wiem, ale liczy sie dla mnie koncowy efekt. A efekt jest po prostu niesamowity. Na plycie tej Gabrielowi udala sie rzecz niezwykle rzadka - kazdy utwor z osobna moze smialo pretendowac do miana wybitnego, a rownoczesnie razem zebrane tworza niezwykle spojna w wyrazie, a przy tym roznorodna stylistycznie, przekonujaca i zamknieta calosc. Nie dajcie sie zniechecic powtarzanym niekiedy opiniom, ze jest to muzyka mroczna, ciezka i wymagajaca wielokrotnego sluchania, aby odkryc jakiekolwiek walory. Do mnie przemowila od razu i bezdyskusyjnie. Kazdy kawalek (z wyjatkiem konczacej plyte minimalistycznej miniaturki na glos i fortepian "The Drop") ma gleboko przemyslana aranzacje, konstrukcje i dramaturgie, z mnostwem subtelnych niuansow i szczegolow. Nastroj sie zmienia - nierzadko nawet w obrebie jednego utworu (np. kontrasty w rozpoczynajacym plyte "Darkness"). Nie zmienia sie natomiast sila wyrazu i emocjonalne napiecie towarzyszace kolejnym "piosenkom". Polecam szczegolnie (ale poziom jest naprawde niezwykle wyrownany i jest to kwestia osobistych preferencji) zestaw od 3 do 5 utworu ("Sky blue" - "No way out" - "I grieve") oraz odlatujacy gdzies w dalekie przestrzenie utwor 9 ("Signal to noise"). Jedyny dla mnie minus to brak tekstow w postaci drukowanej we wkladce do plyty (sa na dodatkowych, niemuzycznych sciezkach plyty). Goraco rekomenduje. Jezeli nie spodoba sie od razu, sluchajcie po raz drugi, trzeci, n-ty... az zaskoczy.

Blur - Think Tank

Najnowsza plyta Blur, zespolu ktory polubilem gdy zobaczylem w MTV teledysk 'Boys&Girls'. Nie bede pisal co to za muzyka bo Blur jest chyba powszechnie znany a ta plyta nie odstaje muzycznie od poprzednich. Na poczatku 'think Tank' nie spodobala mi sie, przesluchalem dwa razy i rzucilem w kat, troche zalujac wydanego szmalu. Na szczescie (za namowa kumpla) niedawno wrzucilem ja znow do odtwarzacza i... nie wyjmowalem jej ponad tydzien :). Plyta skonstruowana jest typowo tzn dwie ballady, szybszy kwalek i znowu kilka ballad... (miedzy innymi to mnie na poczatku denerwowalo). I jak kazda typowa produkcja musi miec hicior - 'Out of Time' w tym wypadku to jest prawdziwy nr1. Moge tej ballady sluchac w kolko :). Od razu po niej jest utwor, ktory najbardziej mnie denerwowal (moze dlatego nie przypadla mi ta plyta do razu do gustu) 'Crazy beats'. Szybki numer z rytmicznym beatem i zsamplowanym zmiksowanym wokalem. Na szczescie piosenka ta rozkreca sie i dalej jest calkiem calkiem. Po niej to juz sam miod na uszy. Lekko nostalgiczne ballady przeplatane z punkrockowymi utworami jak 'We've got a file on You' (czad taki jak lubie). Plyta ta jest dosc roznorodna przez co nie nudzi sie szybko, a poszczegolne utwory wpadaja w ucho i nie mozna o nich dlugo zapomniec. Warto na pisac ze to pierwsza plyta w zmodyfikowanym skladzie zespolu (bodajze bez gitarzysty).

Madonna - Ray of light

Możecie się teraz śmiać z Madonny, że nagrała piosenkę do przygód agenta 007, a ja tymczasem wyciągnąłem sobie jej starszą płytę - Ray of light, nałożyłem HD-600 na uszy i wysłuchałem z przyjemnością całą płytą od początku do końca. Początek jest świetny. "Substitute of love" urzeka przemyślaną konstrukcją i świetnym brzmieniem. Sennheisery zagrały bajecznie, bo nie potrafiły nic wytknąć dźwiękowcom. Madonna właściwie poza tytułowym utworem powstrzymała się od darcia mordy i wydobyła z siebie iście bajeczny glos. Aż miło. Jak ktoś jest zmęczony po całym dniu pracy i o dziwo nie chce mu się iśc spać - najlepsze co można zrobić. Gdyby jeszcze w lodówce była zimna puszka...

Massive Attack - Mezzanine

Potwierdzam słowa poprzednika, chociaż tak naprawdę całej płyty nie przesłuchałem. Wracam ciągle do nr.3 "Teardrop". Świetny utwór.

Metallica - St Anger

No to ja się wtrącę jeszcze raz. Policzę sobie najpierw do dziesięciu... Ech.. Aleś mnie kolego zranił. NOTHING ELSE MATTERS w wiejskich remizach i potańcówkach??? Toż to jest Qrwa jedna z najlepszych piosenek jakie słyszałem w życiu. Właściwie można ją porównać tylko do "Stairway to heaven". Przez Nothing Else Matters nauczyłem się grać na fortepianie i w ogóle zacząłem poważnie interesować się muzyką. Wybacz, ale jak przeczytałem tą recenzję, to mi pikawa stanęła. Czy ty slyszałeś Ten utwór w wersji z orkiestrą symfoniczną? O mamo! A może to taka ironia była, albo żart? Sam już nie wiem, ale Nothinga będę bronił do zawieszenia windowsa:-)

Einsturzende Neubauten - Silence Is Sexy

Pionierzy industrialnego hałasu, którzy na swoich klasycznych już dla tego gatunku płytach z lat 80. wykorzystywali takie "instrumenty" jak piły, młoty, wiertarki, silniki spalinowe i inne grające konstrukcje własnego pomysłu robione ze wszystkiego co wpadnie w ręce, na stare lata stwierdzają, że cisza jest sexy. Dla ortodoksyjnych fanów tej niemieckiej formacji brzmi to pewnie prawie jak bluźnierstwo :) Czyżby ich kultowi "jeźdzcy hałasu" aż tak zdziadzieli ? Ano niekoniecznie. Płyta "Silence is sexy" jest w stosunku do ich wcześniejszych produkcji zdecydowanie bardziej wyciszona, spokojna, momentami wręcz kontemplacyjna. Co prawda zespół w większym stopniu niż kiedyś używa tradycyjnych instrumentów (zarówno tych rockowych jak i bardziej klasycznych, głównie smyczkowych), wciąż jednak wykorzystuje też te same "narzędzia hałasu" z przepastnej szuflady industrialnych brzmień, do których przyzwyczajał nas przez lata. Z tą jednak róznicą, że wszystkie te środki są używane przez znakomitych i doświadczonych muzyków, a nie młodych załogantów, którzy z braku umiejętności grania na instrumentach (czy też braku samych instrumentów:) wzięli się za hałasowanie czym popadnie (muzycy EN sami teraz przewrotnie stwierdzają, że ich pierwsze próby zmagania się z muzyką były takie a nie inne bardziej z tego typu przyczyn niż ze świadomego wyboru. Co nie zmienia faktu, że ich debiutancki album "Kollaps" przeszedł do historii muzyki :) Wróćmy jednak do ich ostatniej jak dotąd studyjnej płyty "Silence is sexy" wydanej w 2000 roku. Album zawiera po prostu piękne piosenki (tak tak!) tylko stworzone za pomocą nietypowych środków. Kompozycje sa dojrzałe i znakomicie zaaranżowane. To elektro-akustyczna muzyka znakomicie oddająca "berliński spleen" przełomu wieków. Mamy tu piękne ballady, jak otwierający płytę świetny minimalistyczny utwór "Sabrina" czy też "Heaven is of honey". W tych kompozycjach dźwięki są bardzo starannie (i skąpo) dawkowane, momenty ciszy są ich istotną częścią, a wokal oprócz przekazywania treści sprawia wrażenie jednego z instrumentów. (BTW - głównym wokalistą i w ogóle "trzonem" EN jest Blixa Bargeld, zapewne szerzej znany jako gitarzysta w Cave'owskich Bad Seeds). Oprócz wymienionych wyżej utworów zrobionych wg recepty minimum środków - maksimum ekspresji, mamy na tej płycie również kompozycje bardziej żywe, rytmiczne i zaaranżowane z większym rozmachem, w których wykorzystano nietypowe brzmienia jak i masę różnorodnych inspiracji - od muzyki konkretnej, poprzez etniczną na techno skończywszy. Jest nawet tango :) Tych inspiracji jest dużo więcej, ale posłuchajcie sami, co wam będę wszystko zdradzał. Muzyczni erudyci z EN czerpiąc garściami z historii muzyki tworzą zupełnie nową jakość - frapujacą postmodernistyczną układankę :) Ta płyta raczej nie zostanie uznana za najbardziej doniosłą i znaczącą w ich karierze, jednak moim zdaniem jest to ich najlepsze, najdojrzalsze dzieło. A utwór "Sonnenbarke" ze znakomicie stopniowanym napięciem jest jednym z najgenialniejszych jakie w życiu słyszałem. Polecam tą płytę wszystkim, powinna spodobać się również fanom 4AD czy Pink Floyd, którzy nie wiedzieć czemu "rządzą" na tym forum :))) Hartkorowcom lubiącym sporty ekstremalne poleciałbym raczej ich debiutancką rzeźnicką płytę "Kollaps". Dla audiofila najlepszym i jedynym sposobem na wejście w temat Einstuerzende Neubauten jest "Silence is sexy". I w jednym i w drugim przypadku w Waszym muzycznym świecie nic już nie będzie jak wcześniej :) Kontakt z EN zarówno po bożemu jak i od tyłu (czyt. od pierwszej jak i od ostatniej płyty :) zmieni Wasz sposób postrzegania muzyki. Może przesadzam, ale nie tak bardzo ...

Sonic Youth - Murray Street

Rock po post-rocku? A może avant-pop? Można by i tak i tak to nazwać, ale chrzanić etykietki - mamy na tej płycie do czynienia po prostu ze świetną muzyką. Na poprzednim albumie - "NYC Ghost & Flowers" Soniczna Młodzież (no, mocno juz podstarzała :) zaczęła już trochę przynudzać i obawiałem się, że ich muzyczny potencjał się niestety wyczerpał. Już chciałem na nich postawić krzyżyk... a tu proszę - trzecią dekadę działalności nowojorczycy rozpoczęli bardzo udanym albumem "Murray Street". Ba, powiedziałbym nawet, że to jedna z ich najlepszych płyt! I zarazem jedna z płyt zeszłego roku. Ci rockowi weterani już zaczęli siwieć, ale wciąż potrafią zaskakiwać. "Murray Street" to moim zdaniem chyba najbardziej w ich karierze udany kompromis między muzycznymi "odjazdami", przesterami i dysonansami a chwytliwą, momentami wręcz uroczą melodyką. I nie da się ukryć, że wielką w tym zasługę ma, po raz pierwszy pojawiający się na tej płycie nowy "nabytek" Sonic Youth - Jim O'Rourke (tak tak, ten słynny kwartet od dwudziestu lat działający w niezmienionym składzie, w XXI wieku stał się kwintetem! :) O'Rourke to specjalista zarówno od bezkompromisowych eksperymentalnych elektronicznych ekstremów, jak i niebanalnych pięknych piosenek ocierających się prawie o pop, które spokojnie mogłyby lecieć w eremefach i innych zetkach (ale są chyba na to za dobre :) Na "Murray Street" bardziej daje znać o sobie własnie ta druga muzyczna natura Jima. Pod względem melodyki ta płyta to zupełnie nowa jakość SY. Krzywdzące byłoby jednak stwierdzenie, że tylko O'Rourke przyłożył się do tego, że ten album jest tak dobry. To jak najbardziej "praca zespołowa" :) Charakterystyczne "sonikjufowe" odjazdy są tu na najwyższym poziomie i choć (czego raczej nie dało się uniknąć) zespół momentami się powtarza i autoplagiatuje, to jednak wciąż pojawiają się elementy zupełnie nowe i tripy w nieodwiedzane wcześniej muzyczne rejony. Rzecz jasna grupa na tej płycie Ameryki nie odkrywa, ale warto się wybrać w tą fascynującą podróż :) Dodam jeszcze, że niewiele jest nowych płyt, które mogę przesłuchać za jednym "posiedzeniem" od początku do końca, a potem mieć jeszcze ochotę na "one more time"... i wciąż nie mieć dość :) A już takich płyt z muzyką rockową nie ma dla mnie wcale. "Murray Street" jest jednak wyjątkiem :) A wszystkie te nowe, niby-odkrywcze modne zespoliki stylizujące się na "garażowy rock'n'roll" (daruję sobie nazwy:) są przy tym śmieszne i żalosne. Na tym tle wyjątkowość takich starych wyjadaczy jak Sonic Youth potwierdza tylko regułę, że rock is dead.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.