Skocz do zawartości

1056 opinie płyty

Jane's Addiction - Ritual de lo Habitual

Jest to rock siedzacy korzeniami pomiedzy psychodelia, heavy i funkiem. Najwieksza plyta rocka poczatku lat dziewiecdziesiatych (juz slysze glosy malkontentow). Trzecia plyta Perry Farell'a i kolegow. Wysoki przenikliwy wokal polaczony z pulsacyjnymi rytmami i rozgniatajacymi riffami Navarro raz potrafi cie rozgniesc a innym razem utulic klimatami kojarzacymi sie z muzyka zydowska. Bardzo odwazne granie i swietne teksty.

Erykah Badu - Mama's Gun

Bardzo sympatyczna płyta z dobrym otwarciem. Pierwszy numer ma w sobie mnóstwo energii, ktoś gdzieś pisał, że przypomina Hendrixa - może. Płyta odpręża, kolejne numery słucha się jednym ciągiem. Polecam wszystkim, którzy lubią soul i r&b. Szkoda tylko, że nie ma więcej takich numerów jak Penitentiary Philisophy. Wyróżnia się bardzo klimatyczny duet z Marleyem.

Laurie Anderson - Life on a String

Laurie Anderson "Life on a String" (Atlantic 75939) sierpień 2001 1. One White Whale 2:03 2. The Island Where I Come From 4:08 3. Pieces and Parts 3:36 4. Here With You 2:22 5. Slip Away 5:50 6. My Compensation 2:28 7. Dark Angel) 3:22 8. Broken 3:19 9. Washington Street 4:41 10. Statue of Liberty 4:24 11. One Beautiful Evening) 5:05 12. Life on a String 2:57 Laurie Anderson - Vocals, Percussion, Violin, Gong, Keyboards, Producer, Engineer Van Dyke Parks - Conductor, Keyboards, String Arrangements Mitchell Froom - Keyboards, Mellotron, Wurlitzer, Claviola Peter Scherer - Keyboards Lou Reed - Guitar Bill Frisell - Guitar David Torn - Loop Joey Baron - Percussion, Drums Mino Cinelu - Percussion Vinicius Cantuaria - Percussion Danny Frankel - Percussion, Handclapping Erik Friedlander - Cello Eyvind Kang - Violin Cuong Vu - Trumpet Ben Rubin - Bells Chris Speed - Saxophone Greg Cohen - Bass (Acoustic) Skuli Sverrisson - Bass, Guitar, Director, Keyboards, Sounds, Percussion Programming Hal Willner - Turntables, Producer, Sampling czas: 44:24 płyta nagrana w technice HDCD, wydana w kartonowym pudełku. Wszystkie teksty na płycie są autorstwa Laurie Anderson (za wyjątkiem utworu 6 - "My Compensation" (Anderson/Skuli Sverrisson). Do płyty nie ma załączonej książeczki z tekstami, sama płyta nie ma też nadrukowanych tytułów utworów. ====================================================================== Laurie Anderson. Człowiek Renesansu (i postmodernizmu) - wokalistka, multiinstrumentalistka, kompozytorka, poetka, rzeźbiarka i malarka, aktorka,... W swoich happeningach łączy muzykę, video, film, teatr, pantonimę, a wszystko to z elementami groteski. Nagrania muzyczne stanowią tylko małą część dorobku artystki. Również nie wszystkie projekty zostały "przetłumaczone" na język muzyki. Podobnie jak Philip K. Dick w literaturze science fiction, Laurie Anderson tworzy swoją muzykę z różnych elementów, korzystając ze wszystkich duchowych języków. Wykorzystuje zarówno muzykę awangardową, jazz, muzykę elektroniczną, jak i muzykę dyskotekową. Laurie Anderson to nie tylko zjawisko muzyczne, ale także kulturalne, socjologiczne, czy opiniotwórcze. Laurie Anderson nagrywa (i wydaje) płyty rzadko, co kilka lat. Płyta "Life on a String" jest siódmą płytą Laurie Anderson, nagraną w ciagu 20 letniej działalności. (8 - zaliczając do dyskografii płytę "You're the Guy I Want to Share My Money With" (East Side Digital 80722; z 1981 roku, wydaną na CD w 1993). Laurie Anderson, czyta na niej swoje poezje (również to samo czynią - William Burroughs i John Giorno). Nie słyszałem tej płyty. Moje pierwsze spotkanie z muzyką Laurie Anderson, to pierwsza płyta - "Big Science". Płyta jako całość, nie zrobiła na mnie, aż tak dużego wrazenia (wtedy). Pierwszy utwór "From The Air", był bardzo podobny w klimacie i budowie do nagrań z wczesnego okresu Petera Hammilla z zespołem Van Der Graaf Generator, którego byłem wtedy wielkim fanem. Myślałem, że Laurie Anderson, to jeszce jedna artystka tworząca pod wpływem osobowości Petera Hammilla (czy Petrera Gabriela) Potem wyszła druga płyta - "Mister Heartbreak" - zmieniłem zdanie, no i tak to się zaczęło. Przy pierwszym przesłuchaniu, muzyka z płyty "Life on a String" wydała mi sie smutna, a nawet trochę "dołująca". Po kolejnych kilku odtworzeniach, określiłbym płytę jako najbardziej melancholijną, w dorobku artystki (ale jako "dołująca" - nie). Na tej płycie nie ma może perełek, takich jak choćby "White Lily", czy też "Language Is A Virus", jak na poprzednich albumach, ale być może, przez to, płyta zyskuje większą spójność, płynność muzyczną (chociaż nie jest to "album koncepcyjny"). Laurie Anderson posługuje się różnymi technikami wokalnymi, najczęściej własną wariacją monodeklamacji. Na płycie "Life on a String" (jak i na poprzednich) Laurie Anderson, bardzo często korzysta z instrumentów elektronicznych. Na płycie jednym z wiodących instrumentów, obok głosu artystki (użytemu jako instrument), jest wiolonczela. Jest obecna od pierwszego, krótkiego utworu ("One White Whale"). Występuje też jako instrument solowy - w utworze 4 ("Here With You"). Utworami najbardziej przypominajacymi poprzednie płyty (zwłaszcza płyty "Mister Heartbreak" z roku 1984 i "Home of the Brave" z 1986) są: utwór 2 ("The Island Where I Come From") oraz utwór 6 ("My Compensation"). Utwór 7 ("Dark Angel") - to żart muzyczny, łączący elementy muzyki tanecznej z lat 50tych, muzyki filmowej (częściowo animowanych "kreskówek"), z monodeklamacją i zmianami tempa, łamaniem rytmu,... Pozostałe utwory są już "poważne". Płyta nagrana w HDCD - duża muzyczna przestrzeń, z dobrze oddaną dynamiką, "amerykański dźwiek". Chociaż na płycie, wśród muzyków nie znajdziemy Billa Laswella, ze swoimi "basowymi zwierzątkami" - jak na płycie "Home of the Brave" (Warner Brothers 7599-25400-2) z 1986 roku, to Laurie Anderson nigdy nie zapomina tez o miłośnikach basu. Na tej płycie jest go szczególnie dużo i to nisko schodzącego (zwłaszcza w utworze 5 - "Slip Away "). Żeby w pełni docenić realizację płyty, polecałbym odsłuch na sprzęcie przenoszącym pęłne skraje pasma (głównie niskie częstotliwości) i dużą rozpiętość dynamiki. Również na sprzęcie budżetowym, muzyka z płyty "Life on a String", wypada dobrze, nie tracąc nic z nastróju, klimatu wykreowanego przez artystkę. Poprzez bardziej urozmaicony, różnorodny charakter, a przede wszystkim, poprzez sam głos Laurie Anderson, muzyka tej artystki stanowi ciekawą alternatywę dla muzyki awangardowych zespołów pokroju Bang on a Can, czy muzyki kompozytorki Jin Hi Kim. Pod zwałami elektroniki widać jeszcze, że twórcą i wykonawcą, jest człowiek, w odróznieniu od sytuacji, gdy dzwoniąc gdzieś nie ma sie pewności czy rozmawiamy z człowiekiem, czy z maszyną. To tylko Laurie Anderson - człowiek, nie maszyna. Szkoda, że muzyczne spotkanie ze swiatem Laurie Anderson trwa tak krótko. Czekam na kolejną płytę (płyty) i wierzę, że muzyka Laurie Anderson nie raz jeszcze sprawi mi wielką przyjemność.

Frank Zappa - Hot Rats

Frank Zappa -- gitara, perkusja Captain Beefheart -- vocal Sugar Cane Harris, Jean-Luc Ponty -- skrzypce John Guerin, Paul Humphrey, Ron Selico -- perkusja Max Bennett, Shuggy Otis -- gitara basowa Ian Underwood -- klawisze, saksofon, flety Same nazwiska mogły by wystarczyć już jako recenzja , ale to nie wszystko. Płyta jest wg mnie najlepszą płytą Fraka.Co tu dużo mówić , trzeba jej posłuchać , myślę że każdy znajdzie tu coś dla siebie zarówno fani jazzu , fani rocka , bluesa , dobrego gitarowego grania , czy nawet fani psychoddeli (typu Hawkwind a nie np Voi Vod) Płyta jest przesycona klimatem lat 60/70 (1969) w dobrym tego słowa znaczeniu i podanego w sposób nie wzbudzającego uśmiechu politowania. Poza tym płyta jest niesamowicie energetyczna. Uważam że każdy powinien jej posłuchać.

Pink Floyd - Zabriskie Point

Rezyser filmu "Zabriskie Point" (Antonioni!) wykorzystal tylko niektore kompozycje napisane i nagrane do filmu przez PF. Z archiwow wyciagnieto je przy okazji wydania dwuplytowego - i to jest ogromna gratka dla fanow, no zespol nie korzytsal pozniej z tych pomyslow. Te dodatkowe nagrania (na 2 plycie CD), sa zdecydowanie lepsze od trzech utworow, ktore zostaly wykorzystane. Tym bardziej, ze ostatni, "eksperymentalny" kawalek, to tylko przerobka Eddiego z siekierka... Plyta bylaby tylko dla kolejkcjonarow, gdyby nie nagarnia dodatkowe. Te przydaja wydawnictwu wiekszej wartosci. Wydawnictwo drogie.

Kraftwerk - tour de france soundtrack

kraftwek jak za dawnych dobrych lat to naprawdę płytka z 2003 roku gorąco polecam

Sixwire - Sixwire

Sixwire to kwintet wykonujący muzykę z pogranicza country i pop rocka . Muzycy go tworzący udzielali się poprzednio w zespołach akompaniującym min. Randy Travisowi i Faith Hill , bądź jak lider formacji ( Steve Mandile ) pisali utwory dla innych artystów . Tu mała dygresja . W Nashville ( dla niezorientowanych stolica muzyki country ) istnieje podział , który już chyba zanikł ( bądź powoli zanika ) w świecie muzyki pop ( szczególnie europejskiej ) . Polega na tym , że kompozytorzy piszą piosenki , piosenkarze je wykonują , a producenci je produkują . Że to niby nic godnego uwagi ? Chyba jednak tak , bo rozpleniło się ostatnio wielu tzw. modnych producentów , którzy może i potrafią ciekawie oraz interesująco wyprodukować nagrania , jednak nie potrafią zaśpiewać , że nie wspomnę o napisaniu dobrej kompozycji . Oczywiście te nieistotne ograniczenia nie przeszkadzają im zupełnie w połączeniu tych wszystkich funkcji . Skutek ? Od dobrych kilku lat nie słucham radia ( przede wszystkim komercyjnych rozgłośni ) , bo tam właśnie raczeni jesteśmy takimi nagraniami . Ale wróćmy do grupy Sixwire i recenzowanego albumu o wielce oryginalnej nazwie „Sixwire” . Płyta została wydana w 2002 r. i jest to debiutancki materiał zespołu składający się z 11 znakomitych utworów . Tu niespodzianka . Większość utworów napisana przez członków grupy . Czyżby nie potrafili śpiewać i komponować ? Czyżby moja wcześniejsza teza tu nie znajdowała zastosowania ? Wręcz przeciwnie ! Tak wyrównanej stawki utworów na płytach można zwykle szukać ze świecą w ręku . Właściwie każdy utwór to potencjalny przebój . Znakomite dynamiczne utwory np. „Look at me now” , przy którym nie sposób powstrzymać się przed wybijaniem rytmu , czy fantastyczne harmonie głosowe min. w „Say it simple” . Utwory spokojne ( sztuk 3 ) wcale nie odstają od stawki , a kończący album „Brave soul” z jego bogatą instrumentacją przywodzi mi na myśl nagrania Toto . Co ciekawe płyta ta przypadła do gustu kilku moim znajomym , których typowa reakcja na muzykę rodem z Nashville sprowadza się do grymasu , spotykanego u pacjentów oczekujących w poczekalni gabinetu stomatologicznego . Podsumowując można Sixwire określić jako The Eagles XXI wieku . Nie wiem , czy zrobią taką karierę , ponieważ album ten nie odniósł spektakularnego sukcesu , ale na pewno na taką zasługują . więcej danych www.sixwire.com

Jacintha - Autumn Leaves

Miłośnicy ballad zaaranżowanych na jazzowo – to płyta dla Was. Tytuł idealnie nawiązuje do jej klimatu – to nagranie na długie jesienne i zimowe wieczory oraz uspokojenie skołatanych nerwów. Tempa zdecydowanie wolne z wyłączeniem żywszego Something’s Gonna Give (nr 9) Płyta zawiera 10 utworów Johnnego Mercera spośród których najsłynniejsze to Skylark oraz Moon River + bonus z filmu „Play It To The Bone”. Oprócz wokalistki (urodzonej w Singapurze) mamy tu jeszcze kontrabas (polski akcent Darek Oleś – czy ona ma coś wspólnego z braćmi Oleś?), fortepian, perkusję oraz saksofon tenorowy, trombkę i gitarę elektryczną w różnych konstelacjach. Dominują tria i kwartety. Piękna, melancholijna płyta – doskonale zagrana i zaśpiewana (cóż za dykcja – to w Singapurze tak mówią po angielsku?).

Flaming lips - Yoshimi Battles The Pink Robots

za chwilę po "pieśniach dezertera" Mercury Rev"objawiła się kontunuacja wymienionej pod postacią "Soft Bulletin" Flamingów.>Kontynuacja , bo i producent ten sam i zjawisko muzycze mocno zbliżone. W prasie zależnej/niezależnej - zachwyt. Rok ubiegły przyniósł Robota. I jest problem. Jest problem, bo wielka to płyta. Nie da się przy niej rozpędzić ale chwila bacznej uwagi może zweryfikować pojęcie rocka (on istnieje?) Grandaddy/Mercury Rev/Eels to z tych nowych, Folyd i coś około to dinozaury> Stop, wszystko powyżej się zgadza ale oni podają muzę na swój sposób. Są wielcy. To najlepsza płyta ostatnich lat.

Krzysztof Herdzin Trio - "Almost After"

Krzysztof Herdzin Trio "Almost After" 1. Happy Ness ( Loch ) 6:16 2. Too Late For 8:35 3. For Antonio 7:49 4. Pieciak 7:25 5. Adela 6:24 6. Faith 5:57 7. Almost After 7:29 8. Akordowa Firdymulka 1:26 Czas: 51:57 Krzysztof Herdzin - fortepian, kompozycje Adam Cegielski - kontrabas Cezary Konrad - perkusja Nagrana: 8.4.1999 w Sali Koncertowej Akademii Muzycznej w Warszawie Realizacja nagrania: Anna Rutkowska, Kuba Pietrzak Mastering: Tadeusz Mieczkowski Producenci: Krzysztof Herdzin, Leszek Kopeć, Robert Supeł Płyta dołączona do miesięcznika "Jazz Forum" - Grudzień 1999. Jazz Forum Rec. 020 Czytając temat 2601 (Krzysztof Herdzin-Almost After), byłem nastawiony dość sceptycznie. Mimo to postanowiłem pożyczyć płytę od kolegi. No i warto było. Pierwsze wrażenie - myślalem, że muzycy grają kompozycje któregos z wielkich swiata jazzu, a okazało się , że wszystkie utwory są autorstwa pianisty - Krzysztofa Herdzina. Bardzo ekspresyjny, pełny dźwiek. Muzyka pełna świeżości, sprawiająca przyjemność muzykom. Słyszy się, że chcą grać. Mimo, że płytę firmuje swoim nazwiskiem Krzysztof Herdzin nie zauwaza się dominacji fortepianu nad pozostałymi instrumentami, pianista jest ładnie "wtopiony" w resztę zespołu. Muzycy grają zespołowo, chociaz każdy ma też okazję się pokazać. Podobają mi się wszystkie utwory - od nastrojowych, przez utwór 2 z długo narastającą kulminacją, po utwór 4 (najbardziej dynamiczny). Utwory na płycie mają ładnie rozłożone akcenty - wyrafinowane połączenie żywiołowości z "balladowym" nastrojem. Do wspaniałej muzyki doszła jeszcze wspaniała realizacja nagrania. Z dwóch sposobów odtwarzania muzyki w domu - muzycy grają u mnie lub jestem na koncercie (lub w studiu), wolę ten drugi sposób. Słuchając tej płyty mam wrażenie, że jestem na koncercie. Po tej płycie słuchałem też The Fred Hersch Trio "Plays Coleman, Coltrane, Davis...." (Chesky JD 116; 128x oversampling; też pożyczona od kolegi) Płyta jest dobrze nagrana, ale pod względem jakości nagrania i co najważniejsze - muzycznie nie jest to ta klasa co płyta "Almost After". Również odsłuchiwałem płytę Sary K. "Hobo" (Chesky JD 155; a to już moja), nagraną w High Resolution Technology. Jest dobrze nagrana, ale nie tak jak "Almost After"! Wszyscy muzycy to profesjonaliści, klasy światowej, gdyby zaczynali np. w USA, to już dawno byliby znani fanom jazzu na świecie. Myśle, że jeszcze nie raz Krzysztof Herdzin zaskoczy słuchaczy i da nam dużo dobrej muzyki. Gdy Krzysztof Herdzin wystąpi w Poznaniu na pewno pójdę na koncert. Wśród płyt, które mam, jest trochę "nietrafionych", mam też płyty, które mi się podobają, są i takie, których mógłbym słuchać codziennie, do takich płyt zaliczam "Almost After" - Krzysztofa Herdzina. Jakość nagrania (no i również muzyka) z tej płyty "wychodzi" całkiem przyzwoicie nawet na budżetowym sprzęcie (nie potrzeba zestawu jaki ma Fabio - prezentowany w "Stereophile" z lipca 1996 roku) Kolega ocenia muzykę i realizaję nagrania jako genialne (osobiście boję się używać tego słowa, może dlatego, że zbyt często go nadużywałem). Ale muzyka z tej płyty jest wspaniała i dostarcza mńóstwo przyjemności. To jest TO. Tytuły utworów 1 i 8 świadczą, że kompozytor, Krzysztof Herdzin, oprócz talentu, posiada również poczucie humoru. Bardzo pogodna i optymistyczna płyta. Polecam gorąco. System: NAD C541, ,Mission Cyrus Two/PSX, Tannoy Mercury M2, kable Monster Cable M1500 & M1, kabel sieciowy Oehlbach XXL25, pokój 21m2 System 2 (kolegi): Teac VRDS-10, wzmacniacz DIY, hybryda, 18 watt klasa A, kolumny dipole DIY, na głośnikach Focala, kable głosnikowe XLO 6 plus (?), połączenie direct (bez interkonektów) oraz odsłuch z vDH The First, kabel sieciowy Oehlbach XXL25, listwa Sun Audio, pokój 17m2

Brooks & Dunn - Red dirt road

w zasadzie zgadzam sie z opiniami o nowej plycie duo brooks & dunn. muzycznie red dirt road jest bardzo dobra, choc moim zdaniem troche jej daleko do steers and stripes. a tak BTW: jest kilku fanow country w polsce (wsrod audiofilow takze...:-))) ale warto byloby mysle napisac o tym, ze kix brooks to nie ta sama osoba co garth brooks.

Frank Zappa - We're Only In It For The Money

Frank Zappa - Monthy Python muzyki? Tak, to chyba w miarę pasujące określenie. Ironia, sarkazm, oryginalne poczucie humoru to cechy charakterystczne jego twórczości. Na tym albumie (trzecim w jego dyskografii, właściwie jeszcze pod szyldem Mothers Of Invention) ostrze satyry skierowane jest głównie w szołbiznes jak i płytkośc i miałkość ruchu hipisowskiego (świetne "Flower Punk" z tekstem będącym parodią "Hey Joe"). Ubaw po pachy, zwłaszcza, że wokale są przezabawne. Ale muzycznie też jest bardzo ciekawie. Naśladowanie różnych stylistyk i umiejętna żonglerka nimi oraz stosowanie technik kolażu jak i zabaw z materią dźwiękową w studio - to pola, na których Franciszek Z. był pionierem, jeśli chodzi o muzykę rockową. Podobne zabiegi tak modne u współczesnych twórców z kręgu elektronicznych brzmień przestają momentami budzić podziw jak uświadomimy sobie, że jeden wąsaty brzydal nie takie rzeczy wyczyniał przeszło... 30 lat temu! Zwłaszcza, że komputera to on wtedy raczej na oczy nie widział :-) Moim zdaniem "We're Only In It For The Money" to płyta równie dobra jak słynna "Freak Out!", a może nawet trochę lepsza :-) No i okładka (a raczej wkładka) super!

Metallica - Metallica

Hehe, dzielni metalurdzy postanowlili nagrać płytę dla nastolatek. Niegłupia to koncepcja, wszak wiadomo od dawna, że to najbardziej chłonny target. Metallica pierwszym boysbendem? I to jakim! O wielkości tej grupy niezbicie świadczy fakt, że odnieśli sukces mimo obleśnych facjat i wieśniackiego imidżu. Ale przecież "Nothing Else matters" jest takie wzruszjące... Dobra, zbijam się, ale każdy (no właściwie to niekoniecznie, to jeszcze zależy kiedy sie kto urodził :) miał te 13-14 lat i słuchał tego z wypiekami na twarzy, czyż nie?

Norah Jones - Come away with me

Wiele już zostało powiedziane więc nie będę się powtarzał. Można słuchac bez końca.

Dire Straits - Alchemy

Dla fanów Dire Straits jest to pozycja obowiązkowa. Alchemy to album już niemal legendarny i w moim przekonaniu zasługuje na taki przydomek. Polecam nie tylko fanom Dire Straits. d

Dave Brubeck - Love Songs

Moja pierwsza płyta jazzowa. Spokojna, delikatna ale bynajmniej nie nużąca. Piękna Muzyka (nie przypadkowo piszę przez duże \\\"M\\\").

Frank Zappa - Freak Out!

Najbardziej poważana i rekomendowana płyta Franka Zappy , zagrana w sposób dość nietypowy jak na tamten okres , płyta która ośmieszała wszystko co dało się wtedy ośmieszyć. Słuchacza z naszej szerokości geograficznej urodzonego w okresie gdy płyta była już na rynku z przeciętną znajomością j.angielskiego i nie do końca czującą żarty Franka płyta niekoniecznie rzuci na kolana - proponowałbym dla kolegów z Forum pragnących rozpocząć niesamowitą przygodę z F.Zappą bardziej przystępne płyty np. Hot Rats , Grand Wazoo ,Chip Thrils ,Bongo Fury (z Beafheartem). Zapomniałbym dodać że muzycy Freak Out płycie przerośli samych siebie.

Metallica - Metallica

Płyta która wzbudzila u mnie najwiękze kontrowersje. Po wcześniejszych albumach okazało się że muzycy zboczyli trochę z drogi którą szli do tej pory. Pamiętam że dla wielu zatwardziałych metalowców był to początek "zdrady". Trudno też powiedzieć abyśmy na tej płycie usłyszeli próbki jakiegoś wcześniej uśpionego geniuszu. Płyta wg mnie jest dosyć przeciętna i zrobiona pod "szerokiego" odbiorcę , co zresztą zespołowi zostało przy następnych produkcjach. Ostatecznie moje wątpliwości po ukazaniu się płyty rozwiał koncert promujący tą właśnie płytę w Chorzowie (razem z AC/DC) gdzie Metallica wypadła chyba gorzej od Quinsryche , nie mówiąc o AC/DC .Wg mnie Metallica coraz bardziej podąża drogą komercji i trudno powiedzieć czy to dobrze czy źle , aczkolwiek nie spodziewajmy się jakiś specjalnych mecyi.

Sarah McLachlan - Surfacing

Piękna, spokojna, wzruszająca plyta w sam raz na dlugie jesienne wieczory. Moje ulubione 2 kawalki to "Angel" i "Full of Grace". Glębokie teksty i czysty piękny glos Sary. Uwaga!!! Moze wywolywać melancholię :-)

Toby Keith - Pull my chain

Toby Keith nagrywa od 1993 r. i zdążył już wydać kilka płyt , a w ostatnim czasie zmienił wytwórnię . Od 1999 r. jego nagrania w USA ukazują się nakładem Dreamworks Nashville ( dystrybucja Universal ) . Recenzowana płyta została wydana w 2001 r. i moim zdaniem jest jak na razie jego najlepszy album. Kolejna płyta ukaże się w listopadzie 2003 r. Na płycie znajdziemy 13 utworów i to bardzo zróżnicowanych . Kończący płytę „8 seconds” ma lekkie zabarwienie bluesowe , a tekst napisał znany ze współpracy z Eltonem Johnem - Bernie Taupin . Naprawdę trudno jakiś piosenkę wyróżnić , ponieważ utwory prezentują bardzo wyrównany poziom . Moje ulubione to przebój „I’ m just talkin’ about tonight” oraz „My list” . Sporo utworów dynamicznych , z mocnym rockowym uderzeniem . Idealna płyta , jeśli ktoś chce posłuchać jaka brzmi komercyjna odmiana country , bo to na pewno jedna z najlepszych płyt w tym gatunku w kilku ostatnich latach .

Ewa Braun - Esion

Co tu dużo gadać - Ewa Braun to najważniejsza polska gitarowa formacja końca ubiegłego wieku. Esion to ich druga "oficjalna" płyta. Wydało ją punkowe podziemne wydawnictwo Nikt Nic Nie Wie i o ile się orientuję nakład jest aktualnie wyczerpany (przynajmniej na CD, bo wyszedł tez podwójny winyl z tym materiałem). Ale jeśli kogoś to odstraszyło, to pragnę uspokoić - muzyka z Esion właściwie z punkiem niewiele ma wspólnego. To najspokojniejsza z płyt Ewy Braun. Jej wydaniu towarzyszyło spore zamieszanie - bodaj po raz pierwszy zespół kojarzony ze środowiskiem hc/punk wydał płytę tak wyciszoną i trzeba to powiedzieć -- w sumie dość nietypową i oryginalną (oczywiście jak na polskie warunki). O dziwo przyjęcie tego albumu było całkiem pozytywne. I to zarówno w kręgach ostro załoganckich jak i wśród przeciętnych zjadaczy rocka :-) Dzieki temu albumowi zespół Ewa Braun wypłynął bowiem na szersze wody i stał się jak to się ładnie mówi - "kultowy". Muzykę z Esion trudno nazwać, zaszufladkować. Pojawiały się określenia typu - "muzyka drogi" czy "odwrócony noise" (na to drugie nie było szczególnie trudno wpaść -> patrz tytuł :-) Jest transowa, oparta na jednostajnym rytmie basu i perkusji. Faktycznie może kojarzyć się z podróżą samochodem przez jakieś bezkresne hajłeje w juesej :) W kilku utworach pojawia sie gościnnie Sławek Gołaszewski grający na klarnecie (muzyk ten udzielał się też na słynnej "Legendzie" Armii). Ot, taki fajny smaczek dodający brzmieniu płyty szczyptę magii :) Najlepsze utwory na Esion to otwierający album instrumentalny "Czarny ptak" oraz "Samochodem i domem zajęła się policja" (odlot!) Natomiast utwór nr 7 (nie pamiętam w tej chwili tytułu) jest prawie żywcem zerżnięty z kawałka Sonic Youth z płyty "Dirty". Na szczęście Sonic Youth to nie Metallica ani Majkel Dżekson, więc głośnych spraw sądowych nie było ;-))) Jakieś minusy? Właściwie tylko jeden - płycie tej brakuje jakiegoś pazura, intrygującej drapieżności, która pozwoliłaby na postawienie pięciu gwiazdek :-) Różne padały określenia na

Pink Floyd - Dark Side of the Moon

Klasyka gatunku - dla mnie jedna z najlepszych płyt Pink Floyd. Podobają mi się prawie wszystkie utwory, może oprócz On the Run - który w wersji bez syntezatorów (gitary i prkusja) brzmiał ciekawiej, ale z drugiej strony ta stereofonia...

Jacintha - HERE'S TO BEN

Jak ktos lubi piekny glos i sie nigdzie nie spieszy to zostanie zabrany w przestworza ;)) Muzyka zdecydowanie na 4,5 gwiazdki ( a przed snem na 6 +) poziom kceptacji zdecydowanie wzrasta po kilkunastu przesluchaniach

Tool - Lateralus

Po wcześniejszych dokonaniach Tool'a nic nie zostało. Płyta jest nudna jak diabli. Próbowałem się wkręcać w nią kilka razy ale nici. Brzmienie próbuje być kopią starego - w zasadzie zrzynanie ze swojej własnej twórczości. Czyli typowy przypadek grupy, która się wyczerpała (no, może trochę bezlitosne określenie) i po kilku latach próbuje jeszcze coś odciąć. Zapętlone, do bólu perfekcyjne nagranie perkusji, brzmienie sztuczne. Do tego wokalista stracił i ciężko tego słuchać (chociaż nie jest aż tak źle, jak na Amused To Death Watersa). Samo brzmienie może jeszcze się komuś spodobać, ale płyte nie niesie z sobą kompletnie niczego. A może za mało słuchałem.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.