Skocz do zawartości

1056 opinie płyty

Andreas Vollenweider - THE TRYLOGY 2CD

Andreas Vollenweider to taki szwajcarski sędziwy już dziś multiinstrumentalista, który wynalazł harfę elektroakustyczną i na niej sobie pogrywa tworząc różne dźwiękowe pejzaże w estetyce muzyki filmowej teatralnej new age world music a nawet jazzu czy muzyki symfonicznej. Omawiane wydawnictwo to taki cenny 2 płytowy twór na którym ukazały się trzy pierwsze albumy muzyka: "Behind The Gardens", "Caverna Magica" i White Wind" w latach 1981-84. oraz "Pace Verde" i Wybrane utwory z " Eine Art Suite in XIII Teilen". Liderowi towarzyszy jeszcze kliku muzyków, którzy tworzą plankton mini dźwięków i dyskretną elektronikę na tle której Andreas improwizuje na swojej harfie. Co do muzyki to takie klimatyczne perełki z odrobiną egzotyki i folku spokojne chwilami senne z pulsującym wolno rytmem perkusji i pieszczącymi ucho dźwiękami strun harfy. Pięknie to brzmi i jest wiele fajnych akustycznych momentów i chwil kiedy na prawdę robi się błogo. Takie sympatyczne pitolenie do słuchania obo na dzisiejszą pluchę doskonałe. 39 utworów na2 cd. Czas łączny: przeszło 127 minut. Tracks: Behind The Gardens - Behind The Wall - Under The Tree: 1-1 Behind The Gardens - Behind The Wall - Under The Tree 7:13 1-2 Pyramid - In The Wood - In The Bright Light 7:56 1-3 Micro-Macro 2:49 1-4 Skin And Skin 3:20 1-5 Moonlight, Wrapped Around Us 0:55 1-6 Lion And Sheep 3:02 1-7 Sunday- 2:11 1-8 -Afternoon 0:38 1-9 Hands And Clouds 2:26 Caverna Magica 1-10 Caverna Magica 3:55 1-11 Mandragora 3:09 1-12 Lunar Pond 2:11 1-13 Schajah Saretosh 3:16 1-14 Sena Stanjéna? 2:41 1-15 Belladonna 5:24 1-16 Angóh! 2:42 1-17 Huiziopochtli 5:08 1-18 Con Chiglia 2:30 1-19 Geastrum Coronatum 1:45 1-20 La Paix Verde 0:48 White Winds 2-1 The White Winds 1:53 2-2 Hall Of The Stairs 6:01 2-3 The Play Of The Five Balls 6:41 2-4 The Woman And The Stone 4:27 2-5 The Stone (Close-Up) 3:02 2-6 Phases Of The Three Moons 2:45 2-7 Flight Feet & Root Hands 3:45 2-8 Brothership 3:21 2-9 Sisterseed 1:33 2-10 Trilogy (At The White Magic Gardens) 3:16 Eine Art Suite 2-11 The Shepherd (I) 3:58 2-12 The Gate Within The Gate... (II) 3:43 2-13 Her Cat Dance (IV) 2:37 2-14 The Letter (V) 1:44 2-15 Little Boy And The Mirror (VI) 3:09 2-16 A Walk With My Father (VII) 3:46 2-17 Summer Rain (VIII) 1:48 2-18 Desert In The Hourglass 0:51 2-.19 Pace Verde 4:58

David Wilczewski - ROOM IN THE CLOUDS

Bardzo szczególna płyta z wytwórni Opus 3 jedna z niewielu prezentujących prawdziwy intrygujący jazz improwizowany na europejską nutę. Większość realizacji tej słynnej z dobrego brzmienia szwedzkiej wytwórni to raczej specyficzna klasyka, folk trochę bluesa a jak jazz to taki bardzo tradycyjny bez eksperymentów i często bardzo wtórny. Omawiana płyta przełamuje ten schemat oferując kapitalne współczesne autorskie utwory saksofonisty o polsko brzmiącym nazwisku mnie zupełnie wcześniej nieznanym /jak większość wykonawców z tej wytwórni/ a grającym bardzo interesująco krótkimi dźwiękami i nieco minimalistycznymi frazami saksofonów tenorowego i sopranowego a także klarnetu i fletu towarzyszą mu dwie /w dwóch utworach trzy/ elektryczne gitary grające znakomite brzmienia zaczerpnięte z gitarowego jazzu z pięknym szorstkim rockowym wykończeniem raz łagodnie oszczędnie innym razem do pieca ze świetnym dialogowaniem i kreatywnymi przeciekawymi pętlami akordów. Skład uzupełnia konkretny sprężysty kontrabas i znakomita żywa perkusja a dodatkowo bębniarz w kilku utworach gra piękne harmonie na wibrafonie. Tak, że o sile wyrazu muzyki decydują dęciaki lidera i gitary kreatywnie porozrzucane na scenie tworzące gęstą fakturę dźwięków i barw  natomiast w pozostawiane od czasu do czasu "muzyczne dziury" wchodzą znakomite solówki basu, perkusji i wibrafonu. Cholernie zespołowe granie nie do końca oczywiste przewidywalne  i jednoznaczne i nie otwierające wszystkich kart od razu przed słuchaczem. Świetną zabawę mamy przy próbie odgadnięcia kto tu jest solistą bo są nim wszyscy albo nikt i pojęcie lidera jest tutaj bardzo względne przez co projekt jest ogromnie ciekawy, intrygujący i ogromie angażujący słuchacza zmuszonego do uważnego śledzenia, melodii harmonii czy rytmu. Żeby było jeszcze ciekawiej płyta w wersji SACD brzmi różnie na różnym sprzęcie i pokazuje ogromne zróżnicowanie dynamiki. Płytę dostałem akurat pod wieczór i nie bardzo mogłem ją podgłośnić przesłuchałem raz czując potencjał ale i niedostatek dopiero następnego dnia jak ustawiłem gałkę głośności na 9 to zagrało to zajebiście z należytą dynamiką, klarownością i wyrazistością gęstych chwilami mikro improwizacji, które sprzęt nareszcie rozszyfrował a że jestem w trakcie zmiany sprzętu i mam w domu 3 wzmacniacze z tego jedną integrę i dwie końcówki mocy obie różne bo jedna tranzystorowa a druga to lampa obie sterowane pasywnie więc miałem dużą frajdę z odsłuchów bo na każdym wzmaku to inaczej grało czego nie będę opisywał w szczegółach bo edytor jest za krótki powiem tylko, że brzmienie płyty na każdym sprzęcie było znakomite pomiędzy referencyjnym, wybitnym i kosmicznym. Tak, że muzyka świetna do różnych zabaw ze sprzętem i kreatywnych eksperymentów. Rzadko kiedy można spotkać taką muzykę na jakość, której wpływ ma klasa posiadanego sprzętu audio. Wracając do zawartości płyty to w zasadzie mija się z celem wyróżnianie kompozycji lepszych czy gorszych bo wszystkie są na swój szczególny sposób ciekawe i urozmaicone w kierunku bardziej surowym i poznawczym niż ładnym i przewidywalnym. Świetna płyta pod każdym względem i bardzo unikalna. Koniecznie !!! 13 utworów. Czas: 73:16. OPUS 3 2005. SACD Hybrid Tutaj można posłuchać fragmentów utworów: http://www.opus3records.com/track/22051.html Tracklist: 1 Mio 5:512 Waynes World 7:253 April Fools 5:374 Munen-Musou (Room in the Clouds) 6:155 Elvin Jones 6:146 Fun For Kofi 5:587 Lament For B.G. 6:228 Gofry In Gdansk 6:359 Blues For Shep 4:0810 Way Back When 8:2111 Speedy 8:1712 For A Smile 2:00 Personnel: Dave Wilczewski: Tenor Saxophone, Soprano Saxophone , Clarinet, Alto fluteHux Flux Nettermalm: DrumsPeter Nylander: GuitarMagnus Persson: Vibes, PercussionMax Schultz: GuitarMattias Torell: GuitarTorbjörn Zetterberg: Bass

Warren Bernhardt - AMELIA'S SONG

Przepięknie zrealizowana muzyka na jazzowe trio z nie istniejącej już wytwórni DMP, będącej w swoim czasie jedną z wiodących na rynku audiofilskich specjalistycznych firm wyjątkowo dbających o naturalne brzmienie dźwięku. Firma generalnie mierzyła w bardziej rozrywkowy i lekki jazz / analogicznie jak bratnia wytwórnia Chesky/ zdarzały się jednak jakby przez pomyłkę tak wybitne projekty jak ten. Przepiękne melodyjne ballady i kompozycje zagrane w trochę szybszych tempach to taki muzyczny śpiewnik Amelii z jej najbardziej ulubionymi "piosenkami". Jest czego posłuchać kapitalna bogata jasna łagodna bardzo osobista melodyka fortepianu z pięknym bogatym wachlarzem akordów, tonacji i szczególnie wzruszających momentów, ogromnie zwarty rewelacyjnie sprężysty kontrabas ze świetnie zdefiniowanymi szczegółami detalami i alikwotami i na koniec szczególnie wyrazista i dźwięczna perkusja pięknie szeleszcząca talerzami w balladach a zachwycająca energią i czytelnością bębnów i kociołków w bardziej energetycznych utworach. W zasadzie nie będę się skupiał na zawartości muzycznej gdyż płyta jest po prostu znakomita i już dodam tylko, że dawno nie słyszałem tak idealnie zgranych muzyków. Płyta ma pod względem prezentacji prawdziwe analogowe brzmienie muzycy po prostu wchodzą między kolumny i zaczynają grać co bez najmniejszej sztuczności słyszymy i widzimy. Przy wydajnym prądowo wzmacniaczu i 24-bitowym przetworniku obecność muzyki w pokoju jest po prostu nadzwyczajna, żywa, plastyczna, oczywista i namacalna. Stereofonia i zlokalizowanie źródeł w przestrzeni łącznie z emanującymi z nich nutami detalami i szczegółami to po prostu poezja a przy tym jaka świetna dynamika w skali makro słychać naturalnie każdy szczegół z planktonu dźwięków pysznie porozsiewanych po całym  studio. Każde pasmo dźwięków doskonale wyeksponowane, naturalne i neutralne o żadnych tam przesterach nie ma mowy. I nie można tak produkować każdej płyty ale prawa biznesu są nieubłagane i wytwórni już nie ma na rynku a inne badziewskie są i mają się dobrze. Na koniec muszę zaznaczyć, że tą piękną płytę zawdzięczamy przede wszystkim muzykom świetna produkcja pomaga nam tylko w jej naturalnym odbiorze o czym często zapominamy. 9 utworów. Czas: 57:43. DMP 2002. Płyta nagrana z użyciem technologii DSD. Nie mylić z SACD. Tutaj można posłuchać fragmentów wszystkich utworów: https://music.apple.com/gb/album/amelias-song/1530572354 Track listing: 1 Amelia's Song 9:04 2 Polka Dots & Moonbeams 6:41 3 I Hear a Rhapsody 5:53 4 Vals para Warren 5:42 5 E.S.P. 6:09 6 Prelude to a Kiss 7:40 7 Desafinado 6:06 8 Sweet & Lovely 4:22 9 Boilermaker 6:12 Personnel: Warren Bernhardt - PianoJay Anderson - BassPeter Erskine - Drums

Dire Straits - Communique

Dobra płyta z miękkim rockiem i fajnym klimatem . Dobrze skomponowana i zagrana. Nie w kategoriach Koniecznie.

Akosh S. - IMAFA /STRASZLIWY JAZZ Z MUZĄ ETNO FREE

Od pewnego czasu przymierzam się do opisu tej arcydziwnej a jednocześnie bardzo szczególnej muzyki nagranej przez międzynarodowy zespół węgierskiego saksofonisty, klarnecisty i multiinstrumentalisty ale sam do końca jej nie rozumiem i nie wiem co to do końca jest. Sporo saksofonów i klarnetów free, ostra surowa perkusja i przeróżne egzotyczne perkusjonalia, oniryczne brzmienia wioli i altówki, bardzo mocny mroczny ciemny stateczny kontrabas taka metaliczna trochę "ribotowska" gitara i niesamowite dzikie męskie wokalizy. Jak bym miał estetycznie tą muzykę do czegoś porównać to wychodzi najbardziej na tzadyckie patenty Johna Zorna równie nieobliczalne odważne kreatywne i intrygujące z tym, że melodyka nie bazuje na semickim folku ale na bałkańskim chwilami tanecznym zawsze drapieżnym i zajebiście intrygująco wplątanym w free jazzowe struktury muzyczne. Mroczne trash metalowe potępieńcze hipnotyczne klimaty z tym straszliwym wokalem łączą się na przemian z zadziornym krwistym brzmieniem różnych przeciekawych i egzotycznych dęciaków tworząc coś w rodzaju schizofrenicznej wizji po solidnej dawce prochów dziejącej się gdzieś w narkotycznym śnie.Motto płyty umieszczonej na okładce to: "Życie jest bardziej starożytne niż śmierć" Słuchanie tej muzyki nie jest łatwe bo czekamy cały czas w napięciu co się za chwilę wydarzy więc płyta wymagająca zajebistej koncentracji czasami do bólu ale warto się skupiać i czekać bo każdy następny odjechany dźwięk przynosi zaskakującą i intrygującą fabułę pełną nieoczekiwanych wrażeń muzycznych i zmysłowych gdyż płyta jest bardzo wyraziście wręcz audiofilsko wyprodukowana co wcale nie ułatwia skupienia i koncentracji. Co by to nie było to na pewno warto posłuchać tej świeżej nieortodoksyjnej muzyki robiącej między uszami sporą rewolucję. Warto pobudzić kreatywną wyobraźnię za pomocą tych nowych muzycznych doznań. Płyta przy której nie sposób się nudzić i może upłynąć bardzo wiele czasu i przesłuchań zanim znajdziemy do niej klucz. Ja jeszcze nie znalazłem. Koniecznie trzeba spróbować. 11 utworów. Czas: 66:13. BARCLEY 1998. Wyd. Elegancki kartonowy digipack z książeczką i własnym imakiem na płytę. Tutaj można posłuchać fragmentów utworów: https://music.apple.com/gb/album/imafa/1442965397 Tracklist   1Alap2:252Paprika10:193Értelem5:014Ezenkívül13:205Keserves3:146Só5:587Kaval3:398Ketten5:059Addigis4:3810Azértis11:3311(Infinity Sign)1:02  Personnel: Tenor Saxophone, Soprano Saxophone, Bass Clarinet, Kaval, Flute, Trumpet, Performer [Gardon], Kalimba [Sansa], Percussion, Vocals, Jug, Xylophone – Akosh SzelevenyiDouble Bass – Bernard Malandain Drum [Algerian Drum], Djembe, Cymbal, Gong, Bells, Kalimba, Chimes, Bass Drum – Philippe Foch Sarod, Jug, Kalimba, Trumpet [Shell-trumpet], Percussion – Bob Coke Violin, Viola, Alto Saxophone, Baritone Saxophone, Bass Clarinet, Flute – Joe Doherty Vocals, Bells [Tibetan], Harmonica, Percussion – Bertrand Cantat

Harold Mabern - THE LEADING MAN

Od początku nie wyglądało to za szczęśliwie trzech znanych muzyków jazzowych w osobach pianisty Harolda Maberna, basisty Rona Cartera i perkusisty Jacka DeJohnetten biegało nie patrząc na nowojorską pluchę po markowych studiach muzyczny chcąc zarejestrować materiał na wymarzoną płytę ale problem polegał na braku czasu w odpowiednich terminach. W końcu po nagraniach aż w trzech studiach /Power Station, Clinton Recording i Effanel Towers/ udało się nagrać i zmiksować materiał na całą płytę a stało się to na przestrzeni listopada 1992 a kwietnia 1993 roku. Do tego doszły w międzyczasie problemy personalne bo projekt oprócz w/w muzyków zakładał jeszcze udział znanego kontrabasisty Christian McBridea, który miał zastępować Cartera w niektórych utworach oraz gitarzysty Kevina Eubanksa i dwóch dęciaków: Billa Mobley na trąbce i Billa Easleya na alcie. Powstały projekt zawiera w omawianej wersji europejskiej o jeden ważny utwór więcej jest to posągowy " It's A Lonesome Old Town" / o którym jeszcze usłyszymy poniżej / wydanie amerykańskie wytwórni DIW ma poza tym zupełnie zmienioną poligrafię. Na płycie zarejestrowano kilka standardów i utworów autorskich Maberna w stylistyce nowoczesnego hard bopu i post bopu z elementami soul. Odpalamy płytę i pierwszy utwór to szybki melodyjny świetnie osadzony w grze sekcji zagrany w formule tria " Look On The Bright Side", " Save the Best For Last" to śliczny melodyjny z perlistym pianem i płynącym walkingiem kontrabasu McBride'a i kołyszącą perkusją Jacka spokojny lekko soulowy kawałek uzupełniany pastelowymi plamami altu, trzecia kompozycja z udziałem gitary to "motgomerowski" "Full Hause" ze znakomitą solówką piana i gitary i rozważną przestrzenną grą DeJohnetta." Alone Together" to znowu trio ze zjawiskową solówką kontrabasu Cartera i mocnymi posągowymi pasażami Maberna. Utwór 5 świadomie przepuszczamy zostawiając go sobie na deser i przechodzimy do " Yes and No " pięknej kompozycji ze szczytującą radośnie jasną trąbką Mobleya i fantastycznym rytmem sekcji, pozycja "Moment's Notice" to z kolei akademicko doskonały synkopowy kontrabas McBride'a, który posługuje się nim z nadzwyczajną łatwością i swobodą. 8 kompozycja na płycie to również popisowy kontrabas pana M w roli głównej, "B & B" to prześliczna zagrana na romantyczne perliste piano i powłóczystą romantyczną trąbkę ballada. Płytę kończy znakomite piano solo Maberna w kompozycji " Mercury Retro". Świadomie pominięty na płycie " It's A Lonesome Old Town" to moim zdaniem szczyt możliwości aranżacyjno - wykonawczych jazzowego tria. Lider rozpoczyna delikatnie ale majestatycznie na fortepianie o pięknej soczystej barwie z czasem moc dźwięków wzrasta i potężnieje dołącza McBride na lirycznym kontrabasie arco /granym smykiem" a Jack na talerzach tworzy delikatnie nieskończenie piękny plankton dźwięków przebijając jednocześnie rytm na dużym bębnie pianista przez cały czas prowadzi linię fortepianu to mocniej to ciszej to szybciej to wolniej perfekcyjnie rozprowadzając każdy ton a akordy płynące w powietrzu to kosmiczne piękno utkane z prawdziwych delikatnych emocji /podobnie jak u Jarretta łzy spadające na klawiaturę a może kropelki rosy któż to wie/ kończąc utwór perlistą gęstą solówką. No cóż mało co już mnie wzrusza i powoduje ciarki na plecach to jest jedna z tych szczególnych płyt dla których warto zainwestować w dobry sprzęt bo tu im więcej prawdziwego basu tym lepiej i bardziej emocjonalnie. Wydanie to ze względu na ogromne walory wykonawcze i sposób pokazania dźwięku uznaję za AUDIOFILSKIE. Dziękuję za cierpliwość ale krócej nie dało się tego opisać. Pozdrawiam i Dziękuję. 2 Tutaj można poczytać: https://www.discogs.com/release/10206649-Harold-Mabern-The-Leading-Man a tu posłuchać fragmentów: https://www.muziekweb.nl/en/Link/JE12398/The-leading-man?TrackID=JE12398-0001 Tracks: 1 Look On The Bright Side5:34 2Save the Best For Last4:40 3Full House6:47 4Alone Together7:35 5It's A Lonesome Old Town9:20 6Yes and No5:23 7Moment's Notice5:21 8Au Privave6:09 9 B & B 6:16 10 Mercury Retro4:17 Credits: Alto Saxophone – Bill Easley (tracks: 2) Bass – Christian McBride (tracks: 1, 5, 7, 8), Ron Carter (tracks: 2 to 4, 6, 9) Drums – Jack DeJohnette Guitar – Kevin Eubanks (tracks: 3) Piano – Harold Mabern Trumpet – Bill Mobley (tracks: 6, 9)

Bruce "Boss" Springsteen - Only the strong survive.

A imię jej 22 . " Only the strong survive " Po piedzięsięciu latach od debiutu płytowego w Dzień Niepodległości , Dzień Weterana czy jak tam chcemy Boss wydł swój kolejny , 22 studyjny album płytowy . Cała dyskografia oficjalna to blisko 50 wydawnictw długogrających. W tym skladanki z bonusami , płyty outtekowe czy genialne albumy koncertowe . Jedną z cech tych płyt jest to że praktycznie w 100 % są to autorskie kompozycje Szefa . Tym razem zaskoczył , chyba nawet najwierniejszych fanów , wydawnictwem w całości coverowym . Osobiście się spodziewałem płyty z duetami . A było ich ostatnio niemało : John Mellenacamp , The Killers , Rosanne Chash czy Bleachers. Co ostatecznie dostaliśmy ? 14 coverów które łączy właściwie jedno . To wszystko działa gwiazd wytwórni Motown , Gamble and Huff i Stax i co do zasada jest to " czarna muzyka ". Wraz zapowiedzią nowej płyty dostaliśmy trzy single dla zaostrzenia apetytu . Pierwszy to " Do i love ( i need do ) z 1965 , czysto soulowy krótki kawałek który nazywam "czerwonym" ze wzgledu na tło towarzyszącego retro music video . Dwa tygodnie pózniej zaserwowano " niebieskie " Nightshift czyli ostatni przebój The Commodores z 1985 swego czasu nagrodzone Grammy za R&B. Tutaj Boss prochu nie wymyslił – jest dokładnie jak w oryginale . Czekając na odbiór pre-orderu pocieszeniem było " czarne " Don't play that song wylansowane w 1970 roku przez Arethe Franklin. Kolejne 12piosenek pozostaje w podobnym stylu . Lecz musimy mieć swiadomość dwuch rzeczy . Nie jest to płyta dla bardzo klasycznych wielbicieli Springsteena , ale też nie dla słuchaczy wychowanych na " soft-porno-popie" czy osób których gust muzyczny jest krztałtowany przez internetowe algorytmy . Nie oznacza że to jest trudna muzyka . Wręcz przeciwnie . Bo kto z nich pamięta " What becomes of the brokenhearted" ? , 1966 fantastycznie wykonane przez Poula Younga w 1991 . Mamy też niezbyt dziś mainstreamową Diane Ross z " Someday we`ll be together " która zamyka ten album. Jest też , tu muszą skrytykować , cover "The sun aint gonna shine anymore " Boba Crewe . Moje pokolenie pamieta tą kompozycje 30 lat młodzszą w brawurowej interpretacji Cher . Tutaj brakło Bossowi pomysłu na fajerwerki . Albo Cher była za dobra. Są też kompozycje z lat 60 tych zupełnie w naszej szerokości georaficznej zapomnianego kwartetu The four tops powstałego w 1953 roku ! Co o tym wszystkim mysleć z pozycji fana lub zwyklego odbiorcy muzyki rozrywkowej ? Być jak Bond . James Bond . Wstrząśnięty ale nie zmieszany . Z jednej strony mamy swojego rodzaju ciekawostę której raczej w większości nadchodzącej trasy koncertowej nie usłyszymy . Z drugiej trzeba zauważyć malutki napis na okładcy . Brzmi on : Vol. 1 W takim razie czego się spodziewać ? Coverów Bluesa ? Country ? Jazzu ? Wiele pytań na które chyba nie warto odpowiadać . Najważniejsza jest światowa trasa kocertowa rozpoczynająca się za 2,5 miesiąc . Wierni fani wydali na bilety majątek . Oby było choć w połowie tak genialnie jak przez ostatnie 55 lat. Do zobaczenia na stadionach !

Bruce "Boss" Springsteen - Letter to you.

Kawał rzetelnego rockowego grania.

Bruce "Boss" Springsteen - Letter to you.

Kilka miesięcy temu pisałem o studyjnym albumie Bossa z 2019 . Jak pamiętacie , a mam nadzieję że wielu słuchało , była to płyta artysty mocno dojrzałego więc nie stronił tam od głębokiej autorefleksji i pochylania się nad ludzkim losem . A trzeba pamietać że płyta została wydana chwilę przed 70-tymi urodzinami artysty. Ważniejsze jednak co nastąpiło po płycie , a właściwie nie nastąpiło . Czyli swiatowa trasa koncertowa . A takie organizowano nawet po płytach solowych . Pózniej była pandemia i stracilismy na zawsze szansę na zobaczenie najlepszego rockowego artysty na świecie na żywo . Oczywiście nie o tym chcialem pisać . Rok 2020 nie była całkiem fatalny dla fanów Bruca . Po cichutku Szef skrzyknoł swój Band chawiry na przedmieściach i w cztery dni ! nagrali materiał na kolejne studyjne wydawnictwo . Tak to 23 pażdziernika roku pańskiego 2020 urodził na się " Letter to you " Płyta zaczyna się delikatnie a wręcz zmysłowo w stylu jakim zazwyczaj płyty Bossa się kończyły . Ale przecież zyjemy w czasach gdy wszystko się pomieszało. Ten delikatny poczatek , to tylko zmyłka . W drugim i zarazem tytułowym utworze weterani w The E Street Band dają ze wszystkich luf ! Jest springsteenowsko po ostatnie bity . Po prostu przebój jak za dawnych lat . Zresztą utwór ten promował wydawnictwo kilka tygodni wcześniej . Kolejny hit czyli Burnin Train utrzymuje niezłe tępo. Dalej nie jest gorzej Janny needs a shooter to może nie murowany hit ale ma swój smaczek . Co ciekawsze jest już cover tego utworu w wykonaniu Warrena Zawona . Kolejny Last man standing to już nie radosne rockowe granie lecz wspomnienia autora o swoich pierwszych muzycznych doświadczeniach oraz o kolegach z tych czasów których już niema wsród żywych . Power of prayer kontynuje tą falę refleksji , jednoczesnie doskonale korespondując z resztą płyty . "House of thousand guitars " to utwór bardzo osobisty i chyba dlatego jeden z ulubionych na tej płycie wsród fanów ( polskich ) Krótki fragment wyjaśnia wszystko. ".....Więc zbudź się i otrząśnij z kłopotów mój przyjacielu / Pójdziemy tam, gdzie muzyka nigdy się nie kończy / Od stadionów po małe miejskie bary / Rozświetlimy dom tysiąca gitar... " Dalej płynnie przechodzimy do "Rainmerkera" oraz nastrojowego , rozkołysanego w soulowo blusowym stylu " If i was the priest" Zresztą to jeden z najlepszych utworów na płycie . Co do jego przesłania to myslę że wystarczy jego tytuł. Drugim utworem który zapowiadał płytę oraz został zaopatrzony w teledysk ( music video ) jest " Ghost " . Myślę ze jego przesłanie było w pewnym sensie wstrząsem dla milionów fanów . Po raz kolejny raz na tej płycie jest mowa o zmarłych współpracownikach czy wręcz przyjacielach którzy towarzyszyli artyście w ostatnich kilkudziesięciu latach życia . Polecam tłumaczenia tego utworu samodzielne lub ze strony www.springsteen.pl Przedostatnia " Piosenka dla sierot" to staroć która pewnie wypadła z szuflady Artysty . Podobno grywał ją w latach... siedemdziesiątych . Lubimy "wielkie finały " , lecz facet w wieku lat 70 pewnie już w nie nie wiarzy . I`ll see you in my dreams. The road is long And seeming without end Days go on I remember you my friand And though you`re gone And my heart`s been emptied it seems I`ll see you in my dreams

Dire Straits - Communique

"Communique" to płyta podobna do wielkiego debiutu. Mamy tu tą samą mięciutką gitarę, tą samą - nieco nonszalancką - manierę wokalną, tą samą oszczędną lecz świetnie zgraną sekcję rytmiczną. Tu jednak podobieństwa się nie kończą - możnaby nawet pokusić się o porównanie utworów na obu płytach i dojdziemy do wniosku, że materiał z "Communique" to jakby odpowiedniki utworów z "jedynki" Absolutnie nie zgodzę się jednak, że to płyta od debiutanckiej gorsza lub wtórna, wręcz przeciwnie. Uważam, że nie ujmując nic "jedynce", "Communique" to jej udoskonalona wersja. Ta płyta nie ma w zasadzie słabych punktów, zaś finałowy „Follow Me Home” to jak dla mnie najbardziej nastrojowy i intymny utwór zespołu.

Bruce "Boss" Springsteen - Western Stars

Są artyści wielcy , są artyści wybitni , jest i Bruce Springsteen. The Boss . Człowiek fenomen grający w jednej lidze z Rolling Stones czy U2. Fenomen na polskim podwórku . Fenomen symbolicznej nieobecności . Facet sprzedał ponad 200 mln płyt . Zdobył wszystkie mozliwe nagrody muzyczne . Jest szanowany przez prezydentów , królów i najwieksze postacji kultury i sztuki. Jedyny artysta w historii który umieścił swoje płyty i przeboje na pierwszych miejscach list w kolejnych 6 dekadach ! Muzyczną studyjną twórczość można podzielić na trzy grupy . Płyty full bandowe ( The E steet band ) , wydawnictwa z innymi artystami lub częscią zespołu oraz nagrania stricte solowe . W czerwcu 2019 roku ukazał sie 20 studyjny album Bossa który trzeba zaliczyć do drugiej grupy. "Western stars " to zbiór 12 utworów nagranych przy udziale kilkudziesięciu przyjaciół muzycznych w tym sekcji smyczkowej . Przy ostatecznym cezelowaniu brzmienia brali udział Ron Aniello i Bob Ludwig . Słuchając tej płyty nie możemy zapominać ze to dzieło artysty dojrzałego pod każdym względem. Muzycznie jest jak najbardziej "sprinsteenowska" lecz w tym przypadku bardzo refleksyjna i pochylająca sie nad losem człowiek szczególnie w co najmniej średnum wieku . Jak zawsze w przypadku Bossa każda piosenka to historia czy wręcz biblijne przesłanie . Zazwyczaj mniej zauważamy libretta słuchanych piosenek ale to tu Bob Dylan jest w drugiej lidze literackiej. Płyta pełna zadumy ale też autoironii podana w mużycznej oprawie gdzie niema przypadkowych nut , a wszystko w idealnej wzajemnej harmonii i równowadze. Jakość nagrania doceni też każdy audiofil w jesienny wieczór . Goniąc dzikie konie (Przekład: Maciej Ksiezycki) Wydaje mi się, że nie powinienem był tego robić Chyba teraz tego żałuję Już od dziecka jest ze mną tak Że próby powstrzymania mnie są jak Pogoń za dzikimi końmi Zostawiłem dom, zostawiłem przyjaciół Nie pożegnałem się Zaciągnąłem się do BLM (1) Wysoko, tam gdzie zaczynają się Góry I gonię za dzikimi końmi Wychodzimy zanim słońce wzejdzie Wracamy już po zachodzie Dwóch z nas w helikopterze I dwóch na ziemi - w siodle Wieczorami wskakujemy do naszej terenówki I jedziemy się napić do miasta Staram się tak pracować, by być cholernie zmęczonym Tak zmęczonym, żeby już nie myśleć Tutaj traci się poczucie czasu Jedynie burze się przewalają I ty wirujesz w mojej głowie Twoje włosy migoczą na tle błękitu Jak dzikie konie Księżyc cienki jak paznokieć na zmierzchającym niebie Jadę krętą drogą wśród wysokich traw Wykrzykuję twoje imię w głąb kanionu Echo odrzuca je z powrotem Zimowy śnieg pobielił równiny Tak, że aż można oślepnąć Jedyna rzecz jaką odkryłem tu wysoko To, że próby wyrzucenia cię z moich myśli Są jak pogoń za dzikimi końmi (1) BLM - Bureau of Land Management - rządowe biuro zarządzające terenami należącymi do państwa (najwięcej na Dzikim Zachodzie), z nastawieniem na ochronę środowiska itp.

Carmen Gomes - Sings the Blues

Fantastyczna płyta, na której Carmen zmierzyła się z piosenkami Harrego Belafonte. Muzyka z pogranicza bluesa, folku. Carmen dysponuje ciekawą barwą, osadzoną w niskich rejestrach. Pierwszoligowi muzycy, moją uwagę szczególnie zwrócił gitarzysta - Folker Tettero, który gra "smacznie", doskonale operując techniką, brzmieniem w minimalistycznej manierze.

Bob Marley - Exodus

Świetny album Króla reggae

Dire Straits - Communique

Płyta dla fanów mięciutkiego przesteru Marka K. Jedna z niewielu płyt DS której do niedawna brakowało w mojej płytotece. W zasadzie zaraz po On Every Street stała się moją ulubioną. Wole posłuchać jej niż Brother in arms która posiadam w xrcd.

Deep Purple - Skladanka the best of

Ozzy nigdy nie spiewał z DEE PURPLE

Beastie Boys - The in sound from way out!

Muzyka faktycznie zupełnie odmienna od tej znanej z MTV czy radia. Tutaj pełny instrumental. Boysi w dosyć dynamicznym, nietuzinkowym i zróżnicowanym wydaniu.Bardzo polecam ten tytuł. Można słuchać od dechy do dechy. Każdy utwór jest inny, podobnie jak starsze tytuły Dire Straits.Instrumenty użyte budują fantastyczna scenę. Emocje gwarantowane. Zwłaszcza jak posłucha sie nieco głośniej. Ale też bez przesady.

Diana Krall - The Girl In The Other Room

Zgadzam się z tym co napisał Sooso ;)

Sting - All This Time

znamy znamy...swietny koncert stinga w jego domu w hiszpanii gdzie zaprosil garstke znajomych i nagral chyba swoj najlepszy koncert. ale to tylko moja opinia

Aga Zaryan - A Book of Luminous Things

Jest bardzo nastrojowa, wciągająca, subtelna.

Norah Jones - ... Featuring

Niestety moja opinia nie będzie obiektywna, gdyż jestem wprost zachwycony tą płytą. Jest to moim zdaniem jeden z najlepszych albumów z kobiecym głosem w roli głównej, jaki do tej pory słyszałem. Płyta nosi tytuł "...featuring" i jest to bardzo ciekawy zabieg, gdyż momentalnie zdradza jaki pomysł na tą płytę mieli jej autorzy. Mianowicie, na krążku zamiesczonych jest 18 piosenek, przy czym każda z nich wykonywana jest przez innego artystę, a jedynym wspólnym mianownikiem jest wspaniały, głęboki głos młodej wokalistki. Każdy z utworów prezentuje zupełnie inne spojrzenie na muzykę, która ewidentnie oscyluje wokół Jazzu. Norah Jones zaprosiła do współpracy nad tą płytą naprawdę znakomitych artystów. W pierwszej chwili, wyczytując z okładki znane nazwy, takie jak Foo Fighters, Outkast, Q-Tip, Talib Kweli, Ray Charles, czy Herbie Hancock, naprawdę trudno było mi ukryć ciekawość, jak brzmią te utwory.Jednak, po włożeniu jej do odtwarzacza już od pierwszych dźwięków wiedziałem że jest to naprawdę rewelacyjna produkcja. Pierwsze nuty które wybrzmiewają z głośników to przyjemna przygrywka na fortepianie, która niczym nie zdradza, że to co za chwile usłyszymy, to bardzo ciepła i zmysłowa blues'owa ballada w której wspaniałemu głosowi głównej wokalistki akompaniuje doskonała sekcja rytmiczna, elektryczna gitara, fortepian oraz grupa The Little Willies. To dopiero sam początek, a z każdą chwilą jest coraz lepiej, ponieważ na następny utwór czekałem z ogromną niecierpliwością. Zatytułowany jest Virginia Moon a do współpracy nad nim Norah Jones zaprosiła Foo Fighters. Nie muszę chyba opisywać, jak bardzo intrygowało mnie, w jaki sposób podejdą do jazzu wokaliści znani do tej pory z bardzo ekspresyjnej, krzykliwej wręcz czasami twórczości rockowej. I to między innymi ten utwór pokazał jak ogromną wartość artystyczną przedstawia ten album, ponieważ wokaliści z Foo Fighters zaśpiewali swoimi charakterystycznymi głosami, w towarzystwie Nory bardzo przyjemną balladę w delikatnie kołyszącym klimacie Bossa Novy.Na płycie znalazły się też dwa utwory z udziałem znanych amerykańskich raperów. Life is Better to bardzo przyjemny, lekki, funkowy wręcz rytm, na którym swoje bezapelacyjne zdolności wokalne prezentuje Nora w towarzystwie rapera Q-Tip. Drugi natomiast to, mój ulubiony na tej płycie, Soon The New Day, na którym swój rewelacyjny styl melodeklamacji wersów prezentuje Talib Kweli przy akompaniamencie bardzo klimatycznego, zmysłowego podkładu muzycznego. Całość dopełnia doskonale nagrana linia basu, która zręcznie prześlizguje się przez cały utwór ciągle przypominając o sobie, natomiast doskonale zaśpiewane refreny dodatkowo upiększają tą kompozycję. Podsumowując, można napisać że ten album jest kwintesencją dobrego, gatunkowego jazzu. Słuchając tej płyty wieczorem, przy przyciemnionym świetle, przy lampce ulubionego trunku, ma się nieodparte wrażenie, że cały pokój wypełniony jest klimatem Nowego Jorku i zadymionych knajpek w których na małych scenach w weekendowy wieczór prezentują swoje utwory starzy jazzmani w towarzystwie młodej ślicznej piosenkarki, której talent wokalny zatyka dech w piersiach.Gorąco polecam tą płytę na długie zimowe wieczory !

Aga Zaryan - A Book of Luminous Things

Świetne piosenki. Wokalizy Agi Zaryan to światowa czołówka. Kapitalne aranżacje na zespół jazzowy i orkiestrę. Intymne duety wokalu z kontrabasem, gitarą i fortepianem to majstrsztyk. Klasyka

Aga Zaryan - Picking up the pieces

Wyjątkowe interpretacje standardów jazzowych. album ma niepowtarzalny nastrój za sprawą interpretacji Agi Zaryan i świetnych instrumentalistów. Wyczuwa się powiew czegoś "nowego" Dosłownie muzyka unosi się. Głos Agi jest aksamitny, kojący, co za barwa! Niech się schowa Diana Krall. Balsam dla uszu i duszy ;)

Beastie Boys - The in sound from way out!

Tą płytę chciałbym polecić wszystkim, którzy... Nie, tą płytę chciałbym polecić wszystkim. Przede wszystkim, jako ciekawostkę muzyczną. Beastie Boys znani głównie ze swoich bardzo żywiołowych, energicznych utworów z gatunku hip hop pokazali swoją drugą naturę - muzykalność. Płyta The in sound from way out jest zbiorem utworów intrumentalnych zagranych przez raperów Beastie Boys. Album składa się z 13 kawałków utrzymanych w klimacie raczej jazzowym. Skład instrumentalny to perkusja, gitara basowa, gitara elektryczna, wiolonczela oraz instrumenty klawiszowe. Płyta jest bardzo spójna i wszystkie kawałki są nagrane w jednym stylu. Mimo wszystko płyta jest bardzo ciekawa. Myślę, że większość ludzi słyszała kiedyś o grupie Beastie Boys i do dziś kojarzy ją z białymi chłopakami rymującymi zwrotki do bardzo samplowych podkładów robionych na studyjnym sprzęcie. Ta płyta pokazuje, że Beastie Boys mają coś w zanadrzu dla miłośników instrumentalnego grania. Utwory są zagrane bardzo czysto i równo. Słychać wyraźnie, że każdy z instrumentalistów wie, jak trzymać instrument i wie jak wydobyć z niego dobry dźwięk. Po tej płycie nie należy się jednak spodziewać super rozbudowanych długich utworów, gęsto okraszonych wirtuozerskimi solówkami. Utwory są standardowej długości 4-5 minut i nie są zbyt rozbudowane. Posiadają jednak dosyć harmonijne, ciekawe tematy melodyjne oraz przemyślaną kompozycję zawierającą powtarzające się tematy przewodnie oraz mosty. Album sprawia wrażenie, jakby stanowił płytę demo zespołu jazzowego złożonego z młodych, debiutujących, ale bardzo obiecujących muzyków.Jestem przekonany, że The in sounds from way out może być doskonałym przykładem brakującego ogniwa, które łączy ze sobą gatunki poważane przez starsze pokolenie, bazujące na grze na żywych instrumentach oraz gatunki bliższe muzyce młodzieżowej, takiej jak właśnie hip hop. Ja tą płytę odbieram jako doskonały materiał do wspólnych odsłuchów dla młodzieży wraz z rodzicami, gdyż każdy, niezależnie od wieku i preferencji muzycznych na pewno doceni tą płytę. Gorąco polecam, z tym że jest już raczej trudna do zdobycia. Warto jednak poszperać w internecie, gdyż będzie to naprawdę bardzo interesująca pozycja na półce.Ogólna ocena BARDZO DOBRA !

Sting - All This Time

Pierwszy raz z płytą zetknąłem się w postaci mp3 mizernej jakości i od razu zakochałem się w tej płycie. Moim skromnym zdaniem to najlepsza obok Symphonicities płyta. Nowe spojrzenie na stare hity, jazzowe aranżacje utworów, całkiem niezła spójność płyty, której punktem kulminacyjnym jest "Hounds of Winter" oraz "Mad about you" następnie całość robi się spokojna. "Dienda" (której osobiście nie lubię) oraz "Roxanne" są bardzo spokojnymi utworami, można by rzec nieco dołującymi (szczególnie dienda). Mają na celu wyciszyć odbiorce, by potem na sam koniec "Every breath you take" znów naładowało go energią!




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.